środa, 20 czerwca 2018

Zakyntos - co warto zobaczyć?

Zakyntos - co warto zobaczyć? Zakyntos - Top 10

Wyspa Zakyntos uchodzi za jedną z najpiękniejszych wysp greckich. Jeśli widziałeś kiedykolwiek zdjęcia w folderach biur podróży z tego miejsca i sobie pomyślałeś: „na pewno podkolorowali zdjęcia”, to zobaczysz na miejscu, że kolor wód w rzeczywistości jest taki sam, jak w katalogach! Zakyntos słynie z krystalicznie czystych mórz i wyjątkowych kolorów wód. Kto jeszcze nie odwiedził tej wyspy, to koniecznie musi tam być! Co jest dodatkową zachętą, żeby przyjechać na Zakyntos? Nie musisz znać języka obcego, żeby coś załatwić! Wyjątkowo tę wyspę upodobali sobie Polacy – i to tak bardzo, że jesteśmy najliczniejszą grupą narodowościową, która ją odwiedza. Z tego powodu powstała nawet polska sieć biur podróży organizująca wycieczki w języku polskim na terenie całej wyspy. Ale o tym będzie nieco później. Ciekawy jest fakt, że Polaków jest najwięcej, dlatego nie zdziw się, jeśli podejdzie do ciebie Grek z polskim folderem i nawet powie kilka zdań po polsku. Oni nauczyli się paru zwrotów, ponieważ wiedzą, że najwięcej będzie chętnych Polaków. Zakyntos jednak głównie słynie z niesamowitych jaskiń wypełnionych wodą morską oraz z bajecznych, piaszczystych plaż, co czyni ją wyjątkową pod tym względem. Nie oznacza to, że w innych miejscach na świecie nie ma podobnych, bo jest całe mnóstwo, ale tutaj zobaczymy je wzdłuż całej linii brzegowej. Drugą, główną atrakcją są żółwie caretta-caretta o długości dochodzącej nawet do 1m, dlatego też opowiem nieco, gdzie można je zobaczyć i jak zorganizować wycieczkę, żeby zobaczyć je na wyciągnięcie ręki. Ja zobaczyłem ich aż szesnaście, a z kilkoma płynąłem równolegle na odległość 50 cm do 1m!

KIEDY JECHAĆ NA ZAKYNTOS? POGODA NA ZAKYNTOS
Czytając kilka słów zachęty, przejdźmy do kwestii organizacyjnych, czyli: kiedy jechać?, jakie hotele wybierać?, i przede wszystkim, w jakim rejonie wyspy szukać kwater? Później omówię kwestie związane z głównym celem naszych wakacji – czyli, co zobaczyć na Zakyntos. Jeśli chcemy spędzić wakacje na tej wyspie, śmiało możemy wybierać czas pomiędzy 20. maja, a 20. września. Miejscowi mówią, że dość często zdarza się, że końcówka maja jest deszczowa. W roku 2018 była bardzo słoneczna i temperatury wahały się przedziale 28-30’C. W lipcu i sierpniu przeżyjemy wielki nawał turystów, ponieważ rok szkolny się zakończył i mnóstwo osób w tym czasie będzie próbowało odwiedzać wyspę. Inną niedogodnością są na pewno temperatury, które w lipcu i sierpniu mogą mieścić się w przedziale 33-40’C, co nie będzie dla nas przyjemne. Nie chcemy mieć tłumów, ani upałów nie do zniesienia, dlatego zaplanujmy nasz wyjazd z głową. Ja zawsze szukam ofert przed- lub posezonowych, ponieważ jest taniej i przyjemniej. Poza okresem wakacji szkolnych będzie zdecydowanie mniej ludzi. Weźmy pod uwagę fakt, że w 2017 roku Zakyntos odwiedziło o 140% więcej ludzi niż w 2016, a w 2018 dane z biur podróży wskazały przyrost o kolejne 160%! To oznacza coraz większe tłumy… Zakyntos poza sezonem jest dość tani, i możemy znaleźć oferty all inclusive za 1500 zł/8 dni. Na przełomie września i października widuję takie same oferty już za 800-900 zł! Przy takich cenach ani przez myśl nie przejdzie wyjazd nad polskie morze.

Decydując się na jakiś termin, sprawa wygląda następująco: tygodnie zawierające długie weekendy (np. związane z Bożym Ciałem) są o wiele droższe. Biura podróży potrafią sobie doliczyć nawet po 300-600 zł więcej za tą samą ofertę! Jeśli to święto wypada pod koniec maja, lub na początku czerwca, to najlepiej poczekać jeden dzień poza święto i z łatwością znajdziemy coś tańszego. Musimy pamiętać, że po 15. czerwca ceny będą wzrastać skokowo o 200-300 zł co tydzień, ponieważ wakacje zazwyczaj zaczynają się w okolicach 24. czerwca. Biura podróży są nastawione na zyski, bo w końcu po to zakłada się firmy, dlatego dobrze wiedzą, kiedy podnosić ceny. Zawsze wtedy, gdy wolny czas jest dostępny dla ogółu. Dni 22. czerwca do około 25. sierpnia są najdroższe, dlatego nigdy nie biorę ich pod uwagę. Przedostatni tydzień sierpnia jest znowu średnio o 300 zł tańszy, a od września ceny z powrotem wracają do wakacyjnych wartości. Większy spadek zaobserwujemy dopiero na przełomie września i października (dni 25. września – 5. października). Właśnie w tym czasie możemy złapać najatrakcyjniejsze oferty, bo nawet za 800-900zł za **** hotel w wersji all inclusive. I wcale się nie naszukamy, tylko będziemy mieli jeszcze w czym wybierać. Przełom tych miesięcy to czas, kiedy dzieci są już w szkołach, a studenci zaczynają rok akademicki, więc trudno o klientelę. Z tego powodu przyciąga się tych, którzy jeszcze mogą gdzieś pojechać, bo sezon w Grecji zazwyczaj trwa do 15. października. Pamiętajmy, że od 2015 roku oferty „Last Minute” to tylko mit i sucha teoria. Nie są wcale tańsze, a środku sezonu okazują się jeszcze droższe niż standardowo! Po prostu takie wyjazdy są do kupienia w biurze podróży, ale tak naprawdę ich idea taniości już dawno umarła… Dzisiaj tylu ludzi stać na wyjazdy zagraniczne, że i tak komuś sprzedadzą wybraną wycieczkę za pełną lub droższą cenę. W zależności od wybranej wyspy pogoda kształtuje się bardzo różnie, dlatego zanim rzucimy się na jakiś termin, bądźmy dobrymi obserwatorami.

