Mała Czantoria - przeze mnie nazywana zapomnianą górą, ponieważ nigdy nie spotykam na jej szczycie tłumów, a oferuje naprawdę przepiękne widoki. W szczególności na wiosnę możemy zobaczyć niezwykłe, sielankowe krajobrazy, których trudno szukać na popularnych szlakach. W tym poradniku chcę przybliżyć Wam kilka ciekawych propozycji, o których zdecydowana większość ludzi nie wie, a są godne uwagi każdej osoby, która kocha góry. W propozycjach podaję kilka pozaszlakowych miejsc, które obowiązkowo trzeba zobaczyć oraz możliwe sielankowe drogi powrotne, gdzie nie wytyczono żadnych szlaków, lub takie, gdzie są wyznaczone trasy, ale niewiele się o nich mówi. Drogi prowadzące na Małą Czantorię skrywają wiele ciekawych i malowniczych miejsc, o których nie dowiesz się z przewodników...
CZARNY SZLAK Z GOLESZOWA NA MAŁĄ CZANTORIĘ
Jeśli lubisz sielankowe klimaty i chcesz mieć
pewność, że nie spotkasz tłumów ludzi, to ten szlak jest właśnie dla Ciebie!
Nawet w tzw. długie weekendy, majówki, itp. na trasie spotkamy, co najwyżej
kilka osób. Pomimo, że szlak jest jednym z najpiękniejszych, jakie można
przejść w Beskidach, to ludzie prawie w ogóle nim nie uczęszczają. Dlaczego?
Ponieważ zaczyna się w „nieturystycznej” miejscowości Goleszów, nie mówi się o
nim w ogóle w mediach, oraz nie ma na trasie schronisk z bufetem, kolejek
linowych i innej infrastruktury, która przyciągnie tysiące okazjonalnych
turystów. Dzięki temu możemy cieszyć się sielankowymi krajobrazami, znanymi z
Windowsa XP. Nasza trasa zaczyna się w Goleszowie na dworcu PKP (jeśli
przyjechaliśmy tutaj pociągiem). Jeśli wybraliśmy pociąg, to kupując bilet w
Katowicach, pamiętajmy, żeby kupić go na trasę Katowice – Ustroń, a nie
Katowice – Goleszów! Dlaczego? Ponieważ do Goleszowa zapłacimy znacznie drożej
(o około 4-5zł) niż do Ustronia, pomimo, że Ustroń jest dalej niż Goleszów.
Szczegół w tym tkwi, że Koleje Śląskie zachęcają podróżnych do wyjazdów w góry
i przez to obniżają ceny biletów do miejscowości uzdrowiskowych lub
turystycznych. Goleszów jest „zwykłą” wiejską gminą, przez co cena jest liczona
jak za zwykły kurs. Z dworca prowadzi czarny szlak, aż na Małą Czantorię.
Naszym punktem odniesienia będzie najbardziej
charakterystyczny Gminny Ośrodek Kultury w Goleszowie, czyli w skrócie „Dom
Kultury”. Wychodząc z dworca, zwracajmy uwagę na czarne znaki szlaku, ponieważ
szybko możemy je zgubić. Na początku pójdziemy ul. Dworcową wśród pól.
Dojdziemy do skrzyżowania, gdzie będziemy musieli skręcić w prawo. Rozpoczyna
się ul. Wolności. Teraz będziemy nią szli aż do samego centrum gminy. Ulica
Wolności będzie krzyżować się z ul. 1 Maja i Spółdzielczą. Tuż za sklepem
rolniczym SKR Goleszów, skręcamy w prawo (wybieramy ul. 1 Maja). Nie musimy
pamiętać wszystkich szczegółów, ale podaję je, gdybyśmy zgubili znaki. Teraz
idziemy do końca ul. 1 Maja. Dochodzimy do skrzyżowania z ulicą Cieszyńską.
Tutaj skręcamy w lewo i przed nami, nieco pod górę, widzimy już Dom Kultury.
Wędrówka z dworca powinna zająć nam jakieś 20 min. Kiedy zdecydujemy się
przyjechać do Goleszowa samochodem, proponuję zaparkować w pobliżu Domu
Kultury. Dzięki temu nie będziemy mieli problemów z miejscami parkingowymi i rozpoczniemy
wędrówkę od razu od czarnego szlaku. Przed sobą widzimy bardzo szeroki zakręt w
lewo, prowadzący pod górę i wąską uliczkę, biegnącą do góry, w stronę lasu.
Odbija ona od szerokiego zakrętu. To ul. Grabowa. Widzimy po obu stronach domy
jednorodzinne i mnóstwo drzew owocowych. Pomimo, że początkowo wędrujemy z
dworca kilkoma ulicami, to zapewniam, że wędrówka jest bardzo przyjemna, ponieważ
wszędzie dookoła dominują pola i kolorowe krajobrazy. Schodząc z szerokiego
zakrętu, wchodzimy na ulicę Grabową, skąd za chwilę wejdziemy w jeszcze
mniejszą ul. Jasną. Teraz będziemy szli nieznacznie pod górę. Z każdym krokiem
będzie bardziej stromo, ale znowu nie za stromo. Drogą idziemy cały czas na
wprost, przed siebie, aż zakończy się zabudowa jednorodzinnych domów (na trasie
miniemy jeszcze jedno, mniejsze skrzyżowanie). Za chwile dotrzemy do zalesionej
części. Wąska droga zakręca pod kątem prostym w prawo (innej możliwości nie
ma). Przed nami widać tylko rząd gęstych zarośli i drzew. Skręcamy w prawo i
dalej pójdziemy nieznacznie pod górę. Na końcu zarośli zobaczymy coś
niezwykłego – przepiękny, zielony staw! Nazywany jest przez miejscowych
Goleszowskim Morskim Okiem. Chociaż nie jest tak przezroczysty, jak tatrzański
staw, to mimo wszystko jest piękny. Proponuję dojść do końca zarośli i wtedy
możemy spojrzeć na niego z dużej wysokości. W porannych godzinach w jego
okolicach panuje zupełny spokój. Uliczka, którą wędrujemy nazywa się Nad Tonem.
Idąc przed siebie, zauważymy, że zaczyna zakręcać łukiem w lewo. W tym miejscu
możemy po raz ostatni spojrzeć na staw, ponieważ przed nami widać wysoki nasyp,
zarośnięty gęstymi drzewami i krzakami, a pod nami dostrzerzemy wysoki most z
cegieł.
Gminny Ośrodek Kultury w Goleszowie
Goleszowskie Morskie Oko
Dla chętnych: na zakręcie z łatwością można
dostrzec wydeptane ścieżki w dół, którymi możemy zejść do poziomu stawu i
zobaczyć cały most w pełnej okazałości. Za łukiem uliczki, którą idziemy
widzimy, że wznosi się ona stromo do góry po zboczu. Cały czas przecinamy
zalesione fragmenty trasy. Za dosłownie 3-4 min dochodzimy do… skoczni
narciarskich. Nikt by nie przypuszczał, że w tak nieznanej i nieturystycznej
miejscowości trafimy na skocznie… Po lewej stronie widzimy różowy budynek „Olimpii”.
Właśnie tutaj najmłodsi mogą trenować oraz rozgrywać zawody sportowe. Zawsze,
kiedy tam przechodzę jest pusto, dlatego wchodzę na teren „Olimpii”, by
obejrzeć skocznię, która przeszła remont. Nasza dróżka nieco zakręca w prawo
delikatnym łukiem i nadal będziemy szli pod górę w lesie. Po prawej stronie
odbiega wąska ulica Olimpijska. My idziemy cały czas przed siebie – nigdzie nie
skręcamy. Nasza dróżka kończy się za jakieś 5 min. Docieramy do skrzyżowania
dróg polnych i naszej, asfaltowej. Zobaczymy pierwszy znak informujący, że na
Małą Czantorię przez Tuł mamy jakieś 3,5 km. Wyjątkowo będzie to pomarańczowy,
a nie biały znak. Skręcamy w prawo, gdzie miniemy strzelnicę „Hubertówkę”, a po
lewej będziemy mieli ogrodzenie w postaci siatki. Idąc drogą polną w dwie
minuty dochodzimy do lasu. Odtąd wędrujemy przez piękne, bukowe lasy. Trzeba
rozglądać się za oznaczeniami, które są bardzo wyraźne, ale lokalnych ścieżek i
dróżek jest więcej, więc możemy szybko zgubić właściwą trasę. Teraz będziemy
szli przez bukowe lasy, gdzie możemy wdychać naprawdę świeże powietrze. W kilku
miejscach nasz szlak rozdziela się na dwie równolegle drogi, dlatego wybierajmy
zawsze tą ze znakami, a jeśli leżą na trasie zwalone drzewa, to wybierajmy
tylko wąskie ścieżki wydeptane obok właściwego szlaku. Bardzo ciekawy jest las
na samym początku, gdy miniemy strzelnicę. Odtąd mamy wrażenie, że wędrujemy
alejami w środku lasu. Widok jest naprawdę przepiękny. Na uwagę zasługują
niebieskie przylaszczki w marcu, czy też zawilce występujące na przełomie
kwietnia i maja. Są po prostu piękne. Ja co roku odwiedzam te strony dokładnie
1 maja, ponieważ wtedy przyroda jest najciekawsza i najpiękniejsza. Widok
tutejszej wiosny po prostu zachwyca!
