DOJŚCIE DO DOLINY GĄSIENICOWEJ PRZEZ BOCZAŃ
Na początku trzeba dostać się z Zakopanego do
Kuźnic. Można dojść do głównego ronda w centrum miasta i później iść 30min
drogą asfaltową, ale jednak polecam skorzystanie z busów lub taksówek, które za
kilka zł zawiozą nas na miejsce. Szkoda naszego czasu na „asfalty” i lepiej jak
najszybciej znaleźć się na szlaku. Taksówki działają tutaj na zasadzie, że
kierowcy jeżdżą siedmioosobowymi samochodami, przez co szybko znajdują chętnych
i cena jest bardzo dobra, dlatego głównie z ich usług korzystam. Dzięki
taksówkarzom możemy wyjść w góry nawet w środku nocy i przez to zdążyć przed
tłumami. Kiedy dojedziemy do Kuźnic pod dolną stację kolejki wyciągowej na
Kasprowy Wierch, skręcamy w lewo drogą. Na jej końcu przejdziemy obok
drewnianej chaty, gdzie zobaczymy monitor z informacjami pogodowymi oraz komunikat
o warunkach sporządzony przez TOPR. Dalej przechodzimy przed drewniany most,
nad potokiem. Nasza droga kończy się, wchodzimy do lasu i mamy przed sobą
strzałki z oznaczeniem kierunków dróg. Wybieramy niebieski szlak, którym
będziemy szli aż do Przełęczy między Kopami 1499 m n.p.m. Szlak nie jest
ciekawy, ale kilka słów o nim muszę wspomnieć. Na początku idziemy mocno „wysłużoną” ścieżką, ponieważ
wiele lat temu ułożono tutaj drogę z okrągłych i nieregularnych kamieni. Po
upływie bardzo długiego czasu ziemia częściowo jest wypłukana, a kamienie są „wygładzone”
od milionów postawionych kroków przez turystów. To oznacza, że pomimo
niewielkiego nachylenia zbocza, którym podchodzimy, może być bardzo ślisko. Trzeba
uważać. Już po pierwszej minucie nasz szlak staje się coraz bardziej stromy i
przez to męczący. Idziemy tak około 15-20min. W tym czasie powinniśmy dojść do
skrzyżowania szlaków na ostrym zakręcie. Dowiemy się tu, że możemy wybrać
zieloną trasę na Nosal 1206 m n.p.m. albo pójść do Doliny Gąsienicowej przez
Boczań 1224 m n.p.m. My oczywiście wybierzemy tą drugą opcję, bo chcemy pójść szlakiem
na Kościelec. Zakręt jest dość ciekawy i można powiedzieć, mało bezpieczny…
Wystają tam ostre jak brzytwy występki skalne z ziemi i na dodatek w wielu
miejscach, pomiędzy nimi przechodzimy po „wypolerowanych” skałach od niezliczonych
milionów kroków turystów. Jest tu bardzo ślisko i trzeba mocno uważać, żeby się
nie pośliznąć. Nie lubię tego miejsca, dlatego staram się je obchodzić po
zewnętrznej stronie.
Za zakrętem szlak prowadzi bardzo gęstym lasem.
Przez około 45min będziemy podchodzić do Boczania, chociaż na jego szczyt nie
wejdziemy (wchodzimy do poziomu 1206 m n.p.m.). Od początku tego odcinka trasa
jest stroma i będziemy tracić dużo sił. Niestety ścieżka jest bardzo niewygodna,
dlatego trudno tędy się idzie. Po kilku minutach wędrówki od zakrętu szlak
prowadzi niewielkim, ale dość długim wąwozem, bo tak można nazwać tę drogę,
poprowadzoną około 1,8m poniżej poziomu ziemi. Na całej długości wąwozu jest
mnóstwo luźno leżących kamieni o bardzo nieregularnych kształtach. Z tego
powodu, co chwilę tracimy równowagę. Turyści z powodu niewygodnego przejścia szukają
najczęściej jakiegoś obejścia tej trasy. Wzdłuż wąwozu, po lewej stronie, z
łatwością odnajdziemy wydeptaną, dość szeroką ścieżkę, którą chyba wszyscy wybiorą.
Niestety nie da się w całości ominąć niedogodności, bo w niektórych miejscach
jest zbyt wąsko i musimy zejść na kamienistą drogę. Idziemy nią jakieś 10min. Powyżej
niewygodnej ścieżki szlak jest ciągle stromy i ciągle prowadzi gęstym lasem.
Idziemy ciągle na wprost. Teraz kamienie są ułożone w sposób regularny, ale
mimo wszystko jest ślisko. Podchodząc coraz wyżej, po 20min od zakrętu,
powinniśmy dojść do miejsca, gdzie szlak zakręca w lewo. Ciągle będziemy szli
lasem, ale nawierzchnia drogi kilka razy się zmieni, ponieważ raz będziemy iść
chodnikiem z ułożonych kamieni, a raz piękną, utwardzoną ścieżką. Na tym
odcinku możemy nacieszyć się wspaniałymi zapachami pochodzącymi od świerków. Właśnie
z tego względu lubię przechodzić tutejszym lasem. Nasz szlak ciągle prowadzi
stromo do góry. Chociaż nie zobaczymy na razie żadnego prześwitu, to czasami
zauważymy, że w niektórych miejscach jest mniej drzew. Dzięki temu trafimy na
kilka miejsc, gdzie docierają promienie słoneczne. Idąc w takim terenie, po
około 20min dojdziemy do Boczania. Dla osób poznających Tatry, góra ta stanie
się zmorą, ponieważ chcąc poznać wszystkie szlaki polskich Tatr, będzie trzeba
przejść przez nią około sześć razy. Pod jej szczytem, gdzie brakuje drzew i
dzięki temu mamy pierwszy widok na Giewont i Czerwone Wierchy w tle, znajduje
się kolejny ostry zakręt w lewo, gdzie trzeba jeszcze bardziej uważać. Zakręt
jest długi, a wystających, ostrych jak brzytwa skał, jest znacznie więcej.
Problem w tym, że jest tu bardzo ślisko tak, jak poniżej. Najlepiej jest obejść
go od prawej strony. Przed sobą zobaczymy drewniane barierki. Jesteśmy na
wysokości 1206 m n.p.m.
Od tego momentu szlak staje się bardzo łagodny i
teraz mamy czas na odpoczynek. Idąc dalej trasa jest praktycznie płaska. Co
ciekawe, przechodzimy szeroką drogą w lesie, jakby utwardzoną walcem. Jest
równa, szeroka i gładka. Można tu przyspieszyć tempo. Z pewnością przystaniemy
w jednym z licznych prześwitów. W 10min wędrówki tą drogą powinniśmy dojść do
kolejnej stromizny. Jeszcze tylko chwilę będziemy podchodzić w bardziej gęstym
lesie, po czym wyjdziemy na południowo-zachodnie zbocze lokalnej góry zwanej
Wysokie 1287 m n.p.m. Nie mamy z niego żadnych widoków. Idziemy więc dalej,
gdzie szlak przez chwilę będzie prowadził w dół, przez lasy złożone z
karłowatych świerków. Od tego miejsca zobaczymy, że jesteśmy wyżej i zmienia
się piętro roślinności. Będziemy szli szeroką ścieżką pod górę, ale o
niewielkim i takim samym, na całej długości, nachyleniu. Wędrówka tym fragmentem
szlaku jest przyjemna, ponieważ po lewej stronie ciągle mamy widoki na niższe
góry. Idziemy wzdłuż północno-wschodnich stoków Skupniów Upłaz, którymi w 1h
10min powinniśmy dojść na Przełęcz między Kopami, gdzie po naszej lewej stronie
zobaczymy piękną górę – Wielką Królową Kopę 1531 m n.p.m., na której rosną wspaniałe
skupiska kosodrzewiny wyglądające jak wielkie płaty. Podchodząc wzdłuż zboczy
Skupniów Upłaz, możemy popatrzeć na piękne mgły w dolinach, które często
zalegają we wczesnych godzinach porannych oraz nieco dalej, zobaczymy skaliste
zbocza Wielkiego Kopieńca 1328 m n.p.m., które mocno przyciągają wzrok. Tworzą
je wielkie słupy skalne, które teraz wydają się bardzo wysokie. Zanim dojdziemy
do Przełęczy między Kopami, będziemy przechodzić przez trzeci zakręt, tym razem
skręcający w prawo, z ostrymi skałami wystającymi z ziemi. W ścieżce są ułożone
drewniane bale dla ułatwienia podchodzenia. Również tutaj musimy uważać, żeby
się nie pośliznąć. Widać, że wiele osób obawia się tego miejsca, ponieważ obok
wydeptano szeroką ścieżkę ścinającą ten zakręt. Wstęp z obu stron jest
zagrodzony trójkątnymi wstążkami z TPN-u, ale i tak większość nią chodzi, bo
jest łatwiej i wygodniej. Za zakrętem szlak ponownie staje się stromy. Na całej
długości ścieżki rozstawiono bale, które służą za stopnie. W około 7-10min
powinniśmy dojść do Przełęczy między Kopami, gdzie krzyżują się szlaki:
niebieski, którym przyszliśmy i żółty – prowadzący do Doliny Jaworzynki. Mamy stąd
wspaniały widok na Czerwone Wierchy i Giewont oraz całą Dolinę Jaworzynki. Rozmieszczono
tu mnóstwo drewnianych ławek, dlatego, komu zabrakło oddechu może odpocząć. Ja
jednak nie polecam postoju na skrzyżowaniu, ponieważ nieco dalej mamy znacznie
ciekawszy i bardziej urokliwy zakątek. Mam na myśli fragment ścieżki
prowadzącej przez Halę Gąsienicową do Doliny Gąsienicowej w okolicach
„Betlejemki”. Ale po kolei…

