sobota, 19 listopada 2022

Nie odkładaj swojego życia na "kiedyś"

 

W tym artykule chcę Cię zachęcić do refleksji nad samym sobą, ponieważ czasy są jakie są, a większość z nas „przegapia” swoje życie. Słowa te kieruję głównie do osób, które czują się mało lub nic nie warte, które ledwo wiążą koniec z końcem, i które czują się niespokojnie, ponieważ brakuje im środków do życia, a optymistycznych (dobrych) informacji ciągle brakuje. Osoby, które osiągnęły coś w życiu również dowiedzą się kilku nowych, ciekawych rzeczy. Zastanowimy się także, co jeszcze chcemy zrobić w naszym życiu oraz, jak sami siebie oszukujemy. Do analizy tego artykułu zachęcam w szczególności osoby, które na co dzień prowadzą rodzinne życie i nie sięgają myślami poza swoje najbliższe otoczenie, ponieważ właśnie takie osoby popełniają najwięcej podstawowych błędów w swoim życiu. Omówię wiele mechanizmów, które to powodują. Zapraszam również samotnych, nie mających pomysłu na swoje życie, których prawie każdy dzień wygląda tak samo, bo wpadli w pewien zły schemat nawyków: praca, jedzenie, telefon, telewizor, Internet do późnej nocy, spanie.

Zauważyłem, że niezależnie od tego, ile człowiek ma lat, ciągle używa te same sformułowania: „kiedyś to zrobię”, „kiedyś tam pojadę”, „może kiedyś mi się uda”, „kiedyś może sobie kupię”, itp. Podobne wyrażenia można mnożyć, ponieważ w zależności od sytuacji danego człowieka tym „kiedyś” do zrobienia może być wszystko. O co chodzi? O to, że myśląc, że chcemy coś zrobić, tak naprawdę nie myślimy, żeby coś zrealizować, a jedynie zwodzimy, zbywamy, oszukujemy samych siebie. Można powiedzieć, że wręcz boimy się marzyć. Od razu zaczynamy wymyślać jakie będą problemy po drodze, a nie widzimy jaki będzie cel naszego przedsięwzięcia. Tak! Widzimy tylko problemy. Wiecie dlaczego tak jest? Ponieważ nie czujemy naszej własnej wartości, nie wierzymy w siebie, mamy „wewnętrznego lenia” i boimy się wyjść poza nasze poczucie komfortu i bezpieczeństwa (czytaj: wygodę). Po pracy wolimy usiąść na kanapie i bezwładnie przeglądać śmieciowe treści na Facebooku lub odpalamy Netflixa, bo tak jest wygodnie. Jednocześnie czujemy się kimś mało ważnym, nic nie znaczącym. Tym jednym zdaniem mógłbym zakończyć cały artykuł, jednak należałoby się zastanowić, co powoduje, że czujemy się mało warci, że zawsze dopada nas leń i na dodatek widzimy same problemy? Ja znalazłem wiele takich rzeczy, dlatego omówię każdy z przypadków, ponieważ kiedy znasz swojego przeciwnika, będziesz wiedział „z czym” walczyć. Zadajmy więc sobie pytanie: co stoi na przeszkodzie, żeby nie odkładać czegoś na „kiedyś” i co powoduje, że zazwyczaj czujemy się mało warci i tracimy wiarę w siebie?

1. SYSTEM SZKOLNICTWA
Już od najmłodszych lat chodzimy do przedszkola i dalej idziemy do szkoły. Nie trzeba chyba nikomu mówić, że publiczny system nauczania jest mocno zepsuty, bo nie uczy nas praktycznego podejścia do życia. Raczej system, który mamy, uczy nas, jak być posłusznym systemowi i korporacjom. Nie uczy za to kreatywnego myślenia i wychodzenia poza schemat. Co mam na myśli? Obecnie szkoła to wkuwanie materiału, zdawanie i jego zapominanie. Z innych przedmiotów rozwiązujemy testy z gotowymi odpowiedziami, co jest równie złe. Zarówno jeden, jak i drugi sposób powoduje, że przez lata nabywamy nawyku ściągania, zgapiania, kopiowania, mechanicznego wkuwania do głowy formułek i regułek. To wszystko, o czym powiedziałem uczy nas być takimi samymi jak miliony ludzi – nie myślącymi, że może być inaczej. A matematyka? Tutaj powiesz, że na niej nie da się ściągać, ponieważ trzeba coś policzyć, wydedukować. Owszem, częściowo mogę się zgodzić, ale czy ktoś Ci powiedział do czego możesz użyć funkcji, sinusów, cosinusów, funkcji trygonometrycznych, geometrii analitycznej, układów równań, całek i Bóg wie czego jeszcze? Nie. Bo znowu uczy nas się czegoś mechanicznie, tylko po to, żeby zaliczyć jakiś sprawdzian. Pomyśl, jak bardzo by się zmieniło podejście ludzi, gdyby od najmłodszych lat powiedziano i pokazano im do czego wykorzystuje się te obliczenia w praktyce. Gwarantuję, że matematyka wciągnęłaby masę ludzi tak bardzo, że sami zaczęliby szukać czegoś nowego, co można wykorzystać w życiu. Polecam np. na YouTube obejrzeć film 'Przekleństwo liczb pierwszych' o liczbach pierwszych (tych, które dzielą się przez 1 i przez samą siebie). Niby prosta rzecz – pomyślisz: i na co mi to? Ale kiedy zobaczysz ile rzeczy jest zależnych od liczb pierwszych (np. zabezpieczenia naszych kont bankowych) i czego do dzisiaj nie udało się udowodnić naukowcom w związku z nimi, to aż sam się zdziwisz! Ja co do liczb pierwszych mam swój bardzo złożony pomysł, ale sprawdzenie jego wymagałoby użycia superkomputera, którego używa się np. do symulacji wybuchu atomowego. Może znajdę jakiś projekt (zaznaczę, że szukam takiego i nie używam wyrażenia „może kiedyś”, tylko aktywnie działam), gdzie uda mi się zgłosić swój pomysł, który być może pozwoli zrozumieć ciąg liczb pierwszych i przedstawić jego kolejne zastosowanie w praktyce. Taki program miał teleskop Hubble’a, gdzie można było zgłosić swój pomysł, a jeśli okazał się na tyle ciekawy pod względem naukowym, to mogłeś z niego skorzystać i badać wybrany kawałek Wszechświata. Może i tu uda mi się znaleźć podobny program.

Do dzisiaj liczby pierwsze kryją zagadkę do rozwiązania w postaci nieznanego wzoru, który opisywałby ciąg kolejno następujących po sobie liczb. Liczby pierwsze używamy m. in. do zabezpieczeń naszych kont bankowych, a być może opisują również zagadnienia związane z Kosmosem

Do czego piję? Do tego, że w zdecydowanej większości z nas rodzice „cisnęli” nas żebyśmy się uczyli i zdobywali dobre oceny. Tylko po co? Wyścig za dobrymi ocenami powodował, że robiliśmy to wszystko mechanicznie, żeby otrzymać konkretny wynik – wysoką ocenę. Ale ile z tych rzeczy pamiętasz do dziś? Niewiele. Dlaczego? Bo tym nie żyłeś i to Cię nie interesowało. Gdzie więc zagubiła się Twoja wartość? Wykonywałeś mechaniczne rozkazy rodziców, którzy mieli jakieś oczekiwania, ale nawet sami nie zastanowili się po co to wszystko. Po drugie, tkwiąc w takim systemie nauczania, przez lata wykonywaliśmy mechaniczne czynności, uczyliśmy się na pamięć (ja również w nim tkwiłem, bo jestem zwykłym człowiekiem ze zwykłej rodziny). To wyrabiało w nas pewnego rodzaju posłuszeństwo względem systemu, który źle Cię oceniał, gdy zrobiłeś coś inaczej niż system nakazał. Kiedy zadałeś pytanie nauczycielowi o inny punkt widzenia, od razu byłeś piętnowany. Podam taki przykład: załóżmy, że na biologii chciałeś powiedzieć: nie zgadzam się z teorią ewolucji, mogę przedstawić swój punkt widzenia? Lub na lekcjach historii: nie zgadzam się z oficjalną wersją 11 września 2001/samobójstwem Hitlera, ponieważ do mnie przemawiają takie argumenty… Albo na lekcjach religii: dlaczego oddajemy cześć obrazom, figurkom i uczy się nas dziesięciu przykazań w takiej formie, skoro w Księdze Wyjścia, w 20-stym rozdziale, w wersetach 3, 4 jest napisane, że Bóg zakazuje oddawania czci obrazom, rytym wizerunkom, wszystkiemu co żyje na ziemi, w wodzie i unosi się w powietrzu, a w dalszych wersetach dostrzegamy, że ktoś usunął jedno przykazanie, a inne podzielił na dwa osobne? A co, gdybyś zadał pytanie: możemy o tym porozmawiać na lekcji? Mogło by być z Tobą licho… Mógłbyś podpaść nauczycielowi. Powinniśmy wręcz być zachęcani do myślenia, badania, wyciągania wniosków, a tymczasem wpisuje się nas w martwy schemat, nieprzydatny później w dorosłym życiu.


Zastanów się: czy nie byłeś wyśmiewany, jak wszyscy dookoła mieli dziewczynę/chłopaka, a Ty nie mogłeś nikogo znaleźć? Lub gdy inni palili papierosy w ubikacji, a Ty odmawiałeś? Szkoła „uczyła” Cię być ogółem, a nie indywidualnością. Nie czując swojej wartości wielokrotnie podporządkowywałeś się ogółowi, bo każdy szuka akceptacji w społeczeństwie i wtedy tylko ślepe podporządkowanie tłumowi pozwalało być Ci akceptowanym przez innych. Wkraczając w dorosłe życie trudno było Ci więc wyjść z inicjatywami, tylko dalej zacząłeś powielać schematy, które „wszyscy” powielają i zacząłeś robić w pracy to, co inni oczekują, co niekonieczne było zgodne z Tobą. Nie zastanowiłeś się, że można inaczej. Do czego system doprowadził? Do tego, że najprawdopodobniej Twój szef dziwnym trafem nigdy nie widzi, kiedy zrobiłeś coś dobrego, ale jak się tylko raz potkniesz, to każdy zauważa Twój błąd. Bardzo łatwo nam dostrzegać błędy innych, a tak trudno doceniać za coś dobrego. Łatwo powiedzieć o kimś coś złego, ale bardzo trudno coś złego powiedzieć o sobie. Kiedy rozmawiamy, to najczęściej rozmawiamy, o tym co złe, co szokuje (między innymi takie zadanie mają plotki), oraz o błędach innych. Nasze postrzeganie ludzi zostało wypaczone, zepsute i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy! Idźmy dalej… W kolejnych latach zauważyłeś, że zacząłeś kopiować schemat życiowy swoich rodziców i nawet zacząłeś mówić tak, jak oni: „będę pracować do upadłego, może moje dzieci będą miały lepiej”. Kiedy sobie przeanalizujesz schemat, zauważysz, błędne koło trwa od pokoleń i niewielu z niego wychodzi. Omawiając kwestię szkolnictwa, zauważamy, że myślenie rodziców było zawsze takie samo: ucz się, to będziesz miał pieniądze. W dzisiejszych czasach widać, że to zdanie nie jest prawdziwe. Dzisiaj największe pieniądze wypracowują indywidualności, a nie dobrze uczące się osoby, ponieważ one są nauczone posłuszeństwa i bardzo dobrego wykonywania schematów, rozkazów, dlatego bardzo dobrze czują się w korporacjach, gdzie panuje wszechobecna zadaniowość. Indywidualności, czyli osoby wyróżniające się swoją osobą, sposobem myślenia i podejściem do życia, albo założą swoją firmę, albo staną się fachowcami w swojej dziedzinie. Korporacja będzie ich uwierać, tu nie będą czuć się dobrze. Teraz już widzisz jak wielki wpływ na nasze niskie poczucie własnej wartości i sposób zachowania w dorosłym życiu ma szkolnictwo? Ogromny, ponieważ najczęściej uczymy się mechanicznie, żeby coś zaliczyć, nie pokazuje nam się praktycznej strony omawianego materiału, presja otoczenia jest wielka, „musimy” walczyć o akceptację naszego środowiska oraz rodzice naciskają na nas, żebyśmy mieli dobre oceny, nie tłumacząc nam ze swojego doświadczenia życiowego, że oni sami nie pamiętają jakie oceny mieli w siódmej klasie podstawówki, lub w trzeciej klasie liceum/technikum, co oznacza tylko tyle, że oceny nie są najważniejsze i nie mają wpływu na nasze życie. Wieloletnie tkwienie w podobnym systemie uczy tylko rutyny i mechanizmu, a zabija indywidualność. Uczymy się kolektywnego podporządkowania (zabrzmiało tak dziwnie komunistycznie…) i złych przyzwyczajeń, bo tak jest wygodnie, a w dorosłym życiu bardzo trudno zmienia się z pozoru wygodne przyzwyczajenia.

2. MARTYROLOGIA I LICYTACJE
Przyznasz, że dziwny punkt, ale jakże on był i jest wszechobecny w naszym życiu! Na początku jeszcze trochę zahaczę o nasz system szkolnictwa, ponieważ to, co przeżyjemy w dzieciństwie, ma wpływ na nasze dorosłe życie. Zastanawiałeś się kiedyś nad lekcjami języka polskiego? O ile nauka poprawnej polszczyzny i zasad naszego języka jest czymś, co powinna być uczona, to chcę zwrócić uwagę na lektury szkolne. Nie podążają za zmianami świata. Według mnie powinny być rozważane lektury tak zwane klasyczne, ponadczasowe, ale wiele z nich powinno być aktualizowanych do czasów, w których żyjemy. Dlaczego? Ponieważ lektury pokazują nam różne wzorce, o których uczymy się całymi latami. Co w szczególności w szkole średniej jest „tłuczone” nam do głów? W dużej mierze martyrologia i cierpienie narodu polskiego. Lektury pokazują nam, że to cierpienie czym było większe, tym lepiej, bo jesteśmy mocniejsi, bardziej zdeterminowani i znamy swoją wartość. Tyle tylko, że tak nam przedstawiają tę kwestię lektury, a tak naprawdę martyrologie kończyły się zawsze cierpieniem i nie osiągnięciem zakładanego planu. Ileż to tygodni spędziliśmy nad rozważaniem „Dziadów cz. III” lub „Konrada Wallenroda”, czy innych dzieł Adama Mickiewicza… Pewnie sobie pomyślisz, a jaki to ma związek z poczuciem naszej wartości i podejścia do życia w dzisiejszych czasach? Ma i to ogromny! „Wałkowanie” martyrologii w szkole średniej przez lata powoduje, że podświadomie patrzymy na cierpienie jako coś, co uszlachetnia człowieka. Z drugiej strony nikt nie chce cierpieć. Bardzo podobnie jest z pokorą. Większość z nas lubi pokornych ludzi i uważa ich za dobrych, ale sami tacy nie chcą być, bo uważają wspomnianą cechę za objaw słabości. Czy to oznacza, że bez cierpienia nie można być szlachetnym i dobrym człowiekiem, który zrozumie innych? Nawet nie zadajemy sobie takich pytań, bo przechodzimy nad utrzymującym się od lat systemem do porządku dziennego. Kiedy wkraczamy w dorosłe życie, szybko zauważamy, że podobny sposób myślenia, „przemycony” do naszych umysłów z lektur, wkrada się w nasze życie, które w połączeniu z polską mentalnością staje się mieszanką wybuchową. Co mam na myśli? Posłuchaj, jak wiele rozmów staje się licytacją na: kto jakie choroby przeszedł, jakie miał operacje, ile tabletek bierze, ile aptek odwiedził, ile ma obowiązków, a ile nam nieszczęść się przydarzyło lub jak to było źle w danym czasie, a „jakoś” przeżyliśmy. Nawet nie potrafimy pocieszyć drugiej osoby, dodać jej otuchy, bo nasza rozmowa sprowadza się do tego, że to my dostaliśmy bardziej w d*pę od życia i dlatego zaczynamy przelicytowywać drugą osobę, żeby pokazać, że to my mieliśmy gorzej. Czy tak powinno wyglądać pocieszanie i dodawanie otuchy innym?

Wiele lektur szkolnych uczy nas nieprawidłowego postrzegania naszej rzeczywistości

Pójdźmy dalej… Nie potrafimy nawet rozmawiać o rzeczach dobrych, o naszych marzeniach, o czymś pozytywnym, tylko schematycznie dajemy się wciągać w narzekanie i w licytację na złe rzeczy, które nas spotkały. Wygląda to trochę tak, jakby te złe rzeczy, które nas spotkały w życiu miały stanowić o naszej wartości. Czym bardziej dostałeś „kopa” od życia, tym bardziej jesteś wartościowy. Czy aby na pewno tak jest? Co daje Ci cierpienie? Czy nie zastanowiłeś się jednak, że chociażby część tych cierpień mogła być wynikiem Twoich błędnych decyzji? Zamiast więc skupiać się na tym, co złego Cię spotkało i prowadzić swoistą licytację „na choroby”, czy nie lepiej mówić o czymś pozytywnym? Naprawdę ludziom jest trudno zmienić przyzwyczajenia. To oczywiście nie jest tylko efekt wspomnianych lektur szkolnych, bo problem jest znacznie szerszy, ale są tylko częścią, która składa się na nasz model myślowy w dorosłym życiu.


Martyrologia, licytacje na złe rzeczy, które Cię spotkały w życiu i narzekanie prowadzi do kolejnego błędu, który niejako przemycamy do naszej dorosłości. W Polsce omawiane zjawisko jest tak powszechne, że aż boli brak myślenia na jego temat. O czym jest mowa? Uważanie, że czym jesteś starszy, tym jesteś bardziej mądrzejszy i doświadczony. Ile razy słyszę: „ty to jeszcze jesteś młody gówniarz”, „jesteś młodszy ode mnie, to mało wiesz” i wiele podobnych tekstów. Wiesz jak bardzo szybko sprowadzam do parteru takie osoby? Zadaję im pytanie, które zmusza je do refleksji nad sobą. A mówię tak: ty masz więcej lat ode mnie, to proszę teraz wymień mi dobre rzeczy, które przeżyłeś/-aś w swoim życiu, na które miałeś/-aś bezpośredni wpływ. I wiesz co słyszę? Ciszę… lub słyszę o rzeczach, które są nazwijmy to „standardowe” na swój sposób w każdej rodzinie: ślub lub urodzenie się dziecka. Dlaczego nie słyszę nic więcej? Bo umysł zdecydowanej większości osób jest skupiony na tym, co dało im w kość w życiu. I wtedy dopowiadam: teraz widzisz, że ilość przeżytych lat nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, czy masz kontrolę nad swoim życiem i potrafisz sprawiać, żeby w Twoim życiu działo się dobrze. Oczywiście są rzeczy, na które nie mamy wpływu, jak np. choroby genetyczne, czy miejsce urodzenia, ale to pokazuje jak funkcjonuje nasz umysł. Czy skupiamy się na tym, że mamy jakąś chorobę, czy raczej na pozytywnych rzeczach, które możemy zrobić. Nie potrafimy skupić się na tym, na co mamy wpływ, a skupiamy się na tym, co nas gnębi, męczy i przytłacza, bo taki model myślenia jest nam „przemycany” już od najmłodszych lat szkolnych. Zazwyczaj ilość przeżytych lat wśród wspomnianych osób oznacza tylko tyle, że mają większe doświadczenie w załatwianiu codziennych spraw takich jak: sprawy urzędowe, chodzenie do lekarzy, obowiązki domowe. Na pewno nie można powiedzieć, że mają większe doświadczenie w życiu/wychowywaniu dzieci, tylko dlatego, że mają więcej lat, bo zazwyczaj sami pochodzą z rodziny, gdzie był powielany błędny model wychowywania dzieci i teraz sami go powielają i utrwalają. Można powiedzieć przewrotnie, że nawet mają większe doświadczenie w… utrwalaniu błędów wychowawczych przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Dlaczego tak? Dzisiaj powszechnym zjawiskiem jest przecież fakt, że rodzice są ostatnimi osobami, które dowiadują się o czymś ważnym z życia dziecka i o jego problemach, a dzieci wszędzie pójdą po porady, tylko nie do swoich rodziców… Ile razy ze swoim dzieckiem rozmawiałeś/-aś o seksie? Zapewne ani razu, bo nawet nie miałeś/-aś pomysłu jak to zrobić. A dziecko powinno być uczone o tym od najmłodszych lat, stosownie do jego wieku, żeby znajomi z podwórka nie wyprzedzili w tym Ciebie, bo sam wiesz jakie dzieci mają pomysły i skąd czerpią informacje.


Pamiętaj, że dziecko od Ciebie powinno dostawać rzetelne informacje. Jeśli tego nie otrzyma, najprawdopodobniej dziecko sięgnie do Internetu, gdzie nie wiadomo na co trafi, a być może na kogo... Być może, a raczej na pewno, nie będziesz miał/-a nad tym kontroli. Choć ja nie mam dzieci, to potrafię mówić o tym w rzeczowy sposób z pięciolatkiem, dziesięciolatkiem i z młodzieżą, bo jak zauważyłeś w poprzednich moich artykułach, w moim życiu nie omijałem żadnej grupy wiekowej, dlatego dzieci nie boją mi się zadawać pytań w stylu, skąd się biorą dzieci. Najgorszym powielanym schematem przez rodziców jest uciekanie od trudnych lub kłopotliwych dla nich pytań w żarty. Ja, jeśli prawie na każde pytanie słyszę odpowiedź w formie głupich żartów, to wiem, że ta osoba, albo nie ma wiedzy, albo nie potrafi w stosowny sposób odpowiadać, bo sama nigdy nie była tego nauczona i raczej prowadzi schematyczne/powtarzalne, domowe życie. Kiedy nauczysz się odpowiadać na różne pytania dotyczące naszego życia codziennego, zobaczysz, jak szybko będziesz darzony szacunkiem. Dzisiaj naprawdę mało kto potrafi odpowiadać na rzeczy związane z naszym codziennym życiem, które mogą być dla nas kłopotliwe. W szkole nie nauczono nas prowadzenia praktycznych rozmów…

Idźmy dalej... Gdzie rodzice popełniają jeszcze błędy? Czyż to nie oni ciągle powtarzają ten sam schemat „cisnąć” dzieci, żeby miały jak najlepsze oceny, podczas, gdy im samym nie wiodło się najlepiej? Dlaczego więc mają oczekiwania, że ich dziecko będzie inne, skoro sami dali taki przykład? Dzieci nie są głupie i trafnie potrafią analizować swoje najbliższe otoczenie. Czy nie lepiej rodzicom byłoby stosownie do wieku uczyć ich wysłuchiwania, prowadzenia rozmów, szacunku do ludzi, rozpoznawania szkodliwych osobowości, schematów życiowych, wskazywania na to, co jest naprawdę ważne w życiu, omawiać im jak funkcjonuje świat, gospodarka, gdzie jesteśmy oszukiwani, na co mamy uważać, uczyć wartości pieniądza od najmłodszych lat, nie uczyć dziecka amerykańskiego stylu życia za polskie wynagrodzenie, uczyć doceniania, szacunku do pracy oraz uczyć wielu innych, praktycznych rzeczy? Ale jak ma to zrobić rodzic, skoro sam pochodzi z domu, w którym tego nie było?... Wpadamy ciągle w to samo błędne koło, gdzie każde pokolenie powinno być mądrzejsze od poprzedniego, a mamy nieustannie uczenie się na własnych błędach. Czy nie łatwiej jest wtedy pomyśleć: „ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz” i liczyć, że dziecko mające wysokie oceny zapewni sobie pewną, dobrą przyszłość, a tak naprawdę rodzic chce przy pomocy dziecka zaspokoić swoje niespełnione ambicje? W ten sposób bardzo szybko możemy je „wypalić” i zniechęcić do nas samych, a ono samo wpadnie w nieprzerwany krąg uczenia się na swoich błędach… Musimy pamiętać, ze na początku sami musimy zacząć od siebie i zmienić myślenie. Pamiętaj, że dziecka nie nauczysz posłuszeństwa rozkazami, a tym bardziej mówiąc „bo tak!”, nie tłumacząc mu dlaczego podjąłeś/-aś taką decyzję, a nie inną i co najważniejsze – co z niej wynika (czy ma uchronić dziecko przed niebezpieczeństwem, o którym ono nawet może nie mieć pojęcia, czy np. osiągnie dzięki takiej decyzji jakąś korzyść). Prawdziwym sukcesem w wychowywaniu dziecka jest dotarcie do jego serca, ponieważ tylko to, co będzie w jego sercu będzie oddziaływać na jego życie. Jeśli czegoś ono nie będzie miało w sercu, to możesz mu rozkazywać, a ono okaże Ci tylko pozorne posłuszeństwo wynikające tylko z faktu, że jest na Twoim utrzymaniu... Zamiast rozkazywać dziecku, żeby poszedł na dwór, a nie siedział z głową w telefonie, samemu bądź dla niego przykładem i pokaż mu, że Ty żyjesz aktywnością, a nie siedzeniem w domu. Twój przykład mówi więcej niż tysiąc słów.

"Wypychanie" dziecka na siłę na studia, tylko dlatego, że Ty tak chcesz jako rodzic, do niczego dobrego nie prowadzi, bo czy dziecko robi to, co naprawdę czuje, czy ma spełniać Twoje niespełnione ambicje?