Leśne alejki oraz rozdwajający się szlak (trzeba uważnie rozglądać się za znakami - na zdjęciu widoczny jeden z nich)
Za kilka minut dochodzimy do skrzyżowania w lesie,
gdzie musimy skręcić w lewo według znaków. Po lewej zauważymy zarośnięty,
częściowo zawalony dom bez dachu. Za zakrętem, po prawej, w gęstwinie lasu
zobaczymy drugi podobny dom. Te budowle są ciekawe, bo widać, że zostały
opuszczone bardzo dawno temu i w ich miejscu już zdążył wyrosnąć las. Za domami
wędrujemy jeszcze przez około 3 min i ponownie szlak zakręca pod ostrym kątem –
tym razem w prawo. Od tego momentu zwróćmy szczególną uwagę na ciekawe urwiska
po lewej stronie, które mamy tuż przy ścieżce. Są to bardzo głębokie
pozostałości po kamieniołomie z czasów pierwszej wojny światowej, które w
całości zarosły zdrowym lasem. Za ścieżką widać kilkunastometrowe, prawie
pionowe spady do głębokiej dolinki. My idziemy cały czas wzdłuż krawędzi
urwisk, ale widzimy, że jedna droga kieruje na wprost, a druga zakręca łukiem w
prawo. Idąc za znakami, wybieramy zakręcającą drogę w prawo. Odtąd będziemy
schodzić stromym zboczem góry w najpiękniejszym, bukowym lesie. Na wiosnę, a
konkretnie 1 maja, zawsze zachwycam się tutejszym lasem. Jest niezwykły, czysty
i żywozielony. Jeszcze nigdy tutaj nikogo nie spotkałem. Schodząc stromizną,
zauważymy, że nasza droga rozdziela się na dwie, dlatego wybieramy tą lewą,
która u stóp zbocza będzie skręcać w lewo na płaskim terenie. Dochodzimy do
drogi asfaltowej – do ulicy Zamkowej. Gdyby pójść w prawo i na pierwszym
skrzyżowaniu skręcić w prawo, to dojdziemy bezpośrednio do… Domu Kultury w
Goleszowie. To taki skrót, dla tych, co nie lubią chodzić po górach. Kiedy
dotrzemy do ul. Zamkowej (jedynej stąd widocznej drogi asfaltowej), to skręcamy
w lewo i za 20 m dochodzimy do skrzyżowania dróg asfaltowych w lesie. Zobaczymy
drewnianą tabliczkę z napisem „Pod Tułem” oraz strzałkę z napisem „ul.
Turystyczna”. Wybieramy tę drogę. Wbrew logice, jest to ulica, która prowadzi w
dół. Czas na zdobywanie wysokości, jeszcze nadejdzie. Odtąd będziemy szli równą
ulicą prowadzącą w płaskim terenie do kamieniołomu w Lesznie Górnej. Cały czas wędrujemy
w lesie. Drzewa po obu stronach tworzą piękne aleje. Warto na początku omawianej
drogi zwrócić uwagę na prawą stronę, ponieważ z łatwością dostrzeżemy czosnek
niedźwiedzi (równo rosnące liście od ziemi o charakterystycznym, mocno
wyczuwalnym zapachu). W połowie ulicy, podobne będą widoczne po lewej stronie. Roślina
ta w Polsce jest częściowo chroniona i używana do celów leczniczych. W połowie
drogi, po prawej stronie zobaczymy w dole wydzielony punkt poboru wody. W
latach 80- tych i wcześniejszych, była tu rozlewnia wody źródlanej.
Domy bez dachów w lesie
Piękno bukowych lasów podczas zejścia ze stromizny do asfaltowej drogi (ul. Zamkowej)
Drogowskaz "Pod Tułem"
Masowo rosnący czosnek niedźwiedzi
Kwitnący czosnek niedźwiedzi
Asfaltowa droga doprowadza nas bezpośrednio do
bramy wjazdowej kamieniołomu w Lesznie Górnej. Ulica skręca pod ostrym kątem w
lewo. Przechodzimy obok kamieniołomu i można powiedzieć, że odtąd zacznie się
górska i sielankowa część naszej wycieczki. Za kamieniołomem przechodzimy
mostem nad małym potokiem i dalej ul. Turystyczna zakręca łukiem w prawo. Odtąd
idziemy stromo do góry. Przed sobą widzimy zielone polany i kilka domków
jednorodzinnych, a po prawej – niewielkie, zalesione, pełne skał wzniesienie.
Podchodząc tą drogą, dojdziemy do gęstego lasu, a my nadal powędrujemy
asfaltową drogą. Jest bardzo stroma. Na jej końcu znajduje się restauracja „Pod
Tłuem”. My jednak nie będziemy szli do pięknie położonej restauracji za lasem
na polanie. Z ciekawości można tam podejść, aby zobaczyć w jak pięknym miejscu
się znajduje. Podchodząc stromą drogą w leśnej części, zauważymy, że w prawo
odbiega inna dróżka w dół, a kawałek dalej – druga. Wybieramy tą drugą. Jest to
wydeptana ścieżka, którą wskazują czarne znaki. Przed zejściem, po lewej
stronie na drzewie, z łatwością zauważymy czarny znak z białym wykrzyknikiem. Schodzimy
nią do lokalnej dolinki na granicy lasu. Ciekawostką jest fakt, że ścieżka
prowadząca w dolince poprowadzi nas… aleją barszczu Sosnowskiego. O ile roślina
jest znana, jako powodująca silne poparzenia, to nie ma powodu do obaw,
ponieważ przejdziemy ścieżką pomiędzy jej skupiskami. W lecie osiąga 4-5 metrów
wysokości i jest zwieńczona ogromnym, białym kwiatem w postaci baldachimu. W
czasie kwitnienia barszcz Sosnowskiego jest najgorszy. Barszcz rosnący w
dolince powinien być unieszkodliwiony przez miejscowych wczesną wiosną, póki
jest mały i nie powoduje oparzeń. Kilkanaście metrów dalej wchodzimy do
pięknego lasu, gdzie widzimy po prawej stronie, mały potok z wysepką zarośniętą
czosnkiem niedźwiedzim. Przed nami widać liczne, wystające korzenie przypominające
stopnie na szerokiej, wydeptanej drodze leśnej, skręcającej w lewo szerokim
łukiem. Ten etap bardzo mi się podoba, ponieważ jest niecodzienny.
Aleja barszczu Sosnowskiego
Nieświadomi niczego okrążyliśmy kamieniołom i
teraz jesteśmy ponad jego poziomem. Bardziej uważny obserwator zauważy, że po
prawej stronie, za drzewami widać kamienne nasypy. Za chwilę ich nie będzie. Na
stromym podejściu z wystającymi korzeniami leży powalone drzewo. To najczęściej
na nim siadają zmęczeni turyści, jeśli w ogóle ich zobaczymy. Od samego
początku możemy cieszyć się piękną ciszą. Kiedy wejdziemy na strome zbocze,
dalej będziemy szli łagodnym stokiem na granicy lasu. Po prawej widzimy już
pierwsze, zielone polany! Odtąd będziemy cieszyć się sielankowymi krajobrazami.
Proponuję schodzić ze szlaku każdą wydeptaną ścieżką, która będzie od niego
odbiegać. Wystarczy schodzić po 10 m, bo tyle wystarcza, żeby wyjść poza
granicę lasów. Na pierwszy rzut oka widzimy długą, trawiastą polanę i ciągnące
się niewielkie gminy aż po horyzont. Chwilę dalej, przechodzimy pod bukiem,
którego gałąź przebiega prostopadle do szlaku tuż nad naszymi głowami. Na niej
jest namalowany czarny znak. Nieco wyżej, na chwilę wychodzimy z lasu, bo tak
prowadzi ścieżka i dzięki temu możemy zobaczyć piękno tutejszych gór! Gminy
widoczne w oddali zasłania nam kilka drzew, przez co odtąd czujemy się odcięci
od cywilizacji. Szlak z powrotem wprowadza nas do bukowego lasu, gdzie po raz
ostatni pójdziemy wśród drzew. Patrząc w lewo, w głąb lasu, zauważymy bardzo
stromo opadające zbocza do dolinki, gdzie płynie potok. Po jego drugiej stronie
widzimy kolejne stromizny, które kończą się ostatnim rzędem drzew. Za nimi
znajdują się rozległe polany, na które popatrzymy za chwilę. Jeszcze przez
około 3 min pójdziemy bukowym lasem, po czym wyjdziemy na skrzyżowanie leśnych
i polnych dróg. Po raz ostatni szliśmy lasem. Odtąd nasze oczy będą cieszyły
wiosenne, pełne kwiatów polany! Wychodząc poza ostatnią linię drzew popatrz
najpierw w prawo i wejdź na tutejszą polanę, by zobaczyć piękno gór. Stoimy u
stóp góry Tuł, która ma 621 m n.p.m. wysokości. Na szczycie jest utworzony
rezerwat, dlatego nie powinniśmy wchodzić na jej wierzchołek. Zresztą nie ma
potrzeby, ponieważ góra jest zalesiona.
Strome podejście z wystającymi korzeniami
Wisząca nad głowami gałąź ze znakiem szlaku
Pierwsza polana po wyjściu za ostatnią linię drzew
Stojąc na polanie, możemy popatrzeć na piękną
górę, gdzie aż do podszczytowych lasów ciągnie się równa trawa oraz niezliczone
ilości kwiatów. Najczęściej zobaczymy tu tysiące mniszków lekarskich (mleczy),
stokrotek, czy też we wrześniu zimowitów. Czasami na wiosnę występują inne,
białe kwiaty, których nazwy nie poznałem. Widok na górę Tuł i na polanę w
niższej części zbocza bardzo mi się podoba. W tym samym miejscu, na
skrzyżowaniu teraz popatrzymy w lewą stronę. Przed nami odsłoniły się bardzo
rozległe, zielone polany pełne kwiatów. Wzdłuż naszej drogi powstała aleja ze
starych drzew, która nadaje pięknego klimatu temu miejscu. Uwielbiam podziwiać
górę Tuł oraz polany po obu stronach z tego miejsca. Największą ciekawostką
jest fakt, że zbocza góry Tuł na wiosnę są bardzo gęsto ukwiecone mniszkiem. co
powoduje, że Tuł staje się żółto-zielony! Widok jest niezwykły, ale niestety
krótkotrwały… Za skrzyżowaniem, gdzie idziemy na wprost za znakami, nadal
wędrujemy aleją starych drzew. Za chwilę zauważymy po prawej stronie
gospodarstwo, gdzie czas dawno się zatrzymał. Dookoła widać owocowe drzewa oraz
przepiękne polany pełne mniszków. Tuż za gospodarstwem przechodzimy aleją
starych drzew, mając cały czas pełny widok na sielankowe polanki. Właśnie stąd
można zobaczyć widoki podobne do tych, znanych z Windowsa XP. Będąc tu, zawsze
zastanawiam się, jak to możliwe, że tak piękny szlak nie jest znany i w ogóle
rozreklamowany wśród turystów. Idąc aleją, przed sobą, nieco po lewej stronie
widzimy górę przypominającą nieco wulkan. To Mała Czantoria. Z tej perspektywy
prezentuje się okazale i kiedy pomyślimy, że mamy tam wejść, możemy
przestraszyć się stromizny. Po lewej stronie, na wzgórzach i zboczach widzimy
domy należące do Cisownicy. Miejscowość jest nazywana wioską siedmiu wzgórz.
Szczególnie w czasie „majówki” polecam odwiedzić omawiany region, ponieważ liczne
drzewa owocowe kwitną na biało, przez co krajobraz jest niezwykle piękny.