Przełęcz Między Kopami i widoczna w tle ścieżka poprowadzona granią z Boczania

Przełęcz Między Kopami i widoczna w tle ścieżka poprowadzona granią z Boczania
Z przełęczy idziemy szeroką ścieżką w płaskim
terenie. Przechodzimy teraz pomiędzy dwiema górami: Wielka Królowa Kopa 1531 m
n.p.m. i Mała Królowa Kopa 1577 m n.p.m. Chociaż wysokości mówią, że powinny
nazywać się odwrotnie, to jednak nazwano je tak ze względu na rozmiary
wierzchołków. Tuż za Kopami, po około 5-7min wędrówki zostawiamy wszystko, co
było dotychczas, za nami i wkraczamy w zupełnie inny świat… Można powiedzieć,
że wchodzimy do serca Tatr, ponieważ przed nami widnieje cały ciąg
dwutysięczników i chyba najpiękniejsza tatrzańska dolina – Dolina Gąsienicowa. Jest
tak niesamowita, że często staje się głównym motywem pokazywanym w albumach o
Polsce, kiedy autorzy pokazują piękno naszych gór. Po 5-7min wędrówki od
Przełęczy między Kopami nasz szlak prowadzi dość mocno w dół. Teraz nieco
wytracimy wysokość, tylko dlatego, że schodzimy do doliny. Przez następne
5-7min będziemy szli lasem złożonym z karłowatych świerków, a przed sobą
będziemy widzieli kilka drewnianych góralskich chat i przepiękną, rozległą
polanę – Halę Gąsienicową. Właśnie stąd zobaczymy cel naszej wędrówki – Kościelec
2155 m n.p.m. Nie trudno go rozpoznać, bo jeśli stąd popatrzysz na całą
panoramę Tatr i zobaczysz dwie szpiczaste, trójkątne góry (niższa, zielona to Mały
Kościelec 1863 m n.p.m., a wyższa, szara i skalista to Kościelec 2155 m n.p.m.)
i stwierdzisz, że to najtrudniejsza góra ze wszystkich, jakie tutaj widzisz, to
wiedz, że właśnie tam pójdziemy. Kościelec z tej perspektywy wygląda
niedostępnie, jakby co najmniej trzeba było używać lin i sprzętu wspinaczkowego
na jego stromych zboczach. W miarę podchodzenia oblicze Kościelca będzie coraz łagodniejsze…
Idąc ścieżką w karłowatym lesie, dochodzimy do jego granicy. Las nagle kończy
się i wchodzimy na rozległą Halę Gąsienicową. Uważam, że najlepiej być tutaj w
sierpniu, albo w środku zimy. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia poniżej tej
relacji, żeby zobaczyć, jak pięknie kwitną dziesiątki tysięcy fioletowych
kwiatów, zdobiąc całą dolinę. Jest tak cudowny klimat, że właśnie w tym miejscu
polecam odpoczywać. Widok z Hali Gąsienicowej zostaje na trwałe w pamięci i z
pewnością będziesz chciał wrócić po tym, co zobaczysz. Ciekawostką jest fakt,
że kiedy popatrzysz z polany w stronę Świnicy (to ten najwyższy, z najwyższych
przed nami, nieco po prawej), to zobaczysz, że szczyt tej góry przypomina
kształtem ryj świni. Po dłuższym odpoczynku na hali przejdziemy pomiędzy
drewnianymi chatami. Jedna z nich, po prawej, nazywa się Betlejemka i służy
raczej przewodnikom i grupom, które wykupiły kursy wspinaczkowe. Kilkadziesiąt
kroków dalej, po lewej stronie, przejdziemy obok innej chatki z drewnianą
ławką. Można się również tutaj zatrzymać. Teraz szlak opada jeszcze bardziej
stromo w dół doliny. Za chwilę staniemy na skrzyżowaniu szlaków: niebieskiego –
którym idziemy, zielonego – prowadzącego na Przełęcz Liliowe 1952 m n.p.m.,
oraz żółtego – prowadzącego na Suchą Przełęcz 1950 m n.p.m. tuż pod Kasprowym
Wierchem 1987 m n.p.m. My schodzimy ciągle niebieskim, aż dojdziemy do schroniska
Murowaniec. W środku można zjeść szarlotkę, która jest znana ze swojego smaku.

Piękna Hala Gąsienicowa z charakterystycznymi chatami. Pierwsza po prawej to "Betlejemka", ostatnia - najniżej położona - to schronisko "Murowaniec"

Na Hali Gąsienicowej

Piękna Hala Gąsienicowa z charakterystycznymi chatami. Pierwsza po prawej to "Betlejemka", ostatnia - najniżej położona - to schronisko "Murowaniec"

Na Hali Gąsienicowej
SZLAK NA KOŚCIELEC: MUROWANIEC - CZARNY STAW GĄSIENICOWY - PRZEŁĘCZ KARB
Naszą wyprawę rozpoczynamy od schroniska
Murowaniec. Za budynkiem nadal będziemy kierować się niebieskimi znakami,
prowadzącymi na Czarny Staw Gąsienicowy. Równolegle z nim przebiega żółty szlak na Kasprowy Wierch. Na początku
idziemy wśród gęstej i bardzo wysokiej kosodrzewiny. Pomiędzy nim rosną pojedyncze,
niskie świerki. Szybko zauważymy, że w ciągu kilku minut wędrówki tą trasą
roślinność przy ścieżce szybko ubożeje i od teraz będziemy widzieć głównie
kosodrzewinę. Trudno nie wspomnieć tutaj o wysokich krzaczkach jagodowych,
które wręcz rzucają się w oczy, gdy są pełne owoców w sierpniu. Można
powiedzieć z całą pewnością, że w całych Tatrach zjemy tu największe i najbardziej
soczyste jagody. Przez jakieś 3-5min nasza ścieżka przebiega równolegle do
Uhroci Kasprowych, ale w dolinie (niebieski i żółty szlak wytyczono na tej
samej drodze), po czym za chwilę obie trasy rozwidlają się. Na około minutę
marszu przed rozstajem, z pewnością dostrzeżemy dwie drewniane ławki ze
świerkowych bali. Ławki ustawiono pod trzema podobnie wyglądającymi skałami,
wysoko wystającymi spod ziemi. U samej góry, na nich, zobaczymy piękną, samotną
kosodrzewinę. Bardzo dobrze stąd widać Kasprowy Wierch i górną stację kolejki
linowej na ten szczyt. Przed samym zakrętem, po lewej stronie, stoi okrągły
głaz, którego większa część znajduje się w ziemi. Na niej namalowano żółty znak
szlaku, który dalej prowadzi na Kasprowy Wiech. My jednak wybieramy niebieski
szlak na Czarny Staw Gąsienicowy. Zakręca on pod kątem prostym w lewą stronę
wśród kosodrzewiny i karłowatych świerków. Na rozstaju dróg, niezmiennie co
roku, rosną fioletowe kwiaty, te same, co na Hali Gąsienicowej, które pięknie
zdobią to skrzyżowanie.