Dzisiaj naprawdę mało który rodzic potrafi dotrzeć do serca swojego dziecka, bo sami pochodzimy z domów, gdzie tego nie było, gdzie były nerwy, kłótnie, alkohol, brak lub słabe okazywanie uczuć, ciągła walka z problemami, praca zabrała nam czas na dzieci i wiele innych. Większość ludzi nawet nie zastanawia się nad takim podejściem do dzieci, a raczej zwali brak umiejętności docierania do serca swojego dziecka na wszystkie czynniki zewnętrzne dookoła, a nie na samego siebie. Teraz możesz powiedzieć: co ja mogę wiedzieć o dzieciach, skoro sam ich nie mam? Mogę bardzo dużo, bo sam byłem dzieckiem, mam rodziców, mam zdolność obserwowania i wyciągania odpowiednich wniosków, a przede wszystkim widzę i słyszę, co robią inni, jak bardzo narzekają na dzieci, na otoczenie, na metody wychowawcze oraz widziałem i doświadczyłem jakie błędy wychowawcze były "zastosowane" na mnie. Nie mogę jedynie, albo i aż, poczuć wagi odpowiedzialności za dziecko i poczuć jak to jest nie przespać nocy z jego powodu. O ile na dziurawy system słusznie rodzice narzekają, to jest wiele rzeczy, na które oni sami mają wpływ i to na tym powinni się skupić. Tym „czymś” może być umiejętność rozmów z dzieckiem, trafiania do jego serca, uczenia go szacunku do ludzi, pracy i pieniędzy od najmłodszych lat, prowadzenia wartościowego życia, a nie konsumpcjonistycznego, nastawionego na kupowanie ciągle nowych gadżetów lub z głową w telefonie. Podobnych rzeczy jest mnóstwo, dlatego podałem jedynie przykłady. Często sami tkwimy w podobnych schematach, dlatego trudno nam dostrzec potrzebę zmiany lub uczenia tego dzieci, bo ile razy zdarzało Ci się godzinami „siedzieć” z głową w telefonie, bezmyślnie kupować, bo akurat przyszła Ci taka zachcianka, rozkazywać dziecku, na zasadzie „bo tak!”, robić wszystko za nie i tym podobne? Dlatego, że prawdopodobnie nigdy sami nad sobą nie pracowaliśmy i nawet nie zastanawialiśmy się, żeby to zrobić.

Na Śląsku dodatkowo dochodzi specyficzny model rodziny i wychowywania dziecka w domach, gdzie ojciec jest/był długoletnim górnikiem pracującym pod ziemią. Na ten temat przeprowadziłem własne badania na 117 rodzinach w latach 2006-2010, ponieważ zauważyłem tam podwyższoną skłonność dzieci do… chęci popełnienia samobójstwa lub ucieczki z domu. Na ten temat musiałbym napisać osobny artykuł, dlatego przedstawiam tu tylko moje wnioski i wyniki badań w streszczonej formie. W tych 117 rodzinach przynajmniej jedno dziecko w 54 rodzinach myślało, żeby popełnić samobójstwo, a w 76 rodzinach przynajmniej jedno dziecko chciało uciec z domu. Z czego to wynikało? Trzeba pamiętać, że górnicy z tamtych czasów i dzisiejsi górnicy to zupełnie dwa różne podejścia do ludzi i wykonywanego zawodu. Górnicy pracujący po kilkanaście lub ponad dwadzieścia lat w tamtych czasach pod ziemią pamiętają, że obowiązkiem po pracy było napicie się piwa z kolegami, a jeśli tego nie zrobiłeś, to byłeś nieakceptowany w grupie i przez swojego szefa. Wtedy panowała kultura picia piwa po pracy i pustej gadaniny przy piwie. Nawet naukowo udowodnione jest, że praca w licznej lub bardzo licznej robotniczej, męskiej grupie jest… szkodliwa dla naszej psychiki. Praca przez kilka lat w takim środowisku powoduje, że stajemy się coraz bardziej prości, zwracamy uwagę na coraz mniej szczegółów, a po 6-7 latach nasze potrzeby ograniczają się do kilku najbardziej podstawowych: jedzenie, spanie, imprezy, kobiety i pusta gadanina. Nie bez powodu na Śląsku w tamtych czasach powszechnym zjawiskiem był fakt, że żony górników zarządzały domowym budżetem, a oni sami najczęściej nie mieli żadnych zainteresowań, żyli z dnia na dzień, nie wiedząc wielu rzeczy o swojej rodzinie, a kiedy przechodzili na emeryturę ich świat się walił. Albo szukali pracy w górnictwie, albo stawali się alkoholikami. Nie można powiedzieć, że taki model życia układał się w każdej rodzinie, ale wspomniane zjawisko było powszechne. Wymuszanie wielu rzeczy na dziecku poprzez krzyki, ryki i surową dyscyplinę przyczyniało się do braku zrozumienia przez obie strony i niechęć do jakichkolwiek rozmów ze swoim ojcem, bo tak naprawdę nic z nich nie wynikało. W takiej rodzinie dziecko nie mogło otrzymać prawidłowego wychowania, dlatego model uczenia się na swoich błędach był przekazywany kolejnemu pokoleniu… Szacunek do ojca powracał tylko wtedy, gdy już się wyprowadziłeś i mogłeś się odciąć od tego wszystkiego…


Innym największym błędem mas ludzi jest uważanie, żeby być doświadczonym życiowo, to trzeba przejść jak najwięcej cierpień i jak najwięcej dostać po d*pie od życia, wtedy naprawdę zrozumiesz życie… Mądrym i doświadczonym nie jest ten, kto ciągle dostaje po d*pie od życia, bo taka osoba, co najwyżej będzie czuła to samo, co inna cierpiąca osoba i będzie mogła powiedzieć „rozumiem Cię w pełni co czujesz”. Ale czy o to chodzi w życiu, żeby czuć każdą emocję wynikającą z każdej możliwej złej sytuacji i zacząć niejako „kolekcjonować” złe przeżycia, żeby uznawać Cię za doświadczonego życiowo? Czy jeśli chcemy odróżnić dobre owoce w sklepie od tych zepsutych, to musimy najpierw zjeść wszystkie zepsute, żeby umieć odróżnić te dobre od złych? Zdecydowanie nie! Będziemy tylko pełni goryczy i cierpienia w swoim sercu. Czy to cierpienie i ciągłe dostawanie po d*pie spowoduje, że jakość życia się polepszy? Zdecydowanie nie tędy jest droga… Mądrym i doświadczonym jest ten, kto potrafi wykorzystywać zdobywaną wiedzę w praktyce oraz wyciąga wnioski z tego, co już sam przeżył i obserwuje innych, żeby nie popełniać tych samych błędów, które komuś się przydarzyły, a wszystko po to, żeby w jego życiu działo się dobrze. Mało kto to potrafi, co dobitniej zobaczysz na przykładzie samotnych matek w dalszej części tego artykułu. O ile na pewne rzeczy nie mamy wpływu jak, np. miejsce urodzenia, częściowo choroby, status materialny rodziców, nasz wygląd, zdolności, narodowość, to jest mnóstwo rzeczy, na które mamy bezpośredni wpływ i to na nich powinniśmy się koncentrować. Czy to nie my sami mamy wpływ na nasze zaangażowanie, na wymyślanie celów, do których będziemy dążyć, do tego jak będziemy patrzeć na problemy, czy sami zaczniemy dowiadywać się nowych rzeczy, gromadzić wiedzę, żeby móc ją później wykorzystać w praktyce? Dlatego nie mów mi, że są rzeczy, na które nie mamy wpływu i ich nie przeskoczymy, bo to jest oczywiste, ale skupmy się na tym, co jest przed nami, bo na to mamy ogromny wpływ! Ja też wielu rzeczy nie mogę zrobić, bo się z czymś nie urodziłem, ale to mnie nie obchodzi, bo już od kilkunastu lat skupiam się na tym, co mogę zrobić i to robię. W tym jest moja siła.

3. SZKOŁA A ŻYCIE
Tak, jeszcze trochę „nawrzucam” na system szkolnictwa, bo ma on dużo wad, które przenoszą się na nasze dorosłe życie. Ile razy słyszałeś zdania, lub nawet sam je powtórzyłeś: „Żydzi rządzą światem”, Żydzi widzą tylko pieniądze”, „chciwy jak Żyd”, itp.? Skąd to się wzięło? Porównajmy systemy szkolnictwa: europejski i ten z Izraela, jako państwo gdzie mieszka najwięcej Żydów. Europejski system szkolnictwa jest ukierunkowany na podporządkowanie systemowi, wychowywaniu ludzi do schematycznych działań, a szkolnictwo w Izraelu od młodości uczy praktyki życiowej. Tam od młodych lat uczy się zasad ekonomii, zakładania biznesu, oraz uświadamia, jak świat funkcjonuje. Ten kraj jest otoczony wrogami ze wszystkich stron, a spadające rakiety na ich miasta są czymś, do czego ludzie przywykli (nie roztrząsam tu sprawy, czy słusznie, czy nie). Ten kraj żyje w ciągłym zagrożeniu. Izrael ma tylko 8,2 mln ludzi, jest małym państwem, a jednak ma najlepszy wywiad wojskowy na świecie, najlepszą dyplomację na świecie, bardzo silne wojsko i jedne z najpotężniejszych wpływów na świecie. Sprawdź, ile ludzi z Izraela zasiada w zarządach największych korporacji na świecie, a ile Polaków... Przez to utarło się powiedzenie, że Żydzi wszędzie widzą pieniądze i wszędzie chcą nas okraść. Można prowadzić dyskusję czy tak jest, czy nie, ale warto zwrócić uwagę na to, że ich się uczy przedsiębiorczości i wpływów, a nas uczy mechanicznego wkuwania materiału do zaliczenia. Ich siłą jest ich własne szkolnictwo, które jest nastawione na praktykę. Zastanów się nad taką rzeczą: w Polsce ponad 80% ludzi nie ma nawet podstawowej wiedzy, jak działa pieniądz, skąd on się pojawia, jaki mamy dług narodowy, co to oznacza dla nas, czy płacimy podatki, gdzie je płacimy (jeśli je płacimy), jak funkcjonują lokaty w banku, giełdy, co to jest stopa procentowa, akcje, jak funkcjonuje kredyt hipoteczny i wiele innych.


Czy wiedziałeś, że jako zwykły człowiek, możesz spowodować, żeby miliarderzy, którzy inwestują swoje grube setki milionów dolarów stracili na giełdzie dziesiątki milionów dolarów i to zupełnie legalnie? Mało kto o tym wie, ale dwa takie przypadki zdarzyły się po roku 2020, gdzie zwykłe osoby posiadające zaledwie kilka dolarów spowodowały wielkie straty na giełdzie. A czy wiedziałeś, że jako zwykły człowiek w jeden dzień możesz spowodować upadek polskiego/europejskiego/światowego systemu bankowego i finansowego zupełnie legalnie? Tutaj ponownie powiem: mało osób o tym wie, ale jest to wykonalne, gdyby tylko większość miała taką świadomość. Wiesz jak to zrobić? Wystarczy, że kilka milionów ludzi w jednym momencie zechce wybrać swoją gotówkę z konta. Kwoty, które są zapisane w polskich bankach w rzeczywistości istnieją fizycznie tylko w… 6%! Całej reszty nie ma! To oznacza, że jeśli chcielibyśmy „załatwić” cały system finansowy, to wystarczyłoby w jednym momencie chcieć wybrać swoją gotówkę, bo banki nie mają czym jej wypłacić! 94% pieniędzy w Polsce istnieje tylko jako zapis komputerowy! Podobnie jest na świecie. Dlatego Ty nawet jako zwykły człowiek wystarczy, że przeprowadziłbyś internetową akcję „teraz wypłacamy gotówkę w dniu takim i takim” i masz tę moc, żeby dosłownie „rozwalić” system finansowy. Ciekawe co? A jak spowodować, żeby miliarderzy stracili na giełdach swoje grube miliony? Tutaj zachęcam Cię do poszukania informacji w Internecie, bo taki przypadek miał miejsce 8 września 2021 w Brazylii, gdzie zwykli ludzie znaleźli łatwy sposób jak „ograć” milionerów z zarobków na giełdach. Powiąż wspomnianą datę z Reddit’em, a wujek Google Ci podpowie. Nie bez powodu Polaka bardzo łatwo można złupić na każdym kroku, bo banki, korporacje, sklepy i wiele innych podmiotów korzysta z naszej niewiedzy, Kwestią do rozważenia jest, czy to jest nieudolność rządzących przez dziesięciolecia, czy celowo nas się tak „wychowuje”, żebyśmy byli łatwi w manipulacjach. Nie wydaję tu werdyktu, na którąkolwiek z możliwości, a jedynie zaznaczam, że takie opcje istnieją. Nas się po prostu nie uczy rzeczy, które powinny być obowiązkowo wykładane w szkołach, żebyśmy w dorosłym życiu nie byli łupieni z każdej strony. Problemem nie są Żydzi, ale my sami, bo nie mamy nawet podstawowej wiedzy ekonomicznej i dlatego tak łatwo nami manipulować. Siłą państwa są jego obywatele, którzy są uczeni praktyki, ekonomii, tego, jak działa świat oraz obywatele tego państwa, którzy mają wpływy za granicą.


Zastanawiałeś się np. dlaczego jedynym realnym sojusznikiem USA jest Izrael, a pozostałych sojuszników USA najzwyczajniej wykorzystuje – w tym Polskę? Czy wiedziałeś że 24 kwietnia 2021 r. została podpisana ustawa o oddaniu prawa do szukania naturalnych zasobów na terenie Polski i właśnie korporacje USA z tego prawa najbardziej korzystają, a w październiku 2022 Orlen sprzedał po zaniżonej cenie ponad 14 milionów akcji zagranicznym funduszom (PGNiG od 2022 jest spółką należącą do Orlenu – Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo), przez co będziemy proporcjonalnie do sprzedanych ilości akcji tracić prawa do naszych złóż gazu? Czy wiedziałeś, że 4 sierpnia 2022 zostały odkryte nowe złoża gazu ziemnego w miejscowości Sierosław w Wielkopolsce w wysokości 650 mln m3, a sprzedaż tych akcji nastąpiła właśnie wtedy, kiedy dowiedzieliśmy się o nowych złożach? Jak myślisz, kto je będzie wydobywać? Czy wiedziałeś, że pieniądze działają jako dług, że biorą się znikąd, ale długi muszą być spłacane poprzez naszą ciężką pracę? To oczywiście bardzo mocne uogólnienie. Bardzo szczegółowe wytłumaczenie znajdziecie w moim osobnym artykule Koronawirus - moja analiza twardych faktów z marca 2020, jak działają pieniądze, kredyty, WIBOR, inflacja, długi państwowe i mechanizmy, przy pomocy których jesteśmy łupieni. Widząc, jakie braki mamy na starcie dorosłego życia, nie dziwmy się, że czujemy się mało warci, wpadamy w „kompleksy środkowoeuropejskie” [czytaj: czujemy się obywatelami drugiej kategorii dla państw Zachodu – o tym będzie w przedostatnim, 12. punkcie] i na wiele rzeczy nas nie stać, bo około połowa Polaków pracuje za najniższą krajową, a jednocześnie próbuje prowadzić amerykański styl życia za polskie wynagrodzenie… Bo jak nazwać to, gdy rodzice pracują za najniższą krajową, mają samochód, zapisują je na różne zajęcia, wożą je wszędzie samochodem, a nie uczą ich wartości pieniądza, bo świat dookoła pokazuje im, że wszystko trzeba mieć na już, bo inni mają lepsze rzeczy i wyższy standard życia? Zarówno rodzice, jak i dzieci zatracają się w tym błędnym systemie, który zaczyna się dla nas w szkole…


4. SOCJALIZM, KOMUNIZM
Wiesz dlaczego ciągle tyle mówiłem o szkole? Bo ona kształtuje nas w dużym stopniu i tak samo nasze nawyki. Przyzwyczajenia i nawyki, które wypracujesz w szkole będą miały silny wpływ na Twoje dalsze życie. Jeśli nigdy nie lubiłeś się uczyć, ani dowiadywać się czegoś nowego, to raczej podobne podejście będziesz miał również w pracy. Czy tak jest? Zobaczmy: roczniki urodzone przed 1986 rokiem (czyli kształcące się według starego systemu oświaty) znacznie chętniej uczyły się w szkole. Dzisiaj szkołę traktuje się jako coś, co trzeba zaliczyć lub przejść. O pokoleniach urodzonych przed 1986 rokiem mówi się, że są ostatnim, którym chce się pracować, a o młodych mówi się, że są roszczeniowi i do pracy się nie nadają. To oczywiście mocne uogólnienie, ale chyba każdy z nas widzi jak pracuje większość młodych osób. Po prostu przez cały okres dzieciństwa utrwalały się złe nawyki oraz nigdy nie zaznali złej sytuacji na rynku pracy. Złe czasy dopiero będą musiały ich nauczyć szacunku do pracy, ale nauka szacunku w złych czasach, to zdecydowane za późno! Jaki to ma związek z socjalizmem i komunizmem? Obecnie na świecie Zachodu obserwujemy skokowe zepsucie społeczeństw, które są coraz bardziej „rozpuszczone”, uważają, że wszystko im wolno oraz coraz więcej granic dla nich nie istnieje. Kiedy przyjrzymy się temu zjawisku, to możemy zobaczyć, że są dwa główne czynniki, które powodują takie ubożenie społeczeństw pod względem osobowości. Pierwszy czynnik to dobrobyt. Pewnie zaraz powiesz: jaki dobrobyt, jak mnie na nic nie stać? Tak, w dzisiejszych czasach w krajach Zachodu jest dobrobyt pomimo Twojej być może słabszej sytuacji materialnej. Mamy dobrobyt, bo pośrednio wykorzystujemy miliony ludzi (w tym dzieci) w Afryce i Azji południowo-wschodniej, żeby nam żyło się dobrze. O tym pewnie też nie powiedziano Ci w szkole. Dzisiaj, jak nigdy wcześniej, można mieć łączność prawie z całym światem, możesz poznawać ludzi z wielu kultur i państw, możesz robić kursy na niewyobrażalnie wielką liczbę specjalizacji, możesz przemieszczać się szybciej w każde miejsce na świecie niż kiedykolwiek wcześniej, możesz mieć mnóstwo gadżetów, medycyna jest rozwinięta, choć z dostępem do niej jest różnie i przede wszystkim masz możliwość rozwijać się. W czym więc jest rzecz, że poczucie naszej wartości może nagle spaść, skoro mamy dobrobyt? Niskie poczucie naszej wartości może wynikać z naszej… słabości.

Przeczytaj uważnie te cztery wersy:
Złe czasy tworzą silnych ludzi,
Silni ludzie tworzą dobre czasy
Dobre czasy tworzą słabych ludzi
Słabi ludzie tworzą złe czasy


Jak myślisz, na którym etapie jesteśmy? Szybko Ci odpowiem: na ostatnim. Całe społeczeństwa są już słabe, bo zbyt długo żyły w dobrobycie (kraje Zachodu). Dobrobyt rozleniwia i przyzwyczaja do wygód oaz do życia, gdzie nie zastanawiasz się nad wieloma rzeczami, ponieważ otacza cię dosłownie wszystko i niczego Ci nie brakuje. Czy życie w takich warunkach spowoduje, że będziemy silni wewnętrznie? Raczej nie. Osoby, które myślą analitycznie i zastanawiają się nad wieloma rzeczami wykorzystają takie czasy jak najlepiej na: rozwój, na przeżycie jak największej ilości najpiękniejszych momentów, zdobywaniu wartościowych przyjaciół (no właśnie… czy można mieć nie wartościowego przyjaciela?), lepszej pracy lub założenie swojego biznesu i wiele innych rzeczy. Jednak zdecydowana większość społeczeństwa zachłyśnie się dobrobytem i będzie beztrosko sobie żyła, nie zważając na fakt, że po dobrych czasach nadchodzą złe. Zauważ, co zazwyczaj ma miejsce, kiedy młoda osoba dorobi się pieniędzy w krótkim czasie lub np. założy jakąś firmę, która przynosi duże zyski. Kiedy taka osoba „poczuje” pieniądz od razu kupuje sobie samochody, drogie zegarki, wycieczki zagraniczne. Przejada aktualne zarobki na zachcianki. Nie pomyśli, że warto byłoby odkładać fundusze na czasy kryzysu, ponieważ w takich czasach będzie można kupić wiele wartościowych rzeczy po okazyjnych cenach – w tym domy i mieszkania. Dobry inwestor planuje i z góry zakłada, że będzie kryzys, dlatego w czasach dobrych i sprzyjających zakłada, że będzie kiedyś kryzys i warto mieć zabezpieczenie plus fundusze na okazyjne zakupy/inwestycje. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ młode osoby zazwyczaj nie czują swojej wartości, dlatego szacunek do siebie próbują „kupić” za pomocą drogich rzeczy. W ten sposób bardzo szybko można wspiąć się wysoko i równie szybko spaść na jeszcze niższy poziom, niż się zaczynało, bo możesz pozostać z wieloma długami. Dobre czasy wykorzystuje się przede wszystkim na to, o czym już powyżej powiedziałem, ale również na przygotowanie się do złych czasów, o których ludzie nawet nie myślą, że mogą w ogóle nadejść. Np. inwestorzy w dobrych czasach kumulują pieniądze po to, żeby w złych czasach po okazyjnych cenach mieć za co kupić domy/mieszkania, akcje, kryptowaluty, surowce i wiele innych dóbr. Myślą według zasady: „kupuj kiedy wszyscy się boją, sprzedawaj, kiedy wszyscy są chciwi”. Zauważyłeś tutaj coś? To jaki poziom strachu wykazuje dane społeczeństwo mówi rządzącym danym krajem, na co sobie mogą pozwolić.



Chyba zauważyłeś, że Polską zarządza się poprzez strach? Najpierw straszy się nas jakimś wydarzeniem, a „na boku” lub w nocy rząd przeprowadza swoje niezgodne z prawem akcje, wprowadza destrukcyjne dla Polski ustawy, ale zdecydowana większość nie pyta: „dlaczego?”, „ale jak to?”. W Polsce dobrobyt dopiero zaczynał rozkwitać, a w krajach Zachodu trwał on już od kilkudziesięciu lat. W USA jeszcze dłużej, dlatego my nawet nie zdążyliśmy się nim nacieszyć, a już dostrzegamy jego koniec. Widzimy jednak, jak bardzo słabe jest polskie społeczeństwo. Wystarczyło kilka lat w miarę dobrych czasów, gdzie mieliśmy dostęp do prawie wszystkiego, a już staliśmy się podobni pod tym względem do mieszkańców państw Zachodu. To pokazuje, że czas dobrobytu przez większą część społeczeństwa jest/był źle wykorzystywany. Stajemy się leniwi, wygodni, czujemy się bezpiecznie i tak naprawdę nic nam więcej nie potrzeba, zamiast działać w kierunku, który nas interesuje, póki są takie możliwości. Właśnie w czasach dobrobytu rozpoczyna się nasze odkładanie planów „na kiedyś”. Po prostu nasze plany zabija lenistwo. Przeżywając w taki sposób wiele lat dochodzimy do wniosku, że inni mają więcej, inni przeżyli więcej, a ja to nic nie mam, tylko chodzę do tej pracy, wracam do domu i tak naprawdę w moim życiu nic się nie dzieje. No właśnie, a czyja to jest wina? Czy cały świat sprzymierzył się przeciwko Tobie? Chyba nie... Raczej to Ty sabotujesz samego siebie, bo nie myślisz nad rozwijaniem się. Widząc, że nic nie zmienia się w Twoim życiu, zaczynasz czuć się mało warty lub nawet nic nie warty, bo kogo będzie interesować kolejna taka sama „szara myszka”? Zaczniesz też robić to, czego będzie chciało otoczenie, a nie koniecznie Ty sam. Ile razy znalazłeś się pod presją rodziny i robiłeś coś tylko dlatego, że czegoś nie wypada, choć miałeś zupełnie inne zdanie na ten temat? Czy omawiane podejście do życia świadczy o Twojej wewnętrznej sile? Nie. Jesteś słabym człowiekiem, który próbuje dopasować się do otoczenia, byle tylko Ciebie zaakceptowało, lub żeby nie mieć problemów, które być może istnieją tylko w Twojej głowie…

Drugi czynnik, który znacznie osłabia siłę społeczeństw to… socjalizm kierujący się w stronę totalitarnego komunizmu. Zauważ, że tendencją rządów krajów zachodnich jest zamiłowanie do rozdawnictwa, żeby wygrać następne wybory. Jako, że ludziom brakuje podstawowej wiedzy ekonomicznej, nie zapytają, skąd są pieniądze, których nie wypracowaliśmy. Łatwiej je „wziąć” bez pytania, nie zastanawiając się, jakie będą tego późniejsze konsekwencje.

Obecnie mamy mnóstwo osób, które wiedzą skąd można jeszcze „wyciągnąć” kasę, a jeszcze więcej takich, którym nie opłaca się nawet pracować, bo z rozdawnictwa mogą mieć podobne, lub nieco wyższe „dochody”. Czy tacy ludzie czują się wartościowi lub silni wewnętrznie? Ani trochę! Pozornie wydaje im się, że są kimś, bo ograli system i śmieją się prosto w oczy pani z okienka w MOPS-ie, ponieważ z „darmowych datków” mają więcej, niż wspomniana pani, która pracuje dla nich, żeby wypłacać im rządowe świadczenia. W rzeczywistości ci, którzy „okiwali” system są na straconej pozycji, ponieważ osoba żyjąca z zasiłków jest rozleniwiona, niejako sama „wyrzuciła” siebie z rynku pracy, przez co jest nieatrakcyjna dla ewentualnych przyszłych pracodawców, a „darmowe” pieniądze zawsze kiedyś się kończą. Socjalizm i komunizm zawsze kończą się głodem. Wtedy zostajesz z niczym – ani nie masz pracy, ani chęci, ani doświadczenia… Dobrobyt u takich ludzi kształtuje lenistwo, które każe im iść na łatwiznę bez wysiłku. W złych czasach takie osoby najzwyczajniej giną lub nie są w stanie udźwignąć nadchodzących problemów, ponieważ jedyne co bardzo dobrze utrwalili w dorosłym życiu to… lenistwo. Teraz nadchodzą złe czasy, więc i socjalizm będzie musiał się skończyć, albo całe państwa będą bankrutować. Jak wygląda rozdawnictwo pieniędzy, których nie ma w dłuższej perspektywie, wystarczy, że popatrzymy na Sri Lankę lub Wenezuelę, które pokazują ostatnie stadium umierającego państwa. Nikt nie chce żyć w takich warunkach jak obywatele wymienionych państw, a jednocześnie nie zastanawia się, że prowadzi styl życia, który do tego właśnie prowadzi.