Piękno polan widocznych u stóp góry Tuł 621 m n.p.m. oraz tysiące kwitnących mniszków dodających uroku tej okolicy
Wędrówka najpierw wzdłuż gospodarstwa, a później
aleją, z której obserwujemy Małą Czantorię, cały czas odbywa się wzdłuż
wschodnich zboczy góry Tuł. Od momentu wyjścia z lasu, aż do teraz podziwiamy
niezwykłe, sielankowe krajobrazy, polany i góry pełne zieleni i kwiatów. Najczęściej
ludzie tłumnie wyjeżdżają w Tatry na „majówkę” zapominając, że tam przyroda
jest jeszcze martwa, szara i topi się jeszcze śnieg, przez co warunki nie są
zachęcające. Na pewno nie wypoczywają tam tak, jak tutaj można się zrelaksować.
Aleja starych drzew kończy się niewielkim pasem zarośli, przez które prowadzi
leśna droga. Doszliśmy do asfaltowej dróżki. Tutaj skręcamy w lewo i
przechodzimy obok kolejnego gospodarstwa, gdzie jedyna droga zakręca w prawo.
Ponownie wychodzimy na rozległe tereny pełne zielonych polan. Asfaltowa uliczka
przecina je. Stopniowo podchodzimy, aż docieramy do lokalnego wzniesienia z
trójnogiem z falującą wstążką na wietrze. Szlak zakręca łukiem w lewo i podchodzimy
do góry. Za łukiem drogi najczęściej wieje silniejszy wiatr, nawet podczas
słonecznych dni. Mamy stąd widok na czeski Trzyniec oraz odległe miasta i
miejscowości. Wszędzie dookoła królują zielone polany pełne kwiatów. Idąc
jeszcze wyżej, po lewej stronie miniemy mocno zapachowe, wielkie białe, lub
zielone, zafoliowane bele siana. Jest to siano szczelnie owinięte folią, w
postaci bardzo dużych, o kształcie walca, które po prostu kiśnie. Przez to w
okolicy unosi się mocna woń skiśniętego siana. Co roku, kiedy tędy przechodzę,
bele leżą zawsze w innym ustawieniu. Ponad ich poziomem wędrujemy aleją topól,
którą pomału docieramy do skrzyżowania asfaltowych dróg. Opadająca droga to ul.
Podlesie prowadząca do Cisownicy. Najczęściej tą ulicą turyści podjeżdżają
samochodami, by pominąć nieznaną im część szlaku. Pomimo takiej możliwości, na
„majówkę” zobaczyłem tu raptem 8 samochodów. Podchodząc do skrzyżowania mamy
pełny widok na wszystkie polany, które dotychczas podziwialiśmy, oraz na górę
Tuł, która stąd wydaje się taka mała… Mamy stąd również rozległy widok na
czeską część oraz na część Goleszowa i Cisownicy.
Aleja starych drzew, skąd Mała Czantoria wygląda jak wulkan, drzewa owocowe na terenie gospodarstwa, Cisownica i jej przepiękne wzgórza
Góra Tuł widoczna z miejsca, gdzie unosi się bardzo mocny zapach skiszonego siana
Na skrzyżowaniu zobaczymy drogowskaz, dzięki czemu
upewnimy się, że idziemy w dobrym kierunku na Małą Czantorię. Powinniśmy tam dotrzeć
w około 45-50 min. Może nie być łatwo, ponieważ przed nami jest już tylko
ciągła i duża stromizna prowadząca na szczyt. Może to dobrze, bo szybko zdobędziemy
wysokość i szybko będziemy mieli piękne widoki. Idziemy dalej, według czarnych
znaków. Początkowo pokrywają się one z płaską drogą rowerową o nawierzchni z
drobnego kamienia. Po prawej mijamy stylową, górską chatę. Tuż za nią
rozpoczyna się las, szlak zakręca łukiem w lewo i z łatwością powinniśmy
dostrzec wydeptaną ścieżkę przez mały garb z ziemi. Wystarczy zejść 5m ze
szlaku i możemy napić się wody ze źródła. Jest bardzo zimna i bije z ziemi w
bardzo dużych ilościach. Zawsze schładzam się przy tutejszym źródle. Dwie
minuty marszu dalej trasa rowerowa przebiega na wprost, a nasz szlak zakręca
pod kątem prostym w lewo, szeroką leśną drogą. Informują nas o tym kolejne
znaki turystyczne. Na Małą Czantorię pozostało nam jeszcze około 45 min
wędrówki. Na początku droga leśna prowadzi bezpośrednio zboczem góry, dlatego
szybko staje się coraz bardziej stroma. Wchodzimy w bukowo-świerkowy las. Szlak
zakręca długim łukiem w prawo, a my podchodzimy coraz większą stromizną. Wysoko
powyżej nas widzimy stąd równy, świerkowy las, jak gdyby oddzielono go od
linijki. Tylko przez chwilę pójdziemy pasem przecinki, po czym wejdziemy w
gęsty, bukowo-świerkowy las. Czeka nas seria dwóch bardzo stromych podejść,
które zakończone są drewnianymi ławkami z miejscem na ognisko. Powyżej miejsca
na odpoczynek szlak zakręca niezbyt wyraźną ścieżką, ale dobrze oznaczoną,
gdzie kończą się świerki, a rozpoczynają budzące się do życia na wiosnę
buczyny. Ciągle przed sobą mamy dużą i kamienistą stromiznę. Jeśli spotkamy na
tym etapie ludzi, to najczęściej są to osoby, które wjechały kolejką „Poniwiec”
lub „Czantoria” i tędy teraz schodzą. Pomimo kolejki linowej w okolicach
Czantorii, na szczęście nie zobaczymy tutaj tłumów. Idąc powyżej poziomu
drewnianych ławek zauważymy, że do lasu dociera znacznie więcej światła,
ponieważ odtąd wędrujemy do góry wśród coraz niższych buczyn. Od czasu do czasu
zobaczymy pojedyncze świerki.
Bukowo-świerkowe lasy w drodze na Małą Czantorię
Za około 15 min dotrzemy do skrzyżowania żółtego i
czarnego szlaku na Małą Czantorię. Żółty prowadzi z Ustronia i o nim też co
nieco opowiem, ponieważ wykorzystamy jego znaczną część w drodze powrotnej. Powyżej
skrzyżowania stromizna ustaje i odtąd pójdziemy w płaskim terenie, ponieważ
jesteśmy na grani pasma Czantorii Małej. Za chwilę docieramy na szczyt tej góry
liczący 866 m n.p.m. Jak szybko zauważymy, niewiele z niego widać, dlatego
zawsze polecam zastosować małe obejście. Kiedy przychodzimy czarnym lub żółtym
szlakiem na wierzchołek tej góry, polecam pójść dalej, poza znaki na wprost.
Przed nami widać leśną drogę, którą pójdziemy jeszcze 200 m. Za lasem wyjdziemy
na rozległą polanę. Idziemy nią aż na samą górę wzniesienia, które nie ma
więcej niż 60 m długości. Punktem, w którym się zatrzymasz, będzie widoczny
trójnóg ze wstęgą. To jest najwyższy punkt omawianego wzniesienia. Widać stąd o
wiele więcej! Możemy popatrzeć na Goleszów, zobaczyć kościół i Dom Kultury, z
którego zaczynaliśmy, Cisownicę, a dalej, Skoczów i Jezioro Goczałkowickie! Z
drugiej strony mamy widok na Czantorię Wielką, Polanę Stokłosica (to tam, gdzie
widać niżej położoną wieżę i tam, gdzie znajduje się górna stacja kolei linowej
„Czantoria”) oraz całe podejście na Wielką Czantorię od naszej strony. Trzeba
przyznać, że odcinek pomiędzy obiema Czantoriami jest bardzo malowniczy i
ciekawy, dlatego pójdziemy tam, żeby przejść do Wisły Jawornik. Dlaczego tam?
Na Czantorii spodziewamy się tłumów, a idąc czarnym szlakiem w Wiśle Jawornik
ponownie nie spotkamy żadnych ludzi, pomimo, że trasa jest znana. Jej zaletą są
sielankowe widoki oraz niezwykły klimat górski, co widać na zdjęciach. Po tej drugiej
stronie Czantorii zobaczymy ciekawe polany, dające wspaniałe widoki na odległe
góry, takie jak Skrzyczne, czy Barania Góra.
Widok z Małej Czantorii na Goleszów
Widoki z Małej Czantorii oraz słynny trójnóg
W mentalności okazjonalnych turystów (a takich spotkamy
zdecydowaną większość) czarny kolor szlaku oznacza trudną trasę. Jest to
oczywiście błędne myślenie, ponieważ kolory szlaków tylko i wyłącznie w
narciarstwie oznaczają poziom trudności. W pieszej turystyce górskiej czerwony
i niebieski oznacza długodystansowy szlak, czarny, żółty i zielony oznaczają
łączniki pomiędzy długodystansowymi trasami lub dojście do konkretnego punktu i
tam się kończą. Tak właśnie jest z czarnym i żółtym szlakiem na Małą Czantorię,
czy z czarnym z Wisły Jawornik. Każdy z nich zaczyna się na dworcu PKP i kończy
się na szczycie góry. Czerwony szlak, który prowadzi przez Czantorię Wielką
jest rzeczywiście długodystansową trasą, bo prowadzi przez 6 głównych pasm
górskich, aż do granicy z Ukrainą! Cała trasa liczy 520 km i ten szlak nazywa
się Główny Szlak Beskidzki. W 2009 roku miałem okazję przejść go w całości w
jednym ciągu, na co poświęciłem 14 dni. Opis szlaku zakończę w tym miejscu,
ponieważ poniżej pokażę dojście z Wisły Jawornik na Czantorię i na Małą
Czantorię. Od strony Wisły wejście na Małą Czantorię jest bardzo ciekawe,
dlatego teraz przenieśmy się do Wisły Jawornik. Oczywiście można kontynuować
dalszą wędrówkę z Goleszowa aż do Wisły Jawornik przez Małą Czantorię, ale
opowiem, dlaczego lepiej osobno wchodzić na Małą Czantorię od strony Wisły
Jawornik.
