Trasa jest bardzo ciekawa ze względu na atrakcje przyrodnicze, rozległe panoramy, czy też ze względu na jej długość. Mniej wytrzymałe osoby mogą oczywiście podzielić całą drogę na mniejsze fragmenty, ale będą potrzebować wtedy około 2-3 dni na osiągnięcie wszystkich przełęczy. Z tego względu polecam przejście jednej z piękniejszych tras w Tatrach słowackich w jeden dzień. Zachodzi więc pytanie: jak to zrobić, żeby się wyrobić w ciągu jednej doby, pamiętając, że trzeba jeszcze dojechać na miejsce…? Najważniejsze w całej wyprawie jest określić sobie miejsce, gdzie rozpoczniemy całą trasę. Zdecydowanie polecam Tatrzańską Jaworzynę w języku polskim nazywaną Jaworzyną Spiską (mała wioska u podnóża Tatr, odległa od polskiej granicy o około 5km, licząc od słynnego przejścia granicznego w Łysej Polanie). Można dzień wcześniej dojechać do Tatrzańskiej Jaworzyny i próbować znaleźć nocleg na miejscu (poza sezonem zwykle 10-15EUR). Jeśli jesteś osobą taką, jak ja – czyli nie masz samochodu i pracujesz, to można zupełnie sprawnie zorganizować cały wyjazd, korzystając z komunikacji publicznej. Niezależnie, gdzie mieszkasz, trzeba dojechać do Krakowa, ponieważ tam z głównego dworca MDA jeżdżą praktycznie co pół godziny autobusy do Zakopanego, które zawiozą nas w 2h 10min na miejsce. W takim wypadku po zakończeniu pracy zdążyłem jeszcze przyjechać do domu, wziąć plecak i pojechać z powrotem do Katowic, a stamtąd dalej – do Krakowa. W Zakopanem byłem po godzinie 20.30. W zależności od pory roku, nad Morskie Oko (a dokładniej do Palenicy Białczańskiej) jeżdżą busy zwykle do godziny 20.00. W lecie znacznie dłużej, bo nawet do 22.00. Dla kierowców to jest duży biznes, ponieważ ludzi trzeba zwieść z powrotem do Zakopanego, więc tam się jeździ, dopóki są powracające tłumy. Poza sezonem (koniec lata, wrzesień) jest z tym różnie. Z tego, co się dowiedziałem busy nad Morskie Oko jeżdżą do około godziny 20.00, a później poza rozkładem jest wysyłany jeden bus, żeby zwieść jeszcze tych, którzy pozostali i nie zdążyli. Nawet jeśli nie uda ci się załapać na żaden z nich, w ostateczności można pójść na lokalny dworzec autobusowy, gdzie stoją taksówki. Za podobny kurs taksówkarze życzą sobie 80-160zł (jeśli jedziecie w 4 osoby, to cena nie jest duża, biorąc pod uwagę fakt, co zyskamy). Zyskujemy przede wszystkim czas i możliwość bardzo wczesnego wyruszenia w góry.
Ja zawsze zaczynam o 3.00-4.00 w nocy po to, żeby zobaczyć wschód słońca i żeby mieć ogromną przewagę czasową nad tłumami. Jak się okazało – pod koniec sierpnia po stronie słowackiej, przez cały dzień nie spotkałem nigdzie tłumów. Mijałem tylko pojedyncze osoby. Kiedy jedziemy busem wystarczy powiedzieć, żeby kierowca zatrzymał się na Łysej Polanie (przejście graniczne znajduje się wcześniej o 17min drogi pieszej w stosunku do Palenicy Białczańskiej). Ja musiałem skorzystać z taksówki, ponieważ w Zakopanem spotkałem znaną mi osobę i musiałem zrobić jeszcze zapas jedzenia na dwa dni. Dopiero po godzinie 21.40 poszedłem w kierunku dworca, na postój taksówek. Kiedy jeżdżę w Tatry nigdy nie rezerwuję noclegów, dlatego taksówkarz zapytał mnie, gdzie idę i jaki mam plan. Chwycił się za głowę, gdy mu opowiedziałem o mojej planowanej trasie oraz gdzie będę spać. Powiedział, że lubi ciepło, wygody i że góry to nie dla niego. Rzeczywiście samochód bardzo dobrze odzwierciedlał jego upodobania, bo w środku brakowało tylko laserów – wszystko inne było… Drzwi, podłoga, kokpit i krzesła były nawet podświetlane niebieskimi diodami. Czułem się lepiej niż w samolocie. Z drugiej strony, gdy zacząłem opowiadać taksówkarzowi jaki mam plan, to bardzo się zdziwił. Z góry zakładałem, że nie mam noclegu, więc z Łysej Polany pójdę 5km do Tatrzańskiej Jaworzyny drogą asfaltową i tuż przed wejściem do wioski wyśpię się gdzieś w lesie. Nawet ja sam nie wiedziałem, gdzie mi przypadnie spanie… Po prostu gdzieś w krzakach… Jako, że w nocy nie wolno chodzić po Tatrach, założyłem, że na godzinę przed wschodem słońca wyruszę zielonym szlakiem w kierunku Lodowej Przełęczy 2376 m n.p.m. (najwyższa dostępna przełęcz szlakiem turystycznym w Tatrach). Jest to bardzo długa trasa, bo potrzeba około 5h, żeby dojść do celu. Z tego powodu chciałem rozpocząć jak najszybciej. Na Łysą Polanę dotarłem po godzinie 22.30. Panowała zupełna ciemność. Wyciągnąłem mocną latarkę i zacząłem iść w kierunku Tatrzańskiej Jaworzyny. Pięciokilometrowy odcinek zwykle pokonuję w 45-50min. Po niecałych 50min dotarłem do tablicy z napisem Tatranska Javorina. Była 23.20. Teraz rozglądałem się za miejscem do spania. Po prawej stronie drogi znalazłem polanę pod lasem. Pomiędzy pasami skoszonej trawy, za krzakiem, rozłożyłem aluminiową matę i śpiwór. Zasnąłem dość szybko, bo najpierw rozglądałem się za wirującym światłem, podobnym do tego znanego z latarni morskiej. Uważałem tylko, żeby nikt mnie nie zauważył. O dziwo w nocy wiał dość silny, ale ciepły wiatr, a za dnia panował spokój.