Rolą systemu szkolnictwa powinno być objaśnianie jak funkcjonuje system finansowy, jak powinniśmy podchodzić do życia, wyjaśniać, jak bardzo szkodliwy jest socjalizm i wszelkiego rodzaju rozdawnictwo pieniędzy oraz jak bardzo wpływa on na poczucie własnej wartości. Dzisiaj wiele ludzi mówi, że dzieje się źle w Polsce. Czy faktycznie możemy zwalić to całe zło na Polskę i wydarzenia światowe? Zdecydowanie nie, bo zamiast narzekać, że jest coraz gorzej i jaki rząd jest zły, czy nie lepiej nie skupiać się na polityce i czynnikach zewnętrznych, a skupić się na tym, co Ty możesz zrobić? Czy nie lepiej jest zdobywać nowe kwalifikacje, starać się o lepszą pracę i przeżywać swoje życie w pozytywny sposób? Albert Einstein powiedział nawet: „Tylko idiota myśli, że coś się zmieni w jego życiu, kiedy ciągle robi to samo”. Jeśli więc narzekasz, bo rząd jest zły, bo na świecie jest coraz gorzej i codziennie po pracy zasiadasz przed telewizorem, gdzie odpalasz Netflix’a, to nie oczekuj, że coś zmieni się w Twoim życiu. To nie muszą być wielkie rzeczy, ale chodzi o to, żeby przełamać swoje lenistwo i zacząć się rozwijać w stronę, która Ciebie interesuje. Jeśli nadal tkwisz w swoich przyzwyczajeniach bardzo szybko zobaczysz, jak Twoje poczucie własnej wartości spadnie i do czego ono doprowadza. Nie polecam jednak ukierunkowywać swoich sił, aby dostać się do polityki, licząc, że coś uda Ci się zmienić w państwie. Nie uda Ci się, ponieważ w polityce od dziesiątków lat panuje „beton”, czyli kliki, które trzymają „łapę” na wielu rzeczach/sprawach, bronią swoich interesów, będziesz musiał nauczyć się działać nieetycznie, czasem krzywdząc innych ludzi, śmiejąc się im prosto w twarz, być cynicznym i publicznie kłamać. A jeśli będziesz naprawdę dobrym człowiekiem i będziesz chciał rozbić tak zwany „beton”, nie myśl, że nic Ci się nie może przydarzyć… Takie osoby najczęściej znikają w niewyjaśnionych okolicznościach, lub każdy wie, że zniknąłeś, ale nikt nie wie jak… Dlatego nie tędy droga…


5. SILNE POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI – DLACZEGO JEST TAKIE WAŻNE?
Właśnie… Do czego doprowadza długotrwałe niskie poczucie własnej wartości? Między innymi do ulegliwości, depresji, podporządkowywania się patologicznym zachowaniom, spostrzegania Cię jako słabą lub męczącą osobę, do braku znajomych i przyjaciół, łatwo będzie Cię wykorzystać w pracy, i wiele innych. Spójrzmy tylko na pierwszą, lepszą sytuację z życia wziętą. Ile razy słyszałeś lub nawet sam znasz takie osoby, gdzie facet bije swoją żonę, albo jest agresywny po alkoholu. Osoba, która zna swoją wartość wybierze, albo jedno, albo drugie – nie będzie tkwiła w zepsutej atmosferze. A jaki zazwyczaj widzimy obraz? Poniżana kobieta jest gotowa przez długie lata znosić złe traktowanie, gdzie wymyśli całą listę powodów, dlaczego się godzi na poniżanie. Najczęściej powie: muszę to znosić, bo są dzieci, a gdzie ja się wyprowadzę, jak mnie nie stać?, mamy wspólny kredyt, więc co mogę zrobić?, a gdzie ja się podzieję? Powstanie wiele podobnych myśli w jej umyśle. Kobieta zazwyczaj płacze w środku, ale znosi złe traktowanie, bo „tak trzeba”. Wiadomym jest, że okoliczności są różne i nie ma jednego wzorca postępowania, dlatego każdy z nas musi rozważyć, co jeszcze można zrobić. Najważniejsze, żeby nie przechodzić nad poniżaniem do porządku dziennego i wmówić sobie, że tak musi być. Przede wszystkim należy zadać sobie pytanie: dlaczego się godzę na poniżanie i dlaczego mój facet mnie tak traktuje? Odpowiedź jest prosta: bo i on i Ty czujesz się nic nie warta. Osoba, która czuje swoją wartość nigdy nie dopuści do takich sytuacji. To poniżanie nie rozpoczyna się nagle, tylko wkrada się stopniowo do naszego domu, dlatego ważne jest, żeby zawczasu je rozpoznać i od razu zacząć z tym walczyć w odpowiedni dla danej sytuacji sposób. Jeśli podobne sytuacje powstają, to znaczy, że obie osoby popełniły duży błąd – osoba poniżająca tym, że w ogóle to robi, a osoba, która jest poniżana tym, że nie zrobiła nic w swoim życiu, żeby mieć poczucie własnej wartości. To znaczy, że żyliśmy schematycznie i nie zastanawialiśmy się nad naszym życiem.

Ile jest przypadków, gdzie młoda para, nie posiadając nic i mieszkając u rodziców albo decydowała się na dziecko, albo przytrafiła im się „wpadka”? Jeśli pracujesz za minimalną krajową, jednocześnie nie mając nic, a zaczynasz od dziecka, to w zdecydowanej większości napisałeś sobie gotowy scenariusz na katastrofę, schematyczne, nudne życie bez żadnych konkretów, ponieważ ciągle będziesz próbować dogonić normalność, a ta będzie ciągle uciekać. Zawsze będziesz narzekać, że brakuje Ci na wiele podstawowych rzeczy dla dziecka, będziesz się zadłużać, a co dopiero mówiąc o kupnie mieszkania dla Was… Ono będzie zawsze nieosiągalne. Nie dziwne więc, że takie osoby czują się wtedy nic nie warte lub mało warte. Życie to dla nich ciągła frustracja i pogoń za podstawowymi rzeczami/potrzebami. Dlatego myśleć trzeba już znacznie wcześniej. Tylko niech nikt nie próbuje wycinać z kontekstu jakiejś wypowiedzi i myśleć, że jestem przeciwnikiem dzieci oraz, że dziecko to tylko same koszty i problemy. Nie. Dzieci to szczęście i każdy normalny rodzic o tym wie. Chodzi o to, że dzisiejszy świat się tak szybko zmienia na gorsze, że pracując za małe pieniądze będziesz miał bardzo duże problemy z każdym upływającym rokiem, żeby zaspokoić chociażby podstawowe potrzeby dziecka. A według mnie żyje się nie tylko po to żeby jeść, spać i podtrzymywać życie, ale raczej po to, aby czymś żyć, rozwijać siebie, dążyć do postawionych sobie celów, dla siebie, dla innych ludzi, żeby pomagać innym. Powodów jest oczywiście znacznie więcej (tu każdy może sobie wpisać swoje). Zobaczmy jednak rozważaną sprawę od takiej strony (mówimy o przypadku, kiedy jeszcze nie masz dziecka, a zastanawiasz się, czy chcesz powiększyć rodzinę, ale pracujesz np. na produkcji za niskie wynagrodzenie): zastanów się, czy np. wziąłbyś kredyt na 500.000 zł na 20 lat przy zarobkach wysokości minimalnej krajowej i ratach wzrastających o 50-100% w ciągu 1-2 lat? Koszt utrzymania jednego dziecka do około 20 roku życia, to właśnie podana kwota. Czy stać Cię na tak wysoki dług (i tutaj ponownie nie wycinaj z kontekstu wypowiedzi. Nie, dziecko nie jest żadnym długiem, jest szczęściem)? Czy do dziecka podejdziesz „ideologicznie”, czyli na zasadzie: bo chcesz mieć dziecko (czytaj: jest Twoją zachcianką), czy raczej uważasz, że jednak masz możliwości przekazać mu coś wartościowego i jesteś go w stanie utrzymać tak, żeby jego życie nie było tylko jego podtrzymywaniem? Pamiętaj, że życie nie polega na ciągłej gonitwie za minimalnym minimum, bo to prowadzi do frustracji, zmęczenia, wypalenia, chorób, utrwalania polskiej mentalności i niskiego poczucia własnej wartości, a statystycznie biorąc, prawdopodobnie dziecko przejmie po Tobie bardzo podobne podejście do życia.

W żadnym wypadku dziecko nie może być jedynie "zachcianką", ponieważ Twoje życie stanie się bardzo powtarzalne i nudne, a dziecko będzie miało o wiele trudniej w życiu. Jeśli planujesz dziecko zastanów się, czy już teraz musisz gonić za podstawowymi potrzebami, ponieważ czas, który będziesz poświęcać na ciągłe gonienie normalności powinien być wykorzystany na jego wychowywanie. Dzieci, którym nie została poświęcona odpowiednia ilość czasu i uwagi w dużej mierze zostały "wychowane" przez Internet, podwórko i "wszystko" dookoła, tylko nie przez rodziców...

6. SZTUCZNE POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI
Przed chwilą było o tym, jak ważne jest silne poczucie własnej wartości, a teraz będzie o tym, jak sztucznie wielu ludzi próbuje się dowartościować, przez co mogą jeszcze bardziej pogłębić swoją frustrację i wypalenie. Mężczyzna i kobieta robią to na swój specyficzny sposób, dlatego omówię tylko kilka przykładów.

Media społecznościowe omówiłem w dalszej części tego artykułu, dlatego teraz skupię się na czymś innym. Moim „ulubionym” przykładem są… samotne matki, które udzielają się w Internecie. Dlaczego słowo „ulubionym” piszę w cudzysłowie? Dlatego, że oglądałem wiele kont takich osób i zauważyłem w nich wspólny mianownik – chęć dowartościowania się poprzez pisanie lub publikowanie skopiowanych grafik, mówiących, jakimi faceci są nieudacznikami lub pokazujących wspomniane kobiety jako te, które mają „jaja”. Najpierw jednak zastanówmy się skąd to wynika. W każdym przypadku musiał nastąpić zawód miłosny lub rzeczywistość nie pokryła się z pokładanymi oczekiwaniami w facecie. Żeby nie było – będzie też o facetach i na nich też nie zostawię suchej nitki. Wróćmy najpierw jednak do samotnych matek. W omawianym przypadku nakładają się dwie rzeczy: najczęściej schematyczne działanie kobiet powoduje ich pozostawienie/porzucenie przez facetów i kiedy on dowiaduje się, że jego kobieta jest w ciąży i będą mieli dziecko. Facet najczęściej zostawia kobietę w takim przypadku, bo w dzisiejszych czasach większość z nich szuka partnera seksualnego, a nie partnera na całe życie. On chciał się tylko zabawić, a obowiązki nie były mu w tym czasie w głowie, a być może nawet nigdy. Nagła sytuacja go przerosła, stąd postanowił uciec od obowiązków, a dla niego – problemów. O ile kobieta ma uzasadniony powód, żeby być rozzłoszczona, bo od tego momentu zmieniło się jej całe życie i na dodatek pozostaje ze wszystkim sama, to w jaki sposób wyładowują swoją złość w Internecie jest co najwyżej śmieszny. Co mam na myśli? Ich kopiowane grafiki pokazujące, że to one mają jaja, a nie faceci. Na pierwszy rzut oka można byłoby się z nimi w pewnym sensie zgodzić, ponieważ ucieczka faceta od obowiązków i poniesienia ciężarów swoich decyzji jest haniebna, to z postów tych kobiet wynika jedno: wszyscy faceci są do d***, wszyscy nie mają jaj, a z nich samych wylewa się frustracja i bezradność. Zanim taka osoba opublikuje skopiowaną od kogoś grafikę (między innymi tutaj widzimy ich schematyczne działanie, bo jeśli taka kobieta chce się kreować na taką, która ma „jaja”, to przynajmniej by stworzyła własną grafikę i własne myśli, udowadniając tym samym, że nie jest schematyczną, nudną kobietą), niech sobie zada takie pytania: czy naprawdę wszyscy faceci są tacy sami?, czy może jednak ona sama wybrała nieodpowiednią osobę? A co gdybym teraz ja sam powiedział, że wszystkie samotne matki są do d***? Zabolało co? Tak wcale nie myślę, a jedynie pokazuję, jak wygląda schematyczne i nieprawidłowe myślenie. Podałem przykład, jak błędnie działa umysł osób, które próbują dowartościowywać się w Internecie, jak samotne matki kopiujące grafiki, mające na celu obrażanie facetów. Każdy przypadek lubię rozpatrywać osobno i rozkładać na czynniki pierwsze, na tyle, na ile to jest możliwe, bo dzięki temu mogę zauważyć części wspólne i indywidualne rzeczy wynikające, np. z konkretnej sytuacji, osobowości, itp.

W dzisiejszych czasach samotne matki często wyrażają swoją frustrację w mediach społecznościowych, gdzie muszą pokazać, jacy faceci są źli. Najgorszy w tym jest fakt, że dziecko, które ma swoje konto może zobaczyć treści publikowane przez mamę. Wieloletnie powielanie tego schematu przez matkę jest jedną z przyczyn utrwalania w głowie dziecka schematycznego działania

Kiedy widzę samotne matki, które we wspomniany sposób „działają” w Internecie, jasno dają mi do zrozumienia, że w obecnej sytuacji sobie nie radzą, czują się przeciążone, często brakuje im środków do życia i są złe na faceta, który do tego doprowadził. Czy to znaczy, że nie potrzebują faceta? Jasne, że potrzebują, tylko że w ich głowie nienawiść do nich jest silniejsza, bo działają emocje. Z odpowiedzialnym, normalnym facetem taka matka miałaby znacznie łatwiej w życiu, ale właśnie poprzez publikowanie podobnych wiadomości w mediach społecznościowych sama sobie szkodzi, ponieważ odpowiedzialny facet nawet nie zwróci uwagi na taką schematycznie działającą osobę pod wpływem emocji i uprzedzeń… Dodatkowo taka samotna matka próbuje ukryć swój ból w sercu i dzięki skopiowanej grafice przedstawia siebie jako twardą kobietę „z jajami”, która panuje nad wszystkim, próbując się w ten sposób dowartościować. Czy wybrała właściwą drogę? Zdecydowanie nie! Frustracja wspomnianej matki tylko się pogłębia, a rzeczywiste poczucie własnej wartości tylko spada. Wiesz czego zazwyczaj takie osoby nie biorą pod uwagę? Jacy faceci ją pociągają. Kobiety wpadają we własną pułapkę, gdzie pociąga ich ciągle ten sam typ facetów. To znaczy, że nawet, jeśli zdecydują się na ponowne założenie związku, to wybiorą podobnego pod względem osobowości faceta i schemat najprawdopodobniej się powtórzy. Wiesz jaki jest największy paradoks omawianej sytuacji? Kiedy taka samotna matka zauważy faceta, który jest rzeczywiście odpowiedzialny i ma pomysł na życie, to taka osoba ją najprawdopodobniej nie będzie pociągać, ponieważ uzna go za zbyt grzecznego/ze słabym charakterem/nie przebojowego/nie spełniającego jej oczekiwań*
* – niepotrzebne skreślić

Rozwińmy dalej te myśli. Odpowiedz sobie sam/sama: dlaczego tak jest, że kobieta, która pochodzi z domu, gdzie ojciec bił matkę, najczęściej wybiera faceta, który będzie ją krzywdził? I dlaczego daje mu nieskończoną ilość szans, a sobie wmawia, że kiedyś w końcu się zmieni? Nawet, jeśli taka kobieta zdecyduje się na zmianę faceta, to dlaczego ponownie wybiera takiego, który będzie ją krzywdził? Ponieważ tylko tacy ją kręcą, choć doskonale wie, że potrzebuje kogoś innego. Kieruje się sercem i emocjami, a nie rozsądkiem. To pokazuje, jak na nasze decyzje w dużej mierze mają wpływ wychowanie i atmosfera jaka panowała w naszym domu rodzinnym. Z kolei, jeśli od młodych lat nie będziemy pracować nad tym, żeby rozsądek był silniejszy niż serce i emocje, to zawsze będziemy popełniać ciągle te same błędy, pomimo, że wiemy, jaki będzie finał. Zauważ, że nawet, jeśli kobieta pochodzi z domu, gdzie ojciec bił matkę, a nie wybierze dla siebie krzywdzącego jej faceta, to będzie on zazwyczaj twardy i szorstki w mowie, można rzec, że będzie odzywał się w stylu wojskowym, ale za to będzie brakowało mu ciepła, romantyzmu, uczuciowości, wrażliwości oraz ogólnie mówiąc – ciepłego podejścia do niej. Kobieta pochodząca z takiego domu zazwyczaj oczekuje od swojego wybranka, że poprowadzi ją przez życie „za rękę”. Najczęściej jednak nie dostaje tego, na co liczyła… Problem w tym, że inni ją nie pociągają… A jak jest z facetami pochodzącymi z takiego domu, gdzie ojciec bił matkę? Zazwyczaj będzie nerwowy, nie panujący nad swoimi myślami, emocjami, często wracający do wcześniejszych przeżyć, dlatego trudno mu będzie pchnąć swoje życie do przodu w konkretnym kierunku.


Czy to jedyny sposób sztucznego dowartościowywania się? Zdecydowanie nie. Wiesz jak faceci próbują się dowartościować, kiedy sami czują, że nic w ich życiu się nie dzieje i sami mają niewiele do zaoferowania? Próbują siłą fizyczną zdominować swoje środowisko (rodzina, znajomi) lub kupić… szacunek. Chcą zdobyć pieniądze, żeby nabyć samochód, drogi zegarek lub inne gadżety na które inni będą zwracać uwagę. Taka postawa daje im tylko złudne poczucie własnej wartości, ponieważ po krótkim czasie przychodzi uczucie pustki, której nie dało się wypełnić drogim przedmiotem.


Ostatnio nawet widziałem opublikowany post jednej z moich znajomych, który ze zdjęciem głosił: „kobiety śpią z kim chcą, a mężczyźni tylko z tym, z kim muszą”. Wyglądało to tak, jakby się przechwalała, że kobiety mają przewagę w tej kwestii. Może i tak, ale co Ci mówi taka wiadomość? Mi bardzo wiele. Taka kobieta potrzebuje sztucznie się dowartościować i pokazać, że mężczyźni są gorsi. Moje pytania są takie: czy naprawdę czujesz się wartościowa, że możesz sobie wybierać mężczyzn, a ktoś Ciebie tylko przeleci i wyrzuci jak zwykłą rzecz? Owszem - wybierzesz sobie wielu facetów, ale tylko takich, którzy szukają partnera seksualnego, a nie życiowego. Pamiętaj, że mądrzy mężczyźni, którzy mają pomysł na życie nie chcą takich kobiet, które publikują podobne treści, bo taki znajdzie sobie wartościową kobietę, a nie taką, która swoją sztuczną wartość próbuje zbudować na uwodzeniu i seksie. Seks jest jedną z najniżej położonych potrzeb w piramidzie potrzeb Maslowa (za chwilę sobie ją omówimy), dlatego to, na czym budujesz swoją wartość pokazuje kim naprawdę jesteś. Czasami nawet myślimy o tym, żeby zbudować swoją wartość, ale nawet nie wiemy, od której strony się za to zabrać…

Przykładów oczywiście można mnożyć bez końca, bo ile osób, tyle pomysłów, dlatego poprzestanę na tym, co już powiedziałem, żeby jedynie unaocznić w czym rzecz.

7. NISKIE POCZUCIE NASZEJ WARTOŚCI – GDZIE NAJCZEŚCIEJ JE „BUDUJEMY”
Najczęściej niskie poczucie naszej wartości powstaje w domach, w których spędzamy sporą część życia. To, jak wyglądają nasze związki często przekłada się na nasze poczucie własnej wartości. Trochę już mówiłem na temat wychowywania dzieci, jakie najczęściej błędy popełniali nasi rodzice i jakie być może my powielamy po nich. I znowu można powiedzieć: ile małżeństw lub związków różnego rodzaju, tyle wersji różnych problemów powstanie. To jest fakt. Ale zastanawiałeś się nad tym, które błędy są wręcz schematycznie powielane prawie w każdym związku? Skoro w okresie wychowywania dzieci najczęściej zapominamy lub nie potrafimy sprawić, żeby dotrzeć do serca naszej pociechy i jesteśmy przez to ostatnimi osobami, do których po poradę ono przyjdzie, to podobny mechanizm dzieje się w naszych związkach. Co mam na myśli? Potrafimy się kłócić o seks, o pieniądze, o dzieci, o obowiązki domowe i o wiele innych rzeczy, ale jakoś nigdy wspólnie nie przepracowaliśmy kwestii źródła, skąd to wszystko się bierze. A źródłem są nie tylko różnice w wychowywaniu w naszych domach rodzinnych i w otoczeniu, w którym zostaliśmy wychowani, ale przede wszystkim nasza natura kobiety i mężczyzny. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jakie są różnice, omówiliście ich jak najwięcej i przełożyliście efekty tych rozmów na swoje życie? Np. wiemy, że kobieta zazwyczaj nie lubi dążyć prosto do celu, ale raczej musi sprawdzić wszystkie możliwości (np. zakupy), przez co jej dotarcie do celu może trwać godzinami, a facetowi to samo zajmie kilka minut. To tylko jeden przykład. Taka różnica wynikająca z naszej natury już sama w sobie może okazać się idealnym materiałem na kłótnię. Skoro nigdy wcześniej nie próbowaliśmy zrozumieć dlaczego tak jest i przyjąć tego do siebie, to lepiej facetowi jest powiedzieć: „ty zaś tak długo łazisz!”, albo odpowiesz krótką docinką: „zaraz sklepy zamykają”. Czy nie lepiej byłoby na wcześniejszym etapie znajomości omówić takie rzeczy, zrozumieć źródło tego problemu, zaakceptować pewne różnice w funkcjonowaniu mózgu kobiety i mężczyzny oraz dostosować do zdobytej wiedzy swoje podejście? To oczywiście działa w obie strony. Tymczasem zdecydowana większość z nas – facetów – próbuje zmienić naturę kobiety, żeby myślała tak jak facet. Ten sam mechanizm pojawia się również u kobiet. Wiedz, że to się najzwyczajniej nie uda! To tak, jakbyśmy próbowali sprawić, żeby nasze psy stały się ptakami i zaczęły nagle latać. Nie da się!

Schematycznie powtarzamy, że związek to kompromisy, ale jakoś mało kto myśli, że związek to sztuka wzajemnego rozumienia się – zarówno swojej natury, jak i swoich potrzeb nawzajem. One zawsze będą się różnić w jakimś stopniu i dlatego musimy od samego początku nauczyć się rozumieć nawzajem. Dlaczego tak jest, że na etapie poznawania i zabiegania o drugą osobę rozumiecie się bez słów, a później gdzieś to wszystko zanika? Sam fakt, że kiedyś tak było pokazuje, że można siebie rozumieć bardzo dobrze, ale później gdzieś zainteresowanie drugą stroną słabnie, czego wynikiem jest powolne zatracanie wspomnianej umiejętność. Ponownie zaczynamy się skupiać na sobie i swoich potrzebach. Bardzo dobitnie różnice w funkcjonowaniu mózgu kobiety i mężczyzny pokazał profesor neurobiologii – Mark F. Bear w książce, pt.: „Neuroscience. Exploring the Brain” [Neuronauka. Eksplorowanie mózgu] za pomocą zabawnej grafiki. Rysunek nie został stworzony dla żartu, a ma stanowić graficzne podsumowanie jego wieloletnich badań na ten temat, tak, żeby wnioski były jasno zrozumiałe dla wszystkich. Tutaj nadchodzi moment, gdzie jako przedstawiciel mężczyzn napiszę coś bardzo złego o nich, co powoduje, że faceci są na ogół źle postrzegani przez kobiety, a tym bardziej przez samotne matki. Ile razy dzisiaj słyszymy od dziewczyn i kobiet, że prawdziwych mężczyzn już nie ma? Dużo w tym racji. Ten sam profesor – Mark F. Bear – nawet dobitniej określa, co jest nie tak z dzisiejszymi facetami: „mam wrażenie, że jedynym sensem życia facetów są przyjemności”. Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Kiedy obserwuje się decyzje, które podejmuje płeć męska szybko dostrzegamy, że największą uwagę przywiązują do… przyjemności. Znacznie trudniej wypełniać im obowiązki, ale tak łatwo wyjść na imprezę, pić piwo, oglądać telewizor, seriale, naprawiać swój samochód i patrzeć na dziewczyny jako obiekt seksualnego pożądania. Z kolei w większości z nich nie widać obowiązkowości, poukładania w działaniu, czy tym podobnych rzeczy. Kobieta wtedy szybko zaczyna myśleć, że z facetem żyje się źle, ale bez niego też jest źle. Bardzo szybko wtedy kobieta próbuje sztucznie się dowartościować poprzez porównywanie swojej osoby do facetów. Od razu mówią, że są lepsze, wielozadaniowe, a facet może skupić się tylko na jednej rzeczy. Z czego to wynika? Z budowy naszego mózgu. Kobiety mają do 13% więcej połączeń nerwowych pomiędzy półkulami, dlatego mogą skupić się na więcej niż jednej rzeczy. Facet z natury może przetwarzać tylko jedną rzecz w tym samym czasie. Wyjątkiem był pewien chłopak, który miał w pełni połączone obie półkule mózgowe. Dzięki tym unikatowym połączeniom mógł jedną ręką rysować jeden rysunek, a drugą kolejny. Jednocześnie mógł myśleć nad dwiema różnymi rzeczami dokładnie w tym samym czasie. To jednak był wyjątek.