NIEBIESKI SZLAK Z WISŁY UZDROWISKO PKP DO WISŁY JAWORNIK CENTRUM - CZARNY SZLAK Z WISŁY JAWORNIK CENTRUM NA PRZEŁĘCZ BESKIDEK - CZERWONY SZLAK NA WIELKĄ CZANTORIĘ I MAŁĄ CZANTORIĘ
To moja druga ulubiona propozycja na „majówkę”,
ponieważ poczujemy podobny, sielankowy klimat, jak podczas wędrówki z
Goleszowa. W zależności, w jaki sposób przyjechaliśmy na miejsce, proponuję
rozpocząć naszą wędrówkę niebieskim szlakiem z Wisły Uzdrowisko (z dworca PKP),
skąd przejdziemy do Wisły Jawornik. Z centrum Wisły Jawornik, swój początek
bierze czarny szlak prowadzący na Przełęcz Beskidek 684 m n.p.m., skąd dalej
pójdziemy na Czantorię Wielką 995 m n.p.m. i na Małą Czantorię 866 m n.p.m.
Naszą przygodę rozpoczynamy od dworca PKP Wisła Uzdrowisko. Kiedy wyjdziemy na
postój taksówek, skręcamy w lewo. Powinniśmy z łatwością dostrzec niebieskie
znaki. Idziemy chodnikiem przez chwilę, aż dochodzimy do pierwszego
skrzyżowania ulic. Wybieramy lewą drogę. To jest ul. Lipowa. Dalej widzimy
kościół i niską zabudowę. Idziemy nią cały czas na wprost i już za chwilę swój
początek weźmie zielony szlak do schroniska „Soszów”. My idziemy według
niebieskich znaków. Za kościołem pójdziemy pod wiaduktem. U góry przebiegają
tory, którymi przyjechaliśmy do Wisły Uzdrowisko. Za torami panuje zupełny
spokój i odtąd będziemy szli w mocno zalesionej części, gdzie zobaczymy kilka
jednorodzinnych domów. Po lewej stronie popatrzmy na mocny spad poniżej,
ponieważ szlak prowadzi przez lokalne wzniesienie. Na szczęście trasa przebiega
chodnikiem w pięknym otoczeniu, więc nie musimy się martwić o bezpieczeństwo.
Cały czas wędrujemy wzdłuż rzeki Wisły. W ciągu 15 min dochodzimy do głównej
drogi asfaltowej w Wiśle Jawornik, która nazywa się ul. Jawornik. Widoczny most
po prawej jest zbudowany nad rzeką Wisła. My skręcamy przy moście w lewo i
pójdziemy główną drogą z chodnikiem. Od samego początku jest przyjemnie, bo po
lewej stronie zobaczymy zawsze pięknie wykoszony trawnik z ławkami. Wzdłuż
trawnika płynie potok Jawornik. Tą trasą idziemy przez około 30 min. Po drodze
będziemy patrzeć na jednorodzinne domy z pięknymi ogrodami, a od czasu do czasu
miniemy hotele, czy też punkty gastronomiczne. Głównymi punktami orientacyjnymi
będą na pewno: Jaworowa Chata, drogowskaz na Dom Wypoczynkowy Anna, Willa pod
Stokiem w Wiśle, Szkoła Podstawowa nr 5 w Wiśle Jaworniku, Piwiarnia Jawornik
(chwilę dalej rozpoczyna się czarny szlak z Wisły Jawornik centrum do Przełęczy
Beskidek i odtąd zmieniamy niebieskie znaki na czarne), Pizzeria Lusia, Dom
Wypoczynkowy i Willa Lusia oraz Ośrodek u Fojta, gdzie staniemy na skrzyżowaniu
dróg, a nie będą one dobrze oznakowane.
Przed sobą mamy dwie uliczki asfaltowe. Ta po
lewej jest szersza i bardziej „cywilizowana”, a ta po prawej jest jakby
zapomniana... Zobaczymy tam kilka drewnianych gospodarstw. Ta ulica nazywa się
ul. Brańców. Kierujemy się czarnymi znakami. Wybieramy tą po prawej i idziemy
pomiędzy drewnianymi gospodarstwami. Na początku może wydawać nam się, że to
lokalna droga do domostw, ale na końcu zobaczymy, że za nimi dalej prowadzi
górski szlak. Jednocześnie pójdziemy wzdłuż lokalnego potoku. Za domami
wchodzimy w lekko zalesiony teren, gdzie drogę stanowią betonowe podkłady. Od
tego momentu zrobi się bardziej stromo. Żeby zobaczyć jeszcze więcej,
podpowiem, gdzie dodatkowo możemy zboczyć z trasy. Za około 3 min wędrówki w
lesie, tj. za ostatnimi drewnianymi gospodarstwami, dotrzemy do ostatniego domu
za drzewami, widocznego po lewej. Naprzeciwko niego, po prawej stronie szlaku
zobaczymy polną drogę, pomiędzy drzewami prowadzącą dość mocno do góry. Wejdźmy
w nią i pod drzewami zostawmy nasze plecaki i zabierzmy ze sobą tylko aparat,
ponieważ to zejście ze szlaku zajmie nam nie więcej niż 5-10 min. Drogą polną, którą
nikt nie uczęszcza, dochodzimy do pięknej polany, gdzie widzimy owocowe drzewa
oraz mnóstwo kwitnących mniszków. Dodatkowo, widoczne na obrzeżach, na biało
kwitnące drzewa to czeremchy. Zobaczysz jak tu jest malowniczo. Ja zawsze
dochodzę do końca omawianej drogi polnej (2-3 min wędrówki), po czym docieram
do delikatnego rowu prowadzącego pod górę. Na zakręcie w lewo często tworzy się
błoto. Podchodzę kilkanaście metrów do góry, na wysokość widocznego płotu na
polanie. Z tego miejsca można zobaczyć odległe góry i sielankowe widoki. Polana
za domostwami jest zawsze obowiązkowym punktem, gdy zaczynam wędrówkę czarnym
szlakiem z Wisły Jawornik. Powyżej widzimy wyższe partie gór, którędy dalej poprowadzi nas szlak. Wracamy po nasze plecaki
i na drogę leśną.
Pierwsza, sielankowa polana, gdzie wystarczy zejść kilkanaście metrów ze szlaku na przeciwko ostatniego domu w lesie. Płot na wysokości jabłoni, do którego warto dojść, by zobaczyć więcej...
Z powrotem jesteśmy na czarnym szlaku prowadzącym
stromo do góry. Odtąd nie zobaczymy już żadnych domów i wyruszamy bezpośrednio
do górskiego świata. Stromizna bardzo szybko się zwiększa i dodatkowo szlak pod
bardzo ostrym kątem zakręca w prawo. Idziemy aleją czeremch. Tworzą ją o
kulistych kształtach drzewa. Za chwilę wychodzimy na piękną i malowniczą polanę
pełną kwiatów. Poznajesz? To polana, gdzie poszliśmy na jej dolną część poza
szlakiem. Teraz patrzymy na to samo miejsce z góry. Ciekawostką jest fakt, że w
okolicach 1 maja na tym odcinku rośnie najwięcej czeremch, które kwitną
drobnymi, białymi i pachnącymi kwiatami. W godzinach porannych, kiedy panuje
spokój, możemy zobaczyć piękny deszcz z płatków tych kwiatów, gdy zawiewa
delikatny wiatr. Od momentu zakwitnięcia drzew wystarczą dwa dni, żeby wiatr
strząsnął wszystkie płatki… Przez chwilę idziemy przed siebie szeroką drogą
polną, aż docieramy do łuku skręcającego w lewo. Przechodzimy tędy aleją
brzozowo-czeremchową. Szczególnie polecam popatrzeć stąd szerzej na Beskidy i
na wspaniałe, odległe góry. Na łuku drogi również rozpoczyna się drewniane
ogrodzenie po prawej stronie, typowe dla górskich hal. Po lewej widzimy górną
część polany, a przed nami widać aleję z drzew prowadzącą do lasu. To jeszcze
nie koniec sielankowych polan, ponieważ po chwilowej wędrówce lasem ponownie
wychodzimy na górną część następnej polany. Z łatwością zauważymy skrzyżowanie
polnych dróg. Mam taki zwyczaj, by w tym miejscu skręcić w prawo, 30 m poza
szlak, ponieważ wzdłuż drewnianego płotu prowadzi inna droga polna. Warto nią
podejść do samego końca, ponieważ zobaczymy stąd możliwie najpiękniejszą
panoramę na góry i naszą polanę. Tu jest jak w bajce!
Aleja za ostrym zakrętem, prowadząca do górnej części pozaszlakowej polany
Górna część polany i aleja brzozowo-czeremchowa
Długi łuk w lewo z charakterystycznym płotem
Widok na kwitnące czeremchy z długiego łuku z charakterystycznym płotem
Dolna część drugiej polany znajdującej się po prawej stronie za drzewami tuż ponad pierwszą
Wracamy na szlak i teraz idziemy dalej, według
znaków. Od tego momentu dłuższą chwilę pójdziemy przez las. Trasa prowadzi
stromym podejściem. Wystarczy 5-7 min marszu, by ponownie zobaczyć kolejną,
bardzo piękną polanę. Szlak zakręca pod dość ostrym kątem w prawo i wychodzimy
w górnej części trzeciej polany, gdzie zobaczymy piękne miejsce na odpoczynek.
Mamy do dyspozycji drewniane ławki, wyznaczone miejsce na ognisko oraz wielką
platformę widokową. Widać stąd naprawdę wiele gór! Zawsze lubiłem to miejsce. Powyżej
polany czeka nas jeszcze kilkuminutowa wędrówka coraz mniej stromym lasem.
Kiedy widzimy przerzedzony fragment lasu, to wiedzmy, że przełęcz Beskidek jest
już blisko. Będziemy mogli odpocząć. Na płaskiej części prowadzącej do
przełęczy Beskidek polecam poszukać, pięknego białego kwiatu szczawika
zajęczego. Z łatwością rozpoznamy go po liściach przypominających koniczynkę. Zwykle
rośnie w zacienionych i wilgotnych miejscach, na obrzeżach lasów. Kwiat jest
bardzo piękny i delikatny. Dla ciekawostki powiem, że liście szczawika
zajęczego można bezpośrednio jeść, co zresztą często robię. W smaku przypomina
szczaw. Dotarliśmy do przełęczy Beskidek. Tutaj również kończy się czarny szlak,
który jest tylko łącznikiem. W prawo pójdziemy na Czantorię Wielką. W lewo
możemy pójść na Soszów i Stożek. Skręcamy w prawo, gdzie wybieramy czerwone
znaki. Już w tym miejscu trzeba powiedzieć, że pierwsze 10 min wędrówki będzie
odbywać się w praktycznie płaskim terenie, ale później czeka nas seria stromizn
aż po sam szczyt Czantorii Wielkiej. Wędrując płaską częścią szlaku nie
zobaczymy zbyt wiele, ale za to nacieszymy oczy wspaniałą, świeżą zielenią od
wszechobecnych buczyn. Płaską część kończy niewielki, świerkowy las widoczny po
prawej, który wyróżnia się niezwykłą ciemnością pomiędzy drzewami. Widzimy ją
jako zupełną czerń, dlatego, że na tutejszym zboczu stoją wysokie drzewa do
połowy całkowicie gołe. Pomiędzy nimi nic nie rośnie, dlatego rzędy gołych pni
i gęste, iglaste korony drzew nie przepuszczają nawet malutkiego promienia. Pnie
świerków ciągną się na tyle, że za lasem nie widać nawet najmniejszego
prześwitu. Takie ułożenie drzew powoduje, że pomiędzy nimi widzimy całkowitą
czerń, co wygląda dość mrocznie.