W kwestiach pogody Zakyntos wygląda następująco: do 15. maja jest różnie – przechodzą lokalne burze i świeci słońce – tak na przemian. Końcówka maja może być deszczowa (po 25. maja). Od 1. czerwca mamy ciąg gwarantowanej pogody aż do 15. września. Po 15. września ponownie możemy spodziewać się burz i deszczów, ale słońce będzie przeważać. Po 1. października gwarancji dobrej pogody już nie ma. Trzeba obserwować na bieżąco prognozy, najlepiej na weatheronline.com, gdzie w wyszukiwarkę wpisujemy „Zakynthos” i zaznaczamy opcję 8 dni. Mając takie dane, możemy nałożyć na siebie okresy z dobrą ceną i bez tłumów oraz okresy z dobrą pogodą. Co wybraliście? Mi wychodzi czas 15. maja do 25. maja i 1. czerwca do 15. czerwca oraz przedostatni tydzień sierpnia, 1-15. września i na końcu 25. września do 5. października. Wiedząc, kiedy jest dobra pogoda i kiedy są dobre ceny, musimy wziąć po uwagę kolejne rzeczy. Co nas interesuje? Plażowanie, intensywne zwiedzanie wyspy, czy poznawanie Zakyntos na własną rękę? W lipcu i sierpniu temperatury są nieznośne, ponieważ 33-40’C przy wilgotnym klimacie po prostu usypia człowieka. Nie chce się nic robić, dlatego nie polecam miesięcy wakacyjnych na nasz urlop. Od połowy maja do końca tego miesiąca temperatury wzrastają od 25’C do 30’C. Do 15. czerwca mamy wartości od 28’C do 32’C. Pamiętajmy, że na Zakyntos panuje bardzo ciepły klimat wilgotny, a przy wilgotnym powietrzu ciepło odczuwamy o wiele bardziej! Dla przykładu podam, że na Florydzie 32’C jest odczuwalne, jak 45’C w Polsce! Tak się dzieje za sprawą wilgotnego powietrza. Najciekawszy jest wrzesień, gdzie nadal mamy upały, ponieważ temperatury utrzymują się w okolicach 28-32’C, a na przełomie września i października mamy zazwyczaj 23-25’C.

 
Piękna pogoda jest gwarantowana (uliczka w Agios Sostis)

Kiedy będziesz na Zakyntos, zobaczysz, że wyspa ma swoją naturalną ochronę przed burzami, która działa z bardzo dużą skutecznością. Na dalekim horyzoncie widzimy niewyraźny pas lądu – to Grecja lądowa, a dokładniej Peloponez. Tam możemy codziennie widywać kłębiące się chmury. W zdecydowanej większości przypadków nie mogą przedostać się z lądu na Zakyntos, ponieważ ponad 20-kilometrowy pas morza ochładza komórki burzowe i tuż po przekroczeniu granicy ląd-morze, chmury zanikają. Jeśli chcesz wiedzieć o czym mówię, wystarczy, że znajdziesz się w takich miejscowościach, jak: Tsilivi, Laganas, Keri, Alykes/Alikanas, czy miasto Zakyntos. Tam prawie codziennie widzimy ogromne chmury w kształcie kowadła, które nie mogą przedostać się na wyspę. W Laganas zaobserwujemy podobne zjawisko, gdzie po lewej stronie morza, codziennie powstaje jedna, wysoko kłębiąca się chmura, ale nie może się rozrosnąć i przedostać do nas na wyspę. Po południu ostatecznie wygasa. To oznacza, że przez cały dzień mamy bezchmurne niebo, a wszystko to, o czym wyżej powiedziałem, widzimy gdzieś tylko w oddali i nas zupełnie nie dotyczy. Czasami na Zakyntos zdarza się, że zobaczymy chmury nad wierzchołkami gór. Nie musimy martwić się o złą pogodę, ponieważ jest to naturalny proces, który „obowiązuje” w każdych górach. Spece od pogody mawiają, że każdy szczyt ma swoją chmurkę. Jeśli zobaczymy jakąkolwiek chmurę nad górami, to wiedzmy, że utrzyma się ona tam przez kilka godzin, ale nie urośnie i podobnie, jak pas morza chroni Zakyntos przed burzami, tak niziny i niższe partie gór chronią całą wyspę przed rozrastaniem się chmur nad szczytami. Jak widać, o samej pogodzie można napisać całe mnóstwo, ale opowiem coś jeszcze na ten temat, żeby nie czuć rozczarowania na naszych wycieczkach.

Na koniec tej części dodam coś jeszcze o samej podróży. Podróż na Zakyntos nie należy do przyjemnych, a to za sprawą przeludnionych lotnisk. Dzisiejsze lotnisko w Katowicach nie wyrabia z ilością pasażerów, bo co roku ruch na lotnisku zwiększa się o około 140-160%, a załoga do obsługi pozostaje ta sama. Na razie zarząd nie planuje nic z tym zrobić, czego dowiedziałem się od kierowcy dowożących ludzi z parkingu P2. Obecnie wygląda to tak, że w ciągu pół godziny z jednego terminala wylatuje 5-6 samolotów, a na bramkach bezpieczeństwa mamy tylko dwóch strażników. Każdy chyba wie, że nie da się sprawdzić 1000 osób w tak krótkim czasie, przez co musimy stać w „komunistycznej” kolejce. Komunikaty w stylu: „pasażerowie lecący na … proszeni są o podchodzenie w pierwszej kolejności do bramek bezpieczeństwa”. Ale jak to zrobić?... Lotnisko jest przepełnione, a bramki bezpieczeństwa stały się wąskim gardłem „zabijającym” cały ruch. W efekcie ustalone dwie godziny przed odlotem to ZA MAŁO! My mieliśmy lot o godzinie 4.05 i na pokład weszliśmy dokładnie o godzinie 4.05. Nie mogliśmy nic przyspieszyć. Nie trzeba wiele mówić, że w takich kolejkach zawsze jest bardzo nerwowo, tym bardziej, gdy stoją w niej Polacy. Nam – Polakom – zawsze się spieszy i nigdy nie mamy czasu. Podobnie jest na Zakyntos, gdzie lotnisko w maju i czerwcu 2018 było w remoncie. Tamtejsze lotnisko jest za małe, jak telewizor u Barbary w reklamie pewnego elektromarketu… Aż chce się zacytować jej słowa: „Misiu większe nam trzeba”… Kiedy wracamy, widzimy kolejki po 200 osób do sześciu samolotów, a mamy tylko dwie bramki bezpieczeństwa. Ponownie powstaje wąskie gardło, które „zabija” cały ruch. W Katowicach o tyle jest dobrze, że bramek jest pięć, ale kontrolują tylko na dwóch, a na Zakyntos są tylko dwie i nie można zwiększyć przepustowości. Przynajmniej na Zakyntos strażnicy są szybcy i tam widać postęp. W Katowicach niestety nie… Zakyntos będzie jeszcze bardziej przeładowane, ponieważ my byliśmy w maju, a na lipiec i sierpień co roku spodziewamy się kolejnego wzrostu o 120-160% więcej ludzi w stosunku do roku ubiegłego. Coraz więcej rodzin stać na wyjazdy zagraniczne, a infrastruktura nie jest dostosowana do stale zwiększającego się ruchu. Kiedy dojeżdżamy do lotniska Zakyntos od razu zobaczymy trzy kolejki po 200 osób, które kończą się za drzwiami na zewnątrz. Kobieta za nami zemdlała, stojąc w podobnej kolejce. W 2018 roku stwierdziłem, że do latania będzie coraz częściej potrzebne zdrowie, bo trzeba mieć mocne nerwy do stania w kolejkach do wszystkiego (po bilet, do kontroli bezpieczeństwa, do wejścia na pokład) i do stania w słabo wentylowanych pomieszczeniach. Niestety na Zakyntos klimatyzacja najwyraźniej nie wyrabia…