Sposób w jaki wychowuje się dzieci, treści, które serwują nam media i Internet, otoczenie, dobrobyt świata Zachodu oraz konstrukcja męskiej psychiki powodują, że niestety najczęściej facetom jest bardzo trudno wykonywać codzienne obowiązki, a tak łatwo sięgać po przyjemności w postaci różnego rodzaju rozrywki. Powstaje nawet wrażenie, że facet żyje tylko dla rozrywki i przyjemności

Kobiety potrafią w krótkim czasie mieć mnóstwo myśli i w równie krótkim czasie przeskakiwać po nich wszystkich oraz utrzymywać taką samą uwagę na każdej z nich. Stąd najczęściej dla kobiet każda myśl ma taką samą wagę. Z czego wynika sztuczne budowanie własnej wartości? Z braku zrozumienia własnego ciała i jego budowy. Myślisz, że masz przewagę jako kobieta, ale nie zastanowiłaś się, że nie Ty na tą umiejętność zapracowałaś. Facet, np. z kolei ma dobrą orientację w terenie, a kobieta myli kierunki. Tutaj z kolei faceci próbują dogryzać kobietom z powodu umiejętności, na którą oni sami nie zapracowali. Budowanie własnej wartości na tym, co nie zależy od nas samych, a wynika z naszej natury świadczy o naszym schematycznym działaniu i niewiedzy o nas samych, ponieważ swoją osobą pokazujemy, że nie poznaliśmy nawet samych siebie. Jeśli kobieta np. przechwala się, że ona w domu potrafi zrobić tyle rzeczy naraz, to ja sobie myślę: „fajnie, ale nie pomyślałaś, że to, co dla Ciebie ma ogromne znaczenie, dla faceta nie musi mieć takiej samej wagi?”. Wielozadaniowość kobiety bardzo szybko wpędza ją w brak umiejętności ustalania priorytetów. Jeśli w jej głowie pojawi się 100 myśli, to będzie chciała je wszystkie zrealizować, przetworzyć. To znaczy, że dla niej wyprawienie dziecka do szkoły będzie tak samo ważne, jak puszek kurzu leżący na podłodze (na Górnym Śląsku powiedzielibyśmy "cicik"), niewidoczna warstwa kurzu na meblach, czy wytrzepanie dywanu. Nie wpadnie na pomysł, że można by było podzielić część obowiązków, a jeśli zabrakło czasu, to te mniej istotne zaniechać lub przełożyć na inny dzień. Kobieta raczej będzie chciała przetworzyć wszystkie zadania w możliwie tym samym czasie. Ale po co? A czy naprawdę jest tak, jak mówię? W przypadku statystycznej kobiety na pewno tak (według krzywej Gaussa, tymi "statystycznymi" kobietami będzie blisko 65% całej ich populacji światowej). Ten brak umiejętności ustalania priorytetów uwidacznia się w codziennych czynnościach. Zobaczymy go chociażby w... torebce, gdzie zazwyczaj jest wielki "śmietnik/bałagan" - znajdziemy tam wszystko i nic. Podobnie, gdy kobieta jedzie na wakacje, do walizki postara się spakować wszystko co się da, na wszystkie możliwe "na wszelki wypadek". Innym przykładem jest pójście do sklepu z ubraniami. Nie określi, co chce kupić, tylko odwiedzi dużą ilość butików/stoisk/boksów, przeglądając bardzo dużo rzeczy, co pochłonie ogromne ilości czasu. A jak wygląda łazienka statystycznej kobiety? Będzie zastawiona dziesiątkami kosmetyków w kilku różnych wersjach. To samo się tyczy ich codziennych rozmów z innymi kobietami. Będą z takim samym "natchnieniem" rozmawiać o tym, co ugotowały, jak zawiozły dziecko do szkoły, jak posprzątały w domu, co im się przyśniło i co widziały w sklepach. To dlatego, im upływa tyle czasu na rozmowach, a wręcz go nie potrafią kontrolować na tej konkretnej czynności. Podobnie jest z dokumentami w domu. Będzie to zbiór luźno składowanych "świstków" o różnych rozmiarach, gdzie dokopanie się do konkretnego "papierka", będzie oznaczało konieczność zbierania z podłogi innych "kwitków/świstków o różnych wielkościach". Kobiety, które to czytacie, tylko nie odbierajcie tych obserwacji jako atak w Waszą stronę, bo nie taki jest cel tego artykułu. Nie jest również jego celem kategoryzowanie, kto jest lepszym, a kto gorszym ze względu na płeć, ponieważ jest tak samo, jak z porami roku: lato i zima są piękne, ale inne. I tak Was-kobiety odbieram. Jesteście inne pod tym względem i macie to, czego my nie mamy i odwrotnie - Wy nie macie pewnych cech, które my posiadamy, dlatego można się uzupełniać. Raczej zależy mi na wskazaniu różnic w działaniu naszych umysłów, wynikających z naszej naturalnej budowy mózgu, żeby dać sobie szansę w zrozumieniu siebie nawzajem. Menadżerowie dużych korporacji są świadomi wspomnianych słabości kobiecego umysłu, dlatego dzisiaj bardzo szybko rozwijają się biznesy, które bazują na impulsywnym kupowaniu rzeczy w przedziale cenowym 40-80 zł. Krzywa Gaussa nie kłamie, dlatego ten fakt jest wykorzystywany do zarabiania dużych pieniędzy.

A jak jest z facetami? Facet z kolei będzie miał „tylko” 10 myśli i na dodatek posegreguje je w głowie od najmniej do najbardziej ważnej i wybierze z nich tylko jedną lub dwie. Po prostu wybierze to, co jest konkretne i prowadzi do jakiegoś celu. Jeśli na liście zadań jest więcej rzeczy, to leżący puszek kurzu na podłodze będzie przez niego niezauważony, bo mózg faceta z natury jest nastawiony na zadaniowość, na końcu której musi być jakiś konkretny wynik. Facet nie myśli o rzeczach, które można zrobić, ale po ich wykonaniu nie ma nic, nie wpłynęło to na jego lub czyjeś życie, nie zaspokoiło jakiejś potrzeby jednej lub drugiej strony. Takie podejście również generuje wady, ponieważ poprzez to, że dla faceta czynności, które na końcu nie zwracają konkretnego wyniku, będą dosłownie pomijane. To znaczy, że np. zdejmie skarpety i rzuci je pod stołem, nie zwracając na nie uwagi, a kobietę mogą one doprowadzać do szału. Tak samo kurz na meblach nie będzie w ogóle zauważony, ponieważ nie ma on wpływu na jego życie. Podobnie będzie z wieloma domowymi obowiązkami. Z tego właśnie powodu trzeba sobie uświadamiać jak działa nasz umysł, żeby dana kategoria czynności nie spadła w całości na kobietę. Tak się dzieje, ponieważ facet może najzwyczajniej nie widzieć problemu, a przyzwyczajenia i wygodnictwo bardzo szybko wkradają się do naszego życia, przez co jeszcze trudniej dostrzegać to, czego się wcześniej nie dostrzegało.

Kobieta potrafi przetwarzać wiele myśli naraz, ale trudno jej ustalać priorytety, dlatego skupia się na wszystkich myślach, po czym próbuje wykonać wszystko to, co powstało w jej głowie. Z tego powodu dość często widzimy, kiedy kobieta robi wiele rzeczy "w tym samym czasie". Zauważmy jednak, że tak się dzieje tylko dla myśli, które wchodzą w zakres pierwszej, drugiej i trzeciej grupy potrzeb według piramidy Maslowa (6 akapitów dalej bardzo dokładnie omawiam zasadę jej działania). Większości kobiet brakuje czasu lub umiejętności ustalania priorytetów, dlatego tak mało z nich osiąga czwarty i piąty rząd potrzeb według wspomnianej piramidy. To właśnie one najczęściej same siebie obwiniają, pomimo, że nie ma żadnego powodu, aby czuły się winne. Wielozadaniowość w domu jest wielką zaletą, ale w życiu poza domem może przyczynić się do "budowania" niskiego poczucia ich wartości, ponieważ z racji trudności w ustalaniu priorytetów poza domem bardzo trudno będzie kobietom zbudować szacunek do samej siebie, a tak łatwo pójdzie im obwinianie się nawet za drobne niedociągnięcia, na które facet nawet nie zwróci uwagi

Jeśli jesteś kobietą i czytasz ten artykuł, to pomyśl, czy czasem ze swojego faceta nie próbujesz zrobić „pantoflarza”? Co mam na myśli? Poprzez próbę dowartościowywania się dzięki Twojej wielozadaniowości próbujesz pokazać innym, jacy faceci są źli i nieudaczni, a jeśli facet chce jakichś przyjemności, to stawiasz mu warunki. Tutaj facetowi powinna zapalić się czerwona lampka. Jeśli tak wygląda Wasz związek, to ma złe podstawy i jest zepsuty. Co facet powinien zrobić na początku, zanim zdecydował się na jakikolwiek związek? Przede wszystkim powinien najpierw popracować nad sobą, żeby być wartościową i przydatną w życiu osobą, a nie żeby jego sensem życia były tylko przyjemności. Kiedy facet będzie znał swoją wartość, nigdy nie pozwoli z siebie zrobić „pantoflarza”, bo będzie wiedział, że na tej jednej kobiecie świat się nie kończy i przerwie dalszą znajomość zanim zwiąże się z taką osobą na stałe. Najzwyczajniej trzeźwo spojrzy na świat i stwierdzi: nie jesteśmy aż tak wyjątkowi, że drugiej kobiety o podobnej osobowości nie da się już nigdzie znaleźć. Jednak również pomyśli w drugą stronę: ja sam nie jestem aż tak wyjątkowy, że drugiego podobnego faceta nie da się już nigdzie znaleźć. Nawet w pracy utarło się powiedzenie: "nie ma ludzi niezastąpionych". Dlatego facet, który zna swoją wartość, najzwyczajniej zakończy znajomość z taką kobietą, ponieważ szkoda życia na taką osobę. Podkreślam to, żeby zastanawiać się nad wspomnianymi rzeczami, zanim facet zdecyduje się na związek z kobietą, która ma omawiane podejście. „Pantoflarz”, to nic innego jak uległość wobec kobiety z różnych powodów. Najczęściej jednak tacy faceci obawiają się, że nie będą mieli seksu, a następnej kobiety już nie znajdą (bo, np. zdają sobie sprawę, że w czymś mocno nie dociągają, przez co trudno będzie im w krótkim czasie znaleźć kogoś innego), mają kredyt na mieszkanie lub posiadają dzieci, przez co muszą tkwić w tym, co jest. Wtedy ich małżeństwo jest życiem w kłamstwie zobowiązań, a nie czymś, co powinno dawać radość, poczucie bezpieczeństwa, łatwiejsze życie. To samo dotyczy kobiet. One popełniają jeszcze większy błąd, ponieważ dzisiejsze badania naukowe jasno wskazują, że blisko dla 80% facetów w krajach Zachodu najważniejsze w życiu są przyjemności. Mogą mówić co innego, ale codzienność pokazuje co innego. Często się słyszy, że dzisiaj nie ma prawdziwych mężczyzn. W dużej części to zdanie jest prawdziwe, dlatego kobiety mają znacznie bardziej utrudnione zadanie. Jeśli chcą znaleźć kogoś odpowiedzialnego, muszą znacznie bardziej się wysilić od facetów, ponieważ zazwyczaj to wokół kobiety „kręcą” się faceci, a nie odwrotnie. I dlatego powinna umieć wybierać właściwe osoby w swoim życiu. A jeśli myśli o związku na całe życie, to tym bardziej powinna się przyglądać temu, jak zachowywał się dany facet, zanim się poznali, bo właśnie taki on będzie, jak już się wkradnie codzienna rutyna do Waszego życia. Jeśli będzie inny, to nie czaruj się – będzie tylko taki na czas zabiegania o Twoje względy. Później powróci do swoich starych nawyków, na tyle, na ile mu sytuacja będzie pozwalała. To dlatego tak trudno kobiecie znaleźć odpowiedzialną osobę i najczęściej narzekają na swoich mężów. Dlaczego tak jest w krajach Zachodu? Pamiętasz jak, we wcześniejszej części artykułu mówiłem te słowa:

Złe czasy tworzą silnych ludzi,
Silni ludzie tworzą dobre czasy,
Dobre czasy tworzą słabych ludzi,
Słabi ludzie tworzą złe czasy


Zwróć uwagę na wyrażenie: „Dobre czasy tworzą słabych ludzi”. Tak! Dobrobyt w połączeniu z naturą faceta powoduje, że to właśnie w krajach Zachodu faceci są najbardziej rozpieszczeni i przywiązani do przyjemności. Mówiąc „przyjemności” mam na myśli nie tylko seks, ale również imprezy, gadżety, zabawę, samochody, piłkę nożna w telewizji, itp. Mężczyźni zazwyczaj stają się wygodni, trudno myśleć im o obowiązkach, a w głowach im raczej dziewczyny, imprezy, gadżety, samochody, gry komputerowe, czy „siedzenie” z głową w telefonie. Zobacz tylko w swoim środowisku, jak swój czas wolny po pracy spędzają Twoi rówieśnicy. Najczęściej słyszę, że idą, jak co weekend, na imprezę „zresetować się”, oglądali seriale na Netfliksie, grali w gry komputerowe przez Internet lub „siedzieli” na telefonie i oglądali filmiki do późnej nocy. Za to mało słyszę jakichś konstruktywnych rzeczy. Tak dzisiaj żyją najczęściej młodzi faceci. Nie mam nic przeciwko, jeśli ktoś będzie robić każdą z tych rzeczy, bo żadna z nich nie jest sama w sobie zła, ale nie mogą one powtarzać się codziennie i nie można się nawet nie zastanawiać, że życie powinno wyglądać trochę inaczej… Nie bez powodu kobiety często mówią o facetach, że w głowie im tylko zabawa, że są dużymi dziećmi. No cóż… Mają w tym dużo racji, dlatego jako faceci mamy znacznie więcej do poprawy niż kobiety, choć nasze mózgi wydaje się, że mają większe możliwości…

Niestety w dzisiejszych czasach, między innymi: dobrobyt, długoletnie przyzwyczajenie do tego, że rodzice robili coś za swoje dzieci i bezstresowe wychowanie powoduje, że w głowach młodych facetów najczęściej są imprezy, zabawa, gadżety, gry komputerowe, rozrywka, a tak trudno idzie im wypełnianie obowiązków życia codziennego

Jak widać, każdy z nas jest po trochę winny, dlatego przyjmijmy zasadę: najpierw zaczynamy od samego siebie i nie wpisujemy się w powtarzane schematy, które nie prowadzą do niczego ciekawego. To znaczy, że jeśli jakaś kobieta próbuje zrobić z Ciebie „pantoflarza” i godzisz się na wszystko w zamian za przyjemności, to znaczy, że sam masz bardzo niskie poczucie własnej wartości i nie masz zbyt dużego szacunku do siebie. Kobieta ma najwidoczniej wiele podstaw do tego, żeby Cię nie szanować, bo Twoje wcześniejsze życie pokazało, że jesteś nieprzydatny lub mało przydatny w domu. Z kolei, jeśli czujesz swoją wartość jako facet, a kobieta ocenia facetów z perspektywy swojej wielozadaniowości, bo na tym kończy się jej cały świat i między innymi publikuje posty na Facebooku, które są kopiowaną grafiką, pokazującą jacy to faceci są nieudolni, to taka kobieta nie jest dla Ciebie, ponieważ niczego ciekawego z taką osobą nie przeżyjesz. Nawet nie potrafi stworzyć własnego rysunku, czy napisać swoich myśli, tylko musiała je skopiować… Dzisiaj najczęściej właśnie w taki sposób swoją frustrację próbują wyładować samotne matki. Od razu „wrzuciły” wszystkich facetów do jednego wora, ale nie zastanowiły się, że same źle wybrały, ponieważ nie zwracały uwagi na wcześniejsze życie facetów, którzy je zostawili, gdy np. pojawiło się dziecko. W głowie takiego faceta najwidoczniej były tak wielokrotnie wspominane: imprezy, dziewczyny, zabawa i alkohol, a nie prawdziwe życie. Zły wybór faceta często jest podyktowany sercem, ponieważ kobiety potrafią kochać wbrew zdrowemu rozsądkowi. Dlatego nawet, jeśli jej otoczenie będzie mówiło, że to jest facet od imprez, zabawy i bez jakiegokolwiek pomysłu na życie, to nie pomyśli, że znajomi i przyjaciele mają rację, tylko wmówi sobie, że gdyby nie on, to zostałaby starą panną, bo w tym wieku na pewno nikogo nie znajdzie. Wiesz o jakiej najważniejszej zasadzie trzeba pamiętać, kiedy wydaje nam się, że za długo nikogo nie możemy znaleźć, żeby utworzyć związek (dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn)? Jeśli cieszysz się szacunkiem wśród ludzi, ale nie na podstawie tego, co posiadasz, tylko na podstawie swojej osoby, z pewnością kogoś odpowiedniego znajdziesz i nie będziesz potrzebować dużo czasu. Jeśli nie jesteś szanowaną osobą lub po prostu żyjesz z dnia na dzień i nic się w Twoim życiu nie dzieje, faktycznie będziesz myślał, że w Twoim wieku może być już za późno, ponieważ nie masz poczucia własnej wartości, nie wierzysz w siebie. Jak widzisz, obie strony popełniają podstawowe błędy, a wręcz powielają schematy, które są powszechne. Dlatego, jeśli lubisz ciągnące się schematy przez długie dziesięciolecia, to OK, a jeśli nie, to oboje będziecie się ze sobą męczyć. Przede wszystkim, nie ważne, czy będzie to facet, czy kobieta, oboje musicie zadbać, żeby w życiu coś się działo z własnej inicjatywy, bo rutyna prowadzi do bardzo znanego i powszechnego „kryzysu wieku średniego”, który przecież z czegoś wynika.

Jeżeli jesteś kobietą i czytasz ten artykuł, zastanowiłaś się, że sposób myślenia faceta może być również zaletą i możesz się nawet czegoś z niego nauczyć? Statystycznie faceci znacznie częściej potrafią realizować największe marzenia, wynajdują coś nowego w świecie nauki, czy też pchną świat do przodu (celowo nie podaję jako przykładu osiąganie wysokich stanowisk w korporacjach/rządach, ponieważ wiemy, że tam panuje dyskryminacja kobiet i utarte schematy, które utrudniają im bycie na równi w tej kwestii z mężczyznami). Dlaczego? Dlatego, że koncentrują swoją uwagę, na rzeczach, które prowadzą do jakiegoś wyniku. Mają znacznie mniej myśli niż kobieta, a z tych myśli na dodatek wybiorą tylko kilka, które do czegoś prowadzą. Kobieta z kolei będzie próbowała przetworzyć wszystkie swoje myśli, nie ustalając im priorytetów. Po prostu „zakopie” się w swojej wielozadaniowości, przez co już nie będzie miała więcej czasu na potrzeby wyższego rzędu, jak np. budowanie szacunku i wykorzystanie swojego potencjału. Oczywiście nie sugeruję, że wszystkie kobiety tak mają, ale raczej tak wygląda ich statystyczny sposób myślenia. Kobieta, która potrafi myśleć jak facet (a są takie), są postrzegane jako silne i często one same powtarzają, że nie potrzebują facetów w swoim życiu, ponieważ same będą umiały realizować się w życiu, a czasem mogą czuć się nawet lepsze od nich. Mogą wręcz gardzić facetami lub nawet zabawiać się nimi, budując na tym swoje poczucie wartości. Jeśli kobieta ma cechy, które pozwalają jej wykorzystać swój potencjał i nie czuje się przy tym lepsza od facetów, starając się, np. pokazywać im na każdym kroku, że tak jest, to taka osoba ma wiele powodów, by cieszyć się swoim realnymi osiągnięciami. Jednak, jeśli kobieta potrafi myśleć tak, jak facet i potrafi wykorzystywać swój potencjał w życiu, a jednocześnie musi udowadniać, jacy faceci są nieudolni i zabawia się nimi, będzie raczej postrzegana jako **** (tutaj możemy sobie wstawić dowolny wulgaryzm, choć najczęściej będzie to coś na literę „s”…). Trzeba pamiętać, że tyle, ile jest ludzi na świecie, tyle jest różnych osobowości. Brak zrozumienia funkcjonowania naszych umysłów jest najczęstszą przyczyną kłótni, ponieważ mamy inne oczekiwania co do siebie nawzajem, bo oczekujemy, że druga osoba pomyśli tak, jak my, a od początku zabrakło rozmów o naszej naturze i oczekiwaniach, a tak wiele zostawiliśmy „na domysł”…

Nie zostawiajmy nic na domysł i to niezależnie od płci

Do czego może prowadzić jeszcze brak zrozumienia? Wszyscy chyba znamy pojęcie „kryzysu wieku średniego”. Ale czym ono tak naprawdę jest? Jest niczym innym, jak wpadnięciem w długoletnią rutynę i wypaleniem się nawzajem. Przed chwilą powiedziałem Ci jak działa umysł mężczyzny. Jak widać, u statystycznego, normalnego mężczyzny życie nie może popaść w rutynę. Facet potrzebuje bodźców, jakichś zmian, coś się musi dziać w jego życiu. I tak np. kobieta może nie mieć żadnych oczekiwań co do dzisiejszego dnia, ale powie swojemu mężowi, żeby po prostu był w domu, argumentując to, „że zawsze go nie ma w domu”. Tyle, że u faceta coś musi wynikać z czegoś, musi być tego jakiś wynik, a nie bliżej i dalej nieokreślone „coś”. Jeśli więc kobieta będzie mu ograniczać wyjścia z kolegami, zakaże mu swoich pasji, lub sprawi, że będzie musiał je mocno ograniczyć, będzie go oskarżać, że bardziej kocha, np. samochód od niej oraz sprawi, że jego życie będzie powtarzaniem ciągle tych samych obowiązków każdego dnia, to zobaczysz, że kiedy tylko raz nadarzy się jakakolwiek okazja (np. w postaci delegacji, imprezy firmowej, wycieczki, itp.) najprawdopodobniej facet będzie chciał w ciągu tej jednej nocy wyszaleć się za wszystkie rutynowe lata, dlatego na takich spotkaniach bez obecności żony może dziać się naprawdę wszystko. Czy tak jest? Oczywiście że tak! Zauważ: w 2020 i 2021 na wyjazdy zagraniczne było nałożonych tyle obostrzeń, że mnóstwo ludzi zrezygnowało ze swoich planów. Kiedy w 2022 roku można było pojechać w prawie każde miejsce bez obostrzeń, ludzie tak bardzo rzucili się na zagraniczne wyjazdy, jakby chcieli nadrobić pół straconego życia. Efektem takiego masowego rzucenia się na zagraniczne wyjazdy były przeciążone lotniska, tysiące spóźnionych/odwołanych lotów z powodu braku wystarczającej liczby obsługi i służb bezpieczeństwa. Jeśli w kwestiach podróżowania decyzje polityczne narobiły nam dwa lata dużych problemów, przez co większość się zniechęciła, a kiedy tylko nadarzyła się okazja, to większość masowo się rzuciła, jakby już nigdy nie miało być jutra, to dlaczego oczekujesz, że w codziennym życiu będzie inaczej? W życiu musi być różnorodność! Jeśli jej nie będzie, pewne rzeczy będą się nawarstwiać, aż w końcu będą musiały znaleźć ujście… Kobietom jest to bardzo trudno zrozumieć u facetów, bo ich umysł działa zupełnie inaczej. Rozwińmy dalej te myśli…

Niejaki Abraham Maslow bardzo dobitnie opisał kwestie potrzeb w swojej teorii o psychologii rozwoju człowieka. Obserwując zdrowych ludzi i znanych „możnych” tego świata, stwierdził, że dopiero zaspokajając potrzeby niższego rzędu, będzie można przejść do potrzeb wyższego rzędu. Skategoryzował je w pięciu punktach:
  • Potrzeby związane z funkcjonowaniem naszego organizmu – jedzenie, woda, sen, potrzeby fizjologiczne, seks
  • Poczucie bezpieczeństwa – spokój, wygoda, opieka, wolność od strachu, dach nad głową
  • Potrzeby miłości i przynależności – bycie kochanym, miłość, więzi, przyjaciele
  • Potrzeba szacunku i uznania – poczucie własnej wartości, poważanie, zdobywanie kompetencji, zaufanie do siebie
  • Samorealizacja, rozwój – pasje, dążenie do wyznaczonych celów, wykorzystywanie swojego potencjału
Czy taka klasyfikacja jest dobra? Zdecydowanie tak! Zastanówmy się nad głodującymi rodzinami np. w Ugandzie. Jeśli nie mają pożywienia na cały dzień, to nie będą czuć się bezpiecznie, zabiegać o przyjaźnie, rozwijać się intelektualnie, a tym bardziej realizować swoich pasji. Będą tkwić w punkcie pierwszym. Nie mogą zatem czuć się bezpiecznie, ponieważ nie mają wygód, nie posiadają podstawowych rzeczy. Żeby zabiegać o bezpieczeństwo, najpierw muszą być spełnione potrzeby najniższego rzędu. Jeśli, więc decydujesz się w bardzo młodym wieku na założenie rodziny, rozpoczynając dopiero pracę, zastanów się, czy nie utkwisz na punkcie drugim… Najprawdopodobniej, będziesz musiał ciągle gonić za pracą, żeby wystarczyło ci na podstawowe potrzeby. Bardzo trudno wyrwać się z takiego schematu, więc lepiej wcześniej przemyśleć swoje decyzje… Rodzina to wielkie dobro, ale musi mieć solidne fundamenty, musisz być na nią przygotowany.

Najczęstszym błędem, który powielamy, jest dokładanie sobie zajęć do naszego harmonogramu dnia. Znam nawet takie osoby, których życie przypomina plan rozpisany na wiele dni do przodu i przypomina trochę ten z filmu „Mały Książe”, gdzie wolna godzina jest dostępna dopiero za dwa lata, trzy miesiące i pięć dni, o godzinie 16.00. To oczywiście wyolbrzymienie, mające na celu pokazanie w czym rzecz. Kiedy posłuchasz ludzi w swoim otoczeniu, oni nigdy nie mają czasu. Zwrot „nie mam czasu” pada często mechanicznie, bez żadnego zastanowienia. Wpadł nam w nawyk i stosujemy go automatycznie. Dlaczego tak się dzieje? Każdy z nas pracuje, ma jakieś domowe obowiązki, ale czy na pewno jest tak źle, że zawsze nie mamy czasu? Co innego, jeśli pracujesz na dwa etaty, lub gdy jesteś matką z małymi dziećmi, gdzie zawsze musisz poświęcać im uwagę i „robić” przy nich. Wówczas pierwsze kilka lat będzie bardzo intensywne pod względem fizycznym i psychicznym. Wiele przypadków jednak tak nie wygląda. Mechanicznie wypowiadany zwrot „nie mam czasu” jest pewną automatyczną obroną przed zmianą „planu” twojego dnia, który wygląda bardzo podobnie, jak poprzednie. Mówiąc prościej: przyzwyczailiśmy do swojej wygody – np. po pracy będziemy robić coś, co zawsze robimy i wpada nam to w nawyk (nie ważne, czy będziemy bezwładnie oglądać telewizję, bo taki mamy nawyk, czy będziemy wypełniać obowiązki domowe). Wpadając w sidła swoich nawyków, czujemy się komfortowo i bezpiecznie. Nie chcemy przerywać własnej wygody. Niestety, poprzez podobne patrzenie, prawie każdy dzień wygląda tak samo. Czujemy się spokojni, ponieważ wiemy, co będzie dalej. Trudniej jest nam zmieniać przyzwyczajenia i zrobić coś, czego nie jesteśmy pewni – ile czasu zajmie, czy wszystko jest wiadome, czy raczej mogą wydarzyć się nieprzewidziane rzeczy. Nasze poczucie komfortu i bezpieczeństwa zostaje zaburzone, bo musimy wyrwać się z pewnego schematu nawyków wypracowanych przez lata. Zwrot „nie mam czasu” w wielu przypadkach jest taką formą pozostania przy swoim schemacie życiowym, „bo tak mi jest dobrze”. Może i jest wygodnie, ponieważ wiesz, jak będzie wyglądać prawie każdy twój następny dzień, przez co czujesz się spokojny, ale czy takie życie nie jest nudne, powtarzalne, schematyczne i nie prowadzące do jakiegokolwiek rozwoju i samorealizacji? Czy nasze życie nie sprowadza się wówczas do „zwykłej” egzystencji?

