Jeszcze zanim dotarł do nas koronawirus, z powodu którego zatrzymane zostały prawie wszystkie gospodarki świata na jakiś czas, ludzie mieszkający w bogatszych krajach lub rozwijających się, ciągle nie mieli na nic czasu. Po całym tym szaleństwie związanym z wirusem ponownie wszędzie dookoła słyszymy 'nie mam czasu'. Ten artykuł będzie o docenianiu prostych rzeczy, które mamy na co dzień, ale z powodu wszędobylskiej gonitwy (no właśnie za czym?), nie potrafimy zwracać na nie uwagi. Koronawirus szybko zweryfikował wartość tego, czym zajmowaliśmy się dotychczas. Jeszcze w roku 2019 głównymi tematami były nowe smartfony, moda na „eko”, perfumy, markowe ubrania, moda na zdrową żywość i zdrowy styl życia, czy też gonitwa za karierą. Z drugiej strony staliśmy się bardziej zestresowani i zagonieni, a w społeczeństwie nastała pewnego rodzaju znieczulica, rozpoczynając od zwykłego zdarzenia na ulicy, gdzie większość nie potrafi już właściwie zareagować, a kończąc na lekarzach, dla których zdrowie drugiego człowieka nie jest ważne, pomimo składanej przysięgi Hipokratesa. Oczywiście nie możemy powiedzieć tak o wszystkich ludziach i lekarzach, ale zjawisko z pewnością przybiera na sile i tutaj trudno podważyć wspomniane stwierdzenie. Wystarczy zobaczyć, co się dzieje, gdy ktoś leży nieprzytomny na chodniku, jak reaguje tłum. Większość przejdzie obojętnie, ponieważ zawsze coś ma zaplanowane i taka nieprzewidziana sytuacja wybija ich z planu i przyzwyczajeń, które są budowane przez lata na podstawie powtarzających się czynności lub sytuacji. Między innymi, codzienne wyjście do pracy powoduje, że czujemy się w pewnym sensie komfortowo, bo wiemy, że jutro też tak będzie, i pojutrze też. Stąd nieprzewidziana sytuacja na ulicy wybija nas z pewnego planu, którego powtórzenia spodziewamy się kolejnego dnia. Nasze myśli nie są nastawione na coś nieoczekiwanego i nowego w tak prostej czynności, jak np. dojazd do pracy. Coś zaburza w nas spokój. Kiedy znowu przyglądniemy się ideom i rzeczom, którymi zajmowały się całe społeczeństwa jeszcze przed koronawirusem, to zobaczymy, ile z tych rzeczy tak naprawdę w pewnym sensie nas zniewalało.
Weźmy pod uwagę rok 2019, kiedy gospodarka światowa była jeszcze w prawie szczytowej formie, a ludziom żyło się w miarę spokojnie. Szybko zauważamy, że egocentryzm zakradał się coraz bardziej do życia. Wśród młodych ludzi liczyła się kariera, wygląd, bycie „fit”, posiadanie wielu gadżetów, itp. Doszło nawet do tego, że faceci pod pewnymi względami byli gorsi niż kobiety. Co mam na myśli? Liczenie kalorii. W poprzednim zakładzie, gdzie pracowałem 10 lat, faceci liczyli z taką przesadą kalorie, że samemu przygotowywali sobie śniadania, obiady, kolacje, dzieląc je na wyliczone ziarenka ryżu, zważone co do jednego grama, porcje kaszy, warzyw i innych rzeczy. Słysząc codziennie takie rozmowy na przerwach, zastanawiałem się, czy to nie są kobiety w skórze faceta, które zawsze mają do zrzucenia parę kilogramów, nawet kiedy są szczupłe… O tym, dlaczego tak kobiety mają, pisałem już wcześniej w moim artykule ‘czy naprawdę jesteś sobą?’. Te same osoby rozmawiały w dalszej kolejności o ćwiczeniach, ilości białka, które trzeba codziennie zjadać, o indeksach żywieniowych, czy jeszcze o tym, jaką wartość ma szczupły facet, a jaką umięśniony. Kolejnym tematem były smartfony i głupie filmiki z Youtube’a, które tak naprawdę nic nie wnosiły do ich życia. Dzisiaj wspomniane ogłupiające filmiki jeszcze intensywniej serwuje nam TikTok. Ale to nie koniec, bo gonitwa za karierą stała się ich kolejnym priorytetem, na zasadzie „musisz to mieć”. W efekcie mnóstwo ludzi chodziło/chodzi na studia, tylko ja się pytam: na jakie…? Dlaczego w Polsce mamy największy procent ludzi na tle populacji Europy, którzy uczęszczają na studia? Bo studia stały się „śmieciowe”. Napowstawało wiele płatnych szkół zaocznych, które oferują wyższe wykształcenie. Ale tak naprawdę ile one mają wspólnego z prawdziwymi studiami? Odpowiedź znasz. I chociaż w podobnych szkołach również trzeba się dużo uczyć, to zdecydowana większość jest tam tylko po to, żeby zdobyć „papier”. Osoba, która czymś się pasjonuje, nie wybierze studiów zaocznych, bo dla niej będzie to strata czasu. Jego zdolność rozumowania i analizy faktów po prostu mu nie pozwoli na wspomniany wybór. Jak to wyjaśnisz, że osoba, która w szkole średniej „jechała” na jedynkach i miernych, teraz ukończyła studia? Nagle doznała cudownego oświecenia? Nie. Szkoły są „śmieciowe”, bo system powinien wyeliminować podobnych studentów od razu, jak to ma miejsce na prawdziwych uczelniach. Według krzywej Gaussa, opisującej gęstość prawdopodobieństwa, jasno wynika, że wyższe wykształcenie może posiadać tylko 10% całego społeczeństwa. I nie wynika to z ograniczeń systemowych, ale najzwyczajniej z inteligencji. Według tej samej krzywej aż 69,6% społeczeństwa, to osoby mniej lub bardziej przeciętne. I podobnie jest również w całym świecie przyrody. Bardzo szybko można zrobić ciekawe porównanie, czy tak się naprawdę rzeczy mają. Czy większość społeczeństwa jest naukowcami, lub odkrywa nowe rzeczy, o których wcześniej nie wiedzieliśmy? Zdecydowanie nie. Tylko garstka ludzi posiada znacznie bystrzejszy umysł niż my, i to dlatego mogą spojrzeć szerzej oraz głębiej na nieznane zjawiska.