Fragment szlaku od schroniska "Murowaniec" do Czarnego Stawu Gąsienicowego - przez cały czas idziemy chodnikiem ułożonym z kamieni

Fragment szlaku od schroniska "Murowaniec" do Czarnego Stawu Gąsienicowego - przez cały czas idziemy chodnikiem ułożonym z kamieni
Od tego momentu nasza ścieżka staje się wąska, ale
ułożono tutaj kamienny chodnik. Zapach kosodrzewiny zachwyca, ponieważ
jest mocno wyczuwalny. Czujemy, że jesteśmy naprawdę z dala od miast. Po naszej
prawej stronie bardzo dobrze widać długie zbocze Uhroci Kasprowych, o których już
wcześniej wspomniałem. Ciągnie się ono aż do szczytu Kasprowego Wierchu. Po obu
stronach szlaku rośnie bardzo gęsta i zwarta kosodrzewina tak, że nawet trawa
nie ma miejsca, żeby tutaj wyrosnąć. Spotkamy tylko pojedyncze kępy przy
krawędzi ścieżki. Kiedy spojrzymy przed siebie, zobaczymy cel naszej wędrówki. W
tym miejscu Mały Kościelec i Kościelec wizualnie nakładają się na siebie. Obie
góry widzimy jako dwa trójkąty – mniejszy wpisany w większy. Przechodząc nieco
dalej, szlak zakręca nieznacznie w lewo. Na niewielkim łuku ścieżki wyróżniają
się dwa wysokie świerki. Pod jednym z nich stoi duży i drugi – mniejszy,
trójkątny głaz. Pomiędzy dwoma świerkami z łatwością zauważymy trzecie drzewo o
takich samych rozmiarach, ale jest całkowicie uschnięte. Wygląda bardzo
ciekawie, ponieważ zarosły go bardzo gęste niebiesko-zielone porosty, które w kilkanaście
lat potrafią uśmiercać większe tereny lasów. Najwięcej takich porostów można
zobaczyć na czarnym szlaku prowadzącym na Starorobociański Wierch. Nasza
ścieżka wiedzie w gęstym, świerkowym lesie, gdzie pomiędzy drzewami rośnie zwarta
kosodrzewina. Idziemy prostą i bez żadnego nachylenia dróżką. Po jej lewej
stronie widać linię z białych kamieni, która przypomina krawężnik. Za
niewielkim pasem lasu przechodzimy w bardzo widokową część trasy. Ponownie mamy
widok na Tatry, gdzie najbardziej wyróżnia się nasz Kościelec i Żółta Turnia
2087 m n.p.m., na którą nie ma wytyczonego szlaku. Od schroniska Murowaniec
idziemy już jakieś 13min. Ścieżka zakręca lekko w prawo. Rozpoczniemy dość
długie przejście u stóp Małego Kościelca. Teraz, po prawej stronie będziemy
mieli bardzo strome zbocza tej góry, na których rośnie bardzo gęsta
kosodrzewina, pomiędzy którą zobaczymy większe głazy i pasy rumowisk skalnych.
Na początku stromych stoków zauważymy głaz o kształcie wielkiego sześcianu, gdzie namalowano niebieski
znak. Nasza ścieżka prowadzi dłuższym odcinkiem na wprost, wzdłuż zboczy Małego
Kościelca. Warto spojrzeć w dół, na lewą stronę szlaku, ponieważ zauważymy wielkie
rumowisko skalne, które jest dosyć wąskie, ale tak długie, że kończy się
dopiero przy Czarnym Stawie Gąsienicowym. Ten pas kamieni będzie towarzyszył nam
ciągle równolegle do ścieżki, którą idziemy, na całej jej długości. Dlaczego
mamy tam zaglądać? Ponieważ wśród głazów rumowiska powinniśmy wypatrzeć dość
mały pomnik Mieczysława Karłowicza i tablicę informującą o tym, że zginął
tragicznie w lawinie 8 lutego 1909 roku, podczas samotnej wycieczki na nartach
z Doliny Gąsienicowej do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Rzeczywiście zimą ten
fragment nie jest polecany ze względu na duże ryzyko wystąpienia lawiny. Od
początku zbocza szlak nieznacznie zaczyna się wznosić. Idziemy nieco pochyloną
ścieżką do góry, przez co odrabiamy „utraconą” wysokość od Przełęczy między
Kopami. Na całej długości ułożono regularny chodnik z dużych kamieni, gdzie
można przejść szybko i bezpiecznie. Idziemy przez około 10min, aż dojdziemy do
miejsca, gdzie nad naszą głową powinniśmy zobaczyć mocno wysuniętą skałę nad ścieżką.
Przypomina ona skałę znaną z "Króla Lwa". Górna jej część to wielka półka wysunięta poza szlak. Zobaczymy w niej mnóstwo pęknięć. U góry zobaczymy samotną kosodrzewinę.

W tym rumowisku kamiennym odnajdziemy mały pomnik Mieczysława Karłowicza

W tym rumowisku kamiennym odnajdziemy mały pomnik Mieczysława Karłowicza
Idziemy dalej przez około 7min. Szlak zakręca nieznacznie
w lewo, ponieważ przejdziemy obok wielkiego rumowiska skalnego złożonego z
dużych głazów. Warto spojrzeć do góry w tym miejscu, ponieważ teraz znad
stromego zbocza wystaje tylko wierzchołek Kościelca. Szlak poprowadzono kamiennym
chodnikiem przez kolejne rumowisko. Odtąd pozostało nam jakieś 5min do stawu.
Ostatni fragment ścieżki jest bardziej nachylony, ale znowu nie tak mocno, żeby
poczuć się zmęczonym. Szlak zakręca w prawo. Na całej długości łuku ustawiono drewniane
barierki ze świerków, za którymi z łatwością zauważymy znak zakazu informujący
o trzymaniu się tylko wyznaczonych tras. Od barier odbiegają dodatkowe,
drewniane bale, zabezpieczające szlak przed osuwającym się śniegiem. Co
ciekawe, mamy stąd rozległy widok po lewej stronie. Widzimy dużą polanę, a w
oddali widnieją Gorce. Znak zakazu ustawiono tutaj po to, żeby turyści nie
wchodzili na trawę. Dodatkowo przy ścieżce rozciągnięto zieloną, trójkątną taśmę z TPN-u ze znakami STOP-u. Już za
chwilę, za omawianym zakrętem, dochodzimy do Czarnego Stawu Gąsienicowego – prostą
i płaską ścieżką. Tutaj również rozciągnięto taśmy ze znakami. Jesteśmy na
wysokości 1624 m n.p.m. Mamy stąd piękne widoki na Dolinę Gąsienicową oraz
możemy zobaczyć, jak przenikają naprzemiennie pasy świerkowych lasów i
kosodrzewiny. Wygląda to, jak gdyby świerki próbowały zajmować kolejne,
nieprzystępne dla nich tereny. W miejscu, gdzie szlak dociera do stawu, ułożono
równy, kamienny chodnik. Na jego końcu zobaczymy drogowskaz ze znakiem
niebieskim - na Zawrat i zielonym - na Przełęcz Karb. Pod strzałkami umieszczono
zieloną tabliczkę informującą o zakazie wrzucania czegokolwiek do stawu i o zakazie dokarmiania zwierząt. Wystarczy popatrzeć w lewą stronę, by zauważyć piękną
wyspę, którą w całości opanowała kosodrzewina. Prawa linia brzegowa zarosła
dorodnymi jagodami.