Dbajmy o to, aby nasze życie nie było ciągłą gonitwą, ciągłą listą zajęć

Zastanów się, dlaczego w wielu domach kobiety tak często mówią źle o facetach, że trzeba „przy nich robić”? Większości kobiet wystarcza spełnienie potrzeb pierwszego, drugiego i trzeciego rzędu. Jeśli czują się bezpiecznie i komfortowo, to zazwyczaj nie sięgają po więcej. Z tego powodu częściej kobiety są domatorkami. Mężczyznom zazwyczaj nie wystarcza spełnianie potrzeb z punktu drugiego/trzeciego i raczej dążą do tych z punktu czwartego/piątego. Dość wielka różnica widoczna w zaspokajaniu własnych potrzeb, jest właśnie przyczyną zupełnie innego podejścia do życia u mężczyzn i u kobiet. U kobiety trudno wyróżnić priorytety – dla niej wszystko jest ważne: od sprzątania, czy „zwykłej” przyprawy w zupie, aż po jej marzenia, bo zawsze chce jak najlepiej. To bardzo dobra cecha, ponieważ normalna osoba będzie doceniać taką osobę. Ile razy słychać w domach, jak np. kobieta zamartwia się, że jakieś naczynie stoi nie tam, gdzie by chciała, że pomidory były za drogie, że jakiejś przyprawy brakuje w zupie, czy np. nie ma co na siebie założyć? Albo ile razy widziałeś błysk w oku kobiety na dźwięk „magicznego” słowa BUTY, albo nowy PŁASZCZ? Dla faceta zazwyczaj omawiane rzeczy są codziennością, czymś co dziś jest, a jutro się o tym nie pamięta. Mężczyzna nie stawia wszystkiego na równi i nie przywiązuje zbytniej uwagi do potrzeb „niższego rzędu”. W pracy faceci nie rozmawiają o nowych butach, promocjach w sklepie, czy o porządku w domu. Mężczyzna nie zastanawia się nad cienką warstwą kurzu na meblach, która jest dla niego niewidoczna, czy jest umyta podłoga, czy np. nie rozgląda się za smugami na oknach. Takie rzeczy nie zaprzątają mu głowy. Dla kobiety to są bardzo ważne rzeczy, jak każde inne, stąd najczęściej powstają kłótnie z powodu obowiązków domowych. Wszystko więc zależy, od tego, czy dwie żyjące ze sobą osoby uświadomią się nawzajem o stopniu ważności wypunktowanych potrzeb. W żadnym jednak wypadku, nic nie usprawiedliwia faceta, żeby nie wykonywać potrzeb z punktu pierwszego, drugiego i trzeciego! Raczej chodzi o to, że kobieta wiedząc o takim „podejściu” faceta do życia, mogła poprosić o pomoc w domowych obowiązkach, powiedzieć mu co o tym myśli, a wtedy w mężczyźnie powinny wyrobić się dobre nawyki. Różnice wynikają z naszej natury i trzeba o nich mówić wprost!

Teraz widzisz, dlaczego facetom łatwiej jest spełniać marzenia? Wielu z nich nie wystarcza poczucie komfortu, bezpieczeństwa i spokojnego domu. Zależność między mężczyznami, a kobietami w kwestii spełniania potrzeb, bardzo dobrze widać na przykładzie wchodzenia na ośmiotysięczne szczyty. Ile facetów próbuje wejść na np. Mt. Everest, a ile kobiet? Kobiety są tam zawsze zdecydowaną mniejszością. Mało, która chce wykraczać poza swój komfort, wygodę, bezpieczeństwo i pokonywać własne granice, których być może nawet nie zna. Raczej wolą spojrzeć na sprawę z punktu swoich obaw, niewygód, niebezpieczeństw i dyskomfortu, niż widzieć siebie po dotarciu do celu, osiągnięciu marzenia. Wielkie marzenia potrafią dać mężczyźnie bardzo pozytywne podejście do życia, chęć do działania, a kobieta zazwyczaj nadaje równy priorytet swoim marzeniom i obowiązkom domowym. Dla niej wszystko jest ważne. Nie bez powodu kobiety mają zawsze „coś do zrobienia” i znacznie częściej się zamartwiają. Spełnione marzenie u nich najczęściej szybko „zacierają się” z codziennością.

Facetom znacznie łatwiej "idzie" spełnianie największych marzeń

Marzenia kobiety najczęściej pozostają tylko w myślach. Znacznie rzadziej są one realizowane niż u facetów. Przyczyną jest konstrukcja ich psychiki oraz nierównomierne przerzucenie ciężaru domowych obowiązków na nią (szerzej w akapicie poniżej)

Najgorsze, co może się przytrafić to facet, który jest domatorem, a nie pomaga w domu. Znaczy to tylko tyle, że – nazwijmy rzecz po imieniu – jest leniem i przez lata „wrosły” w niego pewne nawyki i przyzwyczajenia wyniesione z domu. Takiego typu zachowania na dużą skalę możemy zauważyć wśród osób w każdym wieku, które z domu nie wyniosły odpowiedniego wychowania i podejścia do życia, ponieważ najwidoczniej rodzicie nie mieli zbyt wiele czasu na wychowywanie dzieci, bo byli zbytnio „zagonieni” lub zajęci, albo nie wiedzieli, w jaki sposób uczyć dobrych nawyków. Jeśli dziecka nie nauczymy od młodości obowiązków domowych, to później, jako dorosła osoba, będzie koncentrować się na życiu towarzyskim, wirtualnym lub takim, jakie prowadzą jego rówieśnicy. Czy to znaczy, że mężczyzna, który wie co ma robić, może poczuć się zwolniony z obowiązków? W żadnym wypadku! Facet mający pomysł na własne życie, spełniający marzenia ma tak samo pomagać w domu. Powinien pomagać drugiej osobie, żeby wszystko na nią „nie spadało” i pokazać jej jednocześnie, że są rzeczy ważne i ważniejsze, że słowo „priorytet” oznacza jakąś kolejność/wartość, a nie równość, że jest czas na dom i na marzenia, a te spełnione marzenia mają dawać siły do życia i przyczyniać się do dalszego rozwoju osobowości obu stron. Dzięki temu można zacząć żyć pełnią życia, a nie ciągle się kłócić i powielać powtarzalne schematy. Zrównanie wszystkiego do jednakowego poziomu ważności powoduje ciągłą gonitwę, brak czasu, przyczynia się do nie myślenia o swoich potrzebach, wpadanie w wir „szarej” codzienności, w której nie ma czasu dla nas, na coś więcej. Brak dzielenia się obowiązkami wydziera nadmiar czasu drugiej osobie oraz przyczynia się do rozwoju poczucia niskiej wartości własnej osoby u niej. W tej kwestii duża część mężczyzn ma znacznie więcej do poprawy. Dzisiaj mało kto zdobywa się na rozmowę o podobnych rzeczach, ponieważ nawet nie myśli się w podobnych kategoriach. Naprawdę trzeba podjąć wiele wysiłku, żeby nie wpaść w schematy życiowe, być może wyniesione z domu, lub „wkorzenione” poprzez towarzystwo, w którym się obracamy – żeby nasze życie nie przypominało ciągłej gonitwy, żeby każdy wolny czas nie kończył się na smartfonie i Facebooku, oraz żeby nie interesowały nas tylko alkoholowe imprezy i gadanie „o niczym”. Dlaczego pusta gadanina o niczym jest tak niebezpieczna? Ponieważ bardzo szybko staje się nawykiem, a tak trudno ją wykorzenić. Nie prowadzi do naszego rozwoju, ale skutecznie „zabija” czas. Wymyślono tysiące sposobów na „zabijanie” czasu, ale ani jednego na jego przywrócenie. Na przykładzie facetów podam Ci, jak działa mechanizm pustej gadaniny.

Z pewnością zauważyłaś, że wielu facetów lubi usiąść przy piwie i mówić o seksie. Uwielbiają wręcz spędzać w ten sposób swój czas. Tacy w kobiecie widzą zazwyczaj tylko przyjemności, a nie coś więcej. Kiedy słyszę, jak mówią o kobietach, lateksowych sukienkach i erotycznych gadżetach, od razu nasuwa mi się jedno pytanie-zaginacz do takich osób. Zaraz do tego dojdziemy. Wiesz dlaczego o tym mówię? Bo uważają się ekspertami w tej dziedzinie i snują opowieści o skomplikowanej treści. Wtedy jednemu, czy drugiemu, zadaję pytanie: „a wiedziałeś, że lateksowe sukienki nie są błyszczące tak, jak Ci pokazują w Internecie?”. Wtedy widzę zmieszanie i konsternację, bo wydawało im się, że coś wiedzą na ten temat, a tak naprawdę nic nie wiedzą, tylko snują opowieści na podstawie swoich wyobrażeń. Wtedy dopowiadam: widziałeś kiedyś lateksowe rękawiczki, opony, uszczelki, baloniki, itp.? Czy każda z tych rzeczy jest błyszcząca? Nie. To jak to się dzieje, że sukienka jest z tego samego materiału, a tylko ona ma się błyszczeć? Lateks może błyszczeć tylko na dwa sposoby: kiedy go bardzo naciągniemy (np. nadmuchany balon), albo kiedy użyjemy… nabłyszczacza do lateksu. No… Pewnie nie wiedziałeś, że takie coś jest. Ten specjalny środek w spray’u dopiero powoduje, że lateks się błyszczy. Widząc reakcję facetów, którzy pierwszy raz o tym słyszą, od razu widzą, że „uprawiają” właśnie omawianą pustą gadaninę, bo mieli inne wyobrażenie na ten temat. A czym jest sam lateks? To jest kawałek matowej gumy z kauczuku naturalnego lub sztucznie wyprodukowanego. Nic więcej. A wiedziałeś, że z pozoru lateksowe stroje na teledyskach różnych piosenkarzy nie są w rzeczywistości lateksem, tylko w większości sztuczną, lakierowaną skórą. Tak. Właśnie ten typ „lateksowych” sukienek, ubrań i gadżetów jest najbardziej popularny, ponieważ jest kilkukrotnie, do nawet 10-razy tańszy niż jego odpowiednik z lateksu i nie trzeba przeprowadzać żadnego zabiegu nabłyszczania gumy, ponieważ taka sztuczna skóra jest pokryta przezroczystym, błyszczącym lakierem. Nawet na Allegro można sobie sprawdzić, jakie są różnice cenowe (lateksowe sukienki 260-1200 zł, skórzane, lakierowane sukienki 70-150 zł). Pewnie sobie pomyślisz – to po co przepłacać, skoro jest i taniej i łatwiej, bo nie trzeba nic dodatkowego robić. Skoro są dwie różne techniki wytwarzania takich ubrań, to i jedno i drugie musi mieć jakieś wady i zalety. Tak! Lateks to guma, więc nie przepuszcza powietrza, dlatego osoba, która go używa, dodatkowo musi od wewnątrz pokryć go talkiem, żeby później można było zdjąć taką sukienkę. Bez niego też się da, ale będzie znacznie trudniej. Skóra lakierowana mimo wszystko w jakimś stopniu oddycha i nie spocisz się. Tak samo jest z połyskiem. Lateks niezależnie od rozciągnięcia gumy błyszczy się tak samo, ponieważ nabłyszczacz jest płynnym środkiem, który nie odparowuje nawet przez kilka dni, a skóra lakierowana czym bardziej jest naciągnięta, tym mniej się błyszczy. A myślałeś jak poznać np. na teledysku co jest lateksem, a co sztuczną, lakierowaną skórą? Lateks, to jednolity kawałek gumy, który nie ma zmarszczek i nie ma żadnych szytych elementów. Sukienka składa się z jednego kawałka. Sztuczna, lakierowana skóra, z kolei będzie miała widoczne zagięcia, a sukienki będą się składać z kilku zszytych ze sobą elementów. Zaskoczyłem Cię pewnie, co? Idźmy dalej tą drogą. A zastanawiałeś się, jakie fajne zastosowanie może mieć nabłyszczacz do lateksu? I tu od razu powiem, że dobrze jest mieć taki środek w domu. Dlaczego? Ponieważ w sytuacji, kiedy ktoś włamuje Ci się do domu, spryskaj nim podłogę. Gwarantuję, że włamywacz nie opuści Twojego domu z przynajmniej jedną połamaną nogą. Ten środek na podłodze czyni cuda, ponieważ wytraca przyczepne właściwości nawet najlepszych butów praktycznie do zera. Jak wiadomo, włamywacz działa w pośpiechu, dlatego najprawdopodobniej coś sobie zrobi. Pewnie zastanawiasz się skąd to wiem. Jeśli natknę się na coś nowego, to zadaję sobie pytanie: co wiem na ten temat? Wtedy szukam informacji i poszerzam swoją wiedzę. Teraz widzisz, jak działa schemat pustej gadaniny? Wielu o tym mówi, a wręcz uwielbia prowadzić podobne rozmowy, ale tak naprawdę są one wynikiem ich wybujałej wyobraźni, a sami nie wiedzą praktycznie nic na ten temat…

 
Ivana Knoll: chorwacka modelka, która podczas mundialu Katar 2022 kibicowała w strojach, jak na zdjęciach powyżej. Nawet media głównego nurtu popełniały ten sam błąd, nazywając jej strój lateksowym. Jak już w wyżej powiedziałem, lateks to guma nieprzepuszczająca powietrza. Zdjęcia pochodzą z meczu Chorwacja - Brazylia, z dnia 9 grudnia 2022. Pamiętamy, że mecz nie zakończył się ani w regulaminowym czasie gry, ani nawet w dogrywkach. Chorwacja wygrała 4:2 po serii rzutów karnych. Wyobraź sobie, ile ta modelka mogła wytrzymać w gumowym stroju, nieprzepuszczającym powietrza, podczas gdy mecz trwał ponad 2h 35 min (pierwsza połowa: 45min, przerwa pomiędzy połowami: 15min, druga połowa: 45min, przerwa do dogrywki: 5min, dogrywka pierwsza połowa: 15min, przerwa pomiędzy dogrywkami: 5min, dogrywka druga połowa: 15min: rzuty karne: 10min)?
A po wygranej kibice przecież nie rozeszli się do hoteli, tylko świętowali swoje zwycięstwo. Dodatkowo na pierwszym zdjęciu widzimy, że modelka jest jedną z pierwszych osób na stadionie, więc musiała przyjechać znacznie wcześniej niż kibice. Teraz spróbuj założyć sobie na rękę, zwykłą lateksową rękawiczkę na 5 minut i sprawdź, jak będzie wyglądać Twoja dłoń po upływie tego czasu. To pokazuje, że niezależnie, czy mówi "zwykły" facet przy piwie, czy zawodowy dziennikarz - wszyscy myślą schematycznie, wszyscy popełniają ten sam błąd, a przypomnijmy, że od dziennikarstwa wymaga się rzetelności i sprawdzania faktów, nawet w tak drobnych kwestiach. Rzetelność buduje markę i zaufanie.
Ciekawostka: kibicowanie w takich strojach tej Pani przyniosło niezwykłą popularność. Dotychczas miała 600.000 obserwatorów na Instagramie, a po mistrzostwach w Katarze 2022, już 3 miliony! Dodatkowo jej popularność tak wzrosła, że w fazie pucharowej musiała opuszczać stadion w asyście miejscowej policji, ponieważ mnóstwo mężczyzn (i to miejscowych!) chciało sobie zrobić z nią zdjęcie. Ten przykład jasno pokazuje, że uroda i stroje ze sztucznej skóry lakierowanej mają ogromną moc oddziaływania, co pod koniec 2022 roku wspomniana modelka odczuła pod względem finansowym (oczywiście pozytywnym). A co ma założone na tych zdjęciach Pani Ivana Knoll (lateks, czy sztuczną, lakierowaną skórę)? Tak, jak w artykule wspomniałem: Na lateksie nie tworzą się drobne zmarszczki i lateksu się nie zszywa, bo jest gumą (można by było ją co najwyżej zgrzać). Skoro tutaj widzimy mnóstwo drobnych zmarszczek na spodniach i przeszywanych wykończeń na biustonoszu i ramiączkach, to mamy do czynienia z lakierowaną skórą. W gumowych (lateksowych) spodniach i biustonoszu nie dałoby się wytrzymać trzech godzin na stadionie, gdzie dodatkowo są duże emocje. Już po pięciu minutach byłoby bardzo niekomfortowo z powodu spływającego potu, nie mającego drogi ujścia

Dzisiaj wiele dziewczyn i kobiet rozgląda się za mężczyzną, który będzie dobrze wyglądać, a młodzież lub dorośli faceci, za dziewczynami i kobietami, które są powszechnie uważane za ładne. Przez podobne podejście i aktualnie panującą modę na zdrowy styl życia, ekologiczne postępowanie i fizyczność ciała, wiele osób stosuje diety, liczy kalorie, chodzi na siłownię, poświęca czas na bieganie oraz wygląd zewnętrzny, ale nie skupia się na sprawach osobowości, które łączą i mają wartość. Również nie widać chęci zdobywania nowych umiejętnościach, które przydadzą się w codziennym życiu. Najważniejsze jest ładne „opakowanie”. Nie ważne, co jest w środku… W dzisiejszym świecie trzeba naprawdę mocno walczyć o swoją osobowość i konkretne podejście do życia, ponieważ „tło historyczne” jest przesiąknięte schematami i pustymi nawykami. Pytanie jest tylko takie: czy zechcemy się nad tym wszystkim zastanowić i coś zmienić w sobie, a nie oczekiwać zmian u drugiej osoby? Trudno oczekiwać zmian, zostawiając u siebie wszystko po staremu…

8. PRACA PRZEDSTAWIANA W MEDIACH
Nie trzeba ukrywać, że standard życia zależy od tego, ile posiadamy, dlatego połączenie polskiej mentalności i porównywanie się do innych powoduje, że czujemy się gorsi, mniej wartościowi. Efekt tym bardziej jest podbijany, jeśli zaczniemy czytać w mediach o pracy lub będziemy przeglądać portale tematyczne związane z pracą, jak np. LinkedIn. Zauważymy, że wszystkie te portale są tendencyjne i ukierunkowane na jeden typ pracowników – na „korpoludków”, najlepiej na wysokim stanowisku. Weźmy pod uwagę strony internetowe omawiające kwestie pracy, LinkedIn (znany portal związany z poszukiwaniem pracy), czy np. reportaże, publikacje o Polakach za granicą. Wszędzie otrzymujemy jednakowy obraz. Mamy wrażenie, że na rynku pracy są tylko menadżerowie, dyrektorzy banków, korporacji oraz zobaczymy ambitnie brzmiące angielskie nazwy stanowisk. Pójdźmy dalej… Jeśli mówimy o szukaniu pracy w mediach, to od razu całą uwaga jest kierowana na to, jakie studia ukończyć, co zrobić, żeby przyjęli Cię do biura. Tendencyjnie pracę omawia się jako pracę za biurkiem. Czytając podobne artykuły i oglądając podobne materiały nie trudno pomyśleć o sobie: jestem nikim. Trzeba jednak pamiętać, że to jest głównie problem mediów, które za bardzo skupiły się tylko na jednym rodzaju pracy, a nie widzą innych. W takim wypadku trzeba sobie uświadomić, że nie może być całych mas dyrektorów, menadżerów i ambitnie brzmiących angielskich stanowisk opisujących pracę w korporacji. Po prostu tak wyglądają struktury zarządzania i tego zmienimy. To podobnie jak w państwie. Jest tylko jeden prezydent, jeden marszałek, kilkadziesiąt wiceministrów, kilkaset posłów, senatorzy, itp. Jak zauważymy, oni stanowią ułamek promila w stosunku do liczby obywateli tworzących całe społeczeństwo, dlatego nie mamy żadnego powodu, aby porównywać się do tak zwanych „elit”. Ja nawet nie chciałbym być na takich politycznych lub powiązanych z nimi stanowiskach, ponieważ panuje tam prawdziwe zepsucie. Nawet, jeśli jesteśmy bombardowani ukończeniem studiów i byciem „korpoludkiem” z fajnie brzmiącym stanowiskiem po angielsku, to nie ulegajmy niższemu poczuciu własnej wartości, bo na tę sprawę trzeba spojrzeć z kilku stron.

Tak najczęściej pracę widzą media

Wiemy, że świat nie jest sprawiedliwy i tak samo „niesprawiedliwie” jeden się rodzi z jakąś cechą, umiejętnością, talentem, a drugi nie. I tak, np. nie urodziłem się do nauki języków i tańca, dlatego nawet pod okiem prywatnego nauczyciela za grube pieniądze nie nauczę się tych dwóch rzeczy. Ale czy to znaczy, że muszę czuć się gorszy? Nie, bo mam coś, czego ponad 80% ludzi na całym świecie nie ma: wychodzenie z inicjatywą i patrzenie poza poczucie komfortu i bezpieczeństwa. To znaczy, że jeśli mam marzenie, to nie czekam na „kiedyś”, tylko od razu je realizuję lub układam plan, jak mam je zrealizować i to robię. Ewentualne przeszkody nie są dla mnie problemem, bo są czymś, co „kopię” na bok i idę dalej do przodu. Jednak również mam w świadomości fakt, że dla jednych moje marzenia mogą być nijakie, a dla innych nieosiągalne, dlatego całym kluczem do szczęścia jest porównywanie swoich osiągnięć do swoich poprzednich, a nie osiągnięć innych! Wtedy widzisz swój postęp w warunkach, na które pozwalają Ci okoliczności. Pamiętaj, że zazdrość prowadzi do frustracji, a dalej, do nienawiści, a nienawiść czasem do… morderstwa. Ktoś może mieć znacznie więcej niż ja, ale czy to mnie zraża? Nie, bo porównuję siebie do… siebie sprzed kilku lat, bo każdy ma inne możliwości (gdzie indziej się urodziliśmy, mamy inne uzdolnienia, mieliśmy inne wychowanie, inny start w życiu, itp.). I wiesz do jakiego wniosku dochodzę? Największym naszym strachem/lękiem powinno być nie to, żeby iść do przodu choć małymi kroczkami, ale stanie/tkwienie w martwym punkcie.

Podam Ci przykład, jak myśli ponad 80% ludzi na świecie, kiedy w grę wchodzi spełnienie jakiegoś marzenia. To jest wręcz chory paradoks. Wiele ludzi marzy o tym, żeby pojechać na Malediwy, ale gdy nadarza im się taka okazja, nie pytają co tam zobaczą, co można przeżyć, czy tam jest tak rajsko, jak nam pokazują w biurach podróży, tylko zapytają się: ile trwa lot, czy jest tam gorąco, czy są rekiny, itp. Kiedy tacy ludzie słyszą, że lot trwa 9,5 godziny, to mówią: ja dziękuję. W czym jest problem? Nie widzą celu, tylko krótkotrwałą przeszkodę, która dziś jest i dziś jeszcze się skończy, a nie zada im żadnego bólu. Co najwyżej może być mniej wygodnie. Dlaczego tak jest? Dlatego, że wspomniane ponad 80% ludzi dąży do zaspokojenia drugiego/trzeciego poziomu z pięciu głównych kategorii potrzeb człowieka, które omawia piramida Maslowa – poczucia komfortu i bezpieczeństwa. Lot na Malediwy wymaga przekroczenia tej bariery, dlatego nawet zakładając, że pieniądze nie są problemem, to większość i tak nie spełni swojego marzenia, ponieważ ono zaburza ich poczucie komfortu, wygody i bezpieczeństwa. Takie osoby będą wolały zostać w domu, bo będą wiedziały jaki będzie efekt końcowy. Nic nie zaburzy ich wewnętrznego spokoju, a taki wyjazd wymaga zetknięcia się z czymś nieznanym. Teraz widzisz, jaka jest moja przewaga na większością ludności świata? Nie muszę mieć wykształcenia, ładnie brzmiących stanowisk, ani być majętnym. Mam za to inicjatywę i pragnienie zaspokajania piątego poziomu potrzeb człowieka z piramidy Maslowa – rozwój i wykorzystanie własnego potencjału. To znaczy, że będąc zwykłym człowiekiem „z produkcji” realizowałem już takie marzenia, o których niewielu myśli.

Większość ludzi płaci grube pieniądze za to, żeby ktoś inny podejmował za nich decyzje, dlatego tak wielu kupuje wycieczki w biurach podróży, czy też płaci, żeby ktoś inny zadecydował za nas w co zainwestować, a jeszcze inni szukają pomocy u wróżek. Zarabiając zaledwie 1000zł w mojej pierwszej pracy, założyłem górski klub, zrzeszający miłośników gór z całej Polski, a w szczytowym okresie mieliśmy 1500 osób. Wszedłem też na kilka najwyższych szczytów Europy w tym Mt. Blanc od strony włoskiej, trzeci najwyższy szczyt Kaukazu – Kazbek, gdzie w mojej ekipie była osoba po przebytym nowotworze i zobaczyła, że nadal można spełniać wielkie marzenia; zorganizowałem również na własną rękę wyprawę na najwyższy szczyt Ameryki Północnej, na Alasce – Denali 6190 m n.p.m. i od kilku lat organizuję dwutygodniowe wyjazdy na Malediwy na własną rękę, gdzie płacę trzykrotnie mniej niż w biurach podróży. Zajmuję się również od 2000 roku badaniem pogody, zbierając 11 parametrów każdego dnia + 10/dzień opisuję w sposób naukowy i szczegółowy chmury, jakie były na niebie. Z zebranych danych wyciągam wnioski i stosuję je w górach do przewidywania odpowiedniego czasu na wyprawy lub ataki szczytowe. Na tym polu mam dużo sukcesów, ponieważ znajomość tematów pogody w terenie na poziomie eksperckim (wynikającego z obserwacji i zapisywania wyników obserwacji od ponad 20 lat każdego dnia), dało mi przewagę nad profesjonalnymi przewodnikami, którym płaci się grube pieniądze. Nie raz mówiłem przewodnikom w Gruzji, gdzie popełniają błędy w prognozach na wyjście i omawiałem ich klientom, czego ja się spodziewam. Dzięki temu mam już pięć większych dla mnie wypraw na koncie, gdzie ekipy z przewodnikami nie weszły, ponieważ nie trafiły w odpowiednią pogodę lub wyszły o niewłaściwej porze, a moja ekipa zawsze wchodziła na szczyt albo samotnie, albo w towarzystwie jednej, maksymalnie dwóch innych grup. Nie mam problemu nazywać siebie ekspertem w tej konkretnej dziedzinie, bo nie papier decyduje, czy jesteś ekspertem, ale Twoje doświadczenie wykorzystywane wielokrotnie w praktyce. Jak wykorzystałem wiedzę podczas moich wypraw, opisałem bardzo szczegółowo w moim artykule: Czym jest pasja gór i dlaczego są ludzie, którym nie tzeba tego tłumaczyć i są ludzie, którym nigdy tego nie wytłumaczysz (punkt 4. – wiedza i jej wykorzystanie w terenie). Jeśli lubisz poszerzać swoje horyzonty, polecam Ci dodatkowo wywiad p. Krzysztofa Woźniaka (Atora) ze mną na temat pogody, co ciekawego się w niej dzieje. Cały wywiad znajdziesz tutaj: Kontrola i manipulacja pogodą jest możliwa!.

