Relacja jest kontynuacją opisu wyprawy Crema di Pomodoro I podczas, której weszliśmy na Breithorn, Dufourspitze, Nordend i Rimpfischhorn (do poziomu 4001 m n.p.m.) oraz przeszedłem samotnie odcinek Randa - St. Niklaus kultowego szlaku Tour de Monte Rosa.
PRZEJŚCIE Z BREITHORN 4164 m n.p.m. NA DUFOURSPITZE 4634 m n.p.m.
Po udanym wejściu na Breithorn 4164 m n.p.m. przyszedł czas na Dufourspitze 4634 m n.p.m. i Nordend 4609 m n.p.m. Obie góry wydawały nam się nie do pokonania, bo czym był Breithorn w porównaniu do nich?... Mieliśmy wiele obaw, ponieważ dotychczas weszliśmy na Mt. Blanc (dwa lata temu) i teraz na Breithorn. Czytałem, że Dufourspitze jest znacznie trudniejszy. Czekała nas przeprawa przez dwa lodowce i szukanie drogi na wyżej położonych lodowcach usianych szczelinami. Trudno nam było uwierzyć, że możemy dać radę, ale po to przyjechaliśmy, żeby spróbować i sprawdzić przeczytane informacje. Chcieliśmy zdobyć kolejne doświadczenia. Mieliśmy nadzieję, że pogoda będzie bardziej sprzyjała i po raz pierwszy przejdziemy przez prawdziwy jęzor lodowcowy i spróbujemy naszych sił w najwyższych górach Europy. Dufourspitze jest drugą – tuż po Mont Blanc – górą pod względem wysokości. Najbardziej bałem się szczelin, jak również ostrej grani podszczytowej, która w moich myślach ciągle krążyła, jako bardzo wymagająca, jak na moje możliwości. Do Dufourspitze mieliśmy daleką drogę, dlatego rozpocznijmy wszystko od początku…
PRZEJŚCIE Z BREITHORN 4164 m n.p.m. NA DUFOURSPITZE 4634 m n.p.m.
Po udanym wejściu na Breithorn 4164 m n.p.m. przyszedł czas na Dufourspitze 4634 m n.p.m. i Nordend 4609 m n.p.m. Obie góry wydawały nam się nie do pokonania, bo czym był Breithorn w porównaniu do nich?... Mieliśmy wiele obaw, ponieważ dotychczas weszliśmy na Mt. Blanc (dwa lata temu) i teraz na Breithorn. Czytałem, że Dufourspitze jest znacznie trudniejszy. Czekała nas przeprawa przez dwa lodowce i szukanie drogi na wyżej położonych lodowcach usianych szczelinami. Trudno nam było uwierzyć, że możemy dać radę, ale po to przyjechaliśmy, żeby spróbować i sprawdzić przeczytane informacje. Chcieliśmy zdobyć kolejne doświadczenia. Mieliśmy nadzieję, że pogoda będzie bardziej sprzyjała i po raz pierwszy przejdziemy przez prawdziwy jęzor lodowcowy i spróbujemy naszych sił w najwyższych górach Europy. Dufourspitze jest drugą – tuż po Mont Blanc – górą pod względem wysokości. Najbardziej bałem się szczelin, jak również ostrej grani podszczytowej, która w moich myślach ciągle krążyła, jako bardzo wymagająca, jak na moje możliwości. Do Dufourspitze mieliśmy daleką drogę, dlatego rozpocznijmy wszystko od początku…
W nocy, z piątego na szósty dzień naszej wyprawy, (bo wcześniej
wchodziliśmy na Breithorn 4164 m n.p.m.) spaliśmy w namiocie rozłożonym na
idealnie płaskim terenie w lesie, ponad poziomem najwyżej położonych domów w
Zermatt – Winkelmatten. Szukając miejsca pod namiot, wybieraliśmy możliwie równy
teren i z dala od ludzi, żeby nie rzucać się w oczy. Jako, że miejscowość jest
bardzo znana tak, jak Zakopane, to na szlakach widzieliśmy mnóstwo turystów,
którzy wieczorem wracali z gór. Trasa prowadziła stromym podejściem z wieloma
trawersami, a my dźwigaliśmy ponad 30kg plecaki. Na szczęście szybko
znaleźliśmy dogodne miejsce, na kilkadziesiąt metrów przed stacją pociągu na
Gornergrat – Stn. Findelbach. Rafał na stacji uzupełniał wodę i wypatrzył nawet
ogromny most nad potokiem Findelbach. Sprawdził nawet rozkład jazdy pociągów,
żeby wiedzieć, kiedy pociąg będzie przejeżdżać mostem. Postanowiliśmy, że
wszystkie trasy pokonamy pieszo, żeby poznać tutejsze góry i chcieliśmy cieszyć
się alpejską przyrodą. Przed namiotem zrobiło się cicho. Gotowaliśmy nasze
ulubione zupy pomidorowe na kuchence gazowej. Rozmawialiśmy o drodze, jaką
będziemy iść w stronę lodowca Gornergletscher. Planowaliśmy zajść tam następnego dnia, by założyć kolejną bazę do wyjścia w nieznane nam góry. Zanim
poszliśmy spać, przygotowaliśmy jedzenie na jutrzejszy dzień, żeby nie
tracić czasu. Zauważyliśmy też, jak bardzo spaliło nas słońce. Rafał miał wokół
ust aż siedem popękanych, krwawiących ran. U mnie twarz wyglądała nie lepiej... Wszystkie rany zakrzepły i musieliśmy dalej chronić się przed
słońcem. Używaliśmy filtra UV 50…