Drewniane barierki na szlaku w drodze do Czarnego Stawu Gąsienicowego

Czarny Staw Gąsienicowy

Drewniane barierki na szlaku w drodze do Czarnego Stawu Gąsienicowego

Czarny Staw Gąsienicowy
Ponad poziomem traw, które widzimy po prawej
stronie, możemy z łatwością zobaczyć przebieg zygzakowatego szlaku,
prowadzącego na Przełęcz Karb 1853 m n.p.m. Na początku ścieżkę poprowadzono
przez wąski pas traw. Później wchodzimy w pas gęstej i zwartej kosodrzewiny. Tutaj
szlak zakręca w prawo i za około minutę drogi przechodzimy przez małe rumowisko
skalne. Od teraz zrobi się bardziej stromo, ponieważ będziemy bezpośrednio
podchodzić zboczem Małego Kościelca. W pasie kamieni ścieżka prowadzi podwójną
serią zakrętów w kształcie litery „S”. Ułożono tu kamienne schody, dzięki czemu
możemy łatwiej wchodzić do góry. Po lewej stronie powinniśmy zauważyć dwa
wielkie głazy wyróżniające się pośród innych. Za 5min wędrówki od skupiska
kamieni, szlak zakręca bardzo ostro w prawo przy tym samym rumowisku kamiennym,
ale już znacznie wyżej. Ścieżka jedynie prowadzi w jego pobliżu i nie
przechodzimy przez głazy. Najczęściej zatrzymują się tutaj turyści, by podziwiać
Czarny Staw Gąsienicowy, którego wody przybierają odcienie koloru zielonego. Za
zakrętem szlak wytyczono wśród gęstych traw. Dzięki temu mamy wspaniały widok
na staw i rumowisko, które przechodziliśmy na dole. Bardzo dobrze widać stąd
całą ścieżkę okrążającą Czarny Staw. Jest to żółty szlak na Skrajny Granat 2225
m n.p.m. i niebieski na Zawrat 2159 m n.p.m. Warto zatrzymać się choć na chwilę,
ponieważ według mnie, najlepiej widać stąd wyspę z kosodrzewiną. Dopiero teraz
widzimy, że wyspa składa się z dwóch większych skupisk tych krzewów. Oba
skupiska rozdziela wąski pas głazów. Po przeciwnej stronie widzimy długą i
płaską skałę, stopniowo zagłębiającą się pod powierzchnią wody. Patrząc z tego
miejsca, dokładnie za wyspą, rozpoczyna się dość szeroki żleb widoczny na
Żółtej Turni. Nieznacznie skręca w lewo i prowadzi aż do samego szczytu tej
góry. W połowie jego wysokości jeszcze raz zakręca szerokim łukiem – tym razem
w prawo i dalej, prowadzi bezpośrednio już na szczyt. Żleb bardzo dobrze możemy
zobaczyć w stawie, jako odbicie. Jego dolną część jedynie przysłania wyspa.

Widok na Czarny Staw Gąsienicowy w trakcie podejścia na przełęcz Karb

Bardzo kręty i stromy szlak podejściowy na przełęcz Karb

Widok na Czarny Staw Gąsienicowy w trakcie podejścia na przełęcz Karb

Bardzo kręty i stromy szlak podejściowy na przełęcz Karb
Za ostrym zakrętem w lewo, szlak prowadzi
wydeptaną ścieżką już bez ułożonego chodnika. Idziemy pasem sypkiej ziemi. Za
chwilę nasza dróżka skręca ostro w prawo. Przed zakrętem wystaje częściowo na
szlak szpiczasty głaz. Za kilka metrów dochodzimy do krawędzi stoku, za którym
widnieje już tylko przepaść. Od teraz szlak zakręca ponownie trawersem w lewo i
jednocześnie bardzo stromo do góry. Teraz będziemy szli ciągle do góry, w
stronę Przełęczy Karb. Od Czarnego Stawu jest nieustannie
stromo, przez co szybko osiągamy wysokość w krótkim czasie. Dla osób rzadziej
chodzących po górach ten fragment będzie wymagający kondycyjnie. Po lewej stronie ścieżki, za zakrętem
zauważymy trzy pionowo stojące skały. Wyglądają, jakby ktoś nadał im
sześcienny kształt. Najlepiej z tego miejsca widać krawędź zbocza z przepaścią,
obok której przechodziliśmy. Możemy stąd również zobaczyć, jak bardzo zadeptany
jest ten fragment. Podchodzimy do Przełęczy Karb. Pomimo tego, nasza droga nie
staje się ani na chwilę łatwiejsza. Ciągle widnieją przed nami stromizny.
Dojście do przełęczy powinno zająć nam około 40-45min. Przed podejściem na Karb,
widzimy gładkie, brązowe płyty skalne, obok których przebiega szlak. Płyty
przedzielają wąskie pasy kosodrzewiny. Na ostatnim fragmencie ścieżki na Karb,
za widocznym ostatnim zakrętem w lewo, idziemy po równo ułożonych kamiennych
schodach. Ułatwiają one podejście. Na jednym z nich zauważymy zielony znak szlaku.

Tuż przed wejściem na Mały Kościelec mamy taki widok na Czarny Staw Gąsienicowy

Charakterystyczne skały, dzięki którym poznamy, że jesteśmy blisko Małego Kościelca

Tuż przed wejściem na Mały Kościelec mamy taki widok na Czarny Staw Gąsienicowy

Charakterystyczne skały, dzięki którym poznamy, że jesteśmy blisko Małego Kościelca
Jesteśmy na Małym Kościelcu 1863 m n.p.m. Widoki ze
szczytu są naprawdę przepiękne! Widać stąd między innymi kilka większych i tych
mniej znanych stawów jak, np.: Czarny Staw Gąsienicowy, Kurtkowiec, Zielony
Staw i Długi Staw. Niektóre z nich są tak znikome, że raczej przypominają małe
oczka wodne niż stawy. Najpiękniejszy, według mnie, jest Zielony Staw z białymi
ścianami skalnymi opadającymi bezpośrednio do jego wód. Najlepiej widać stąd też
ścieżkę prowadzącą do Murowańca. Wygląda jak biała nitka niczym nieprzerwana,
którą szliśmy do Murowańca. Najciekawszy jest widok, gdy ta „nitka” przecina
wszystkie pasy kosodrzewiny i trawiaste polany. Widzimy stąd również wszystkie
sześć drewnianych chat, obok których przechodziliśmy. Schodzimy ze szczytu Małego
Kościelca i skręcamy w lewo pod kątem prostym, żeby dojść do Przełęczy Karb w dosłownie
kilka minut. Przed sobą widzimy wystające skałki prowadzące na bezpośrednio na
przełęcz. Pomiędzy nimi wije się ścieżka, którą dojdziemy do Przełęczy Karb
1853 m n.p.m. Po drodze miniemy jeszcze kilka drobnych szczegółów, o których
trzeba powiedzieć. Szlak prowadzi kamiennymi stopniami na niewielkie, lokalne wzniesienie,
przez rumowisko skalne. Trasa rozdwaja się na chwilę. Tam, gdzie znajduje się szpiczasto
wystający z ziemi, najwyżej leżący głaz, zobaczymy zielony znak. Z tego miejsca
Czarny Staw Gąsienicowy przybiera zupełnie inne kolory niż na dole. Teraz przyjmuje
niebieskie odcienie. W jego tafli odbijają się góry: Skrajny Granat i Żółta
Turnia. Dobrze jest popatrzeć na Kurtkowiec, ponieważ z wysokości ponad 1850 m
n.p.m. dokładnie możemy zobaczyć dwie wyspy z gęstą kosodrzewiną na jego środku.
Na rozwidleniu naszej trasy, na lokalnym wzniesieniu ścieżka poprowadzi nas
tylko przez chwilę poziomą płytą skalną, ale nie występują tu żadne trudności.
Wystarczy przejść dalej.
Teraz szlak wytyczono w płaskim terenie, gdzie
będziemy przechodzić głównie po spękanych płytach skalnych. Przed nami widnieje
niewielka grań prowadząca do Przełęczy Karb. Wygląda efektownie, ponieważ jest dość
wąska, a po obu jej stronach rośnie gęsta kosodrzewina na bardzo stromo
opadających zboczach. Kosodrzewina potęguje wrażenie wielkich przepaści. Za
płytami skalnymi ścieżka skręca nieznacznie w prawo i za chwilę w lewo,
omijając tym samym pionowe, ciemne i niskie skałki. Dalej szlak poprowadzono
równym, kamiennym chodnikiem przez pas kosodrzewiny. Niskimi stopniami
dochodzimy do drugiego, małego wzniesienia. Po wejściu na nie, ponownie
schodzimy, idąc ciągle w pasie kosodrzewiny. Po lewej stronie drugiego
wzniesienia z łatwością zauważymy pionową ścianę skalną kończącą się przepaścią.
Kilkadziesiąt kroków dalej, szlak wytyczono pośród kolejnych popękanych płyt,
gdzie musimy przeciskać się pomiędzy głazami. Schodzimy do Przełęczy Karb.
Nasza ścieżka zakręca w tym miejscu w prawo, pod pionowymi skałami, które można
wykorzystać jako schronienie od silnego wiatru. Zmieści się tu nawet kilka
osób. Na Karbie zobaczymy nie tylko drogowskaz z możliwymi kierunkami wędrówki,
ale również tablicę informującą o trudności szlaku. Możemy z niej wyczytać, że
szlak na Kościelec powinien nam zająć jakieś 50min i że jest bardzo trudny.
Dodatkowo mamy informację o spadających kamieniach. Z przełęczy Karb mamy
jeszcze możliwość schodzenia do drugiej części Gąsienicowej Doliny, gdzie
zielonym szlakiem będziemy mogli przejść obok Zielonego Stawu. Tę możliwość
wykorzystamy w drodze powrotnej z Kościelca, żeby zobaczyć coś innego.