Ile Jesteś gotów zapłacić za doradcę od Twoich spraw?

 
Kazbek widziany z polany położonej na wysokości 3000 m n.p.m.

W drodze na Denali 6190 m n.p.m.

Dzięki organizacji kilku wyjazdow na Malediwy na własną rękę mogłem zobaczyć rajski kawałek świata oraz pojechać za cenę trzy razy mniejszą niż w biurze podróży

Od 2006 roku, przez 12 lat, pomagałem również osobom, które planowały samobójstwo. Opracowałem nawet swoją autorską metodę, jak wyszukiwać takich ludzi. Poświęcałem im czas, żeby wyciągnąć ich z marazmu. Wiecie co? Aż sześć osób oficjalnie przyznało mi, że uratowałem ich życie. I nie piszę tego w kontekście chwalenia się, ale w takim kontekście, że my – zwykli ludzie – mamy duży potencjał, tylko musimy go wykorzystać. W piramidzie potrzeb Maslowa wykorzystanie swojego potencjału to najwyższa potrzeba człowieka. To właśnie ona powoduje, że możemy siebie rozwijać, pomagać innym i spełniać nawet najbardziej odległe marzenia. Co Ci te przykłady pokazały? Że nie musisz mieć super wykształcenia, ale raczej musisz posiadać chęć zaspokajania potrzeb piątego rzędu według piramidy Maslowa – samorozwój i wykorzystanie swojego potencjału. Wtedy szybko zobaczysz, że będąc zwykłym człowiekiem z produkcji, możesz osiągnąć wielkie rzeczy. I nie mówię tego, żeby się chwalić lub wywyższać, ponieważ jestem daleki od tych rzeczy, ale raczej chcę Ci pokazać, że mając śmiesznie niską wypłatę w tamtym czasie, dzięki wykazywaniu inicjatywy, problemy nie były dla mnie problemami, bo liczył się cel. I zawsze do niego dążyłem. Wiesz co zawsze powtarzam młodszym ludziom ode mnie? Teraz nie jest czas na studia i zostanie kolejnym „korpoludkiem”, bo sytuacja na świecie zmienia się tylko na gorsze, dlatego możliwości działania z każdym rokiem będą coraz mniejsze. Na podstawie rządowych dokumentów + dokumentów podpisanych i ratyfikowanych przez Parlament Unii Europejskiej uważam, że podróżowanie będzie dostępne dla nas przez góra 5 lat. Później „zabiją” nasze plany bzdurne przepisy, sztuczne podatki, inflacja, drożyzna i nowe ograniczenia, o których jeszcze nie wiemy. Chcesz się dowiedzieć, dlaczego tak myślę? Zapraszam Cię do szczegółowej analizy gospodarki, systemu finansowego i geopolityki w moim osobnym artykule: A Ty w czym przechowasz swoją wartość?. Jeśli np. lubisz podróżować, a gonisz za wykształceniem, zobaczysz, jak szybko przeleci Ci pięć lat, a kiedy je osiągniesz, dostrzeżesz, że tak naprawdę nie masz już większości możliwości z powodów zewnętrznych, o których bardzo dużo mówię we wspomnianym artykule… To nie są żadne teorie spiskowe, tylko podsumowane fakty z przeczytanych przeze mnie rządowych i unijnych dokumentów. Poświęciłem temu mnóstwo czasu i dlatego dzielę się z Tobą tą wiedzą, żebyś Ty nie musiał tego robić.

Nawet, jeśli pominiemy zmiany, które będą zachodzić na gorsze i każdego roku będą ograniczać nasze możliwości rozwoju, to wystarczy, że dostrzeżesz ile rzeczy nam już umknęło bezpowrotnie i jak szybko zmienił się świat. Na przykładzie moich górskich podróży podam Ci przykład, jak bardzo ograniczyło się moje pole działania w ciągu tylko kilku ostatnich lat. O co chodzi, pokażę Wam na przykładzie gór, ponieważ w nich czuję się najlepiej i są moją największą pasją. Kiedy oglądam zdjęcia z moich mniejszych i większych wyjazdów, widzę, że wiele z tych miejsc jest już... niedostępna lub po prostu zmieniła się tak, że już nigdy nie zobaczymy tego samego, co kiedyś… Wśród ludzi gór nawet utarło się powiedzenie: "góry nie uciekną". O ile w kwestiach bezpieczeństwa to powiedzenie ma sens, kiedy np. nie dotrzemy na szczyt z powodu zmieniającej się na gorszą pogody, to w kontekście odkładania wyjazdu w góry na nieokreślone "kiedyś" lub "może kiedyś" jest mocno nieuzasadnione. Tyczy się to również każdej innej dziedziny życia, ponieważ w nich również zachodzą podobne zmiany, jak w górach - na gorsze. Oglądając zdjęcia, którymi obrazuję, to o czym teraz mówię, zobaczcie jak wiele zmian zaszło w ciągu zaledwie 10 lat:
  • Elbrus 5642 m n.p.m. (najwyższy szczyt Rosji) - z powodu sankcji nałożonych na Rosję, chętni już nie wejdą na tą górę. Nawet, jeśli znajdą lot spoza UE, to Polacy nie będą tam mile widziani z powodu propagandowego przekazu telewizji w Rosji, a rejon Elbrusa jest rejonem wojskowym,
  • Pieniny (Sokolica) - nie zrobisz już zdjęć z sosną-symbolem Pienin na szczycie Sokolicy, ponieważ w krótkim czasie została podwójnie uszkodzona. Została tylko jedna gałąź,
  • Alpy szwajcarskie - z powodu szybko topniejących lodowców nie wejdziesz już klasyczną drogą na 4-tysięcznik Aletschhorn 4195 mn.p.m., ponieważ zawaliła się duża część lodowca, dalsza wędrówka jest niebezpieczna z powodu dużego ryzyka zawalenia się kolejnych części lodowca. Zmiany klimatu powodują szybkie topnienie lodowców. Szczyt ten słynie z przyrody, której od co najmniej kilkuset lat nie zmienił człowiek, ani nawet jej nie skaził. Można tam podziwiać najpiękniejszą alpejską roślinność,
  • Alpy szwajcarskie - Dufourspitze 4634 m n.p.m. (drugi lub trzeci najwyższy szczyt w Europie w zależności od przyjętej klasyfikacji). W 2013 piękny staw lodowcowy u stóp tej góry dosłownie wpłynął pod powierzchnię lodowca, pozostawiając po sobie piękną, lodowcową jaskinie. Zarówno stawu, jak i jaskini już nie zobaczycie, a przybywająca ilość szczelin sprawia, że dojście na szczyt staje się coraz bardziej niebezpieczne,
  • Ostatnie dwa lata pokazały nam, że można ograniczyć naszą wolność bezprawnie w nieprzewidywalny sposób, a przez to "zabić" nasze plany. Dzisiaj już oficjalnie mówi się w mediach głównego nurtu, że podjęte środki w walce z wirusem były zbyt daleko idące w stosunku do zagrożenia, co najpierw doprowadziło do zniszczenia gospodarek zachodnich, a później doprowadzi do wojen (a nie "tylko" jednej wojny), ponieważ dług światowy jest już nie do spłacenia (335 bln $ w stosunku do 82 bln $, które rocznie jest w stanie zarobić cały świat). Nie od dziś wiadomo, że długi resetują tylko i wyłącznie wojny...,
  • zmieniająca się pogoda - krokusy w Dolinie Chochołowskiej - od 2020 roku kwitną bardzo słabo, dlatego kto był w latach 2015-2019 ten widział najpiękniejsze widowisko,
  • zmieniająca się pogoda - jesień w Polsce (Pieniny) - od 2019 następuje wyraźny spadek ilości kolorów oraz gnicie zielonych liści na drzewach, przez co nie ma już takich widowisk, jak w latach poprzednich. Lata 2020, 2021 i 2022 były najgorsze pod tym względem,
  • Gruzja (Kazbek 5047 m n.p.m.), Alaska (Denali 6190 m n.p.m.) oraz inne miejsca – z powodu inflacji, niestabilnej sytuacji politycznej i gospodarczej na świecie nie wiadomo przez jak długi okres będzie nas jeszcze stać latać do innych państw. Oceniam go na zaledwie kilka pojedynczych lat. Uchwalony dokument 'Fit for 55' przez Parlament Unii Europejskiej spowoduje, że ceny biletów lotniczych zostaną sztucznie podniesione o kilkaset %, co spowoduje ograniczoną dostępność do miejsc, które były zawsze normalnie dostępne dla wielu ludzi,
  • ludzie - Internet i media społecznościowe spowodowały, że jakość turystyki znacznie spadła, zanikają dobre zwyczaje, a w ludziach widać coraz większą frustrację, brak pomysłu na siebie i coraz większe odizolowanie. Góry sprzed 15 lat to zupełnie inny świat niż dzisiaj... O tym zjawisku również napisałem osobny, artykuł: Jak bardzo zmieniła się turystyka górska w ciągu ostatnich 15 lat?
W drodze na Denali 6190 m n.p.m. na Alasce

Niesamowita i piękna droga na Dufourspitze 4634 m n.p.m. (pękające lodowce tworzą seraki i szczeliny, przez które w sezonie coraz trudniej przejść)

Gruzja - Kazbek 5047 m n.p.m. - lodowiec na wysokości 4550 m n.p.m. pod koniec czerwca nie był już w ogóle pokryty śniegiem

Krokusy w Dolinie Chochołowskiej. W latach 2020-2022 o takim widoku mogliśmy tylko pomarzyć

W drodze na Elbrus 5642 m n.p.m.

Gornersee
Tego lodowcowego stawu w drodze na Dufourspitze 4634 m n.p.m. już nie zobaczymy

Ob dem see, Gornersee
Tego lodowego tunelu w drodze na Dufourspitze 4634 m n.p.m. również już nie zobaczymy

Z tego powodu bardzo się cieszę, że nigdy nie odkładałem moich planów na 'kiedyś', ponieważ wiele miejsc, które odwiedziłem są już niedostępne, zmienione przez zjawiska pogodowe, zniszczone lub wprowadzono na nich jakieś ograniczenia, które zniechęcają do odwiedzania tych miejsc, a jeszcze stały się tak sztucznie drogie, że po prostu nie wydamy tylu ciężko zarobionych pieniędzy, żeby jedynie polepszyć czyjeś i tak już bardzo wysokie standardy życia, dla których jesteśmy tylko pogardzaną, tanią siłą roboczą, z którą nikt się nie liczy…

Jeśli więc, ktoś chce jeszcze coś zrobić, gdzieś pojechać, zrealizować jakieś plany, nie odkładajmy tego na "jutro", "na kiedyś", "na za rok", a przede wszystkim poznajmy swoją wartość, twórzmy swoje własne poczucie wartości. Swoje poczucie własnej wartości zaczyna się tworzyć od momentu, kiedy wyjdziesz poza drugi poziom potrzeb w piramidzie Maslowa – poza poczucie komfortu i bezpieczeństwa, co na chłopski rozum można przetłumaczyć na: wyjdź poza codziennie powtarzany schemat: praca – dom – codzienne obowiązki – telewizor/telefon/gry komputerowe – spanie. Trzeba jednak pamiętać, że są ludzie, którym do szczęścia wystarczy posiadanie dzieci, codzienne spełnianie obowiązków wynikających z założenia rodziny oraz spokojne mieszkanie w domu i dzięki temu czują się wartościowi. Może tak być, ale takie osoby muszą być wewnętrznie przekonane, że to jest spełnienie ich marzeń. Tylko, co w przypadku, gdy dzieci już dorosną i być może się wyprowadzą? Czy dalej będą miały w sobie taką samą radość z życia? W większości przypadków wspomniane osoby są jednak zmęczone codziennością i powtarzalnością swojego życia, gdzie narzekają na zewnętrzne otoczenie. Najważniejszy jest fakt, żeby być szczerym ze sobą i umieć określić, co daje Ci spełnienie. Myślę, że z tym jest największy problem, dlatego większość ludzi nie potrafi wypracować swojego poczucia własnej wartości, bo nie wie nawet, w którym kierunku ma podążać.

9. MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE
To kolejny czynnik „zabijający” nasze poczucie własnej wartości. Dlaczego? Ponieważ odwołuje się do porównywania z innymi. Oficjalne wyniki badań psychologicznych, o których możemy przeczytać w wielu mediach głównego nurtu mówią, że aż 70% użytkowników Instagrama czuje się gorsza, z powodu treści, które są publikowane w omawianym serwisie. Można powiedzieć, że ten portal internetowy obniża nasze morale, nasze poczucie własnej wartości i częściowo może prowadzić do depresji. Jak ten mechanizm działa? Przeglądając treści, widzimy wyidealizowane kobiety, które w rzeczywistości tak nie wyglądają i czytamy w jak piękne i rajskie miejsca one jeżdżą. Myślimy sobie wówczas: „patrz: ludzie to sobie jeżdżą, a moje życie jest takie do d*py. Na nic mnie nie stać”. Takie myślenie zaczyna nas dobijać. Jednak pierwszą czynnością powinno być rozebranie wspomnianej myśli na czynniki pierwsze. Ja nie mam Instagrama, ale kiedy przeglądałem w młodszych latach podobne treści, wyciągnąłem kilka wniosków, które dały mi wiele do myślenia. Po pierwsze, te osoby nie są tak idealne, jak siebie prezentują. Pokazują tylko swoje najbardziej udane momenty życia i te najbardziej kolorowe (egzotyczne wyjazdy, imprezy). Za to nie ma tam nic o ich niepowodzeniach życiowych, które przecież mają na swoim koncie. Po drugie, do pokazywania swojej „rzeczywistości” używają mocno obrobionych, wyidealizowanych zdjęć, a jeśli ktoś pisze o podróżach, to najczęściej jego konto jest sponsorowane, lub zadłuża się, żeby utrzymać swój wysoki status na Instagramie/Facebooku. Bardzo łatwo można odróżnić naturalną narrację od tej sztucznej, dlatego na mnie takie portale nie działają, ponieważ już dawno przerobiłem to ze samym sobą. Kolejne rzeczy, które na nas oddziałują na portalach społecznościowych, gdzie pokazuje się wyidealizowane życie, to kłamliwe dane i patrzenie zbiorowe, a nie indywidualne. To znaczy, że najczęściej ludzie zaniżają koszty, które ponieśli za spełnienie swojego marzenia, żeby jednocześnie pokazać, jacy są zaradni. A patrzenie zbiorowe? To błąd naszego umysłu. Kiedy widzimy kilka wiadomości z egzotycznych wakacji pod rząd, myślimy: „no ludzie to sobie jeżdżą, a mnie to na nic nie stać”. Nie widzimy jednak faktu, że poszczególne relacje napisały/opublikowały oddzielne osoby, co oznacza, że nie jedna osoba była w np. w siedmiu miejscach w ciągu tych wakacji, ale siedem osób było w siedmiu różnych miejscach, być może nawet w tym samym czasie. Zanim będziemy korzystać z portali społecznościowych (co i tak z pewnością robicie) najpierw nauczcie się z nich właściwie korzystać. Analizujcie krytycznie to, co widzicie, bo tylko w ten sposób nie zatracicie swojego poczucia własnej wartości.

 

Od dziesięcioleci kobiety tracą swoje poczucie własnej wartości ze względu na swoje ciało. Dlaczego tak jest? Ponieważ od wielu pokoleń oddziałują na ich psychikę media: telewizja, Internet, reklamy, bilboardy, itp. Zauważyłeś/-aś, że prawie każda, jeśli nie każda kobieta ZAWSZE ma do zrzucenia jakieś zbędne kilogramy? Nie ważne, że jest szczupła, normalna, czy z nadwagą. Prawie każda walczy ze swoimi „nadprogramowymi” kilogramami. Zastanawiałeś skąd to się wzięło? Przecież wiele osób jest szczupła, a mimo wszystko wstydzi się własnego ciała. Najpierw telewizja przez kilkadziesiąt lat swojej działalności, a później Internet wyryły nam na stałe obraz perfekcyjnie wyglądających kobiet. Takie pokazuje nam się w filmach, na różnych galach, pokazach mody, czy też w reklamach. W realnych warunkach nigdy nie masz szans taką być i co najlepsze – one same też takie nie są. Wszystko kryje się za kosmetykami, drogimi operacjami plastycznymi i ludźmi, którzy dzięki tym „idealnym” kobietom z wyglądu, mogą zarobić grube miliony dolarów. Oglądając takie osoby w telewizji/Internecie przez całe swoje życie, kobiety zachciały wyglądać, jak one. Do dziś trwa pogoń za idealnym ciałem, kosmetykami, które pozwolą nam zakryć wszelkie niedoskonałości, czy też pięknym wyglądem twarzy. Płeć piękna potrafi być tak zablokowana wewnątrz siebie, że wyjście na plażę, na imprezę, czy gdzieś, gdzie trzeba ubrać sukienkę, potrafi spowodować, że nie prześpią całej nocy, bo myślą „jak ja będę wyglądać?”. Czy chcesz, czy nie, media bardzo mocno wyryły w nas myślenie o sobie, jako te daleko odstające od ideałów. Teraz zastanów się: nawet, jeśli osiągniesz swój cel, to co dzięki niemu będziesz mieć? Czy kobieta ciągle zabiegająca o swój wygląd, będzie spostrzegana jako atrakcyjna? Fizycznie na pewno tak, ale do życia raczej nie… Zastanów się głęboko: po co, lub dlaczego dążę do ideałów, które mi serwuje telewizja? Być może sekret tkwi w tym, że nigdy nie dogonimy naszych ideałów i przez to możemy przez całe życie robić wszystko, żeby osiągnąć w jakiejś mierze swój cel. Może przez to będziemy czuli się wewnętrznie lepiej, atrakcyjniej, albo zdobędziemy pewność siebie. Ale czy naprawdę przez wygląd mamy czuć się lepsi od innych, bardziej atrakcyjni lub pewni siebie? I w ogóle, dlaczego mamy czuć się lepsi od innych? Czy takie podejście nie trąci pychą? Dlaczego mężczyzna nie ważne, czy jest gruby, czy chudy (celowo użyłem tych słów) nic sobie z tego nie robi? Bo mężczyzna wie, że nie tędy droga. Ile jest facetów z nadwagą, a czerpiących z życia? Wcale nie przejmują się swoimi „kilogramami”? Po prostu telewizja w kwestii wyglądu nie ma na nich tak dużego wpływu, jak na kobiety. Od około roku 2017 tendencja powoli się zmienia, ale skala porównawcza facet-kobieta nadal jest zupełnie inna. Kobieta chce ładnie wyglądać, czuć się atrakcyjna. Gdzieś w podświadomości tkwi w niej rywalizacja z innymi koleżankami i chęć zwracania na siebie uwagi wyglądem. Nie bez powodu wiele dziewczyn, czy kobiet potrafi ubrać się wyzywająco, tylko po to, żeby ktoś inny zawiesił na nich wzrok. A jeśli już ktoś zawiesi na nich wzrok i osiągną to, czego chciały, to nagle usłyszysz: „co za bezczelny typ!”. Dlaczego się więc burzy taka osoba? Przecież osiągnęła to, co chciała osiągnąć. Zauważyłeś coś? Powstaje pewna pętla, z której nie ma wyjścia. Po co więc dążyć do pustych celów? Czy nie lepiej być sobą, a nie gonić ideały, których nie ma?


10. WARTOŚĆ TEGO, CO WYPRACOWAŁEŚ WŁASNYMI RĘKAMI
Myślę, że to jeden z głównych czynników, które pozwalają Ci zbudować mocne poczucie własnej wartości. Nie mam tu na myśli ilość zgromadzonych dóbr, ale raczej, czy coś Ci łatwo przyszło w życiu, czy musiałeś trochę ciężej na coś zapracować. W 1994 roku, na jednym z bloków, na sąsiednim osiedlu do mojego, widniał taki napis: „Tyle wolności ile własności, tyle ojczyzny ile ziemi”. Pierwsza część zdania szczególnie utkwiła mi w pamięci, bo pokazuje, że wolnym czujemy się na tyle, na ile mamy własności. Jak to działa? Jeśli sam zapracowałeś na swoje mieszkanie, samochód, rzeczy, standard życia, itp. to z pewnością odczujesz z tego wielką radość, bo masz świadomość, że Ty sam na to zapracowałeś. Jednak są też osoby, którym łatwo w życiu przychodzi wiele rzeczy, bo ktoś np. dostanie coś w spadku, bo rodzice są majętni lub najzwyczajniej coś dostałeś. W takim przypadku Twoje docenianie może być dużo mniejsze, ponieważ zbyt łatwo doszedłeś poprzez czynniki zewnętrzne do czegoś, a nie swoją pracą. Jak taka sytuacja będzie objawiać się najprawdopodobniej w Twoim życiu? Będziesz zbyt lekko podchodził do pracy, będziesz krytykować słabszych od siebie, a wiele rzeczy najzwyczajniej nie docenisz. Wiesz, dlaczego bardzo cieszę się z tego, co mam? Bo do wszystkiego doszedłem własną pracą. Jeśli coś chciałem, to pracowałem wiele nadgodzin, żeby osiągnąć cel i zawsze mi się udawało, bo nigdy się nie poddawałem. Jako, że w domu rodzinnym było tylko tyle, żeby zaspokoić podstawowe potrzeby, to od najmłodszych lat jestem nauczony pracy ponad normę i myślenia, żeby ciągle coś przeżywać. Dzięki pracy od najmłodszych lat doceniam zarówno pracę, jak i rzeczy, na które sam zapracowałem, bo wiem ile sił i czasu włożyłem w dany cel. Jak myślisz, kto będzie czuć się bardziej wartościowy? Ten, który na wszystko musi sam zapracować, czy ten, któremu wszystko łatwo przychodzi i jeszcze dookoła się chwali tym co ma, bo np. jego rodzice są majętni? Oczywiście, że ten pierwszy, a na dodatek ten drugi może czuć pewnego rodzaju pustkę w życiu, bo zbyt lekko podchodzi do życia. Nie zna trudu, który trzeba włożyć w zdobywanie czegoś lub w osiąganie danego, wyznaczonego celu. Kiedy tylko nadejdą złe czasy, osoba z drugiego przykładu bardzo szybko swoje bezpieczeństwo oprze na pieniądzach swoich rodziców, a sam częściowo nie będzie rozumieć tego, co się dzieje dookoła, bo też nigdy nie musiał interesować się tak bardzo światem zewnętrznym. Zbyt łatwe zdobywanie drogich rzeczy prowadzi do nadmiernego skupiania się na sobie, a zapomina się o świecie zewnętrznym. Wtedy, kiedy będzie naprawdę potrzebne silne poczucie własnej wartości, wtedy u takiej osoby go właśnie zabraknie… A co będzie, jak majętnych rodziców dopadnie kryzys gospodarczy, a Ty sam nie jesteś nauczony pracy? Będzie Ci ciężej niż osobie, której od zawsze brakowało środków do życia, bo taka jest nauczona ciężkiej pracy za marne „grosze” od lat.

11. NIE POTRAFIMY SPOJRZEĆ W PRZYSZŁOŚĆ, DOSTRZEGAĆ MAŁYCH PUNKTÓW
To jest bolączka obywateli wszystkich państw. Możni tego świata doskonale wiedzą, jakiej wiedzy nam brakuje, dlatego równie dobrze znają techniki manipulacji społeczeństw dla osiągnięcia swoich korzyści. Podam Ci dwa przykłady: jeden ze świata pogody, a drugi ze świata polityki. Czy, kiedy popatrzymy na małe chmurki, potrafimy przewidzieć, że za kilka godzin będzie deszczowo i może warto już wracać z gór, żeby nas nic nie dopadło? Raczej chyba nie, dlatego co roku słyszymy o tłumach w Tatrach, które zaskoczyła burza i o ludziach, którzy zginęli w nich od pioruna. Okej, możesz nie być znawcą pogody, ale chciałem nakreślić Ci pewien schemat rozumowania. Więc teraz weźmy coś bardziej przyziemnego. Zobaczmy na rok 2018. W tamtym czasie, w mediach głównego nurtu czytaliśmy, że rządy wielu państw, w tym Rosja, kupują po kilkadziesiąt, do 120 ton złota w sztabkach, lub że kredyty hipoteczne mają rekordowo niską marżę, ponieważ stopy procentowe były wówczas na poziomie 0,1%. Czy potrafiliśmy sięgnąć trochę dalej w przyszłość, niż tylko zobaczyć teraźniejszą chwilową korzyść w postaci tańszego kredytu? Zdecydowana większość ludzi przegapiła istotny szczegół, ponieważ tło zasłoniło im właściwe spojrzenie na rzeczywistość. Nie martwcie się, ponieważ ten sam błąd popełniło również wiele wykształconych osób. Co się wtedy stało? W samym 2018 roku nic, ale fakt kupowania tak dużych ilości złota w sztabkach powinien w naszych głowach zapalić czerwoną lampkę i ostrzec nas: w najbliższych latach: będzie potężny kryzys finansowy, bo już teraz rządy zabezpieczają się przed nim za pomocą kruszcu. Wiemy, że każdy kryzys finansowy jest sztucznie wywołany, więc i ten musiałby być sztucznie rozpoczęty. A co było tłem, które przysłoniło nam ten fakt? Bardzo dobry rynek pracy. Wtedy praca „szukała” człowieka i to my mogliśmy wybierać zakład, do którego pójdziemy pracować. Mało kto wówczas myślał, że może być jakiś kryzys, skoro pod względem gospodarczym wszystko wyglądało bardzo dobrze. A kredyty mieszkaniowe? One również wyglądały korzystnie, ponieważ niska, prawie zerowa stopa procentowa powodowała, że kredyty nie były obciążone dodatkowymi wysokimi opłatami wynikającymi ze stóp procentowych. Skoro nałożyły się dwa korzystne zjawiska w gospodarce, to dlaczego nie brać właśnie teraz kredytu? – tak większość z nas mogła pomyśleć. Tylko mało kto wpadł na pomysł, że jeśli już musimy brać kredyt, to tylko tyle, żeby było nas stać spłacać trzykrotność obecnej raty i to w czasach złych. Zapewniłbyś sobie wówczas bufor bezpieczeństwa i spokój wewnętrzny. Kryzys zawitał częściowo od 2021 roku, a narastająca inflacja spowodowała, że niektórym raty wzrosły o 100%, a innym nawet o 200%-300%. Ile było narzekania pracowników korporacji w różnych telewizjach, którzy tego nie przewidzieli (a przecież mają wyższe wykształcenie). Skoro ja – osoba bez wyższego wykształcenia – wiedziałem, że w gospodarce światowej coś się dzieje za kulisami, przez co zmieniłem moje plany, dzięki czemu nie utonąłem w długach, to tym bardziej osoby z wyższym wykształceniem powinny mieć odpowiednią wiedzę.