Druga polana widziana z pozaszlakowej ścieżki przylegającej do naszej trasy znakowanej na czarno. Wystarczy skręcić w prawo, wzdłuż widocznego, charakterystycznego, drewnianego płotu
Kwitnące czeremchy
Trzecia polana z miejscem na odpoczynek
Przełęcz Beskidek i czerwony szlak prowadzący do chaty "Światowid"
Szczawik zajęczy na przełęczy Beskidek
Mroczny las tuż przed "Światowidem"
Mroczny las tuż przed "Światowidem"
Ciągle idziemy przed siebie, nigdzie nie skręcając,
aż za krótką chwilę dotrzemy do chaty Światowid, która podaje, że znajduje się
na przełęczy Beskidek. W rzeczywistości mapy podają, że przełęcz, gdzie kończy
się czarny szlak z Wisły Jawornik to właściwa przełęcz Beskidek, a tam gdzie
znajduje się „Światowid”, to jest przełęcz bez nazwy. Pomiędzy nimi znajduje
się nieznaczne wzniesienie. Do tej chaty oferującej miejsca noclegowe można
dojechać samochodem widoczną drogą za domem. Czerwony szlak na Czantorię Wielką
od tego miejsca można bardzo łatwo zgubić. Patrząc przed siebie, widzimy
szeroką drogę polną, którą można dojechać do tutejszych, najwyżej położonych
domów. Nie widząc znaków szlaku, musimy wiedzieć, że tam nie możemy pójść,
pomimo, że droga prowadzi do góry. Intuicja tak by nam podpowiedziała. My
natomiast musimy iść przed siebie i rozglądać się za wąską, nic nie znaczącą
ścieżką po lewej stronie, początkowo dość mocno opadającą pomiędzy drzewami. Schodzimy
nią do lasu. To jest właściwy szlak na Czantorię Wielką. Przez chwilę pójdziemy
w płaskim terenie łukiem w lewo, po czym ścieżka zakręca również łukiem, ale
tym razem w prawo. Z każdym krokiem stromizna staje się coraz większa aż
dochodzimy do kamienistej, sypiącej się ścieżki. Tutaj będzie naprawdę bardzo stromo.
Osoby, które nie chodzą po górach na tym krótkim odcinku będą odpoczywać kilka
razy. Idąc do góry poczujemy, że kamienie „wyjeżdżają” nam spod butów, przez co
trudniej utrzymać równowagę. Pierwszy odcinek powinien zająć nam jakieś 5 min.
Połowę stromizny wyznacza dość nowa, szeroka droga leśna, przecinająca kamienną
ścieżkę pod kątem prostym. W czerwcu zobaczymy tutaj piękny krzak kwitnącej,
dzikiej róży. Powyżej drogi leśnej rozpoczynamy drugą serię bardzo stromego
podejścia. Zagłębiamy się w kolejny las. Po kolejnych 5 min ścieżka staje się
mniej stroma, ale nadal jest bardzo wyczerpująca. Teraz jest mniej kamieni na
szlaku, ale nadal idziemy w lesie. Po prawej widzimy najwyżej położony dom. Za
około 10 min dalszego pokonywania stromizn, trasa staje się prawie płaska.
Według mnie to jeden z najciekawszych odcinków na całej Czantorii, ponieważ po
lewej stronie rosną bardzo gęste borówki, których łodygi w czerwcu stają się czerwone!
W maju za to zobaczymy wszystkie odcienie zieleni. Wszystko aż kipi zielenią! Taką
trasą pójdziemy nie dłużej niż 10 min, mijając kolejne słupki graniczne
Polska-Czechy. Od czasu, do czasu, po prawej stronie zza drzew dostrzeżemy
widoki na Beskid Śląski.
Początek kamienistej stromizny, gdzie będziemy odpoczywać kilka razy
Krzak dzikiej róży w połowie kamienistego, stromego podejścia
Borówkowa aleja kipiąca zielenią na wiosnę
Za chwilę zaproponuję kolejne zejście ze szlaku,
skąd zobaczymy naprawdę dużo. Za borówkową aleją rozpoczyna się kolejne
podejście lasem. Odtąd na szczyt pozostało nam jakieś 25 min. Początkowo buki
przysłonią nam widoczność, ale za kilka minut dotrzemy do miejsca, gdzie
zobaczymy drewniany płotek po prawej, gdzieś pomiędzy krzakami. Właśnie tam
mamy „okienko” pozwalające zobaczyć odległe góry i część Beskidu Śląskiego.
Widoki stąd są naprawdę piękne, chociaż nie możemy zobaczyć pełnej panoramy. Powyżej
„okienka” czekają nas dwa strome, faliste podejścia. Są długie i męczące. Przed
sobą widzimy szeroki pas prowadzący do samego szczytu w linii prostej. Po obu
stronach mamy gęste lasy. Ciekawostką jest fakt, że na około 300 m przed
wierzchołkiem głównym Czantorii Wielkiej, na stromiźnie powinniśmy dostrzec
niewielki prześwit w drzewach po prawej stronie. Wystarczy, że wypatrzymy wąską
ścieżkę prowadzącą do… zupełnie innego świata. Przechodząc zaledwie 10 m poza
drzewa i krzaki wybraną ścieżką, wyjdziemy na piękną i… płaską polanę! Jest
przepięknie, ponieważ widzimy rozległą panoramę Beskidu Śląskiego, a przed nami
żadne rośliny ani inne przeszkody nie przysłaniają widoku. Polana wydaje się
być odcięta od świata, ponieważ na pewno nie spotkamy żadnych ludzi i panuje tu
zupełna cisza. Panorama jest niezwykła i niedostępna dla zdecydowanej większości,
bo po prostu mało kto wie o tej polanie. Dlaczego nazwałem ją polaną z innego
świata? Dlatego, że podchodziliśmy dwoma, falistymi stromiznami, a tutaj mamy
zupełną sielankę i jest zupełnie płasko, podczas gdy wszędzie dookoła jest
bardzo stromo. Co najważniejsze, jesteśmy wysoko w górach i na większość innych
szczytów patrzymy z góry! Kiedy wchodzę na Czantorię, zawsze poszukuję tej
ścieżki prowadzącej do „innego świata”. Do szczytu pozostało nam około 300 m
stromej wędrówki. Po lewej stronie lasu, na końcu, widzimy wieżę widokową.
Dzięki niej wiemy, ile pozostało nam do końca.
Niezwykła polana, dająca przepiękne widoki, nazwana przeze mnie "innym światem"
Szybko też dostrzeżemy, że w rejonie wierzchołka
głównego przebywa najwięcej ludzi, a to za sprawą łatwego dostępu do niego. Nie
od dziś wiadomo, że podejście na Czantorię Wielką z każdej strony jest
wymagające, bo bardzo strome. Już sam fakt, że wchodzi się na nią 1h 45min a
schodzi tylko 45 min dużo mówi o stopniu nachylenia zboczy... Większość
turystów przebywających na szczycie, nigdy by nie zdecydowała się pójść na
Czantorię Wielką z Ustronia, czy z Wisły, bo po prostu nie daliby rady
kondycyjnie. Całą sprawę „załatwia” za nich kolej linowa Czantoria z Ustronia
Polana lub kolej linowa „Poniwiec” w Ustroniu, gdzie nie trzeba się męczyć i
można wjechać w pobliże szczytu. Gdyby nie to ułatwienie, góra nie przeżywałaby
najazdu turystów. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że tłumy wybierają
najczęściej opcję Czantoria – Soszów/Stożek lub pozostają na Czantorii i
później wracają kolejką do miasta. Dzięki temu szlak z Wisły Jawornik do
Światowida jest praktycznie bezludny. Będąc na Wielkiej Czantorii możemy wejść
za opłatą na wieżę widokową i zobaczyć bardzo dużą część Beskidu Śląskiego.
Jedynym minusem podziwianej panoramy jest fakt, że połowę widoku stanowią góry,
a drugą połowę wielkie równiny. W rejonie wieży widokowej mamy dostępne bary i
bufety, co pozwala turystom miło spędzić czas po wjechaniu kolejką na Polanę
Stokłosica z Ustronia Polana. Mając bardziej ciekawe plany, będziemy chcieli
przejść na Małą Czantorię, która jest po prostu zapomniana i zobaczyć coś
więcej. Od szczytu Wielkiej Czantorii do Małej Czantorii nie zobaczymy tłumów,
ponieważ większość została tu – u góry, lub poszła w stronę Soszowa/Stożka. Za
wieżą skręcamy w lewo, gdzie zobaczymy reklamy zachęcające do wstąpienia do
czeskiej chaty „Chata na Cantoryje” będącej kiedyś schroniskiem. Jak dla mnie, od
kilkunastu lat zrobił się z niej lokal gastronomiczny dla tłumów, bo z klimatem
gór już dawno nie ma nic wspólnego... Do tej chaty dojdziemy w około 10 min,
oglądając w drodze dużą część całkowicie wyciętego lasu pod wierzchołkiem.
Drzewa położył silny wiatr i dlatego zostały pocięte i zwiezione do dolin. Przy
chacie zobaczymy kosodrzewinę o bardzo grubym pniu oraz… rzędy barowych
parasoli. Widok na pewno nie zachęca. Po prawej stronie mamy chatę „Koliba”,
która jest znacznie bardziej przyjemna w odbiorze. Dla osób chcących coś kupić
lub zjeść zdecydowanie polecam to miejsce, ponieważ możemy usiąść pod lasem na
ławkach i zjeść obiad w pięknej scenerii. Dodatkowo przygrywa nam góralska
muzyka. Ten obiekt zdecydowanie bardziej mi się podoba, ponieważ nie „krzyczy”
z niego „duch komercji”.