Wąskie przejścia z Małego Kościelca do Przełęczy Karb

Wąskie przejście pomiędzy kosodrzewiną pomiędzy Małym Kościelcem a przełęczą Karb - szlak widziany z podejścia na Kościelec
CZARNY SZLAK NA KOŚCIELEC

Wąskie przejścia z Małego Kościelca do Przełęczy Karb

Wąskie przejście pomiędzy kosodrzewiną pomiędzy Małym Kościelcem a przełęczą Karb - szlak widziany z podejścia na Kościelec
CZARNY SZLAK NA KOŚCIELEC
Wybieramy jedyny – czarny – szlak na Kościelec.
Droga na tę górę rozpoczyna się szeroką i krętą ścieżką, gdzie nie znajdziemy
regularnych schodów z kamieni. Raczej będziemy szli wydeptaną dróżką wśród
skał, gdzie dominuje sypka ziemia i drobne kamyczki. Za serią niewielkich
zakrętów szlak poprowadzi nas kamiennymi stopniami w linii prostej. Pomiędzy
schodami nieraz trafimy na wystającą skałę. Wędrówka w takim terenie trwa około
10min. Idziemy dość stromym zboczem. Trzeba pamiętać, że trasa z każdą chwilą
będzie coraz bardziej nachylona i będzie wymagała od nas więcej kondycji, a
nieco wyżej już pewnych umiejętności technicznych i oswojenia się dużą
wysokością, bo nieraz będziemy przechodzić w dość eksponowanym terenie, czy też
przez liczne płyty skalne. Za kamiennymi schodami zobaczymy pierwsze, duże skały
przy szlaku. Po lewej stronie zauważymy widoczny czarny znak na wielkim,
płaskim głazie. Po jego prawej widać rumowisko skalne złożone tylko i wyłącznie
z dużych kamieni. Właśnie pomiędzy tymi charakterystycznymi punktami wytyczono
trasę naszego szlaku. Idziemy tu równym chodnikiem z kamieni. Przechodzimy też
przez ogromny, ukośnie leżący głaz, na którym zbudowano część chodnika. Od tego
momentu rozpoczynają się pierwsze trudności. Przed nami widać ukośną płytę
skalną, gdzie widnieje czarny znak. Musimy przejść na jej drugą stronę,
starając się stawiać kroki w pęknięciach widocznych na jej powierzchni. Jednocześnie
ścieżka zakręca w lewo, gdzie za chwilę, nad przepaścią, widać czarną skałę w
kształcie sześcianu ze znakiem szlaku. Za nią podchodzimy przez krótką chwilę
do góry, gdzie po prawej stronie zobaczymy inną, czarną, płasko ściętą i
ogromną skałę. Trzeba pójść za nią. Znajdziemy tu następny czarny znak. Teraz szlak
będzie prowadzić nas nieco w dół, przez dosłownie kilkanaście kroków. Przed
sobą zobaczymy niewielką, pionową ścianę skalną o bardzo nieregularnych
kształtach. Musimy ją obejść tak, jak wytyczono ścieżkę, po czym rozpoczniemy krótkie, ale bardzo strome
podejście wśród skał. Kiedy pokonamy ten etap, nasz szlak zakręci niewielkim łukiem
w lewo, pomiędzy kolejnymi czarnymi skałami. Jednocześnie zejdziemy trochę poniżej
ich poziomu. Znajdziemy się w małym zagłębieniu terenu o szerokości kilku
metrów. Dalej, znowu będziemy podchodzić do góry, przy pomocy kamiennych
stopni. Tutaj ścieżka zakręca długim łukiem w lewo.

Kiedy zobaczymy tą tabliczkę, wiedzmy, że rozpoczyna się najtrudniejsza część szlaku

Kiedy zobaczymy tą tabliczkę, wiedzmy, że rozpoczyna się najtrudniejsza część szlaku
Za długim łukiem idziemy w linii prostej do góry.
Za kilkanaście metrów szlak zakręca pod kątem prostym w prawo, w otoczeniu
trzech dużych, ciemnych głazów. Na dwóch z nich znajdziemy czarne znaki – jeden
na zakręcie, a drugi przed nim, w drodze powrotnej. Za zakrętem pójdziemy
kolejnym i bardzo długim, bo aż na około 50 metrów, w lewo skręcającym łukiem,
do góry. Dochodzimy do kilku formacji czarnych skał, tworzących bardzo ciekawy
układ pięter. Mamy tu następną trudność. Żeby wejść wyżej, musimy podchodzić
małą płytą „wciśniętą” pomiędzy układem piętrowych skał, a tymi znajdującymi
się po prawej stronie szlaku. Nasza ścieżka przebiega przez skaliste zbocze pod
ukosem, bardzo wąskim chodnikiem. Na środku tego zbocza zobaczymy kilka kęp
traw, które powinny być dla nas punktem odniesienia. Od nich przechodzimy na
kolejną skałę, gdzie dalej wyraźnie widać szlak. Przejście tego odcinka nie
powinno trwać dłużej niż trzy minuty. Dalej przechodzimy po dwóch płytach o
porowatej strukturze. Przed sobą mamy kolejne płyty, ale ciągle nie sprawiają
one problemów, ponieważ są nachylone pod małym kątem. Trudno tutaj o poślizg.
Powinniśmy mieć zwiększoną uwagę w szczególności, gdy schodzimy we mgle, albo
podczas opadów. Wtedy każda płyta skalna może być zbyt gładka. Z tego powodu na
Kościelec polecam wchodzić tylko podczas dni pewnej i dobrej pogody. Na
pierwszej z nich zauważymy długi, pionowy czarny znak, za którym wąski pas
trawy rozdziela pierwszą i drugą płytę. Przejście jest łatwe, ponieważ ich
porowata powierzchnia powoduje, że nawet „niegórskie” buty bardzo dobrze przylegają
do niej. Trzeba pamiętać, że na całej długości obu płyt można stawiać pewne
kroki, ale tylko w suchych warunkach. Kiedy spojrzymy do góry, zauważymy
pierwszy kominek, którym poprowadzi nas szlak. Kościelec jest znany z kominków,
szczelin i ścianek skalnych, gdzie osoby z lękiem wysokości będą musiały sobie
odpuścić w którymś momencie dalsze wejście.

Na Kościelcu głównie będziemy podchodzić gładkimi płytami skalnymi lub wąskimi ścieżkami wśród skał