Tymczasem czytam artykuły, gdzie małżeństwa pracujące w korporacjach narzekają, że nie mogą nic odłożyć. Ba! Nawet muszą rezygnować z wielu rzeczy, żeby móc po prostu przeżyć, bo raty kredytu zżerają im bieżące pieniądze, a oni jeszcze planują dziecko… To ja się pytam, gdzie rozum? Czy dziecko jest traktowane jako zachcianka, na zasadzie „bo ja chcę je mieć”?, czy idzie za tym coś więcej? Skoro wiemy, że warunki będą się pogarszać, zarówno te gospodarcze, jak i rynkowe, a już teraz brakuje nam pieniędzy, to normalnie myślący człowiek nie zdecyduje się na dziecko, skoro sam ma problem się utrzymać. Tylko, czy nie lepiej było wcześniej przewidzieć gospodarczy zarys przyszłości i podjąć właściwe decyzje, żeby długi nas „nie dojechały” na starcie dorosłego życia? Tutaj znowu odwołam się do pierwszych trzech punktów – brakuje nam edukacji o gospodarce, ekonomii i pieniądzach już od najmłodszych lat. Takie sytuacje powodują, że czujemy się podwójnie sfrustrowani, bo poświęciliśmy kilka lat na zdobywanie wyższego wykształcenia, teraz gonią nas w korporacjach, wiecznie nie mamy czasu i tak naprawdę „zarzynamy się”, nie dbając początkowo o zdrowie tylko po to, żeby prowadzić podstawowe życie w domu o trochę lepszym standardzie. Nie bez powodu bardzo szybko tracimy swoje poczucie własnej wartości, przez co szybko się obwiniamy i myślimy o sobie jako nieudacznik. Teraz widzisz, że podobny problem występuje nie tylko u ludzi, którzy pracują fizycznie na produkcji lub w przemyśle, ale również u tych, których możemy uważać za wykształconych. Studia studiami, ale umiejętność myślenia i analitycznego wyciągania wniosków to druga kwestia. Studia rzadko uczą nas kreatywnego myślenia. W wielu przypadkach jest to podobny, znany system z wcześniejszych szkół – zakuj, zalicz, zapomnij, z tą tylko różnicą, że na wspomnianym etapie nauczania nie dostajemy autorów książek i publikacji, z których będziemy korzystać. Musimy włożyć dużo wysiłku z naszej strony. Dlatego zastanów się, czy schematyczne podążanie za tłumem i mediami, które wszędzie mówią Ci: „zostań korpoludkiem”, jest dla Ciebie.


Jeśli chcesz podążać utartymi schematami, bo tak większość robi, to w ten sposób nie zbudujesz silnego poczucia własnej wartości, a jedynie staniesz się kolejnym trybikiem w korporacyjnej maszynerii. Do czego omawiane podejście może prowadzić? Do błędnego koła. Najpierw zajeżdżamy się na studiach, w korporacjach i gonimy za pieniędzmi, żeby mieć na nasze zachcianki, a później wydajemy pieniądze na lekarzy, bo nie szanowaliśmy się wcześniej. Jeśli spojrzymy na różne grupy wiekowe, to bez względu na pokolenie, chyba mamy niechlubny wspólny mianownik. Jako ogół społeczeństwa wpadamy w schemat: żyjemy po to, żeby między innymi chodzić po lekarzach i przychodniach, stać w kolejkach do nich, zażywać tabletki i przeżywać problemy. Na dodatek, w codziennych rozmowach licytujemy się, kto ma większy problem i do jakiego lekarza się zapisaliśmy/jak długo będziemy musieli czekać i dużo narzekamy. Umacniamy tym samym polską mentalność. Czy tak wyglądało w naszych umysłach przyszłe życie, kiedy snuliśmy na nie plany? Chyba nie… Błędne koło, w które wpadamy wynika z utartych schematów, które powtarzają nasi rodzice, ponieważ powielają je z pokolenia na pokolenie, bo nikt im nie pokazał, że można inaczej, a my sami najczęściej pędzimy przez życie, bo tak większość robi, nie zastanawiając się, że życie trzeba przeżywać, a nie pędzić przez nie. Mam wrażenie, że dzisiaj żyje się po to żeby mieć, a jeszcze kilkadziesiąt lat temu miało się, żeby żyć… Wiesz, kiedy uświadomiłem sobie w młodym wieku, że nie będę chodzić na studia i nie poświęcę im pięciu lat mojego życia? [oczywiście nie twierdzę, że studia, to coś złego, ponieważ to jedynie mój osobisty wybór]. Kiedy przestudiowałem kilka biografii różnych ludzi: np. mistrza świata w wolnym nurkowaniu, kitesurferów, himalaistów, freestyle’owych narciarzy i wielu innych. Wszyscy doszli do jednego wniosku: życie bardzo szybko płynie i trzeba się nim cieszyć tu i teraz, bo kiedy dochodzisz do perfekcji, to już czas się starzeć i umierać. Myślenie, że jak się dorobię, to będę korzystać z życia jest błędne, ponieważ nigdy nie wiesz jaka będzie przyszłość i nawet, jeśli będziesz miał zacięcie, to ile będzie trwało bogacenie się? A jeśli nawet poświęcisz całe swoje młode lata, żeby się tylko dorobić, to być może będziesz miał wielki problem, żeby znaleźć to, co Ci będzie sprawiało radość w życiu, a wcześniejsze, wieloletnie nawyki mogą spowodować, że nie otworzysz się na coś nowego. Nie trzeba mieć dużo pieniędzy, żeby robić ciekawe rzeczy. Najważniejsze jest mieć ciekawe pomysły na siebie, a reszta przyjdzie z czasem, dzięki Twoim działaniom. Kiedy ja zaczynałem przygodę z górami, na mój pierwszy wyjazd w góry w dorosłym życiu od razu wybrałem 10-dniową, samotną wędrówkę szlakiem o długości 210 km, a później, również samotnie, poszedłem na górską wędrówkę 1047 km w 31 dni, gdzie wydałem jedynie 283 zł podczas całej wyprawy… dzisiaj tę najdłuższą w moim życiu samotną wędrówkę uważam za jedną z najpiękniejszych przygód mojego życia. Te przykłady pokazują, że liczy się pomysł, a nie pieniądze. Najważniejsze, żeby coś działo się w naszym życiu i żebyśmy my mieli nad nim kontrolę, a nie wszystko inne dookoła…

 
Nadawajmy naszemu życiu sens i ustalajmy priorytety, kiedy jesteśmy w pełni sił. Szukajmy pomysłu na siebie, a wtedy w znacznie mniejszym stopniu będziemy powielać społeczny schemat "chodzenia po przychodniach i lekarzach. Ludzie, którzy rozwijają swoją osobowość, realizują swoje cele, marzenia i pomysły statystycznie mniej odwiedzają lekarzy, ponieważ są świadomi wielu mechanizmów prowadzących do chorób nie tylko fizycznych, czyli tych związanych z naszym ciałem, ale również tych związanych z naszą psychiką. Człowiek, który ma pozytywne nastawienie do świata i się realizuje statystycznie mniej choruje od osób, których życie nie ma ustalonego biegu i jest jedynie codziennym powtarzaniem błędnych nawyków (np. bezcelowe oglądanie telewizji po pracy, przeglądanie nowości na Facebooku, itp.). Czyż nie dużym problemem w dzisiejszych czasach jest depresja?

Zastanów się, dlaczego szwajcarscy emeryci masowo chodzą w góry wyższe do 3000 m n.p.m.? Pewnie od razu odpowiesz: bo mają wysoki standard życia, a my mamy liche emerytury i jeszcze połowę zostawiamy w aptekach. Pytanie zachodzi więc takie: co powoduje, że oni nie muszą zostawiać swojej dużej części emerytury w aptece i mają siły chodzić w wysokie góry? Faktem jest, że przez całe swoje życie mieli wyższy standard życia i nie musieli tak ciężko pracować jak Polacy oraz ich emerytury są znacznie wyższe niż nasze, dlatego mają lepsze zdrowie, jednak zauważ, że w Polsce nawet ci co mają pieniądze, często są bez pomysłu na życie i wpadają w schematyczne życie, z tą tylko różnicą, że omawiany schemat powielają w wysokim komforcie… Kiedy Szwajcarzy pracowali na swoje emerytury, my żyliśmy w zepsutym systemie komunistycznym, gdzie często warunki pracy prowadziły do różnych chorób zawodowych, a w sklepach nie wiele było, stąd już wtedy nauczyliśmy się narzekać i kombinować, jak coś załatwić, spatrzyć, a być może ukraść. Potrafiliśmy za to rozmawiać z ludźmi i stawiać na kontakty międzyludzkie, co dzisiejsze młode pokolenia w dużej mierze utraciły poprzez nieprawidłowe korzystanie z mediów społecznościowych i smartfonów. Skoro nie udało się uniknąć wielu chorób z powodu niesprzyjającego otoczenia, w którym żyliśmy, a często praca wystarczała tylko na pokrycie podstawowych potrzeb w rodzinie, podobnie tak, jak dzisiaj, to czy naprawdę musimy wszystko zwalać na choroby i problemy? Dlaczego nie próbujemy robić coś POMIMO tych niedogodności? Kiedy w moim domu rodzinnym nie było pieniędzy na coś dodatkowego, to mimo wszystko, od zawsze miałem w sercu góry. Już w najmłodszych latach byłem ustalony w sercu, że kiedy tylko nadarzy się okazja lub będę miał swoje pieniądze, to rozpocznę pasję gór, ponieważ od zawsze miałem ją w sercu. Kiedy tylko poszedłem do pierwszej pracy, gdzie wtedy pracowało się za 460 zł na stażu, już wtedy opracowałem plan, żeby założyć klub górski, który gromadziłby pasjonatów gór. Widzisz jakie było moje podejście? Pieniądze były liche, ale posiadałem inicjatywę i sposób wdrażania moich myśli w życie. Pomimo, że na początku nie miałem pomysłu, jak to w ogóle zrobić, to zacząłem myśleć, jak zacząć. Pomyślałem wówczas, że w tamtych czasach najlepszą formą kontaktu były fora internetowe i strony tematyczne, które przyciągną nieznających się ludzi, dlatego musiałem nauczyć się trzech nowych rzeczy: zakładać i prowadzić strony internetowe, zakładać i prowadzić forum internetowe oraz pisać artykuły na stronę. Po pracy zacząłem uczyć się tych trzech rzeczy naraz, ściągając poradniki z Internetu. W 198-stronicowej książce o tworzeniu stron internetowych już na samym początku znalazłem bardzo ważne zdanie: „jeśli nie masz czasu dla ludzi, odłóż ją – ta książka nie jest dla Ciebie”. Do dzisiaj pamiętam tą bardzo ważną lekcję. I wiecie co? Za pół roku od momentu rozpoczęcia nauki zacząłem organizować już pierwsze wyjazdy pierwszych klubowiczów. Od tamtego momentu wiedziałem, że pomysł na klub górski ma dużą szansę wypalić, dlatego początkowy sukces pokazał mi że warto myśleć i mieć pomysł na siebie. Doświadczenia związanego z odpowiednim podejściem do sprawy i pięknych przeżyć już nie zabierze mi nikt. To pokazuje, że odpowiednie nastawienie trzeba mieć w sercu, a wtedy można zdziałać bardzo wiele.

12. PODEJŚCIE ŚWIATA ZACHODU I DALEKIEGO WSCHODU DO DOBROBYTU
Kolejną rzeczą, która „niszczy” nas pod względem poczucia własnej wartości jest porównywanie się do standardu życia krajów Zachodu. Czujemy się przez to gorsi, w naszym mniemaniu jesteśmy gorszą narodowością, przebywając np. w Niemczech, Francji, Anglii, czy we Włoszech i ciągle narzekamy, że oni zarabiają tyle pieniędzy, a my nie. Mało tego – na kompleks „środkowoeuropejski” cierpią również media i dziennikarze, a to one powinny dostarczać nam treści, które powinny pokazywać, że w Polakach jest duży potencjał i potrafimy go naprawdę wykorzystać. Jednak codziennie możemy czytać nagłówki: „Lewandowski to zrobił!”, „Lewandowski będzie miał Złotą Piłkę!”, „aktorka taka i taka pojedzie do USA robić karierę!”, „polscy naukowcy wynaleźli grafen!”, „mamy złoty medal!”. Nic złego nie widzę w podobnych tytułach, ale kiedy szerzej spojrzymy na sprawę, szybko zauważymy, że osoby, które piszą te artykuły, tak samo czują się zakompleksione lub szef, który nakazał im właśnie w taki sposób pisać. Co mam na myśli? U nas tworzy się osobne, czerwone, krzykliwe rubryki z tego powodu, że np. Lewandowski strzelił gola, jakaś aktorka pojedzie do USA „robić” karierę, czy inni naukowcy wynaleźli coś przełomowego, podczas gdy, Hiszpania, Francja, Włochy, Niemcy, Anglia, USA i inne państwa Zachodu mają po kilkanaście takich „Lewandowskich”, aktorek, piosenkarek-blondynek znanych na cały świat, które produkują „na pęczki”, a nawet, jeśli polscy naukowcy coś wynajdą, to ich pomysł szybko kupują zachodnie koncerny, po czym patentują go u siebie i sprzedają jako swoje. Przeważnie jesteśmy w podobny sposób rolowani. Podobnie jest z aktorkami i muzykami. W mediach panuje wręcz euforia, ponieważ taka osoba ma „podbić” USA, a rzeczywistość szybko weryfikuje euforyczne oczekiwania. Wystarczy miesiąc, a już nawet zapominamy, że ktoś taki istniał i pojechał do USA… W czym więc rzecz? Media utrwalają w Polakach kompleks środkowoeuropejski, to znaczy, że w środkach masowego przekazu nie potrafimy nawet „sprzedać” informacji lub najzwyczajniej pokazać swojego sukcesu, tylko od razu musimy go wykrzyczeć w czerwonej ramce na stronie głównej, podczas gdy w państwach Zachodu takie sukcesy są „pospolite” i na społeczeństwach nie robią one wrażenia. W ten sposób naprawdę nie zbudujemy naszej wartości. Raczej powinniśmy pisać, w jaki sposób doszliśmy do danego sukcesu, co dzięki niemu osiągnęliśmy i pokazywać innym, że się da. Artykuły przede wszystkim nie powinny być tanią sensacją, ale raczej zachętą dla młodych, kreatywnych, ciekawych świata osób, że się da, że my też potrafimy i naprawdę mamy potencjał oraz wskazać im tę drogę. Pamiętasz jeszcze piramidę potrzeb Maslowa? Najwyższy poziom mówił o rozwoju samego siebie, potencjale i o jego wykorzystaniu, ale również że tylko mały procent danego społeczeństwa w ciągu całego swojego życia potrafi to zrobić, ponieważ większość zatrzymuje się na drugim lub trzecim rzędzie potrzeb. Z tego właśnie powodu artykuły powinny być tak redagowane, żeby jak najwięcej z nas mogło wykorzystać swój potencjał, ponieważ osoby dobrze znające swoją wartość tworzą siłę nie tylko lokalnych społeczności, ale również całego państwa. Z drugiej strony wiemy, że politykom nie jest na rękę, żeby duża część społeczeństwa była myśląca i tworzyła wartość, ponieważ takimi osobami nie da się manipulować. Dlatego tak powszechne stają się programy socjalne (czytaj: rozdawania pieniędzy), żeby przyciągnąć do siebie ewentualnych wyborców. Media, które często są finansowane przez różne koncerny, firmy lub ze środków publicznych muszą przekazywać informacje w sposób z góry narzucony, po to żeby ich odbiorca nie zadawał zbędnych pytań. Czy o tym wiedziałeś?

Aby nie popadać w zły nastrój, ponieważ wiele z tych rzeczy jest niestety prawdą, warto przemyśleć parę ciekawych rzeczy. To prawda, że na Zachodzie zarabia się znacznie więcej, że wielu ludzi z tamtych narodowości będzie patrzeć na nas krzywo, tak samo jak wielu Polaków krzywo patrzy na Ukraińców i to prawda, że najczęściej stać nas tylko na podstawowe życie i dużo chorujemy jako społeczeństwo (jesteśmy na pierwszym miejscu w Europie pod względem zażywania leków i tabletek od bólu głowy). O ile pewne zachowania trzeba piętnować, kiedy ktoś jest u nas gościem (np. brak wdzięczności, brak wychowania), ale przede wszystkim musimy najpierw zwrócić uwagę na siebie, czy czasem sami nie mamy złych cech, które są wręcz uciążliwe. Co więc można zrobić, żeby myśli mogące wpędzić nas w kompleksy nie zaprzątały naszej głowy? Trzeźwo patrzę na świat, stąd mam świadomość, że na Polaków patrzy się jak na ludzi drugiej kategorii w wielu miejscach, ale nie myślę o tym, że każdy od razu tak surowo mnie oceni i nie zakładam z góry, że w każdym państwie zachodnim tak jest. Dlaczego? Ponieważ tam, gdzie jeżdżę (a jeżdżę głównie na wyprawy górskie lub nad morze) zawsze spotykam się z miłymi reakcjami ludzi, mam ciekawe rozmowy, poznaję ciekawych ludzi i zawsze przywożę niesamowite wspomnienia, które są elementem moich marzeń. Podam Ci kilka ciekawych, ale dających do myślenia przykładów:
  • Kiedy pojechałem na piąty najwyższy szczyt Europy – Dom de Mischabel 4545 m n.p.m. leżący w Szwajcarii, spotkałem kilka ciekawych ekip. Od razu było widać po ich stroju, że ich zarobki są znacznie wyższe od naszych, ale jakoś nie myślałem o tym, że mogą nas źle oceniać. Dlaczego? Jadąc w takie góry, zazwyczaj spodziewam się prawdziwych ludzi gór, którzy czują tę pasję, dlatego narodowość i stan posiadania rzeczy materialnych nie ma żadnego znaczenia. Ktoś mądry kiedyś powiedział: „góry łączą”. Zawsze z takim osobami jest o czym porozmawiać i zachęcamy się nawzajem. Najciekawsze jednak było, gdy szwajcarski przewodnik prowadził dwóch klientów, gdzie właśnie pokonali razem 70-metrową ścianę skalną. Wszyscy musieli się wspinać, aby osiągnąć przełęcz Festijoch na wysokości 3723 m n.p.m. Po osiągnięciu szczytu wspomnianej ściany wszyscy, którzy aktualnie tam przebywali, gratulowali sobie, ponieważ przeszli chyba najtrudniejszy etap całej góry (pomijając fakt rozrzedzonego powietrza i jego wpływu na człowieka). To samo zrobił wspomniany przewodnik w stosunku do nas. Niby zwykły gest, ale właśnie on pokazał, że jest prawdziwym człowiekiem gór, dając jednocześnie piękny przykład. Spotykanie podobnych ludzi podczas zagranicznych wyjazdów pozwala budować poczucie własnej wartości, bo wiesz, że są tacy sami pasjonaci jak Ty i nie ma znaczenia narodowość oraz zasobność portfela. Liczy się serce i wspólna pasja. Poznawanie takich ludzi uskrzydla. W każdym kraju w jakim byłem, zawsze zaskoczyłem się pozytywnie, ponieważ ludzie chętnie pomagali, informowali, co będzie lepiej zrobić, a czego nie, najzwyczajniej zapytali o kilka podstawowych rzeczy. dzięki czemu nigdy nie czułem się obcy w danym miejscu. Owszem, zdarzały się przypadki, gdzie ktoś pogardliwie spojrzał lub odpowiedział, ale to była wina konkretnej osoby, która miała za duże mniemanie o sobie. Dostrzegasz teraz w czym rzecz? Mając w pełni usprawiedliwione poczucie własnej wartości, nigdy nie zdarzy Ci się pomyśleć, że jesteś kimś gorszym tylko dlatego, że ktoś z bogatszego kraju krzywo spojrzał na ciebie lub szorstko ci odpowiedział. Poczucie własnej wartości raczej pozwoli ci przejść nad takim przypadkiem obojętnie i dalej będziesz robić swoje. To znaczy, że jeśli pojawiasz się na drodze takiej osoby, to tylko i wyłącznie ona ma problem ze sobą, bo nie szanuje ludzi, których ocenia powierzchownie po narodowości i po zasobności portfela. Teraz już wiesz, dlaczego dla mnie nie ma różnicy, czy ktoś będzie z Ukrainy, Niemiec, USA, czy np. z Gruzji?
        
        Grań podszczytowa Dom de Mischabel 4545 m n.p.m. - Szwajcaria (zdjęcie z mojej wyprawy z 2018 roku)
  • W 2010 roku, kiedy wchodziliśmy na Mt. Blanc, na wysokości 4450 m n.p.m. spotkaliśmy dwóch Bułgarów w wieku około 50 lat. Widzieliśmy, że całą wyprawę zorganizowali naprawdę budżetowo. Mieli górskie buty, ale odpowiednich spodni już nie. Wchodzili na szczyt w zwykłych dżinsach. Mało tego, wręcz czołgali się na czworaka, ponieważ rozrzedzone powietrze nie pozwalało im na większy wysiłek. Widząc ich, dodaliśmy im otuchy i powiedzieliśmy, że dadzą radę, że skoro tyle już przeszli. W takich chwilach, gdy nie masz już sił, a idziesz na szczyt, podobne słowa potrafią uskrzydlić. Mogliśmy ocenić ich z góry jako kogoś biedniejszego, niewłaściwie ubranego, czy kogoś gorszego, ale nawet taka myśl nie przeleciała nam przez głowę. Raczej naturalnym odruchem była chęć pomocy i wsparcia, żeby i oni cieszyli się z pięknej pasji gór. A może właśnie spełniali swoje największe marzenie całego życia? Niestety w świecie gór często zdarza się, że ktoś bardzo doświadczony krzywo na ciebie patrzy, bo czuje się lepszy. OK – ma lepsze doświadczenie, ale taka osoba musiałaby najpierw odrobić lekcje z człowieczeństwa… Mówię to w kontekście niektórych szwajcarskich przewodników, którzy ewidentnie się wywyższali. Czy to jest tylko ich problem? Nie. Polacy są jeszcze większymi „mistrzami” w tej kwestii. Środowisko taterników jest tak „betonowe”, że jeśli są organizowane jakieś kursy na taternika, po których chcesz wstąpić do ich środowiska, stając się np. przewodnikiem lub TOPR-owcem (członkiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego), to dopuszczają w pierwszej kolejności osoby pochodzące z Zakopanego, a jeśli jest nadal za dużo chętnych, to najpierw dopuszczają kogoś z ich rodzin z Zakopanego, jeśli tylko pasjonują się górami. A kiedy z wieloma rozmawiasz, szybko słyszysz, że czują się lepsi, wyżsi i nawet rugają innych.
        