Wieża widokowa na Czantorii Wielkiej
Koliba
Na teren „Koliby” i tak musimy wejść, ponieważ
prowadzi tam niebieski szlak do Ustronia Zdrój oraz czarny na Małą Czantorię i
dalej do Goleszowa. Widzimy przed sobą szeroką drogę polną, którą wszyscy maszerują
i czarny/niebieski szlak, który prowadzi przez teren „Koliby” do bardzo gęstego
lasu. Nie ma znaczenia, którą drogę wybierzemy, ponieważ za dwie minuty
wszystkie trasy połączą się w jedną. Ze względu na gęstość lasu ja wybieram
przejście wyznaczonym szlakiem. Kiedy dojdziemy na drogę jeszcze przez chwilę
pójdziemy gęstym, świerkowym lasem. Za około 5 min nasza trasa rozdziela się na
dwie szerokie drogi, a znaki podpowiadają nam, żebyśmy wybrali tą prawą. Nawet,
jeśli pójdziemy lewą stroną, to nic się nie stanie, ponieważ powędrujemy czeskim
szlakiem, który za kolejne 5 min z powrotem połączy się z naszym. Wędrówka nadal
będzie odbywać się w lesie, gdzie po obu stronach drogi mamy niewielką
przestrzeń z borówkami. Na jego końcu szerokie ścieżki zbiegają się ze sobą i
odtąd tworzą jedną trasę. Przed sobą widzimy budynek w kształcie kuli. To górna
stacja kolei linowej „Poniwiec”. Właśnie tędy ludzie wjeżdżają, żeby mieć
blisko do szczytu Czantorii Wielkiej. Najwyraźniej kolej nie jest jeszcze tak
rozreklamowana, albo ludzie o niej nie wiedzą, bo nie spotkamy po tej stronie tłumów.
Tuż przed widocznym budynkiem widzimy po lewej stronie szlaku trzy pasy
przecinki. Zejdźmy ze szlaku w widoczną pustą przestrzeń i podziwiajmy z
krawędzi stromego zbocza przepiękne widoki na czeskie góry. Są naprawdę piękne!
Nieuważny obserwator może przegapić te miejsca, ale bardzo łatwo je odnaleźć,
bo pomiędzy gęstymi drzewami widać pustą przestrzeń oddzieloną rzędem niskich
krzaków. Podejdź tam i zobaczysz, jak piękne panoramy można stamtąd zobaczyć.
Pierwszy i chyba najpiękniejszy pas przecinki rozpoznamy z łatwością, ponieważ
stoi tam wyraźnie widoczne, w całości suche drzewo. Podchodząc do niego widzimy
już przepiękne panoramy. W ten sposób szukamy dwóch następnych przecinek,
rozglądając się za cienkim pasem niskich krzaków, za którymi mamy czystą
przestrzeń i rozległe widoki. Przechodząc dalej, widzimy po prawej budynek
stacji kolei linowych „Poniwiec”. Polecam spojrzeć na prawo i do tyłu, ponieważ
zobaczymy następną, bardzo piękną polanę i w oddali żywozielone, bukowe lasy, a
w tle miasto Ustroń.
Tuż po wyjściu z lasów, idąc w stronę Małej Czantorii
Borówki rosnące na Wielkiej Czantorii (po przejściu na drugą stronę szczytu), polany z pięknym widokiem na Ustroń w okolicach wyciągu "Poniwiec" oraz pierwszy pas przecinki, skąd mamy piękne widoki na czeskie góry
Tak wygląda drugi pas przecinki
Tak wygląda trzeci pas przecinki
Widok z trzeciego pasa przecinki
To nie koniec naszej przygody, ponieważ za stacją
jeszcze przez chwilę pójdziemy polaną i za chwilę wejdziemy do kolejnego lasu. Na
granicy kończącej się polany i początku nowego lasu, szlak rozdziela się na
dwie szerokie drogi. Wybieramy tą prowadzącą w lewo. Prawa, to jedynie
transportowa droga leśna. Na rozstaju zobaczymy dwa bardzo piękne i identycznie
wyglądające drzewa. Zawsze zatrzymuję się przy nich, żeby zrobić zdjęcie,
ponieważ są nietypowe. Idąc lewą ścieżką, wędrujemy przez 3 min lasem. Kiedy
wyjdziemy po jego drugiej stronie, zobaczymy piękną, zieloną polanę i szeroką
ścieżkę zarośniętą trawą. Szlak prowadzi wyraźną drogą leśną, ale my dla
odmiany wybierzemy teraz „trawiastą” ścieżkę prowadzącą w prawo i dość stromo w
dół, na wielką i bardzo równą polanę. To pozaszlakowy skrót na drugi
wierzchołek Małej Czantorii, z którego widać o wiele więcej niż z tego
właściwego. Na końcu polany widać dwie chaty. Pierwsza, z kamienia, znajduje
się pod wielkim, rozłożystym drzewem, a druga, drewniana, przypomina mały dom
letniskowy. Od dawna nikt tam nie mieszka, o czym świadczą pozostałości po
stodole za kamiennym domem z zawalonym dachem. Praktycznie już nie istnieje… Zobaczysz
stąd, że szlak przebiega znacznie wyżej niż my teraz jesteśmy, ale za to mamy
wspaniały widok na sielankową polanę, gdzie polecam odpocząć. Nawet, jeśli
spotkasz ludzi na szlaku, masz pewność, że na tę polanę nikt nie dotrze.
Najwyraźniej turystom brakuje odwagi, lub nie znają tego miejsca. W dolnej
części polany widać ambonę myśliwską, która od dawna jest nieużywana. Zazwyczaj
spędzam tu trochę czasu, ponieważ świeża, majowa zieleń bardzo mnie zachęca, by
odpocząć z dala od tłumów i nacieszyć nią oczy. Za chatą ponownie rozpoczyna
się las i widzimy jedyną, wąską, wydeptaną ścieżkę prowadzącą pod górę. Idziemy
nią dalej, i już za chwilę, za niewielkim pasem drzew, wychodzimy na rozległe
wzniesienie, gdzie trawa dopiero zaczyna rosnąć w maju. Widzimy ten sam
trójnóg, co za pierwszym razem, gdy szliśmy od strony Goleszowa. Pewnie już
poznajesz to miejsce. Jesteś na Małej Czantorii, ale od drugiej strony. Na
wierzchołku popatrz w stronę Czantorii Wielkiej (tam, gdzie widać rozdwojoną,
szeroką drogę leśną) oraz popatrz w przeciwnym kierunku na Goleszów i inne
okoliczne gminy. W maju zobaczymy tam mnóstwo zieleni i żółci od kwitnących
rzepaków.
Widok na Czantorię Wielką i widoczne połączenie czeskiego i polskiego szlaku
Dwa, identycznie wyglądające drzewa na rozstaju dróg
Widoki z polany w drodze do lasu za stacją "Poniwiec"
Chata z kamienia pod rozłożystym drzewem oraz jej bliskie otoczenie
Chata z kamienia pod rozłożystym drzewem
Widoki z Małej Czantorii
Widoki z Małej Czantorii
ZEJŚCIE ŻÓŁTYM SZLAKIEM DO MIEJSCA ODPOCZYNKU, SKĄD DALEJ WYBIERZEMY DROGĘ POWROTNĄ DO USTRONIA LUB PRZEZ CISOWNICĘ DO GOLESZOWA
Z Małej Czantorii możemy zejść na dwa sposoby – w
zależności, co nas interesuje. Jeśli chcemy szybko się dostać do Ustronia, to
polecam wybrać żółty szlak, a jeśli chcemy pójść do Goleszowa, to wybierzmy
czarny szlak, który szczegółowo opisałem w pierwszej części powyżej. Mamy
jeszcze trzecią opcję – to pozaszlakowe przejście przez Cisownicę – jest
krótsze, bardzo malownicze i prowadzące bezpośrednio do Goleszowa przez wioskę
siedmiu wzgórz – bo tak mawia się o Cisownicy. Zazwyczaj wybieram ostatnią
opcję, ale omówię wszystkie możliwe. Teraz jesteśmy na mniejszym szczycie Małej
Czantorii, ponieważ przyszliśmy tu pozaszlakowo. Żeby dostać się na właściwy
wierzchołek ze znakami, wystarczy, że skręcimy w lewo od trójnoga i pójdziemy
około 200 m droga leśną. Za chwilę wyjdziemy na szczyt Małej Czantorii z
drogowskazami. Trasy nie zgubimy, ponieważ nie widać innych możliwości. Na
drogowskazach zobaczymy czarne znaki prowadzące do Goleszowa. Jako, że tę opcję
już znamy, pozostanie mi wybranie żółtych znaków do Ustronia. W tym miejscu
muszę powiedzieć, że szlak jest dość stromy i przez to będziemy w krótkim
czasie wytracać dużą część wysokości. Ze szczytu Małej Czantorii żółty szlak od
razu wyprowadzi nas w las, gdzie będziemy szli przez 2 min w płaskim terenie.
Później ścieżka zakręca długim łukiem w prawo, w szybko gęstniejący las, gdzie
rozpoczyna się strome zejście. Będziemy tak wędrować przez około 15-20 min w
zależności od tempa. Cała trasa jest dość kamienista i męcząca dla kolan. W
szczególności ostatni odcinek jest najbardziej stromy, gdzie schodzimy w
ciemnym, świerkowym lesie. Dochodzimy do skrzyżowania leśnych dróg. Na szeroką
drogę schodzimy za pomocą kilku schodów, ponieważ stromizna do tego momentu
ciągle narastała.