Na Kościelcu głównie będziemy podchodzić gładkimi płytami skalnymi lub wąskimi ścieżkami wśród skał
PIERWSZY KOMINEK NA SZLAKU I CIEKAWA PŁYTA SKALNA
Kominek jest dość duży, bo ma aż sześć metrów
wysokości. Podchodzimy tutaj prawie pionową szczeliną pomiędzy dwiema czarnymi
skałami. Trudność szlaku na Kościelec polega na tym, że nie ma ani jednego
ubezpieczenia. Nie znajdziemy tu łańcuchów ani klamer. Możemy uchwycić się
tylko nie zawsze wygodnych skał. Nie zawsze też znajdziemy łatwy punkt
podparcia. Czasami będziemy musieli trochę pomyśleć, gdzie postawić stopę –
szczególnie przy zejściu, ponieważ zwykle nie będziemy widzieli, co jest za
nami. Tak jest właśnie w kominkach. Podczas pokonywania pierwszego z nich
polecam rozstawić nogi pomiędzy obiema skałami i starać się postawić krok na
wysokości około półtora metra na malutkim występku skalnym. W tym wypadku
staram się prawą stopą nieco wybić do góry, a lewą sięgać tego niewielkiego,
trójkątnego występku. Trzeba go szukać stopą w rozpadlinie, ponieważ podczas
podchodzenia nic nie widać – przysłaniają go inne skały. Nad występkiem ukrytym
w szczelinie, po prawej stronie wystaje skała o podstawie kwadratu, gdzie można
postawić kolejny krok prawą stopą. Nie będzie łatwo, ponieważ i tak już stoimy
na niepewnym kawałku, a teraz musimy dodatkowo bardzo szeroko rozstawić nogi – najpierw
podpierając się o kwadratowy punkt po prawej i jednocześnie podciągając się do
góry – chwytając się wyżej odstającej skały, będącej dobrym chwytem.
Kiedy złapiemy dobry chwyt, musimy podciągnąć się
tyle, żebyśmy sięgnęli nogą na kwadratowy występ skalny. Od tego momentu
czujemy się bezpieczniej, bo jest znacznie pewniej. Teraz po lewej stronie
widzimy ukośnie wystającą inną skałę, na której postawimy czwarty krok – tym
razem lewą stopą. Z tego miejsca stawiamy już ostatni – piąty – krok w górnej
części kominka na odstających, płaskich i popękanych fragmentach. Teraz stoimy
u góry kominka i możemy powiedzieć, że trudniejszą część mamy za sobą. Od tego
momentu szlak prowadzi ciągle stromo do góry, kamiennymi stopniami. Dochodzimy
do ostrego zakrętu w lewo. Przejdziemy tutaj obok następnej płyty skalnej.
Teraz dróżka zakręca w prawo krótkim łukiem. Pomału będziemy wchodzić w strefę
gładkich płyt, którymi przeprowadzi nas wytyczona ścieżka. Przed zakrętem
przechodzimy obok niewielkiej płaskiej skały, którą widzimy po prawej stronie
szlaku. Jest w połowie pęknięta, przez co utworzył się niski, ale długi uskok.
Za następnym zakrętem w prawo, na dole widać jej przedłużenie. Wspominam o
niej, bo teraz będzie stanowić część naszej trasy. Jest to płaska i gładka
płyta, nachylona do szlaku pod dość dużym kątem. Opada w dół – w stronę urwiska.
Przylega do niej inna – jeszcze większa, dłuższa i wyższa, gładka skała. Jej
krawędzie są ostro zakończone i tworzą nad płytami urwisko wysokie na około
jeden metr. Za zakrętem w lewo, szlak przeprowadza nas przez dużą płytę, o której
już wcześniej wspomniałem. Ścieżka jest bardzo wąziutka, ponieważ tworzy ją
szczelina wzdłuż niej. Co duży krok wycięto tu niewielkie, trójkątne stopnie w
skałach, które chociaż trochę mają ułatwić zadanie przejścia na drugą stronę. Pomiędzy
ułatwieniami idziemy zewnętrzną krawędzią buta wciskanego w podłużną szczelinę.
Podczas słonecznego dnia trudno się tu pośliznąć, ale we mgle i deszczu
znacznie szybciej może się coś stać. Staramy się iść tak, żeby być przechylonym
na prawo, dzięki czemu będziemy mogli się podpierać rękoma. Po pokonaniu tej gładkiej
skały szlak zakręca w prawo i znowu idziemy równymi stopniami z ułożonych
kamieni. Kilkanaście metrów dalej mamy kolejną dużą płytę do pokonania.
Dodatkową trudnością jest fakt, że nie widzimy faktycznego przebiegu szlaku.
Musimy iść tak, jak nam się najlepiej wydaje. Ciągle jest stromo.

Widoki z okolic gładkiej płyty

Widoki z okolic gładkiej płyty
Stajemy przed płytą. Rozglądamy się za małą
szczeliną wykutą na wysokości naszych stóp. Szczelina ciągnie się aż do samego końca
gładkiej skały. Staramy się iść szczeliną, ale nie do jej końca. Będziemy
zakręcać w prawo, dodatkowo łukiem do góry. Kiedy należy zakręcić do góry
poznamy po trójkątnych, wykutych stopniach. Podobnie, jak poprzednio,
podpieramy się prawej strony płyty, żeby utrzymać równowagę. Wędrówka wzdłuż
pęknięcia nie jest wygodna, dlatego dość szybko pokonujemy ten fragment. Idąc
do góry, starajmy się stawiać kroki w trójkątnych stopniach. Mówię „starajmy
się”, ponieważ ich rozstaw przewidziano raczej dla wysokich osób. Kobiety
raczej nie dosięgają każdego z nich i muszą przechodzić bezpośrednio po gładkiej
skale. Sama płyta ma rozmiary około 8-10 metrów długości i wysokości. Z powodu
wielu takich miejsc na Kościelcu buty górskie są obowiązkowe dla naszego
bezpieczeństwa. Na samej górze płyty ścieżka zakręca łukiem w prawo, za chwilę
w lewo i za kilkanaście kroków ponownie w prawo. Teraz idziemy kamiennymi
schodami. Widoki niewiele się zmieniają. Za serią zakrętów dojdziemy do dużych
głazów, które na pierwszy rzut oka tarasują szlak. Pierwszy z nich jest bardzo
długi i wysoki na około 3-4 metry. Szlak okrąża go lewą stroną, po czym
dochodzimy do następnego głazu o podobnych kształtach i rozmiarach. Ścieżka
również omija go, tym razem prawą stroną. Pomiędzy nimi schody są bardzo ciasno
poukładane. Kiedy będziemy przechodzić od jednego do drugiego głazu, spójrzmy w
prawo, ponieważ zobaczymy bardzo wąską szczelinę na ich styku. Pod nimi
zobaczymy dziurę w ziemi, którą obstawiono czterema kamieniami.

Tej szczeliny poszukujemy na płycie skalnej

Dalsza część tej samej płyty

Tej szczeliny poszukujemy na płycie skalnej

Dalsza część tej samej płyty
DOJŚCIE DO SERII TRUDNOŚCI TECHNICZNYCH
Za głazami szlak skręca ostro w prawo łukiem.
Kiedy podejdziemy trochę wyżej za zakręt, zobaczymy, jak poniżej wytyczono
ścieżkę pomiędzy skałami i jak pięknie zatacza ona pętle w ich pobliżu. Dalej dróżka
prowadzi kilka metrów na wprost i za chwilę zakręca ostro w lewo. Ciągle
podchodzimy stromo do góry. Teraz idziemy wśród wyschniętych traw, gdzie
zobaczymy dwa głazy stojące po przeciwnych stronach ścieżki, tworzące naturalną
bramę. Kilka kroków za bramą, szlak zakręca ostro w prawo, przy wypukłości skalnej
znajdującej się po lewej stronie. Z powodu tej wypukłości ścieżka przebiega o
około półtora metra wyżej niż reszta trasy. Na wzniesienie wchodzimy przy
pomocy kilku wysokich schodów. Za nim dróżka prowadzi łukiem, gdzie ponownie
pójdziemy trawiastymi zboczami. Dalej szlak zakręca w lewo i za chwilę pod
dużym kątem w prawo, przy czarnym głazie, o kształcie dziobu. Stopnie są tutaj bardziej
strome i wyższe, przez co bardziej się męczymy. Przez najbliższe 5min będziemy
co chwilę skręcać wśród skał, aż dojdziemy za ostrym zakrętem w prawo na skraj wielkiej
płyty. Szlak poprowadzi nas jej krawędzią.