Ruch turystyczny z roku na rok jest coraz większy, więc lotniska są przepełnione

FOTOGRAFOWANIE
Na Zakyntos kolor wód jest tak piękny, że chcemy przywieźć jak najpiękniejsze zdjęcia i się nimi pochwalić, czy też, żeby mieć piękną pamiątkę z wakacji. Nie chcemy oglądać przepalonych, białych, bladych zdjęć bez kolorów, jak to robiły pierwsze telefony. Z tego powodu opowiem coś więcej, jak zabierać się za fotografowanie wyspy, bo na to też trzeba mieć sposób! Nie musimy mieć drogich sprzętów, żeby zrobić dobre zdjęcia, bo dzisiejsze aparaty są na tyle dobre, żeby nas zadowoliły. Osobiście fotografuję lustrzanką, ale próbując małą kamerką też mogłem osiągnąć bardzo dobre rezultaty. Najpierw trochę faktów: najczęściej mamy problemy ze zrobieniem zdjęcia pod słońce, mamy zbyt dużą rozpiętość tonalną (czyli niebo jest zbyt jasne, a ląd zbyt ciemny, czego efektem jest kolorowe zdjęcie lądu, ale niebo jest zupełnie białe), nasze zdjęcia nie są nasycone kolorami (są blade) oraz pewne partie są niedoświetlone. Pamiętaj, że amator fotografii martwi się o sprzęt, a profesjonalista o dobre światło! Zatem bądźmy profesjonalistami i zadbajmy o dobre światło. Dlaczego tyle mówię o fotografii w tym miejscu? Dlatego, że Zakyntos słynie z bajkowych plaż i niezwykłych kolorów wód, których nie zobaczymy w Polsce. Już sam fakt, że Plaża Wraku (Navagio) jest uważana co roku za jedną z dziesięciu najpiękniejszych plaż na świecie (a dokładniej 4. i 5. miejsce w zależności od roku) mówi nam, że musimy tam być! Niepowtarzalny turkus wód, ich krystaliczna przejrzystość oraz bajeczne jaskinie wypełnione krystalicznie czystą, turkusową wodą morską powodują, że po prostu musimy zrobić dobre zdjęcia! Zabierając się za kwestie fotografowania wyspy Zakyntos, musimy co nieco wiedzieć o zdjęciach i prawach, które rządzą fotografią. Wymieniając cztery główne problemy: najczęściej mamy problemy ze zrobieniem zdjęcia pod słońce, mamy zbyt dużą rozpiętość tonalną (czyli niebo jest zbyt jasne, a ląd zbyt ciemny, czego efektem jest kolorowe zdjęcie lądu, ale niebo jest zupełnie białe), nasze zdjęcia nie są nasycone kolorami (są blade) oraz pewne partie są niedoświetlone – musimy nauczyć się je zwalczać. Skoro pod słońce nie możemy zrobić dobrego zdjęcia, a nie mamy mocy, żeby przesuwać słońca na niebie 😊, to musimy dobierać odpowiednią porę dnia!

Podzielmy naszą wyspę wzdłuż, na pół. Od Laganas pociągnijmy linię aż do północnego przylądka (2km nad Agios Nikolaos). To, co jest po prawej stronie linii, fotografujemy w godzinach porannych do 11.30, a to, co po jej lewej, fotografujemy w godzinach 13.00-17.00. Dzieląc wyspę linią na pół, wzdłuż, spójrzmy teraz na jej drugą połowę, czyli to, co znajduje się po lewej stronie wyspy. Tutaj musi być godzina co najmniej 13.00, żeby wyszło dobre zdjęcie, ponieważ wcześniej promienie słoneczne są blokowane przez wysokie klify, przez co nie wydobędziemy turkusowych kolorów morza. Wybierzmy najbardziej znane miejsca na Zakyntos: 1. Błękitne Jaskinie (Blue Caves) – jeśli chcemy zrobić naprawdę dobre zdjęcie, to musimy wziąć pod uwagę, że żółte klify z piaskowca muszą być podświetlone słońcem, żeby były efektowne i żeby zdjęcie dobrze się naświetliło (równomiernie). Z tego względu wypłynięcie na Błękitne Jaskinie planujemy tylko do godziny 12.30! Później zobaczymy szare klify i morze z niepełną gamą kolorów. Poczujesz wtedy rozczarowanie. Dlatego, jeśli jakieś biuro podróży zaproponuje ci wycieczkę, sprawdź, w jakich godzinach, albo przynajmniej w jakiej porze dnia chce z tobą odwiedzić ten cud natury. 2. Plaża Wraku (Navagio) – jest położona po przeciwnej stronie wyspy, stąd warunki muszą być inne. Tutaj najlepiej fotografować w godzinach 12.00 – 16.30 (dla punktu widokowego – balkonik), lub w godzinach 12.00 – 15.30, gdy jesteśmy na plaży, ponieważ dookoła mamy 200-metrowe klify, które wcześniej, ani później nie wpuszczają światła. 3. Plaża Xigia – jeśli chcemy ją dobrze sfotografować, to znowu odwołujemy się do jej położenia. Dzieląc wyspę wzdłuż na pół, powiedzieliśmy sobie, że po prawej stronie linii fotografujemy w godzinach porannych do 11.30. Zobacz na mapie, gdzie znajduje się ta plaża. Na Zakyntos trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jedną rzecz. Na wiele miejsc i plaż będziemy patrzeć z wysokich klifów, więc jeśli będziemy fotografować morze (nie włączając nieba do zdjęć), bo zależy nam tylko na turkusowych kolorach, to mamy znacznie szerszy przedział godzinowy. Pełnię kolorów wód morza zobaczymy w godzinach 9.00 – 13.00 dla prawej strony wyspy i 13.00 – 17.30 dla lewej strony wyspy (po jej podziale linią wzdłuż na pół). U mnie wszystko musi być dopracowane, dlatego zanim gdziekolwiek pojadę, rozpisuję sobie położenie każdego miejsca i godziny, w których będą padać promienie słoneczne.