Dla ciekawostki powiem, że jeśli ktoś nie lubi aż
takich stromizn (ale za to szybko się schodzi), to ze szczytu Małej Czantorii
(tego pozaszlakowego) wystarczy skręcić w prawo od trójnoga i iść jedyną,
widoczną drogą leśną. Nachylenie jest znacznie mniejsze i spacerowym krokiem
dojdziemy dokładnie do tego samego skrzyżowania w tym samym czasie… Tyle, że
droga przebiega w przeciwnym kierunku i w połowie zawraca długim łukiem, po
czym ponownie idziemy przed siebie. Za około 5-7min trasa łączy się z naszym
szlakiem. Nie znajdziemy tu żadnych znaków, ale z drugiej strony to przejście
jest jedyne i nie ma żadnych odnóg. Pewność, że dotarliśmy do właściwego
skrzyżowania dadzą nam schody z poręczą w ciemnym, świerkowym lesie i znaki
żółtego szlaku. Ze skrzyżowania nadal dość stromo schodzimy. Nachylenie staje
się lżejsze. Odtąd pomiędzy świerkami zobaczymy coraz więcej buczyn, aż za 5 min
dosłownie, jakby od linijki świerki, nagle kończą się. Pozostał tylko bukowy
las. Z każdą chwilą drzew jest coraz mniej, ponieważ zostały wycięte. Mamy stąd
„okrojoną” widoczność. Nasz szlak prowadzi szeroką drogą leśną. Najczęściej tutaj
drogą płyną niewielkie potoki, lub trafimy na błoto. Czym niżej, tym więcej go
będziemy mieli, jeśli w ostatnich dniach brakowało słońca. Za jakieś 10 min
szlak zakręca w kształt litery „S” i właśnie tutaj zobaczymy suchy pień, wysoki
na około 1,5 m z żółtym znakiem. Za zakrętem ścieżka rozdwaja się, ale
wybieramy znacznie wyraźniejszą drogę leśną (idziemy w prawo). Za następne
10-15 min docieramy do końca przerzedzonych lasów i ponownie wstępujemy do
świata gęstych buczyn. W bukowym lesie ścieżka zakręca w lewo o 90 stopni i
odtąd maszerujemy już w prawie płaskim terenie drogą, którą nawet mogą dojechać
samochody. Za około 3 min docieramy do ogrodzonego punktu poboru wody, skąd do
końca górskiego odcinka mamy jeszcze 4 min. Prostą drogą docieramy do miejsca
odpoczynku na polanie w lesie. Pod drugiej stronie asfaltowej ulicy widać dwa
domy. To jest Cisownica, a raczej jej obrzeża. W zależności od naszych
upodobań, możemy bezpośrednio zejść do Ustronia, co powinno zająć nam 45 min,
lub pójść przez Cisownicę do Goleszowa, co powinno zająć nam 1h 20min do 1h
30min. Zazwyczaj wybieram tę drugą opcję, ponieważ cały czas wędrujemy drogami
leśnymi lub asfaltowymi w zupełnej ciszy, w pięknej i szybko zmieniającej się
scenerii.
Miejsce odpoczynku przy drodze asfaltowej (żółty szlak) - w prawo idziemy do Ustronia, a w lewo - przez Cisownicę do Goleszowa
POWRÓT Z MIEJSCA ODPOCZYNKU (ŻÓŁTY SZLAK) DO USTRONIA
Zakładamy, że wybraliśmy zejście żółtym szlakiem
do Ustronia. Wybieramy asfaltową ulicę biegnącą w prawo. Początkowo będziemy
przechodzić obok kilku domów. W okolicy panuje piękny spokój. Kiedy dotrzemy za
4 min do skrzyżowania asfaltowych dróg, pójdziemy za żółtymi znakami, skręcając
w lewo. Droga za skrzyżowaniem zakręca w prawo, dłuższym łukiem pośród drzew.
Jednocześnie będziemy dość stromo schodzić. Za pasem drzew otworzy się przed
nami przepiękny widok na rozległe polany, a wzdłuż ulicy obficie i bardzo gęsto
kwitną mniszki po obu stronach. Przejście tą sielankową krainą pozwala
zapomnieć o obowiązkach dnia codziennego. Wszystkie polany są zagrodzone
pastuchem, ponieważ należą do wielkiej stadniny koni. Gdyby nie ostatnie
zabudowania widoczne na końcu, nie wiedzielibyśmy nawet, że ktoś prowadzi tu
stadninę. Właściciel nie ingeruje w krajobraz, co jest bardzo dobre. Szlak
prowadzi cały czas w dół. Za stadniną i kilkoma domami równy rząd drzew
oddziela kolejną polanę, na którą warto spojrzeć po lewej stronie. Obok polany
rosną drzewa owocowe (jabłonie) na niewielkim wzgórzu, które w porze wiosny
dodają uroku tej okolicy. Kwitną pięknymi kwiatami. Za wzgórzem z jabłoniami
jeszcze przez 3 min dochodzimy do skrzyżowania dróg asfaltowych i „fortecy”, bo
tak nazywam dom, który ogrodzono kamiennym murem. Z poziomu tego dziwnego domu,
po lewej stronie widzimy dwa, jedyne, zamieszkane wieżowce stojące w szczerym
polu, a obok linię wysokiego napięcia. Widok jest niecodzienny! Tutaj skręcamy
w lewo i szlak poprowadzi nas bardzo stromo opadającą drogą asfaltową. Poniżej
„fortecy” skręcimy w prawo pod kątem prostym, gdzie odtąd będziemy szli
spokojnymi obrzeżami Ustronia. Przejdziemy przez piękną wioskę pełną kwiatów.
Szczególnie podoba mi się prawa strona wioski, gdzie widać dużo zieleni, drzew
oraz mniszków kwitnących wzdłuż drogi.
Wzgórze z jabłoniami
Polany wzdłuż stadniny koni
Polany podczas zejścia od miejsca odpoczynku do stadniny koni
Po około 10 min dochodzimy do skrzyżowania ulic.
Po prawej zobaczymy wielką reklamę willi „Koba”. My idziemy dalej na wprost,
dzięki czemu mamy spokój. Wędrujemy wzdłuż jednorodzinnych domów do kolejnego
skrzyżowania dróg. Tam skręcamy pod ukosem w lewo, chwilę pójdziemy asfaltową
drogą i dalej przecinamy inną, krzyżującą się ulicę. Trasa jest dobrze
oznaczona żółtymi znakami, więc nie zgubimy się. Za ulicą widzimy aleję
kasztanowców i właśnie nią teraz pójdziemy. Szlak dalej prowadzi nas pomiędzy
zabudową jednorodzinnych domów, dzięki czemu mamy całkowity spokój. Aleja
kończy się asfaltową drogą, gdzie zakręcamy w lewo i na najbliższym
skrzyżowaniu, odległym o dwa domy – w prawo. Teraz przechodzimy obok długiego
domu po prawej, gdzie za nim, na skrzyżowaniu skręcamy w lewo. Teraz idziemy
około 5 min aż dojdziemy do ronda i skręcamy w prawo według znaków. Jesteśmy na
dworcu PKP w Ustroniu. Zejście z Małej Czantorii do miejsca odpoczynku w
Cisownicy powinno zająć nam 45-50 min, a zejście z miejsca odpoczynku do
Ustronia kolejne 45 min. Cały szlak zajmuje zazwyczaj 1h 30min lub 1h 40min. W
odwrotną stronę jest znacznie dłużej, ze względu na stromizny.
Na tym skrzyżowaniu idziemy dalej na wprost
POWRÓT Z MIEJSCA ODPOCZYNKU (ŻÓŁTY SZLAK) DO GOLESZOWA PRZEZ CISOWNICĘ
A teraz załóżmy, że chcemy pójść do Goleszowa
przez Cisownicę. Jako, że wioska nazywana jest wioską siedmiu wzgórz,
spodziewamy się, że zobaczymy wiele wzgórz i piękną scenerię. Gwarantuję, że
tak właśnie będzie. Najciekawszy jest fakt, że krajobraz zmieni nam się 4 razy
i będzie zupełnie inny za każdym razem – dlatego uwielbiam tę trasę! Z miejsca
odpoczynku, gdzie wybieraliśmy asfaltową drogę w prawo, prowadzącą do Ustronia,
tym razem pójdziemy szeroką drogę leśną przez Cisownicę. Odtąd będziemy szli
gęstym lasem. Z miejsca odpoczynku skręcamy w lewo. Nie będzie już żadnych
znaków, dlatego podaję wszystkie szczegóły. Przez 4 min idziemy na wprost, po
czym nasza droga rozdzieli się na dwie. Jedna pod górę (tam będzie znak: trudny
szlak rowerowy), a druga poprowadzi nas w płaskim terenie. Wybieramy tą prawą.
Za kolejne 4 min wyjdziemy z lasu i zobaczymy starszy dom z brązowym dachem
oraz ruderę w tle. Po lewej stronie mamy gęsty las, a po prawej polanę z
kilkoma chatami. Idziemy tak przez około 5 min, po czym droga leśna rozdwoi się
w miejscu, gdzie będziemy wchodzić do lasu. Wybieramy lewą stronę. Teraz czeka
nas około 10 min wędrówka, szeroką, utwardzoną drogą leśną. Na końcu widzimy
skład drewna, szeroki plac, słup z nazwami ulic oraz dom. Przed domem skręcamy
w prawo pod kątem prostym i idziemy kolejną, szeroką, utwardzoną drogą (ul. Pod
Czantorią). Na trasie po lewej przejdziemy obok nowego domu z osobnym garażem
bez ogrodzenia i z pięknym, równym trawnikiem. Mamy stąd piękny widok na Małą
Czantorię. Za dwie minuty marszu dołącza do nas druga, okrężna droga leśna.
Uważam, że stąd zobaczymy najpiękniejszy widok na Małą Czantorię. My skręcamy w
prawo i dalej schodzimy. Teraz po lewej mamy polanę, a po prawej las. Za
kolejne dwie minuty ponownie dołączy do nas droga leśna. Tak samo skręcamy w
lewo i schodzimy. Idziemy około 5 min stromą drogą w dół przez las. Po lewej
stronie widzimy głęboki wąwóz, którym płynie mały potok. Kilkadziesiąt lat temu
wybudowano w wąwozie talinowe schody (zapewniam Was, że nawet w Google’ach nie
znajdziecie takiego terminu, a tylko miejscowi wiedzą o co chodzi), które mają
zabezpieczać teren przed osuwaniem się. Nie są one mocno widoczne. Jest to
nadanie stopniowego kształtu wąwozowi, co pozwala zapobiegać odrywaniu się
fragmentów ziemi, gdy nastaje większy opad.
Wzgórza i piękne polany Cisownicy
Za chwilę wychodzimy na rozległe pola, gdzie widać
kilka domów. Przed nami dostrzeżemy skrzyżowanie ulic pomiędzy polami. Już stąd
wiemy, że musimy skręcić w lewo. Widoczny rząd drzew po lewej skrywa koryto
lokalnego potoku płynącego w głębokim wąwozie, który podziwialiśmy kilka minut
wcześniej. Idąc do skrzyżowania dróg, po lewej stronie patrzymy na piękne
wzgórza, które w górnej części są zalesione, a w dolnej widzimy piękne,
kwitnące polany, ciągnące się bardzo daleko. Zieleń jest tutaj wszechobecna.