Szlak prowadzi krawędzią wielkiej płyty

Szlak prowadzi krawędzią wielkiej płyty
TRUDNOŚCI NA KOŚCIELCU, CZYLI TRUDNOŚCI POD SZCZYTEM
Płyta opada na szlak z wyżej położonego zbocza,
gdzie kończy się. Tam, gdzie kępy traw łączą się z wielką, gładką skałą
poprowadzono ścieżkę. Na krawędzi ułożono stopnie z kamieni o niewielkim
nachyleniu. Na szczęście nie ma tu żadnych trudności. Można powiedzieć, że
jedynie na początku brakuje kilku stopni, ale nie stanowi to żadnego problemu. Brakujące
kamienie wypełniła sypka ziemia. Po drugiej stronie widać, że odpadł fragment
płyty i przez to powstała mała dziura, którą wypełniły kępy traw. Po tym
poznamy, że jesteśmy prawie pod szczytem Kościelca. Może nam się wydawać, że pozostało
nam niewiele, to jednak, żeby osiągnąć szczyt Kościelca, trzeba pokonać
najtrudniejszy etap wędrówki. Przed nami widzimy cztery małe ścianki, którymi
dosłownie będziemy się wspinać. Po przejściu jednej, będziemy przechodzić na
kolejną. Zobaczymy, że ostatni kominek jest równie trudny, lub jeszcze gorszy
niż ten na początku szlaku. Idąc płytą skalną, wydaje nam się, że nie ma ona
końca, ale raczej, że opada gdzieś w stronę przepaści. Schodzimy z niej tam,
gdzie szlak zakręca w lewo i za chwilę ponownie zawracamy pod tą samą gładką
skałę, ale dużo wyżej, skąd rozpoczyna się właściwe podejście ku szczytowi
Kościelca. Na początku podchodzimy przy pomocy wykutych, trójkątnych stopni w
płycie. Najpierw jednak musimy na nią wejść. Pomiędzy szlakiem a gładką skałą
widzimy coś na wzór uskoku lub małego urwiska. Próbujemy uchwycić się nierówności
na jej powierzchni i tym samym podciągamy się do góry. Kiedy wejdziemy na górę
płyty, idziemy pod ukosem do góry, korzystając z trójkątnych stopni
rozmieszczonych w dość dużych odstępach – tak, jak poprzednio. Szczególnie
trzeba uważać, żeby nie pośliznąć się w tym miejscu, bo za nami widnieje mały
„uskok”. Trzeba przyznać, że osoby rozpoczynające przygodę z Tatrami, widząc,
co tu trzeba zrobić, boją się dalej wchodzić. Widok z dala wspinających się
osób sprawia wrażenie, jak gdyby wchodzili na niedostępny dla większości szczyt
jakiejś góry.

Wielka, gładka płyta skalna

Wielka, gładka płyta skalna
Powyżej gładkiej i stromej płyty dojdziemy do
miejsca, gdzie musimy przejść szeroką szczeliną, powstałą na styku ukośnie
zbiegających się do siebie skał. Trzeba uważać, bo na jej środku znajdziemy
pojedynczy kamień, który może wydawać nam się dobry do podciągnięcia, ale
szybko zauważymy, że słabo trzyma się on podłoża i możemy zostać z nim w ręce,
zamiast na skale. Po prawej stronie, znajdziemy inny występ skalny, który zapewni
nam właściwy chwyt. Jest on na styku obu skał i na końcu szczeliny u góry. Trzeba
przyznać, że miejsce ze szczeliną jest trudniejsze, ponieważ nie mamy tutaj
wyraźnych punktów podparcia. W wielu miejscach musimy ich szukać, a jeśli już
coś znajdziemy, to chwyt staje się niepewny. Chociaż widzimy jedyny punkt
podparcia, którym jest ten pojedynczy kamień, to jednak nie możemy z niego
skorzystać. Podczas podchodzenia szczeliną patrzę na prawą stronę i wyszukuję
nierówności oraz występków w skałach, łapiąc się nich. W miejscu, gdzie leży kamień,
którego nie możemy się złapać, szlak zakręca bardzo lekko w prawo. Powyżej
połowy wysokości szczeliny, można dopatrzeć się naturalnych stopni, ale są one
nieregularne i za bardzo nie ułatwiają zadania. Kształtem przypominają one
pochylone w dół wycinki przebiegające wzdłuż skały. Owe wycinki są, z kolei,
utworzone z jednej strony z fragmentu płyty skalnej, a z drugiej – ze
zbiegających się do środka występków o kształcie małych sześcianów, które przy
schodzeniu dodają trudności temu odcinkowi, ze względu na ich przeciwne, niż
byśmy tego oczekiwali, nachylenie. Kiedy wejdziemy na górę szczeliny, ścieżka
zakręca w lewo obok małej, ukośnej ściany skalnej, za którą szlak jeszcze raz
zakręca w prawo, skąd dalej pójdziemy po stopniach wykutej w następnej płycie. Od
tego momentu rozpoczynamy jeszcze trudniejszą serię podejść. Teraz stoimy przed
prawie gładką płytą, gdzie po prawej z łatwością zauważymy wystający, duży
występ skalny, ukośnie opadający w dół tej płyty, przez co niewiele nam pomoże.
Pomiędzy nią a występem skalnym widzimy długą szczelinę biegnącą do góry. Chcąc
wejść na gładką skałę musimy wiedzieć, że dalej nie ma już żadnego punktu podparcia.
Możemy jedynie iść na zasadzie „tarcia”, gdzie przyda nam się obuwie z dobrą
podeszwą. Korzystamy tylko i wyłącznie z nierówności na jej powierzchni.
Najpierw jednak musimy na tą płytę wejść...

Kominek podszczytowy, czyli prawie pionowe podejście

Kominek podszczytowy, czyli prawie pionowe podejście
Samo wejście może przysporzyć kilku problemów. Nie
wchodzimy na skałę bezpośrednio, stawiając jedynie krok przed siebie. Najpierw
mamy do pokonania rozpadlinę lub też wyrwę z ziemią, tuż przed płytą. Musimy
pod ukosem postawić bardzo długi i jednocześnie szeroki krok, gdzie staniemy na
bardzo nierównym i poszarpanym fragmencie. Wchodząc ukośnym krokiem na
nierówności, najlepiej jest pójść tak, żeby nachylić się do przodu i
jednocześnie próbować złapać się odstających fragmentów skalnych. Do długiej
szczeliny na płycie dojdziemy przy pomocy nierówności, gdzie będziemy szukać punktów
podparcia i chwytów, ponieważ nie znajdziemy tu żadnych ułatwień. Kiedy
dojdziemy już do dużego występu skalnego, ukośnie opadającego w dół gładkiej
skały, rozpoczniemy drugą część tego trudniejszego podejścia. Przed nami nie
zobaczymy żadnego dobrego punktu podparcia. W tym miejscu podciągam się,
stawiając obie stopy pomiędzy duży występ skalny, a płaską płytę. Ten odcinek
jest chyba dłuższy niż na początku szczeliny i zakręca lekkim łukiem w prawo. Musimy
stawiać pewne kroki, żeby podeszwa mogła się dobrze uchwycić skały. Podczas
słonecznych dni nie ma mowy o pośliźnięciu się, jeśli idziemy uważnie. W górnej
części płyty, po obu stronach, skały zasłaniają nam widok. Czujemy, że jest
coraz wężej. W tym miejscu szczelina, którą częściowo podchodziliśmy kończy
się. Teraz musimy przejść po skałach nachylonych w dół, o kształcie podobnym do
sześcianów. Wchodzi się tędy trudniej, ponieważ nachylenie jest dość duże. Na
szczęście, przed sobą, mamy kilka podobnych skał i dlatego można wybrać w miarę
dobrą drogę. Najłatwiejszą opcją jest postawienie stopy na skale w kształcie
sześcianu, której wystająca część jest bardziej płaska niż u pozostałych.
Przylega do niskiej ścianki. Za trudnościami na szlaku przejdziemy przez mały
trawiasty odcinek, gdzie ścieżka zakręca trawersami, najpierw ostro w prawo i
za chwilę ostro w lewo. Trzecie podejście z tej serii jest chyba najtrudniejsze
pod względem technicznym. Teraz będziemy się wspinać w stromej i ukośnej
rozpadlinie. Na szczęście wystają tu różne skały o różnych kształtach i
wielkościach. Na początku trzeba wejść małą płytą stromo do góry. Za nią
idziemy skałami położonymi w dużych odstępach. Nie znajdziemy za wiele punktów podparcia,
dlatego należy iść tędy powoli. Cała trudność skumulowana jest na odcinku kilku
metrów, na szeroko rozstawionych skałach, dodatkowo bardzo stromo pochylonych
do góry,. Czwarty odcinek z tej serii dorównuje trudnością trzeciemu, ale
znajdziemy tu inne niedogodności.
Pomiędzy trzecim, a czwartym utrudnieniem na
szlaku wejdziemy na bardzo małą, płaską przestrzeń pełną czarnych skał, gdzie
możemy się zatrzymać i obejrzeć w całości nasze ostatnie podejście. Za nią
znajduje się już szczyt Kościelca. Tworzy je prawie pionowa ściana z poziomo
ułożonymi głazami wcinającymi się w szczyt. Tutaj chyba najłatwiej zobaczyć, co
oznaczają słowa, że ktoś potrafi się zawrócić na dziesięć metrów przed
szczytem. Zawsze znajdzie się ktoś, kto przeliczył swoje siły i to miejsce go
przytłoczy. Nie jest znowu takie trudne, żeby nie wejść. To wszystko piszę
raczej dla ludzi, którzy zaczynają swoją przygodę z Tatrami, żeby byli świadomi
gdzie idą. Przed nami widać ludzi siedzących na szczycie Kościelca, ale teraz my
musimy tam wejść. Stoimy przed ścianką skalną. Znajdziemy w niej dobre chwyty,
ale problem polega na tym, że kończy się ona ukośnie opadającą małą płytą,
gdzie nie ma się czego złapać. Na początku zauważymy, że naszą ściankę tworzą
warstwy głazów. Wykorzystajmy szczeliny jako chwyty i dzięki temu powinniśmy
sprawnie wejść. Gorzej będzie ze stopami, bo pęknięcia są tak małe, że nawet nie
zmieścimy w nich czubka buta. Musimy układać go tak, żeby choć mały fragment
podeszwy opierał się w szczelinie. Ściankę pokonamy bardzo szybko, ponieważ
znajdziemy mnóstwo dobrych chwytów, jednak pod ostatnim głazem, za którym jest szczyt
Kościelca, trzeba znaleźć odpowiedni, ostatni chwyt, pozwalający pokonać małą,
ukośnie nachyloną płytę, na której nie ma niczego, czego moglibyśmy się złapać.
Jest tak wąsko, że po obu stronach widzimy tylko urwiska. Trudność podejścia
widzimy dopiero wtedy, kiedy jesteśmy już na ściance. Idąc tędy, korzystam z
lewej strony skał, gdzie z jednej z wielu szczelin, podskakuję do góry, łapiąc
się skał wystających dużo dalej. Niejako próbuję złapać czegoś, co znajduje się
poza gładką płytą. Kiedy wejdziemy na szczyt ścianki, przed nami widnieje
ostatnia płyta skalna, po której tylko przechodzimy, ponieważ jest lekko
nachylona i nie sprawia żadnych problemów. Za nią idziemy większymi głazami.
Szczyt Kościelca oblegają tłumy turystów, dlatego czym szybciej tu dojdziesz,
tym lepiej, bo i zejście będzie bardziej komfortowe. Nikt nie będzie cię
poganiał. Dobra pogoda pozwoli podziwiać ci wspaniałe widoki.