 
Jeśli myślisz, że to zbędny temat, tylko popatrz na to samo miejsce:
1. W pełni oświetlone Błękitne Jaskinie
2. Błękitne Jaskinie podczas bezchmurnego nieba, ale o godzinie 15.30 – różnica jest ogromna!

I tak, np. wypożyczając rower, zaplanowałem trasę na 125km dookoła całej wyspy, w ciągu jednego dnia. Wiedząc, że będę miał mnóstwo górskich podjazdów do pokonania, muszę wybrać kierunek, w którym będę okrążać wyspę. To znaczy, że w godzinach porannych wybrałem prawą stronę wyspy (będzie oświetlona i morze musi być kolorowe), a po południu muszę znaleźć się po jej lewej stronie, żeby tamta strona była oświetlona w pełni. I tak w Laganas zaczynałem o godzinie 8.00, w Alykes/Alikanas byłem po godzinie 9.00, Bajeczną plażę Makris Gialos fotografowałem po godzinie 9.45, a do St. Nikolaos dotarłem po godzinie 10.35. Aż prosiło się, żeby wejść na małą łódkę i popłynąć na Błękitne Jaskinie, ponieważ do godziny 12.30 wszystko jest oświetlone perfekcyjnie! Tak też zrobiłem i dzięki temu odwiedziłem już trzy punkty. Sfotografowałem je tak, jak chciałem. Północny przylądek odwiedziłem po godzinie 12.15, ponieważ rejs na Błękitne Jaskinie trwał 45min. Jeśli chodzi o północ wyspy, to lepszej godziny nie mogłem sobie wymarzyć, ponieważ wtedy wszystko jest oświetlone z każdej strony. Nic dodać, nic ująć. Pokonując bardzo strome i długie góry, na Plażę Wraku (punkt widokowy) dotarłem po godzinie 14.05. Czyli znowu zmieściłem się w powyżej omówionej teorii. Odwiedzając malutką wioskę Exo Chora z 1200-letnim drzewem oliwnym, z przerwą na obiad, do słynnych miejsc, takich jak Porto Limnionas i Porto Roxa oraz Korakonissi dotarłem po godzinie 17.07, czyli znowu miałem słońce za sobą, a piękne, turkusowe zatoki błyszczały niesamowitymi kolorami. W ten sposób objechałem całą wyspę rowerem i wszystko mogłem sfotografować w idealnych warunkach. Ale, czy to są wszystkie atrakcje wyspy Zakyntos? Zdecydowanie nie! Wiele z nich trzeba obejrzeć z poziomu łodzi lub statku, dlatego i tutaj dobierałem odpowiednie pory do zdjęć. Przykładowo żółwiowa wyspa Marathonisi z jej bajeczną plażą i niesamowitymi jaskiniami po przeciwnej stronie najlepiej jest oświetlona w godzinach 11.00 – 15.00, stąd też na porę wycieczki wybrałem godzinę 11.00. Lokalne biura podróży oferują wypłynięcie w te miejsca nawet 4-6 razy dziennie, dlatego można sobie wybrać odpowiednią porę.

Pewnie sobie pomyślisz, że bardzo długo planuję każdy wyjazd. A ja ci powiem, że wręcz przeciwnie! Dla mnie to kwestia kilku godzin. Przeczytać i zebrać garść informacji o wyspie, a później zobaczyć jej położenie i ukształtowanie terenu. Dla mnie to szybka sprawa, bo dzięki położeniu w kilka chwil oceniam drogę wędrówki słońca po niebie i stąd wiem, gdzie powinienem być o jakich godzinach, żeby zrobić najlepsze zdjęcia. Z drugiej strony, nie muszę ścigać się z zegarkiem, bo mam wiele czasu na cieszenie się każdym miejscem, ponieważ przedziały godzinowe są duże, a przecież wszystkiego nie oglądamy w ciągu jednej doby. Stąd każdego dnia wybieram inne miejsce i dzięki temu mam czas na relaks, a fotografowanie nie staje się najważniejszą sprawą. Sztuka to dobrze planować i poznać trochę teorii. Biorąc pod uwagę omówione fakty rozwiążemy główne cztery problemy, które odpowiadają za nieudane zdjęcia. Jak widzisz, nic nie mówiłem o drogim sprzęcie, a całe mnóstwo o dobrym oświetleniu. W fotografii właśnie o to chodzi: światło robi większość roboty!

Dobre światło robi większość roboty. Bez słońca woda będzie miała kolor stalowy.

HOTELE
To osobna kwestia, która wymaga kilku słów komentarza. Najczęściej jest tak, że Polak chce zapłacić jak najmniej, a później wiesza psy na hotelu, bo był nie taki, jak trzeba. Na początku określmy, co chcemy robić. Jeśli chcemy intensywnie zwiedzać wyspę, wybierajmy hotele bez przepychu, z niekoniecznie najlepszą ofertą all inclusive, ponieważ i tak przez większość czasu nas w nim nie będzie. Jeśli mamy dzieci, wybierajmy te hotele, które prowadzą animacje dla dzieci, mają zjeżdżalnie wodne, itp. rzeczy. Jeśli chcemy hotel dla zakochanych, to wybierajmy obiekty w spokojnych miejscowościach z dala od imprezowych miast. Jak na wielu greckich wyspach, na Zakyntos mamy szeroki wybór. Kiedy interesują nas imprezy i głośna muzyka, to wybierzmy Laganas i Tsilivi. Jeśli cenimy spokój, to wybierzmy Kalamaki, czy półwysep Vasilikos. Alykes i Alykanas to kurorty bardzo podobne do Laganas. Nawet krajobraz jest bardzo podobny. Wszędzie mamy szerokie, piaszczyste plaże i czyste morze. W Alykes i Alykanas jest znacznie ciszej niż w Laganas, ale nie mamy możliwości zobaczenia żółwi caretta-caretta. Kiedy ja wybieram miejscowość, decyduję się na małą mieścinę/wioskę, ponieważ głównie zależy mi na dostępie do lokalnych biur podróży oraz rozglądam się, żeby w pobliżu były jakieś atrakcje naturalne. Same hotele mają dla mnie trzeciorzędne znaczenie, ponieważ będą mi służyć tylko jako baza wypadowa. Nie będę w nich przebywać za dnia, ponieważ moim głównym celem jest poznawanie wyspy. Zanim „powiesimy psy” na danym hotelu, przeczytajmy dokładnie opis, co oferuje dany obiekt, ponieważ często zdarza się, że trzeba za coś dopłacić i czujemy się tym urażeni, bo miało być przecież all inclusive. I tak np. hotel Astir Palace ****, posiadający ofertę all inclusive, ma napisane, że klimatyzacja jest bezpłatna tylko w lipcu i sierpniu, a w pozostałym czasie trzeba dopłacić 3 EUR za dzień. Innym przykładem jest płatne WI-FI, czy np. opłata za komplet leżaków i parasoli (zwykle 6-8 EUR/dzień). Czytajmy zatem dokładnie umowy, bo to nie organizatorzy są winni, tylko my, bo nie przeczytaliśmy opisu hotelu, który jest łatwo dostępny przed dokonaniem zakupu.