Wybieramy drogę w lewo, gdzie stoi pojedynczy dom z tarasem. Idziemy w jego
kierunku asfaltową drogą. Za domem, po lewej stronie wydaje nam się, że mamy
las, a to jest tylko rząd drzew po obu stronach koryta potoku w wąwozie. Od tego
domu wąwóz jest najgłębszy i wchodząc za linię drzew możemy zobaczyć jaki jest
ogromny. Ciągle dziwiłem się, że taki mały potoczek potrzebuje takiego
wielkiego koryta… Od miejscowych słyszałem, że w czasie długotrwałych ulew woda
potrafi wylać na okoliczne pola. Za rzędem drzew dalej ciągną się pola. Po
prawej stronie drogi mamy pola i w oddali kilka domów. W połowie drogi
prowadzącej wzdłuż drzew po lewej stronie dostrzeżemy metalowe schody. Możemy
zejść do wąwozu i zobaczyć go od środka. Za kolejne trzy minuty dochodzimy do
skrzyżowania asfaltowych ulic. Uliczka w prawo prowadzi na widoczny cmentarz.
Idziemy na wprost. Za około minutę marszu wychodzimy na większe skrzyżowanie
wąskich asfaltowych dróg. Po lewej widzimy szkołę podstawową z pięknymi ogrodami.
Wybieramy całkiem lewą uliczkę, ciągnącą się wzdłuż budynku szkoły. Naszą dróżkę
za szkołą kończą metalowe czerwono-białe barierki. Teraz jesteśmy na głównej
drodze w Cisownicy, gdzie i tak panuje niesamowity spokój. Po przeciwnej
stronie widzimy bardzo piękne miejsce na odpoczynek ze stołami i ławkami.
Dookoła kwitną kwiaty. Skręcamy w lewo.
Potok płynący w głębokim wąwozie. Tutaj schodzimy przy pomocy metalowych stopni. Również w tym miejscu kończy się wąwóz
Droga wzdłuż głębokiego wąwozu
Główną drogą pójdziemy przez około 4 min. Jest
kręta, ale my idziemy na wprost. Po lewej stronie miniemy kościół, a dalej, po
prawej – wyraźnie opisany budynek Zboru Ewangelicko-Augsburskiego. Tuż za nim
skręcamy w prawo w pierwszą, najmniej znaczącą, asfaltową uliczkę pod górę.
Teraz będziemy podchodzić pod niewielką stromiznę, a uliczka zakręci łukiem w
lewo pod kątem prostym. Nie ma tu innej możliwości. W kolejne trzy minuty
dochodzimy do skrzyżowania z domem po lewej stronie. My skręcamy w prawo, gdzie
widać porzucony fundament domu. Teraz wędrujemy ciągle przed siebie widoczną
uliczką, niezależnie od skrzyżowań, które mijamy. Właśnie stąd mamy wspaniały
widok, na dużą część pól i zielonych wzgórz. Krajobraz jest malowniczy! Tą
ulicą będziemy iść przez jakieś 12 min, aż miniemy rzadką zabudowę domów
jednorodzinnych, za którą po prawej stronie zobaczymy las, a przed nami
będziemy patrzeć z góry na główną i dość ruchliwą drogę. Dochodzimy do niej.
Myślę, że tutaj jest najtrudniejszy etap całej wędrówki, ponieważ musimy pójść
na wprost, a przecież przed nami są tylko zarośla. Przejdźmy na drugą stronę
skrzyżowania i głównej ulicy. W zaroślach znajdziemy wyraźną przerwę. Zejdźmy
na tą leśną ścieżkę. Jeśli nie możesz jej znaleźć, skręć w prawo i idź kilka
metrów, a znajdziesz bardziej wyraźną, leśną drogę. Kieruj się nią prostopadle
do głównej ulicy, idąc w las. Powinna prowadzić w głąb lasu. Wewnątrz jest
bardzo pięknie, ponieważ po prawej stronie drogi bardzo gęsto kwitną
niezapominajki oraz żółte jaskry. Aż chce się tu zostać na dłużej! Wyraźną
drogą leśną maszerujemy do momentu, aż przekroczymy malutki potok, wzdłuż
którego rośnie czosnek niedźwiedzi. Tutejsza zieleń bardzo zachwyca! Droga
leśna zakręca w prawo, ale my pójdziemy słabo wydeptaną ścieżką w lewo za
potokiem do widocznego ogrodzenia. Teraz wędrujemy pięknie skoszoną trawą i
szeroką, trawiastą drogą wzdłuż ogrodzenia. Z tej perspektywy wydaje się, że wchodzimy
komuś na posesję, a jest to fragment spacerowego szlaku, gdzie wyjście znajduje
się na końcu ogrodzenia, pomiędzy dwoma domami. Idziemy na wprost trawiastej
drogi, aż dochodzimy do dwóch domów, gdzie często jest zaparkowany jeden
samochód. Na końcu wychodzimy na asfaltową ulicę w… Goleszowie.
Kolejne wzgórza i polany Cisownicy
Widoczny dom w tle - na tym skrzyżowaniu skręcamy w prawo
Ścieżka na którą wchodzimy z ruchliwej drogi, przechodząc przez wąski pas zarośli. Znakiem rozpoznawczym dobrze wybranej drogi są kwitnące niezapominajki i jaskry. Wzdłuż widocznego cienia na zdjęciu przebiega ruchliwa droga. Dzięki temu możemy zobaczyć pod jakim kątem przebiega ścieżka, której szukamy
Kwitnące niezapominajki przy poszukiwanej ścieżce
Potok tuż przed ogrodzeniem i trawiastą ścieżką
Przejście pomiędzy dwoma domami trawiastą ścieżką
Jesteśmy już blisko! Skręcamy w lewo. Idziemy ul.
Zieloną do pierwszego skrzyżowania. Przechodzimy je na wprost, gdzie nazwa
zmienia się na ul. Stromą. Ulica prowadzi cały czas pod górę i odtąd nie
skręcamy nigdzie. Idziemy aż do jej samego końca. Po prawej stronie możemy
podziwiać rozległe pola Goleszowa i okolic oraz słynne, trójkątne hotele w
Ustroniu. Po lewej mamy kolejne malownicze, zielone i pełne kwiatów wzgórza.
Tutaj jest bajecznie! Ulicą Stromą idziemy do samego końca, gdzie dalej,
zakręca krótkim łukiem w prawo. Odtąd zaczynamy dość stromo schodzić. Za
łukiem, po lewej stronie za ogrodzeniem na nasz widok bez końca ujada pies,
który podbiega do najdalej wysuniętego narożnika. Schodzimy do skrzyżowania i
tam skręcamy w lewo i za chwilę łukiem w prawo – innych możliwości nie ma. Na
ostatnim skrzyżowaniu, skręcamy w prawo, gdzie dochodzimy w trzy minuty do
ruchliwej i głównej drogi (ul. Ustrońska) z Ustronia, prowadzącej do centrum
Goleszowa. Jest tutaj chodnik, więc skręcamy w lewo i dochodzimy wzdłuż ulicy w
7-8 min do Domu Kultury w Goleszowie, mijając po drodze market „Dino”.
PODSUMOWANIE
Mając kilka opcji do wyboru, możemy wybierać, co
chcemy zobaczyć. Osobiście polecam łączenie omówionych tras, żeby zobaczyć jak
najwięcej. Na początek zawsze wybieram czarny szlak z Goleszowa na Małą
Czantorię, a później schodzę przez Cisownicę do Goleszowa, dzięki temu jestem w
tym samym punkcie, ale wracam różnymi szlakami. Chociaż w Cisownicy nie ma
szlaków turystycznych górskich pieszych, to pomimo, że wędrujemy w większości
wiejskimi uliczkami i leśnymi drogami, to co chwilę możemy zobaczyć piękne,
sielankowe krajobrazy, wzgórza pełne zieleni i kwiatów oraz przede wszystkim
zaznamy spokoju. Uwielbiam tą trasę ze względu na fakt, że przyjezdni turyści
nie wiedzą o niej, bo jest po prostu nieznana i nigdzie nie opisana. Ja też bym
jej nie znał, ale w 2010 roku, kiedy prowadziłem jeszcze górski klub, poznałem o
20 lat starszą ode mnie Otylię i jej o 10 lat starszą siostrę Anię, które
pokazały mi Cisownicę z perspektywy „tubylca”, stąd do dziś chodzę ich śladami.
Samemu pewnie nigdy nie poznałbym tych dróg. Z kolei szlak z Wisły Jawornik na
Przełęcz Beskidek, Wielką Czantorię i Małą Czantorię pozwala zobaczyć niesamowicie
piękne polany z widokami na odległe góry, kipiącą zielenią i kwiatami wiosnę
oraz poczujesz tutaj spokój i wyciszysz się. Dodatkową atrakcją jest ujrzenie
„deszczu” z płatków kwiatów kwitnącej czeremchy. Wybierając tę możliwość
polecam zejść żółtym szlakiem do Ustronia, żeby zobaczyć kwitnące tysiącami
mniszków polany w zupełnym zaciszu. Pomimo wędrówek przez wioski, zobaczymy tu
wspaniałe krajobrazy i niesamowite widoki. Taka wiosna każdego zachwyci!
Cieszę się, że Ci się podobało. Wiem, że bardzo tam chciałaś być. Myślę, że za rok Ci się uda i też zobaczysz te piękne widoki. I ja Ciebie pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńBeskid Śląski jest przepiękny wiosną i latem. Zapraszamy także zimą, jest trochę trudniej ;)
OdpowiedzUsuńWiem, bo schodziłem go wzdłuż i wszerz. Zimą jest trochę trudniej, dlatego przyjeżdżam tylko, gdy są najsilniejsze mrozy, bo takie warunki uwielbiam :)
Usuńdzięki Michał, bardzo pomocne, też kocham beskid Śląski, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMy bardzo lubimy jeździć w nasze polskie góry i spacerować szlakami. Szczególnie ostatnio spodobało nam się w okolicy Bystrzycy Kłodzkiej. Mieliśmy nocleg w miejscowości Szklary w Willi Orle Gniazdo, której ofertę znalazłam na https://orlegniazdoszklary.pl/. Świetne miejsce i super lokalizacja. Bardzo polecam, jak ktoś chce wypocząć w ciszy i spokoju.
OdpowiedzUsuń