Podejście na szczyt - ostatni, ale największy i najtrudniejszy kominek. Wspinamy się prawie pionową ścianą skalną

Na ostatnim kominku w drodze na szczyt Kościelca

Podejście na szczyt - ostatni, ale największy i najtrudniejszy kominek. Wspinamy się prawie pionową ścianą skalną

Na ostatnim kominku w drodze na szczyt Kościelca
SZCZYT KOŚCIELCA
Kościelec tworzą dwa wierzchołki. Wchodząc szlakiem,
przez osławioną ściankę podszczytową z piętrowym układem skał i szczelinami,
wchodzimy tak naprawdę na pierwszy szczyt Kościelca, z którego można przejść wąską,
mocno przepaścistą granią, po dużych głazach na jego drugi szczyt. Ten drugi
jest nazywany szczytem taternickim, ponieważ szkolące się osoby podchodzą ścianami
skalnymi, drogą wspinaczkową, od przeciwnej strony góry, gdzie na stałe
zamontowano punkty asekuracyjne. Trzeba pamiętać, że grań pomiędzy
wierzchołkami jest przepaścista, a skaliste zbocza opadają niemalże pod kątem
prostym w dół, czyniąc to przejście niebezpiecznym dla większości turystów. Z
drugiego szczytu można zobaczyć Zmarzły Staw, którego widać przy niebieskim
szlaku prowadzącym na Zawrat. Zobaczymy tam z pewnością płaty śniegu, które długo
nie topnieją nawet w lecie. Z Kościelca warto podziwiać na północy Żółtą Turnię
2089 m n.p.m. Przed nami widać Orlą Perć z głównym widokiem na monumentalny Kozi
Wierch 2291 m n.p.m., na którym z pewnością dostrzeżemy dużo ludzi przy dobrej
pogodzie. Po lewej stronie (na północnym-zachodzie, bliżej ku zachodniej
stronie) widać dodatkowo Giewont 1894 m n.p.m. i dokładnie za nami, na
zachodzie Kasprowy Wierch 1987 m n.p.m. oraz Czerwone Wierchy, składające się
czterech szczytów: Kondracka Kopa 2005 m n.p.m., Małołączniak 2096 m n.p.m.,
Krzesanica 2112 m n.p.m. i Ciemniak 2096 m n.p.m., które częściowo są przysłonięte
przez Kasprowy Wierch. Widać stąd również ścieżkę którą przyszliśmy do
Murowańca. Widząc to wszystko pomyślimy sobie, ile dzisiejszego dnia już
przeszliśmy… Na szczycie Kościelca jest mało miejsca.

Na szczycie Kościelca

Na szczycie Kościelca
POWRÓT
Możemy wrócić jedną z dwóch dróg. Dla
różnorodności polecam wybrać niebieski szlak do Zielonego Stawu i Kurtkowca, po
czym poszlibyśmy czarnym szlakiem i dalej – żółtym, do Murowańca. Druga opcja oznacza
powrót tą samą drogą, ale chyba lepiej jest zobaczyć coś więcej. Chociaż
przejście obok Zielonego Stawu jest dłuższe o 30min, to jednak warto, ponieważ
widoki na Kościelec z tej strony są jeszcze piękniejsze. Będziemy mogli
zobaczyć go z poziomu Zielonego Stawu jako jedną, wielką, ściętą, gładką płytę
skalną. Z Kościelca schodzimy tą samą drogą na Karb. Teraz skręcamy łagodnym
niebieskim szlakiem między wielkimi głazami aż po 20min dochodzimy równym,
delikatnie opadającym po zboczach chodnikiem nad przepiękny Zielony Staw, który
słynie z białych ścian skalnych wpadających bezpośrednio do jego wód. 10min
wędrówki dalej przejdziemy obok Kurtkowca – stawu o skalistej i bardzo
nieregularnej linii brzegowej z dwiema wyspami. Pomiędzy oba stawami znajdziemy
drogowskaz, gdzie wybierzemy czarne znaki na Murowaniec. Po 15min wędrówki
dotrzemy do Litworowego Stawku, który raczej przypomina większą szarą kałużę,
ale odbijający się w nim Kościelec i inne góry sprawiają, że wszyscy na chwilę
się zatrzymują.
Do Murowańca dochodzimy w około 35min, idąc dalej
tym samym szlakiem. Od Kurtkowca pójdziemy cały czas równym, kamiennym chodnikiem.
Na około 7min przed schroniskiem dojdziemy do skrzyżowania żółtego i czarnego
szlaku. Wybieramy żółty, jeśli chcemy iść do Murowańca, albo możemy też przejść
wybudowanym chodnikiem pod stacją meteorologiczną IMiGW, gdzie ominiemy
schronisko i od razu dojdziemy do drewnianych chat na Hali Gąsienicowej. Dzięki
niemu nie będziemy musieli tracić wysokości na zejście do schroniska. Za to na
ławkach przed Murowańcem, z pewnością poznamy wielu turystów wracających z
Kościelca. Popołudniowy widok na Tatry z poziomu góralskich chat na Hali
Gąsienicowej uchodzi za jeden z najpiękniejszych w całych Tatrach. Dalej możemy
wybrać niebieski szlak przez Boczań, lub żółty – Doliną Jaworzynki.
Zobacz również: Kościelec zimą, zimowy szlak na Kościelec

Dla takich widoków warto wybrać okrężną drogę powrotną

Odbicia w Zielonym Stawie Gąsienicowy - dla takich widoków warto wybrać okrężną drogę powrotną

Liczne stawy widziane w drodze powrotnej

Widoki w drodze powrotnej
Zobacz również: Kościelec zimą, zimowy szlak na Kościelec

Dla takich widoków warto wybrać okrężną drogę powrotną
Odbicia w Zielonym Stawie Gąsienicowy - dla takich widoków warto wybrać okrężną drogę powrotną
Liczne stawy widziane w drodze powrotnej

Widoki w drodze powrotnej
POZOSTAŁE ZDJĘCIA:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz