Mała Czantoria - przeze mnie nazywana zapomnianą górą, ponieważ nigdy nie spotykam na jej szczycie tłumów, a oferuje naprawdę przepiękne widoki. W szczególności na wiosnę możemy zobaczyć niezwykłe, sielankowe krajobrazy, których trudno szukać na popularnych szlakach. W tym poradniku chcę przybliżyć Wam kilka ciekawych propozycji, o których zdecydowana większość ludzi nie wie, a są godne uwagi każdej osoby, która kocha góry. W propozycjach podaję kilka pozaszlakowych miejsc, które obowiązkowo trzeba zobaczyć oraz możliwe sielankowe drogi powrotne, gdzie nie wytyczono żadnych szlaków, lub takie, gdzie są wyznaczone trasy, ale niewiele się o nich mówi. Drogi prowadzące na Małą Czantorię skrywają wiele ciekawych i malowniczych miejsc, o których nie dowiesz się z przewodników...
CZARNY SZLAK Z GOLESZOWA NA MAŁĄ CZANTORIĘ
Jeśli lubisz sielankowe klimaty i chcesz mieć
pewność, że nie spotkasz tłumów ludzi, to ten szlak jest właśnie dla Ciebie!
Nawet w tzw. długie weekendy, majówki, itp. na trasie spotkamy, co najwyżej
kilka osób. Pomimo, że szlak jest jednym z najpiękniejszych, jakie można
przejść w Beskidach, to ludzie prawie w ogóle nim nie uczęszczają. Dlaczego?
Ponieważ zaczyna się w „nieturystycznej” miejscowości Goleszów, nie mówi się o
nim w ogóle w mediach, oraz nie ma na trasie schronisk z bufetem, kolejek
linowych i innej infrastruktury, która przyciągnie tysiące okazjonalnych
turystów. Dzięki temu możemy cieszyć się sielankowymi krajobrazami, znanymi z
Windowsa XP. Nasza trasa zaczyna się w Goleszowie na dworcu PKP (jeśli
przyjechaliśmy tutaj pociągiem). Jeśli wybraliśmy pociąg, to kupując bilet w
Katowicach, pamiętajmy, żeby kupić go na trasę Katowice – Ustroń, a nie
Katowice – Goleszów! Dlaczego? Ponieważ do Goleszowa zapłacimy znacznie drożej
(o około 4-5zł) niż do Ustronia, pomimo, że Ustroń jest dalej niż Goleszów.
Szczegół w tym tkwi, że Koleje Śląskie zachęcają podróżnych do wyjazdów w góry
i przez to obniżają ceny biletów do miejscowości uzdrowiskowych lub
turystycznych. Goleszów jest „zwykłą” wiejską gminą, przez co cena jest liczona
jak za zwykły kurs. Z dworca prowadzi czarny szlak, aż na Małą Czantorię.
Naszym punktem odniesienia będzie najbardziej
charakterystyczny Gminny Ośrodek Kultury w Goleszowie, czyli w skrócie „Dom
Kultury”. Wychodząc z dworca, zwracajmy uwagę na czarne znaki szlaku, ponieważ
szybko możemy je zgubić. Na początku pójdziemy ul. Dworcową wśród pól.
Dojdziemy do skrzyżowania, gdzie będziemy musieli skręcić w prawo. Rozpoczyna
się ul. Wolności. Teraz będziemy nią szli aż do samego centrum gminy. Ulica
Wolności będzie krzyżować się z ul. 1 Maja i Spółdzielczą. Tuż za sklepem
rolniczym SKR Goleszów, skręcamy w prawo (wybieramy ul. 1 Maja). Nie musimy
pamiętać wszystkich szczegółów, ale podaję je, gdybyśmy zgubili znaki. Teraz
idziemy do końca ul. 1 Maja. Dochodzimy do skrzyżowania z ulicą Cieszyńską.
Tutaj skręcamy w lewo i przed nami, nieco pod górę, widzimy już Dom Kultury.
Wędrówka z dworca powinna zająć nam jakieś 20 min. Kiedy zdecydujemy się
przyjechać do Goleszowa samochodem, proponuję zaparkować w pobliżu Domu
Kultury. Dzięki temu nie będziemy mieli problemów z miejscami parkingowymi i rozpoczniemy
wędrówkę od razu od czarnego szlaku. Przed sobą widzimy bardzo szeroki zakręt w
lewo, prowadzący pod górę i wąską uliczkę, biegnącą do góry, w stronę lasu.
Odbija ona od szerokiego zakrętu. To ul. Grabowa. Widzimy po obu stronach domy
jednorodzinne i mnóstwo drzew owocowych. Pomimo, że początkowo wędrujemy z
dworca kilkoma ulicami, to zapewniam, że wędrówka jest bardzo przyjemna, ponieważ
wszędzie dookoła dominują pola i kolorowe krajobrazy. Schodząc z szerokiego
zakrętu, wchodzimy na ulicę Grabową, skąd za chwilę wejdziemy w jeszcze
mniejszą ul. Jasną. Teraz będziemy szli nieznacznie pod górę. Z każdym krokiem
będzie bardziej stromo, ale znowu nie za stromo. Drogą idziemy cały czas na
wprost, przed siebie, aż zakończy się zabudowa jednorodzinnych domów (na trasie
miniemy jeszcze jedno, mniejsze skrzyżowanie). Za chwile dotrzemy do zalesionej
części. Wąska droga zakręca pod kątem prostym w prawo (innej możliwości nie
ma). Przed nami widać tylko rząd gęstych zarośli i drzew. Skręcamy w prawo i
dalej pójdziemy nieznacznie pod górę. Na końcu zarośli zobaczymy coś
niezwykłego – przepiękny, zielony staw! Nazywany jest przez miejscowych
Goleszowskim Morskim Okiem. Chociaż nie jest tak przezroczysty, jak tatrzański
staw, to mimo wszystko jest piękny. Proponuję dojść do końca zarośli i wtedy
możemy spojrzeć na niego z dużej wysokości. W porannych godzinach w jego
okolicach panuje zupełny spokój. Uliczka, którą wędrujemy nazywa się Nad Tonem.
Idąc przed siebie, zauważymy, że zaczyna zakręcać łukiem w lewo. W tym miejscu
możemy po raz ostatni spojrzeć na staw, ponieważ przed nami widać wysoki nasyp,
zarośnięty gęstymi drzewami i krzakami, a pod nami dostrzerzemy wysoki most z
cegieł.