wtorek, 24 grudnia 2019

Kamienista, Smreczyński Wierch, Tomanowy Wierch, Błyszcz, Bystra, Ornak - czyli samotny rajd granią Tatr nocą

 

W planach miałem trochę inną trasę niż w rzeczywistości przeszedłem. Umówiłem się z ekipą z Krakowa, że pojedziemy do Doliny Kościeliska, skąd zaczniemy nasze wyjście w góry. Zakładaliśmy, że weźmiemy namiot i będziemy spać gdzieś na grani, żeby przygotować się do warunków zimowych. Już na początku musiałem nieoczekiwanie zmienić plany, ponieważ samochód naszego kolegi dosłownie wysiadł, a konkretniej nawaliła skrzynia biegów, więc dalszy dojazd stanął pod znakiem zapytania. Jako, że stanęliśmy w Nowym Targu, dojechaliśmy jeszcze na „jedynce” do miasta, gdzie pożegnaliśmy się przedwcześnie, ze względu na konieczność holowania samochodu. Jako, że obaj koledzy mieszkali w Krakowie, postanowili, że wrócą razem. Miałem czas, więc postanowiłem, że dalej w Tatry pojadę autobusem. Autobus przyjechał prawie natychmiast, dlatego do centrum Zakopanego dotarłem już po półgodzinie. Pozostał mi tylko dojazd małym busem do Kir – czyli tam, gdzie znajduje się wylot Doliny Kościeliskiej. O tej porze było ciemno, dlatego, kiedy zobaczyłem, że za drewnianą bramą wejściową panują istne ciemności, od razu pomyślałem, że pójdę tylko ja sam. Nikogo nie spotkałem na trasie. Wiedziałem, że jutro ma być przepiękna pogoda, a w nocy morze chmur oraz pełnia Księżyca (można tak chyba nazwać Księżyc widziany dwa dni po niej, bo nadal świecił pełnym światłem). Teraz padał jeszcze śnieg i temperatura spadła do -4’C. Wiedziałem też, że w nocy temperatura ma obniżyć się do -15’C, na co byłem przygotowany. Szkoda mi było tylko chłopaków z Krakowa, bo długo czekaliśmy na ten wyjazd, żeby się spotkać i podziałać w górach.

DOLINA KOŚCIELISKA
Bramę Doliny Kościeliska przekroczyłem w ciemnościach, zupełnie sam po godzinie 18.50. Narzuciłem swoje tempo, ale nie spieszyłem się, bo z góry zakładałem, że za Siwymi Skałami muszę być około 2.00 godziny w nocy, żeby mieć czas na spanie. Idąc przez dolinę, miałem przed sobą takie ciemności, że bez latarki nie mogłem rozpoznać nawet żadnego kształtu! Przede mną widniała tylko nieprzenikniona ciemność, a to za sprawą nocnej pory oraz nisko zawieszonych chmur, z których dodatkowo padał śnieg. Wtedy wyciągnąłem latarkę, żeby poświecić w chmury. Kiedy szedłem dalej, bardzo piękny okazał się widok opadających płatków. Całe widowisko wyglądało tak, jak gdybym podróżował między gwiazdami. Wszechobecna czerń potęgowała to zjawisko. Szkoda, bo już za chwilę opad ustawał i jedyne co mi pozostało, to iść dalej, „przecierając” ciemności. Zatrzymywałem się przy każdej strzałce ze znakiem szlaku, a w tej dolinie jest zdecydowanie najwięcej różnych odgałęzień tras. Co chwilę widziałem drogowskazy, czy to do Jaskini Mroźnej, Raptawickiej, Mylnej, czy też do Wąwozu Kraków lub na Ciemniak. W pobliżu schroniska nawet widziałem odejście na Tomanową Dolinę zielonym szlakiem, gdzie można dojść na Chudą Przełączkę pod Ciemniakiem. Nigdzie indziej nie ma tylu możliwości wyboru, jak w tej dolinie. Jako, że szedłem sam, zaplanowałem, że najpierw dojdę do schroniska, zostanę tam na dwie godziny i wyruszę dalej, żeby nie wychodzić zbyt wcześnie. Koniecznie chciałem dojść na Bystrą na wschód słońca. Widząc ile mam czasu, postanowiłem go trochę „roztrwonić”, ponieważ zbyt wczesne wyjście spowodowałoby, że pod szczytem napotkałbym na ciągłe podmuchy wiatru przy temperaturze -15’C. Z pewnością nie doczekałbym wschodu i musiałbym coś dalej zrobić. Miałem ze sobą namiot i cały sprzęt do spania, dlatego założyłem, że nawet jeśli wcześniej zajdę na miejsce, to będę miał czas na spanie w kamiennym kręgu na szczycie Bystrej.
www.VD.pl