czwartek, 17 października 2019

Punta Gnifetti 4554 m n.p.m. i Zumsteinspitze 4563 m n.p.m. od strony włoskiej

 Punta Gnifetti od strony włoskiej  Zumsteinspitze od strony włoskiej

Poniższa relacja jest kontynuacją opisu naszej wyprawy, gdzie za pierwszy cel obraliśmy Mt. Blanc od strony włoskiej. Weszliśmy na szczyt, mając piękne widoki. Teraz opisuję dalszą część całej wyprawy, której celem było wejście jeszcze na Punta Gnifetti 4554 m n.p.m. i Zumsteinspitze 4563 m n.pm. Jeśli chcesz wiedzieć, jak wyglądały przygotowania, jak dojechaliśmy na miejsce, ile wydaliśmy na organizację całej wyprawy i co zabraliśmy ze sobą, przeczytaj najpierw artykuł o naszym wejściu na Mont Blanc od strony włoskiej drogą papieską. Znajdziesz w nim szczegółowe listy rzeczy i cen, oraz sposób na zorganizowanie taniego wyjazdu w Alpy z wejściem na jeden lub kilka czterotysięczników.

Po udanym wejściu od strony włoskiej na Mt. Blanc planowaliśmy Punta Gnifetti 4554 m n.p.m. oraz Zumsteinspitze 4563 m n.p.m. Na obu górach już byłem, ale wiedziałem, że ze szczytów można zobaczyć bardzo piękne widoki. Nawet najbardziej kultowe góry, jak Matterhorn, czy Weisshorn, które wręcz urosły do rangi gór-religii, nie zaoferują tak pięknych panoram. Wszystkiemu winne jest ich położenie „w środku” łańcucha gór. Punta Gnifetti i Zumsteinspitze stanowią główny ciąg czterotysięczników, dzięki czemu w połączeniu z chmurami, można zobaczyć naprawdę niepowtarzalne widowisko. Wejście na Punta Gnifetti jest uważane za jedno z łatwiejszych w całych Alpach, jeśli wybierzemy podejście od strony włoskiej. Byłem od strony szwajcarskiej, dlatego teraz chciałem zobaczyć coś nowego. Szkoda, że nie mieliśmy więcej czasu, bo z pewnością poszedłbym jeszcze na Lyskamm. Powrót z Mt. Blanc upłynął nam szybko, a okres przewidywanej, najgorszej pogody mieliśmy za sobą. Wieczorem miała się pojawić jeszcze burza, ale raczej taka, która nie wpłynęłaby w żaden sposób na nasze plany. W drodze powrotnej czytaliśmy „suchy” przewodnik „Alpejskie czterotysięczniki” po to, żeby wybrać konkretną drogę. Do przejechania mieliśmy około 160km, ale do wyboru mieliśmy dwie miejscowości: Alagna Valsesia, lub Stafal. Z obu miejscowości prowadziły kolejki linowe na lodowiec, ponieważ w przewodniku przeczytaliśmy, że w dzisiejszych czasach nikt nie ciora nudnej drogi do lodowca, bo po prostu to nie ma sensu. Lepiej ten czas poświęcić na działalność górską. W książce wyczytaliśmy, że kolejka ze Stafal jest zamknięta, więc wybór padł na Alagnę. Z drugiej strony, nie wiedzieliśmy, czego możemy spodziewać się po jednej i drugiej miejscowości. Wiedzieliśmy tylko tyle, że z każdej podejście jest bardzo długie. Ciekawostką jest, że z Courmayeur pod Mt. Blanc do Stafal można dojechać w 2,5h, a do Alagny w 4h…, a przecież obie miejscowości są oddalone od siebie o kilka kilometrów w linii prostej. Znacznie dłuższy czas dojazdu zawdzięczamy bardzo długiej, ciągnącej się na 38km dolinie Val Grande z rzeką o nazwie Sesia. W wielu źródłach można znaleźć nazwę ‘Valsesia’, jako główna nazwa, ale określa ona zbiór wszystkich dolin bocznych, odbiegających od doliny głównej Val Grane. W skrócie można powiedzieć, że Valsesia, to dolina Val Grande plus wszystkie boczne doliny i dolinki takie, jak: Val Mastallone, Val Sermenza, Val Sorba, Valle Artogna, Val Vogna i Val d'Otro. Droga prowadzi pomiędzy wysokimi górami, jest mnóstwo rond i ogólnie mówiąc, w wielu miejscach są wąskie ulice. Z tego względu nie rozwiniemy dużych prędkości.
www.VD.pl