        Grań prowadząca na szczyt Mt. Blanc 4810 m n.p.m. od strony francuskiej (zdjęcie z mojej wyprawy z 2010 roku)
  • Ze śmierci jakiegokolwiek człowieka się nie cieszę, ale pewna górska śmierć wyglądała tak, jakby góry postanowiły się odpłacić za pychę jednego TOPR-owca. 14 marca 2008 roku postanowiłem z kolegą wejść na Rysy w zimowych warunkach od polskiej strony. Wówczas przed schroniskiem nad Morskim Okiem stało pięciu TOPR-owców. Zapytaliśmy ich o warunki i co radzą. Dodaliśmy, że właśnie mamy ukończony kurs lawinowy z praktyką, który przeprowadził nieżyjący już Pan Edward Chudziak – właściciel historycznego schroniska na Markowych Szczawinach pod Babią Górę. Ten facet miał naprawdę ogromną wiedzę o górach i przyrodzie. Kiedy wspomniany TOPR-owiec (celowo nie piszę imienia i nazwiska w tym artykule, żeby nikogo nie urazić) usłyszał to nazwisko, od razu dopowiedział: „a kto to jest? Nauczyciel WF-u?”. Od razu wyczuliśmy pogardę do tego człowieka. Najwidoczniej w ich środowisku tak jest, że gardzi się osobami, które nie są z Zakopanego lub nie są związane z Tatrami. Ta sama osoba wyjaśniła nam, że nie idzie się środkiem żlebu, bo może nas „sprzątnąć” lawina, gdyby się pojawiła. Wiecie co było ciekawego? Że za dwa dni, ta sama piątka wyruszyła na narty Żlebem Marchwicznym. Wówczas zeszła lawina, zasypała czwórkę z nich, a osobę, która pogardliwie wypowiadała się o P. Edwardzie Chudziaku lawina zabiła… Jeszcze tego samego dnia czytałem wiadomości o zabójczej lawinie. W Polsce nadzwyczaj spotykam się z podobnymi zachowaniami w środowiskach górskich, dlatego od wielu lat nie należę do żadnej grupy pasjonatów górskich, środowisk wspinaczkowych, ani nie zdobywam żadnych „blach”, „papierów” i innych dokumentów poświadczających jakieś umiejętności/uprawnienia do działalności w górach. Nie potrzebuję takich rzeczy, wiedząc, że najczęściej takie środowiska są zepsute, a nie chcę być utożsamiany z klasycznym „betonem”. Oczywiście nie mówię, że wszyscy tacy są, ponieważ mówię to jedynie w kontekście poczucia własnej wartości. To prawda, że tacy ludzie mogą mieć większe doświadczenie górskie, ale na pewno brakuje im człowieczeństwa, stali się typowym „betonem”, co widzimy w wielu dziedzinach (polityka, zarządy organizacji związanych z piłką nożną, przewodnictwo górskie, korporacje, itp.). Jak nazwać często spotykany „obrazek”, kiedy w środowiskach wspinaczkowych chcesz poznawać nowe osoby, a słyszysz: „jeśli chcesz być jego przyjacielem, musisz bardzo dobrze znać topografię Tatr”. Naprawdę? Za moich czasów przyjaźń zależała chyba od czegoś innego… Czym są Tatry, że na nich opierają wręcz całą swoją „religię”? Patrząc w ten sposób, ktoś mieszkający w państwie z Alpami, mógłby dokładnie w ten sam sposób pogardliwie patrzeć na tych wspinaczy. Wywyższanie się i posiadanie poczucia wyższości nad innymi od razu przekreślają u mnie podtrzymywanie takiej znajomości. Nie potrzebuję takich ludzi w moim życiu. Pamiętaj, że prawdziwe poczucie własnej wartości, o którym musisz być przekonany/-a, nie pozwala Tobie czuć się gorszym od innych, ale raczej trafnie przeanalizujesz to, co robią i dokonasz właściwych wyborów, żeby podobni ludzie nie stawali się częścią Twojego życia. Swoją wartość bardzo dobrze znam z tego, co zrobiłem dla innych, z tego, na co sam zapracowałem i z tego, co osiągnąłem. Dzięki temu nie czuję się lepszy od kogoś, ale raczej pokazuję innym, uczę ich co zrobić, żeby mając niewiele, przeżyć tak wiele…
        
        Zimowe wejście na Rysy - panorama z podejścia za Czarnym Stawem pod Rysami z widokiem na Marchwiczny Żleb
        (zdjęcie z mojego wypadu górskiego z lutego 2015 roku)
  • Opisując kilka wspomnianych przypadków chcę Ci powiedzieć, że porównywanie się do świata Zachodu nie ma sensu, bo nie narodowość, ilość posiadanych pieniędzy, ani to, czy masz jakieś uprawnienia, decyduje, czy jesteś lepszym, czy gorszym od kogoś. W ogóle, już samo myślenie w podobnej kategorii powinno nas zastanowić, że coś jest z nami nie tak. Tak, jak nie można powiedzieć, że lato jest ładniejsze od zimy, tak nie można powiedzieć, że jesteśmy lepsi lub gorsi od innych. Możemy być co najwyżej inni. O ile możemy się spotkać z przykrym podejściem do nas w krajach Zachodu, bo ktoś z powodu naszej narodowości potraktuje nas „z buta”, pogardliwie lub nie okaże szacunku, to nie powinniśmy się zamartwiać, ponieważ znając swoją wartość, od razu wyciągniesz odpowiednie wnioski. A tymi wnioskami są: ktoś ma zbyt duże mniemanie o sobie z powodu pochodzenia, majętności, uprawnień, doświadczenia w jakiejś dziedzinie i wiele innych, jednak zabrakło najważniejszej rzeczy – człowieczeństwa… Dlaczego podczas wyprawy na najwyższy szczyt Ameryki Północnej, np. w jedynym mieście – Anchorage – na Alasce, nieznani nam Amerykanie bez pytania podchodzili i pomagali przenosić bagaże wzdłuż głównej ulicy w centrum, kobieta z recepcji bezinteresownie załatwiła nam 300-km transport, dzwoniąc do swojej koleżanki, a lecąc samolotem z Seatle do Anchorage ludzie najzwyczajniej z nami rozmawiali, pomimo, że nas nie znali? Dlatego, że mieli to, co najważniejsze w życiu – człowieczeństwo, czyli zestaw dobrych cech, które dla każdego powinny być oczywiste. Skoro podobne rzeczy działy się nagminnie, to znaczy, że właściwe podejście do ludzi jest u nich standardem. Pomimo, że przebywaliśmy w jednym ze stanów USA (najbogatszego państwa na świecie), to nikt nie dał nam odczuć, że „musimy” czuć się gorzej. Wręcz przeciwnie – czuliśmy się tak, jak powinniśmy.
        Basin Camp - baza położona na wysokości 4330 m n.p.m.
        Denali 6190 m n.p.m. - Alaska - baza na wysokości 4330 m n.p.m. (zdjęcie z mojej wyprawy z 2017 roku)

13. PODSUMOWANIE
Wyciągnijmy z przedstawionych powyżej myśli odpowiednie wnioski dla siebie. Porównywanie się do świata Zachodu niepotrzebnie wbija nas w środkowoeuropejskie kompleksy, gdzie czujemy się bezpodstawnie gorsi ze względu na stan posiadania oraz nasze państwo, bo o ile pewne złe rzeczy mają miejsce w stosunku do nas, to nie powinny one mieć na nas żadnego wpływu. Znając swoją wartość szybko dostrzeżesz, gdzie leży rzeczywisty problem, dlatego nie masz żadnego powodu, żeby czuć się gorszym, bo jak widać, dość często bogactwo i dobrobyt psuje człowieka… Z kolei przykład stolicy Alaski – Anchorage – pokazał nam, że można być obywatelem najbogatszego państwa na świecie, a jednocześnie mieć to, co powinniśmy przejawiać wszyscy: dobre cechy świadczące o tym, że jesteśmy ludźmi, w dobrym znaczeniu tego słowa. Skoro uważamy się za najinteligentniejszą formę życia na Ziemi, to nasze zachowanie oraz podejście do innych ludzi, do życia, do wszystkiego, co nas otacza powinno codziennie o tym świadczyć. A jeśli tak bardzo zazdrościmy zarobków obywatelom krajów Zachodnich, to najpierw wyedukujmy się, dlaczego tak jest, że Polacy zarabiają o wiele mniej, bo znajomość źródła i zrozumienie, dlaczego coś się dzieje, pozwala zupełnie inaczej patrzeć na świat – przede wszystkim ze spokojem (podpowiem: pracujemy dla zachodnich korporacji, bo niewiele pozostało majątku narodowego i nie tworzymy nic nowego, wartościowego, na czym moglibyśmy zarabiać jako państwo na świecie, mamy nieudolne rządy, działające na szkodę państwa, a jeszcze wcześniej, sprzedanie Polski pod zarządzanie Związku Radzieckiego po słynnej Konferencji w Jałcie 4-11 lutego 1945 r. co spowodowało blisko 40-letnie opóźnienie w rozwoju gospodarki względem państw Zachodnich oraz wiele, wiele innych). Jeśli, jednak uważamy, że pieniądze dadzą nam szczęście, to zamiast narzekać, lepiej jest robić jakieś kursy, szkolenia, kończyć wyższe szkoły i piąć się w karierze, a jeśli nadal nam mało, to możemy wyjechać za granicę. Zamiast narzekać na to, na co nie mamy wpływu, skupmy się na tym, na co mamy wpływ. W dużej mierze stan naszego życia zależy od nas samych i od tego, na ile pokonamy „wewnętrznego lenia” tkwiącego wewnątrz nas. Działanie popycha nas do przodu, a lenistwo uwstecznia, dlatego zamiast narzekać, lepiej tą energię spożytkować na nasz rozwój. Zapewniam Cię jednak, że pogoń za pieniądzem szybko Cię wypali, a to co najbardziej wartościowe w życiu najprawdopodobniej w dużej mierze utracisz... Być może nawet stracisz najlepsze lata swojego życia…

We wcześniejszych artykułach zrobiłem dwie bardzo szczegółowe analizy naszej bieżącej rzeczywistości i tego, co może z niej wyniknąć. Jeśli jeszcze nie czytałeś tych artykułów, to zapraszam do nich tutaj:
1. A Ty w czym przechowasz swoją wartość?
2. Nie daj się zaskoczyć!

Wiedząc, że przez długie lata świat znany, np. z roku 2019 już do nas nie wróci, nie powinniśmy odkładać niczego „na kiedyś”, „na za rok”, bo dzisiaj świat tak szybko się zmienia, że to, o czym myśleliśmy dzisiaj, za rok może być już niedostępne lub niemożliwe do zrobienia. Dzisiaj jest nadal cała masa ludzi, która wierzy w szybki powrót do czasów sprzed czasów koron***irusa, a to jest po prostu niemożliwe. Dlaczego? Jeśli nie wiesz, zachęcam Cię do przeczytania dwóch zaproponowanych powyżej artykułów. Jeśli nie chce Ci się ich czytać, bo np. są za długie i odpowiesz sobie schematycznym „nie mam czasu”, to właśnie dostałeś główną odpowiedź: wygoda i lenistwo powodują, że człowiek nie chce dowiadywać się nowych rzeczy, dlatego tak łatwo rządy łupią całe społeczeństwa. Ja, jeśli czegoś nie wiem, to naturalnie chcę się dowiedzieć. Zdaję sobie sprawę, że np. mój styl pisania nie musi się komuś podobać, dlatego, jeśli ja czegoś bym nie wiedział, to po prostu poszukałbym innego źródła, które dostarczy mi choć częściowej odpowiedzi na postawione pytanie. Najważniejsze, żeby być głodnym wiedzy i starać się jak najbardziej rozumieć świat, który Cię otacza. Wtedy trudno będzie Cię wmanewrować w manipulacje. I nie chodzi o to, żebyś teraz stanął po którejś ze stron, ale raczej, żebyś dokonywał właściwych dla siebie wyborów. A takie można dokonywać tylko wtedy, kiedy rozumiesz, co wokół Ciebie się dzieje i jaka jest tego przyczyna. Ja jestem neutralny w kwestiach politycznych, dlatego nie przejadam swoich sił na emocjonowanie się tym, co robią przywódcy różnych państw, ale interesuję się światem gospodarki, ekonomią, światowymi wydarzeniami, itp., ponieważ dzięki tej wiedzy mogę analizować, czy coś, np. podrożeje, czy wywołają nam sztuczny kryzys, albo czy jest powód do paniki. Wszyscy wiemy, ile błędów popełnili Polacy na kilka dni przed ogłoszeniem światowej pandemii, w pierwszym dniu wojny na Ukrainie, czy w lipcu 2022 na akcji pod tytułem „drogi cukier”. Zadziałały brak odpowiedniej wiedzy w połączeniu z emocjami i paniką. Masa ludzi straciła dużo pieniędzy, ponieważ nie potrafiła trzeźwo ocenić sytuacji. A co się stało? Zobaczmy:

Kiedy powstaje jakaś nagła sytuacja, Polacy zawsze tracą dwukrotnie pieniądze. Kiedy przyszła pierwsza informacja o ataku Rosji na Ukrainę, ludzie masowo w panice zaczęli robić zapasy benzyny, dolarów i Euro. Rynek tak działa, że kiedy wszyscy działają jednakowo w tym samym czasie (czytaj: panikują), to ceny gwałtownie rosną. Dokładnie to obserwowaliśmy w Polsce. Ceny benzyny dochodziły do 7,50 zł, a ropy przekraczały nawet 8 zł. Ludzie i tak masowo kupowali wyżej wymienione rzeczy, ponieważ myśleli ‘i tak będzie drożej’. Podobnie było z Euro i dolarami, czy słynnym cukrem w lipcu. Ludzie kupowali dolary za 5 zł i cukier za 8-10 zł, podczas, gdy dzień wcześniej dolar kosztował 4.05 zł, a cukier w lipcu kosztował 8-12 zł. Kiedy z każdym dniem cena dolara zaczęła spadać, panikujący zaczęli sprzedawać drogo kupionego dolara po coraz niższych cenach. Kiedy się temu przyjrzysz, zauważysz, że walutę kupili bardzo drogo i sprzedali ją tanio. Czyli stracili dwukrotnie. Jeśli ktoś kupił dolara za 5000 zł, to w wyniku omawianych zakupów w kilka dni stracił około 1300 zł. Dlaczego? Dlatego, że nie znał praw rządzących rynkiem, bo tego nie uczą w szkołach, a społeczeństwo nie chce się samo uczyć. Oczywiście mówimy w kontekście gospodarki światowej i Europy. Podobnie było z cukrem. Ludzie nie kupowali go kiedy był po 2,50-3,00 zł, ale brali po 10 kg, kiedy był po 8-12 zł, ponieważ myśleli, że go nie będzie. Kiedy cena cukru spadła do 5 zł, panikujące społeczeństwo zostało z kilogramami super drogiego cukru w domach. Jak zawsze po panice przychodzi spadek cen. We wrześniu cukier kosztował już 5-6 zł. Samą paniką ludzie spowodowali, że sztucznie można było podnieść dwukrotnie cenę cukru po okresie paniki, bo dla nich i tak jest tanio, bo był przecież taki drogi... Nikt za to w domu nie zadał sobie pytania: ale, jak to? Przecież cukier dostępny w Niemczech jest produkowany w Polsce i jest eksportowany do Niemiec. Tam cały czas kosztował w przeliczeniu na złotówki 3,60 zł. Nie dość, że cukier musiał być przewieziony za granicę, to i tak jest dużo tańszy niż w Polsce, pomimo, że polskie zakłady na terenie Polski go produkują... Jednak Was uspokoję, bo społeczeństwo niemieckie nie jest lepsze - też dali się "sfrajerzyć" na akcji o podobnym mechanizmie działania, tyle, że tam wybrano olej, a w Wielkiej Brytanii benzynę, której było w brud, ale sztucznie wywołana panika pozwoliła obłowić się tym, którzy ją wywołali. Ci, którzy sztucznie wywołują takie punktowe kryzysy doskonale wiedzą, jak działa ludzka psychika i jakie mamy braki w edukacji, dlatego takie numery będą POWTARZANE! Przed nami są kolejne sztuczne wydarzenia, dlatego wyprzedzajcie czasy i bądźcie przygotowani! Dlaczego, np. w Polsce benzyna jest tak droga, podczas, gdy na światowych rynkach cena baryłki ropy w ostatnim kwartale 2022 roku była tańsza niż przed wojną na Ukrainie? Powinna przecież kosztować poniżej 6,00 zł. Dlatego, że Orlen podniósł marżę rafineryjną o ponad 300%, a nikt w sferze publicznej nie zadaje pytań: „ale dlaczego?”… Nie dziwmy się więc, że Polacy mało zarabiają, bo wszędzie jesteśmy łupieni, a nawet o tym nie wiemy…


Czynników mamy tak wiele, że nawet jedne nie zdążą się zakończyć, a inne złe rzeczy już się na nie nakładają. Mieliśmy obostrzenia związane z p**ndemią, później problemy z dostawami, w*jnę na Ukrainie, drożyznę z powodu nieudolnych decyzji politycznych, których efektem są problemy z surowcami do wytwarzania energii cieplnej lub elektrycznej, inflację i wiele innych. A co jeszcze przed nami? Czy ciągle jeszcze myślisz, że teraz wydarzenia na świecie się naprawdę uspokoją i wróci to, co znaliśmy przed 2020 rokiem? To niemożliwe, ponieważ wspomniane wydarzenia ciągle się nasilają i ich przybywa. Jeśli nie wiesz czego się spodziewać i jakiego mogą być tego konsekwencje, polecam, zajrzyj do dwóch wspomnianych wyżej artykułów. Wyjaśnią Ci wiele rzeczy, których być może nie jesteś świadomy lub nie dopuszczasz pewnych myśli do siebie, bo masz za mało logicznych i sensownych argumentów lub najzwyczajniej boisz się dowiedzieć czegoś, co zaburzy Twój spokój i wolisz się zamknąć w „bańce” swojego bezpiecznego świata, bo tak jest wygodnie. Wiedząc, że w miarę normalnego życia, z nazwijmy to pewną miarą wolności pozostało nam już tylko kilka lat, róbmy to, o czym marzymy od dawna, ponieważ z każdym rokiem nasze możliwości będą wyraźnie coraz mniejsze (narastająca inflacja, drożyzna, kolejne konflikty zbrojne wpływające na gospodarkę świata, a tym bardziej nas, utrata miejsc pracy, dalsza destrukcja państwa polskiego, kolejne bezprawne rozporządzenia wpływające na jakość naszego życia, ucieczka kapitału zagranicznego z Polski, spekulacje na złotówce, czy skupianie się na naszych kolejnych problemach, chorobach i aptekach, które musimy odwiedzić, spowoduje, że szybko będziemy ubożeć, a my sami będziemy coraz mniej chętni do działania).


Dlaczego czas, który teraz nam pozostał jest tak bardzo ważny? Bo, jeśli nie znasz swojej wartości i nie potrafisz określić kim tak naprawdę jesteś już teraz, zachodzące zmiany na świecie będą Cię przytłaczać, wiele rzeczy będzie Cię zaskakiwać, a Ty sam będziesz działać pod wpływem paniki. Przyznaj się sam przed sobą, czy po 11 marca 2020 roku nie biegałeś/-aś w panice po papier toaletowy, czy po 24 lutym 2022 nie kupowałeś bardzo drogiego dolara lub euro, a później sprzedawałeś go, gdy był już tańszy, czy w lipcu 2022 nie biegałeś po 10 kg cukru? Nieznajomość tego, co się aktualnie dzieje na świecie powoduje, że bardzo łatwo nami manipulować i zarządzać nami poprzez ciągły strach. Kiedy człowiek się boi, można jemu „wcisnąć” nawet największy absurd, który w normalnym świecie by nie przeszedł. Bo jak nazwać zakaz wstępu do lasu w marcu 2020, kiedy to całe życie nas zachęcano do aktywności na łonie natury, bo tam jest najlepiej dla naszego zdrowia? Bo jak nazwać sytuację, gdy w Polsce brakowało węgla w 2022 roku, a kopalnie były zasypywane i wydobycie wygaszane, ale nikt nie pyta dlaczego, tylko emocjonuje się drogimi cenami za węgiel? Dlaczego w 2022 roku mówiło nam się, że może zabraknąć energii elektrycznej, gdy w 2019 roku było wiele dni, kiedy zużywaliśmy znacznie więcej energii niż teraz i jakoś nigdy nie powstała nawet myśl, że może jej zabraknąć? Myślisz, że gdyby to samo próbowano zrobić w 2019 roku, to by przeszło? Nigdy! Bo byłyby protesty, bunty, masowe palenie witryn sklepowych w miastach, itp., bo te rzeczy są zbyt absurdalne. A dlaczego tak łatwo przechodzą w naszych czasach? Dlatego, że społeczeństwa żyją w ciągłym strachu. Teraz większość boi się o podstawowe środki do życia, dlatego nie zwraca uwagi na coś wyższego rzędu i nie zadaje pytań, ale raczej posłusznie wszystko akceptuje, jak leci. Wiedząc, że społeczeństwa będą tylko bardziej ubożeć, jak myślisz, jaki będzie poziom strachu? Większy, czy mniejszy? Skoro odpowiedź jest jasna, to dlaczego zakładasz, że będzie lepiej, skoro poziom strachu będzie narastać? Czy to nie przez rok 2022 straszyło nas się powrotem p**ndemi, nową chorobą – małpią ospą, że Putin nam wjedzie do Polski ze swoimi wojskami, atomową bronią taktyczną, skażeniem radioaktywnym z Zaporoża, inflacyjnym wariantem tureckim, atakiem hybrydowym z Rosji, zatrutą Odrą i wieloma innymi rzeczami? Jak myślisz. Czy w 2023 roku nagle wszystko ucichnie i będzie pięknie? Właściwe wnioski chyba potrafisz już sam wyciągnąć… Żyjąc w ciągłym strachu, nie widząc perspektyw na poprawę, a jednocześnie nie znając swojej wartości bardzo szybko popadniemy w depresję. Jak myślisz, dlaczego w naszych czasach tak gwałtownie wzrasta ilość osób, które mają depresję? Czy nie można było uniknąć tego wcześniej? Jasne, że można było. Już kilkukrotnie na moim blogu pisałem o zagrożeniu, jakim jest depresja i jak temu zapobiec. Nie bez powodu napisałem artykuł, który pozwoli Ci przeanalizować samego siebie, a później wyciągnąć odpowiednie wnioski, żebyś zmienił swoje nastawienie do życia i w końcu miał nad nim kontrolę.

Co to znaczy? Wiedząc, że dobre czasy już minęły, a kraje Zachodu, w tym Polska, chylą się ku gorszemu, co zresztą sami odczuwamy, musimy już teraz mieć mocne poczucie własnej wartości, żeby kolejne i przedłużające się wydarzenia nie przytłaczały nas. Z tego powodu, jeśli chcesz coś zrobić, to nie mów „kiedyś”, bo „kiedyś” znaczy NIGDY, a mówiąc „za rok” możesz sprawić, że coś, co zawsze chciałeś zrobić może Cię ominąć bezpowrotnie, ponieważ sytuacja światowa na pewno nie będzie lepsza, inflacja będzie wysoka, na coraz mniej będzie nas stać, coraz bardziej jest niespokojnie w coraz większej ilości krajów, na każdym kroku musimy sprawdzać, czy jeszcze w dane miejsce można pojechać, co podrożeje i o ile, czy będą jeszcze dostępne dane towary lub ich grupy, jakie są ograniczenia, czy też zajdą tak wielkie zmiany, że już nie warto będzie czegoś rozpoczynać (np. zakładać firmę opartej na turystyce, ponieważ niepewność jest zbyt wielka, a w dobie wysokiej inflacji i drożyzny ludzi będzie stać na coraz mniej). Póki więc JESZCZE masz możliwość rób to, co zawsze chciałeś zrobić, spełniaj swoje marzenia, wykazuj inicjatywę, bo dzisiejszy system uczy nas wykonywać wszystko schematycznie, żebyśmy nie zadawali zbędnych pytań, nie przekazuje nam się odpowiedniej wiedzy, która mogłaby wzbogacić nasze życie, czy też nie uczy się nas praktycznych rzeczy. Tak naprawdę nie mamy nawet określone kim tak naprawdę jesteśmy... Tylko zobacz: pewna australijska pielęgniarka (Bronnie Ware) regularnie przez kilka lat zadawała to samo pytanie osobom będącym na łożu śmierci, a brzmiało ono tak: „czego najbardziej żałujesz w życiu?”. Usłyszała mnóstwo różnych odpowiedzi od ponad tysiąca osób. Szybko zauważyła, że u zdecydowanej większości pacjentów jest wspólny mianownik, który sprowadza się do tych stwierdzeń: „żałuję, że nie byłam/-em sobą – żyłem tak, jak inni chcieli”, „żałuję, że tak dużo pracowałem i nie miałem czasu dla siebie i innych”, „żałuję, że nie poświęciłem rodzinie więcej czasu”, „żałuję, że nie poświęcałem więcej czasu przyjaciołom”, „żałuję, że nie robiłem tego, co chciałem robić”.

Teraz widzisz, jaki błąd popełnia większość ludzi? Chyba najbardziej uderzające „żałuję”, to pierwsza wypowiedź. Boimy się być sobą! Żyjemy tak, jak chcą inni i dopasowujemy się do nich, żeby być akceptowanym. Nie potrafimy powiedzieć „nie”, a tym bardziej boimy się być inni niż wszyscy.

Pamiętajmy, że dzisiaj świat zmienia się pod wieloma względami na gorsze, zmiany, które teraz zachodzą wcześniej zachodziły całymi pokoleniami, mamy coraz mniejsze możliwości, stać nas na coraz mniej, zmieniła się osobowość ludzi – jesteśmy coraz bardziej zamknięci w swoim internetowym świecie, nie znamy nawet naszych sąsiadów, a obserwując świat, widzimy, że zarządzanie strachem będzie trwało w najlepsze, bo to działa. Z tego względu musimy już teraz wyrobić sobie silne poczucie naszej wartości, ponieważ w złych czasach ono pozwoli nam spokojnie patrzeć na wydarzenia i nie popełniać błędów poprzez błędne decyzje podejmowane pod wpływem emocji i paniki.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy nie żałuję, że od momentu wkroczenia w dorosłość nie poszedłem ogólnie utartą ścieżką: studia, praca w korporacji i pięcie się po szczeblach kariery, ale raczej od razu zabrałem się za rozwój moich idei (np. założenie i rozwój klubu górskiego o zasięgu ogólnopolskim), poznawanie ciekawych ludzi, pomaganie innym ze szczególnym uwzględnieniem osób o zamiarach samobójczych, rozwój w innych pasjach: pisanie, redagowanie tekstów, artykułów oraz poradników, fotografii półprofesjonalnej, badaniu pogody i klimatu oraz wiele innych, bo to wszystko pozwoliło mi zbudować silne poczucie własnej wartości, a jednocześnie nie czuć się lepszym od kogokolwiek. Wszystkie zdobyte umiejętności i doświadczenia wykorzystuję nie tylko po to, żeby realizować się w pasjach, spełniać największe marzenia, ale również pokazuję i uczę innych, którzy chcieliby zmienić coś w swoim życiu, że naprawdę się da, bo ja też byłem na takim etapie…

Jeśli nadal jesteś niezdecydowany, pomyśl nad pewną sprawą. Co być zrobił, gdybyś wiedział, że zostało Ci pięć lat, dwa lata, a może rok życia? Czy nie chciałbyś przeżyć ich jak najlepiej? W podobnej sytuacji właśnie teraz jesteśmy, tyle że pod względem gospodarczym i ekonomicznym. Nasze zarobki z każdym rokiem będą pozwalać nam na coraz mniej, decyzje polityczne będą wprowadzać coraz więcej ograniczeń, a metoda zarządzania strachem będzie trwała w najlepsze, ponieważ, jak premier Polski, M. Morawiecki, powiedział w 2014 roku, w kontekście reklamy banku BZWBK (dzisiaj Santander) z Chuckiem Norrisem: „to jest nieprawdopodobne, że ludzie są tak głupi, że to działa”, pokazując tym samym, jaki ma do nas stosunek. Dlaczego więc nadal chcesz odkładać swoje myśli, plany, marzenia na bliżej i dalej nieokreślone „kiedyś”?... Tego „kiedyś” już może nie być w Twoim życiu, ponieważ „pociąg” z pozostałymi jeszcze możliwościami właśnie odjeżdża…

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

www.VD.pl