Od 1. lipca 2018 nowe prawo nakłada na biura podróży konieczność dokładnego, prostego i pisanego dużą czcionką informowania o wszystkich kosztach i o wszystkich atrakcjach i niedogodnościach danego miejsca. Najczęściej spotykam się z narzekaniem Polaków, że coś jest nie tak. I chociaż hotel Astir Palace **** ma niskie standardy, jak na all inclusive, to świadomie wybrałem go ze względu na atrakcyjne położenie. Jako, że jem wszystko, a do hotelu idę tylko spać i się umyć, to nie potrzebowałem animacji, widoku na morze, zjeżdżalni wodnych, czy dużego basenu (ponieważ wolę pływać w morzu). Z tego względu hotel spełnił moje oczekiwania, ponieważ głównie służył jako baza wypadowa, chociaż nie należały mu się cztery gwiazdki, jak w opisie. Za to miałem doskonałą bazę wypadową do atrakcji krajobrazowych. A co powiedzieć o przyhotelowych plażach? To najczęstszy błąd, który popełniają Polacy. Nie znają położenia hotelu w terenie i czy faktycznie znajduje się on przy morzu/plaży! W tym celu ZAWSZE w każdym biurze podróży żądam, żeby pokazali mi go na mapach Google (taką opcję mają w swoim programie do zamawiania wakacji) i możemy sobie popatrzeć, jak długa i szeroka jest plaża, czy w pobliżu nie ma dymiących kominów, jak na Śląsku (przykład – Ammoundi na Krecie), czy np. obok nas znajdują się głośne kluby techno (np. miasto Rodos na wyspie Rodos), czy skupisko klubów nocnych (Laganas – Zakyntos, gdzie na odcinku 800m mamy "do wyboru" aż 12 takich punktów). Nie zwracając uwagi na takie rzeczy, możemy rozczarować się brakiem plaży, zbyt dalekim położeniem hotelu od morza, czy też zbyt głośną muzyką, pijaną młodzieżą i obecnością ludzi, których niekoniecznie chcielibyśmy spotykać. Gdybym miał wybierać jakiś hotel na Zakyntos, to wybrałbym ponownie, któryś z pierwszej linii przy plaży w… Laganas. Dlaczego tam, pomimo, że miejscowość jest mocno imprezowa i głośna? Ponieważ 800m dalej panuje zupełny spokój, a jesteśmy w tej samej miejscowości, mamy bardzo wielki wybór lokalnych wycieczek, biur podróży i sklepów, a przede wszystkim, nie ma lepszej bazy wypadowej do atrakcji przyrodniczych wyspy Zakyntos.

Imprezowe centrum Laganas zwane "Las Vegas"

To samo Laganas, 1km dalej

Wyspę polecam głównie osobom, które uwielbiają piękne widoki, fotografię i przyrodę. Jeśli zależy nam na imprezowaniu, to zdecydowanie wybrałbym Majorkę lub inne wyspy nastawione typowo na imprezowiczów. Co ciekawe, na terenie Laganas znajduje się morski park narodowy, gdzie plaże są częściowo chronione przed turystami, ponieważ stanowią główne miejsce wylęgu żółwi caretta-caretta. Co najbardziej zaskakuje, to fakt, że w Laganas jest najgłośniej i znajdziemy najwięcej hoteli. Po raz kolejny możemy zobaczyć, że pieniądz wygrał z ochroną przyrody… Z drugiej strony, gdy przyjrzymy się całej plaży Laganas, ciągnącej się dalej przez Kalamaki, to zauważymy, że na szczęście bardzo duża część jest niezajęta i to bardzo cieszy. Powiedziałbym nawet, że przynajmniej połowa tej bardzo długiej plaży jest pozostawiona żółwiom. Ludzie mogą chodzić nią do około siedmiu metrów od linii brzegowej. Dalej widzimy mnóstwo tabliczek tworzących granicę, wzdłuż której możemy się poruszać.

 
Kwitnące oleandry

 
Owoc morwy i dojrzewające migdały

 
Białe oleandry i gaj oliwny

 
Pomarańcze i bugenwilla

JAKOŚĆ PLAŻ I WÓD MORZA JOŃSKIEGO ORAZ BRĄZOWE KULKI NA PLAŻY
Zanim przejdę do najważniejszej części – czyli, co trzeba zobaczyć na Zakyntos?, koniecznie muszę powiedzieć coś o temperaturze wód i ich przejrzystości, oraz o żółwiach caretta-caretta, z których przecież Zakyntos słynie. Morze przy hotelowych plażach zazwyczaj jest bardzo przejrzyste, a już po godzinie 9.00 rano przyjmuje piękny, błękitny kolor. Blisko plaży raczej ma stalowy kolor, ale czym bardziej popatrzymy w dal, tym szybciej staje się ono błękitne. W wielu miejscach spotkamy piaszczyste plaże, gdzie na dnie zobaczymy tylko i wyłącznie sam piasek, bez żadnych kamieni. Na dłuższych plażach zauważymy, że w pewnej części gromadzi się mnóstwo czerniejących wodorostów. Hotele raczej budowano w takich miejscach, gdzie ich nie ma. Tylko te nowsze mogą znajdować się w takich okolicach. Jeśli więc w opisie zobaczymy tekst: „hotel wybudowany na sezon 2018” i „hotel wyremontowany w roku 2017”, to wybieramy remontowany hotel, ponieważ z powodu dawno zajętych, najlepszych miejsc, nowopowstały hotel zapewne będzie wybudowany na granicy plaży z wodorostami. Mało kto się zastanawia nad takimi rzeczami, a warto… Co jeszcze jest ciekawego na plażach Zakyntos? W wielu miejscach można zobaczyć tajemnicze brązowe kulki, nawet w większych ilościach. Są bardzo lekkie i mają wielkość 3-6 cm. Na pierwszy rzut oka bardziej „oblatany” turysta skojarzy je z wielbłądzimi odchodami, ale na szczęście na greckich wyspach ich nie znajdziemy. Z drugiej strony, może wpaść ciekawa myśl do głowy, że przypłynęły tu aż z Tunezji lub innego afrykańskiego kraju tam, gdzie występują wielbłądy, podobnie jak może dotrzeć piasek z Sahary. Ta wersja jednak szybko staje się nieprawdziwa. Nasze greckie, brązowe kulki, to drobne fragmenty wodorostów, które spokojne fale rolują na płyciznach, na dnie morza w pobliżu plaży. Piaszczyste dno przy plaży wygląda, jak zbiorowisko malutkich wydm pod wodą o wysokości 2-3 cm. Pomiędzy każdą z takich „wydm” gromadzą się drobne wodorosty, a kiedy fale przenoszą je z jednej na drugą, to wtedy zaczynają się rolować i formować kulki. Na niezaludnionej części plaży w Laganas i Kalamaki można zobaczyć ich setki, co dzieci wykorzystują do budowy piramid, zamków, żółwi, itp. Kiedy weźmiemy omawianą kulkę do ręki i przepołowimy ją, to zobaczymy, jak gęsto są upakowane w niej wodorosty przypominające źdźbła traw. Rzadko się zdarza, żeby takie kulki pływały w wodzie. Raczej zobaczymy je wyrzucone na plażę. Ciekawostką jest fakt, że zupełnie spokojne morze w nocy zalewa plażę nawet do 2/3 jej szerokości podczas, gdy w dzień na plażę nie wdziera się ani jedna fala. Prawie każdego ranka widać mokry piasek i granicę, do której morze dotarło w środku nocy.

 
Krystalicznie czyste wody w Laganas i Kalamaki

 
Wodorosty uformowane w kulki

TEMPERATURY MORZA JOŃSKIEGO
Ciekawostką są również temperatury wody, bo w maju już możemy cieszyć się 18-25’C morzem, ale wszystko zależne jest od prądów morskich. Średnio, co półtorej dnia następuje zmiana ciepłego prądu morskiego na zimny i odwrotnie. Sama zmiana trwa połowę dnia, a zauważymy ją w postaci białych, pienistych fal, po których następuje spokój. W czasie występowania tych fal wieje mocno wyczuwalny wiatr od morza w stronę lądu. Jeśli nadejdzie zimny prąd morski, to woda będzie miała tylko 18-19’C, a kiedy nadchodzi ciepły prąd, to woda ma nawet 25’C! Jest bardzo ciepła. Słońce w ciągu dnia dodatkowo pomaga w podgrzewaniu morza, dlatego na przybrzeżnych płyciznach wody są bardzo ciepłe i tam najczęściej pływają małe rybki. Półdniowa zmiana prądów morskich może stać się przyczyną zmiany programu lokalnych wycieczek! Statki wpływają do jaskiń lub na Plażę Wraku tylko do trzeciego stopnia w skali Beauforta. Z tego powodu każdy organizator ma zawartą taką informację w swoich folderach. Nigdy nam się nie przydarzyło, żeby organizator odwołał wycieczkę. Mimo wszystko, najlepiej jest już w pierwszych dniach pobytu zadecydować o wycieczce w popularne miejsca, ponieważ w razie zmiany programu wycieczki spowodowanej zbyt dużymi falami, będziemy mieli zapasowe dni, żeby spróbować jeszcze raz.

ŻÓŁWIE CARETTA-CARETTA
Zakyntos słynie z żółwi caretta-caretta i przy odrobinie szczęścia można nawet z nimi popływać w ich naturalnym środowisku. Żeby je zobaczyć, koniecznie musimy udać się na plażę w Laganas. Liczne biura turystyczne ustawione na plaży w postaci stołu, dwóch krzeseł i parasola lub namiotu, za 10 EUR oferują wypłynięcie na morze i gwarantowane spotkanie z żółwiami caretta-caretta. Mają rację, bo spotkanie z nimi jest gwarantowane w 100%. Przez tyle lat, co pracują, nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś nie zobaczył żółwia! Jeśli nie umiemy pływać, warto wybrać się na taką podróż, bo zobaczymy je naprawdę z bliska i dodatkowo, patrząc przez szklane dno łodzi. Żółwie te mają nawet metr długości i głównie takie spotykałem w tutejszych wodach. Już po trzecim dniu opanowałem teren i wiedziałem, gdzie one występują, a nawet nauczyłem się z nimi pływać. Jednego razu wypłynąłem wpław w głąb morza i niechcący spotkałem się z trzema żółwiami, które otoczyły mnie i popłynęły w różne strony. Pływają wolno i jakby nie bały się człowieka. Nagrałem w tym celu podwodny film pokazujący ich piękno. Żółwie machają tylko przednimi płetwami, jak ptak w locie, przez co płyną bardzo równo i z wielką gracją. Nie sprawia im to żadnego wysiłku. Z jednym z nich płynąłem aż trzy i pół minuty w odległości 50-100 cm od niego, po czym skręciłem z powrotem, w stronę plaży. Ich cechą charakterystyczną jest na pewno wielkość i… łatwość ich wypatrzenia. Jako, że plaża w Laganas i Kalamaki jest piaszczysta, a na dnie morza nie leżą żadne kamienie, to jeśli wypatrzymy tam jakiś "kamień", to na pewno będzie to żółw. Przypomina on ciemnozieloną skałę. Średnio co 2-5 min wypływają na powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza. Ich każdy wdech jest mocno słyszalny, po czym z powrotem wracają na dno. W krótkim czasie, spotkałem łącznie 16 żółwi, co świadczy o tym, że dość łatwo je odnaleźć. Żółwie żyją około 80 lat, nigdzie się nie spieszą, mają czas i za dnia nie wychodzą na ląd. Na ląd wychodzą w nocy lub przed wschodem słońca tylko w celu złożenia jaj. W ciągu 8 tygodni wykluwają się nowe żółwie, które kierując się światłem Księżyca, idą do morza. Ich wejście do morza nie jest łatwe, ponieważ nawet mała fala z powrotem wyrzuca je na brzeg. Próbują kilka razy, aż cofająca się fala z lądu zabierze je ze sobą. Żółwie caretta-caretta są pod całkowitą ochroną, ponieważ grozi im wyginięcie. Nie można ich łowić, niszczyć jaj, czy nawet chodzić w pobliżu gniazd. Z powodu małych żółwików z jedynego lotniska w Kalamaki nie latają samoloty w godzinach 22.30 – 6.50. Jako, że startujące i lądujące samoloty przelatują bardzo nisko nad plażą Kalamaki, wprowadzono przepis, mówiący, że samoloty nie mogą odbywać w tym rejonie żadnego ruchu w godzinach nocnych. Te restrykcje mają zapewnić potrzebną ciszę na czas wychodzenia żółwi na ląd, by złożyć jaja i młodym osobnikom podczas wędrówki do morza. Nigdy nie wiadomo, którego dnia i o której godzinie wyjdzie żółw na ląd, dlatego postanowiono zapewnić ciszę na całą noc. Każdego dnia i każdej nocy plaże pilnują wolontariusze. Oznaczają oni drewnianą konstrukcją każde gniazdo żółwia, żeby ludzie nie rozkładali ręczników w ich pobliżu i żeby nawet przypadkowo przechodzący tędy turyści nie nadepnęli w takim miejscu. Rola człowieka ogranicza się tylko do obserwacji, gdzie żółwie składają jaja, żeby później zabezpieczyć każde takie miejsce. Dzięki temu zwiększamy prawdopodobieństwo wyklucia się młodych żółwików.

Zabezpieczone jaja żółwi caretta caretta

Żółwie pływające w morzu są bardzo duże i nikt nie robi im krzywdy. Być może dlatego nie boją się nawet człowieka. W końcu, kiedy codziennie widzą turystów i łodzie, to musiały się przyzwyczaić przez dziesiątki lat. Pływanie z żółwiami nie jest niebezpieczne, ponieważ one w ogóle nie atakują. Płyną obok nas w zupełnym spokoju, powoli machając płetwami, jak ptak skrzydłami w powietrzu. Widok jest niesamowity! Czym starszy żółw, tym więcej pukli zobaczymy na jego skorupie. Będą to białe, okrągłe naroślą na skorupie, które stają się jego nieodłączną częścią. Młode żółwie ich nie mają. W trakcie wynurzania żółwia, możemy zobaczyć, jak wielkie i czarne mają oczy. Przypominają trochę oczy „obcych” przedstawianych w filmach. Są bardzo duże i całe czarne. Żółwie pływają w pobliżu plaż, ponieważ żywią się meduzami lub małymi rybami. Chociaż meduz nie spotkamy na Zakyntos na naszych plażach, to małe rybki już w dużych ilościach. Kiedy będziesz pływać z żółwiami, przypatrz się ich tylnym łapkom. Wyglądają dość śmiesznie. W propozycjach, co zobaczyć na Zakyntos, podaję szczegóły, jak zabrać się za organizację wycieczki, której celem będzie podziwianie żółwi.

Żółw oglądany przeze mnie pod wodą...

... i na powierzchni

UCIĄŻLIWI SPRZEDAWCY NA PLAŻACH, SKLEPY Z PAMIĄTKAMI, ŚMIECI I PIĘKNE MUSZELKI
Będąc na jednej z plaż w znanych miejscowościach, największą uciążliwością są murzyni, którzy co jakiś czas próbują sprzedać torebki, zegarki, okulary przeciwsłoneczne i inne rzeczy. Ich uciążliwość polega na zbyt częstym proponowaniu towarów. Z torebkami zupełnie nie trafili, ponieważ wyglądają jak z miejskich sieciówek. Na ich miejscu, gdybym miał sprzedawać torebki, raczej zdecydowałbym się na takie z różnymi motywami, kojarzącymi się z wyspą Zakyntos. Zegarki i okulary przeciwsłoneczne też nie sprzedają się dobrze. Tylko kilka osób wstrzeliło się w rzeczywiste potrzeby turystów. Za 4-5 EUR można kupić sałatkę ze świeżych owoców. Jak dla mnie, to jest bardzo dobry i trafiony pomysł. Kolejną grupą są drobne i szczupłe kobiety nie z tej części świata, które proponują masaż. W ciągu godziny nawet 8 osób może zaoferować Ci podobną usługę. Na szczęście kobiety nie są nachalne, a jedynie grzecznie pytają. Będąc w turystycznych miejscowościach, zwróćmy również uwagę na stoiska przed sklepami. Wyspa Zakyntos słynie z żółwi caretta-caretta, dlatego w każdym sklepie z pamiątkami muszą być setki maskotek na wystawie, przypominających te żółwie. Przyjrzyj się szczególnie okrągłym, piętrowym stołom, na których poukładane są żółwie-maskotki. Patrząc na takie stoisko mamy wrażenie, że z każdej strony obserwuje nas kilkadziesiąt par dużych oczu naraz. Wrażenie jest niesamowite! Co jeszcze warto wiedzieć? Na wielu piaszczystych plażach Zakyntos możemy nazbierać całe mnóstwo pięknych, pasiastych muszelek, których trudno szukać nad Bałtykiem. Są naprawdę piękne i znajdujemy je całymi grupami. Wystarczy jeden wieczór, by nazbierać ich całe garście. Na koniec muszę powiedzieć coś o śmieciach, ponieważ przejeżdżając przez większe miejscowości, zauważymy hałdy śmieci, których nikt nie odbiera. Jedyne wysypisko śmieci na Zakyntos jest już przepełnione, dlatego więcej odpadów nie może przyjmować. Miejscowych drażni ten fakt, ponieważ hałdy nieczystości nie służą dobremu wizerunkowi ich wyspy, a każdemu zależy, żeby przyciągać turystów. Pomimo próśb kierowanych do rządu, nic się z tym faktem nie dzieje i raczej dziać nie będzie, ponieważ podobny problem jest daleko bardziej posunięty na wyspie Korfu, gdzie śmieci leżą luźno, dosłownie wszędzie – w lasach, po obu stronach dróg, na plażach, ścieżkach, itp. Wyspa dosłownie tonie w odpadkach. Na Zakyntos jest o tyle lepiej, ponieważ śmieci tworzą hałdy w jednym miejscu, a nie tak, jak na Korfu, gdzie odpady są gęsto rozmieszczone, jakby spadały z nieba wszędzie równomiernie... Więcej można przeczytać o tym problemie w moim poradniku o tej wyspie: Korfu, czyli co warto zobaczyć?

Na Zakyntos zawsze obserwuje nas kilkadziesiąt par oczu...

 
Muszle zebrane na plaży w Laganas

Co warto zobaczyć na Zakyntos?
To najważniejsza część całego artykułu. W końcu chcemy wydobyć najpiękniejsze perełki wyspy Zakyntos. Kto nie słyszał o słynnej Plaży Wraku, czy o Błękitnych Jaskiniach? – ręka do góry! Raczej każdy, kto choć trochę słyszał coś o Grecji musiał wcześniej, czy później natrafić na zdjęcia z tych pięknych miejsc. Ale to nie jedyne atrakcje naturalne na wyspie. Jest ich znacznie więcej, dlatego chcę przybliżyć ich jak najwięcej.

1. PLAŻA WRAKU (NAVAGIO)


To dla większości zdecydowany numer jeden na Zakyntos. Tak zwana klasyka gatunku. Wizytówka wyspy, którą każdy musi zobaczyć! Plaża Navagio (bo tak się rzeczywiście nazywa) jest uznawana za jedną z dziesięciu najpiękniejszych na świecie. Co roku w plebiscytach na najpiękniejszą plażę zajmuje 4. lub 5. miejsce. Swoją urodę zawdzięcza dwustumetrowym klifom z piaskowca, wewnątrz których znajduje się duża plaża. Wszyscy mówią, że jest ona piaszczysta, a w rzeczywistości tworzą ją drobne kamyczki w kolorze piasku lub białym. Dzięki tym kamyczkom, woda przyjmuje tu najpiękniejszy odcień turkusowy – taki, jaki widzimy w folderach i katalogach biur podróży. Nie da się tego opisać. To trzeba zobaczyć! Plażę Wraku możemy podziwiać z dwóch miejsc. Możemy przypłynąć łodzią i cieszyć się wspaniałymi widokami, a w szczególności kolorem morza, albo pojechać na punkt widokowy, skąd zobaczymy potężne klify okalające plażę. Wybierając pierwszą wersję, przypłyniemy łodzią na plażę, gdzie będziemy mieli godzinę czasu, by popływać w tak pięknych okolicznościach przyrody. Na więcej nie pozwala prawo, które nakłada na wszystkich ten sam limit, co ma zapobiegać przeludnieniu. Plaża Navagio jest jednakowo piękna przez cały sezon. Najważniejsze, żeby mieć słońce, bo bez niego cały czar pryska. Dzięki promieniom słonecznym woda przyjmuje bajeczne kolory i to głównie z tego powodu przyjeżdża się w to miejsce. Żeby było dobrze i tanio, polecam wybór lokalnych biur podróży, których jest wszędzie mnóstwo. Każdy kusi ofertą rejsu na Plażę Wraku. Trudno nie skorzystać! Trzeba koniecznie powiedzieć, że ta sama wycieczka w biurze, z którym pojechaliśmy na wakacje będzie średnio o 30-40% droższa, więc wybór jest jasny. Jedyną barierą może być nieznajomość języka angielskiego. W Grecji wystarczy znajomość tego języka na poziomie podstawowych słów i zrozumiemy, co nam proponują. O bezpieczeństwo i pewność wybranej wycieczki nie musimy się martwić, ponieważ odbywają się one według programu i są na bardzo dobrym poziomie. W razie niepogody wystarczy podejść do biura i oferujący wyjazdy oddadzą nam pieniądze. Z tym też nie ma problemu. Najczęściej jednak spotkamy się z sytuacją, gdzie w biurach podróży oferujących jednodniowe lub półdniowe wycieczki (bo tylko takie są tam oferowane), że ktoś zacznie do nas mówić po angielsku, ale gdy zobaczy, że jesteśmy Polakami, to wręczy nam ulotkę w języku polskim! Im zależy, żeby wybrać ich biuro i dlatego starają się być dostępni dla każdego.

Plażę Wraku możemy „zrobić” na kilka sposobów. Najczęściej takie biura proponują nam półdniowy wyjazd (4 godziny), gdzie łodzią popłyniemy na Plażę Xigia, Błękitne Jaskinie i na omawianą Plażę Wraku. To najpopularniejsza wersja, dlatego nie znając Zakyntos, wybrałbym właśnie tę opcję. W ciągu jednej wycieczki zobaczymy trzy najpiękniejsze miejsca wyspy! Czasu w zupełności wystarczy, ponieważ na Plaży Wraku i tak możemy przebywać maksymalnie tylko jedną godzinę. Cena wycieczki, to koszt 25 EUR. Od razu mówię, że warto jechać! Wycieczka wygląda tak, że po zobaczeniu pierwszych dwóch atrakcji, które omówię poniżej, popłyniemy na Plażę Navagio. Już samo dopływanie w jej rejon wywoła w nas uczucie wielkiego WOW! Przezroczystość wód i najpiękniejszy odcień turkusu po prostu wgniata w pokład statku! Z trzech stron jesteśmy dodatkowo otoczeni ponad dwustumetrowymi klifami z piaskowca, co potęguje piękno i niepowtarzalność tego miejsca. Przed nami widać radziecki wrak statku, który w całości opanowała rdza. Sam wrak nie jest jakąś atrakcją, ale raczej, wszystko co widzimy dookoła, czyli piękno natury. Niezależnie, jak wielkim statkiem przypłyniemy na plażę, na ląd dostajemy się w taki sam sposób. Łódź podpływa jak najbliżej plaży. Wysiadamy prosto do morza (na wysokość kostek, maksymalnie do łydek) i idziemy na plażę. Jako, że chętnych może być dużo, statki i łodzie po wysadzeniu turystów na plażę odpływają za skały i za godzinę po nas przypływają, dając znać za pomocą głośnego dzwonka.

 
 
 
Rajska Plaża Wraku

   
Wysokie klify dookoła plaży

Na terenie Plaży Navagio jest bardzo upalnie i trudno znaleźć choć trochę cienia. Z tego powodu wielu szuka schronienia przed słońcem w okolicach wraku. Ja wolę inaczej rozwiązać ten problem. Widząc tak rajskie widoki, aż nie wypada wykąpać się w morzu! Tam na pewno nie będzie nam za gorąco. Woda w zatoce jest zimniejsza niż na innych plażach na Zakyntos, dlatego odczujemy komfort. Najpiękniejszy widok mamy dokładnie ze środka plaży, gdy stoimy po kostki w morzu. Rozglądając się na lewą i prawą stronę, możemy podziwiać niezwykły kolor wód, który ściera się z piękną, jasną plażą. Dodatkowo, pływając nieco dalej, możemy patrzeć dookoła i podziwiać niesamowite piękno klifów. Stojąc twarzą w stronę morza, bardziej uważny obserwator zauważy na prawym klifie, u samej góry, malutki balkonik, z którego inni turyści robią zdjęcia tej plaży z góry. Trudno się dziwić, bo widok z klifu uchodzi za jeden z najpiękniejszych w całej Grecji! Jest niepowtarzalny i dlatego powinniśmy też tam być! Kiedy zobaczyliśmy już naszą plażę z poziomu morza, czas popatrzeć na nią z wysokości ponad dwustu metrów! Samochodem dość łatwo możemy dojechać do platformy widokowej, ponieważ za wioską Volimes (jadąc z północnej części wyspy) znajdziemy jasny i czytelny drogowskaz na balkonik. Jadąc od strony Laganas, czy innych południowych miejscowości, dojazd na platformę znajdziemy za wioską Anafonitria. Już sam przejazd przez trzy kolejne wioski prowadzące do Anafonitrii jest bardzo ciekawy i widokowy, dlatego rozglądajmy się po obu stronach. Poczujemy dziką Grecję! Te wioski to Agios Leon, Exo Chora i Maries. Kolejna to Anafonitria. Dokładnie w połowie, pomiędzy Anafonitrią, a Volimes znajduje się zjazd na platformę, z której będziemy obserwować plażę Navagio. Nie mając samochodu ani prawa jazdy, możemy dotrzeć tam na dwa sposoby. Pierwsza, to wycieczka objazdowa po wyspie (w lokalnych biurach podróży kosztuje 18 EUR). Sama wycieczka nie jest obfita w atrakcje, ponieważ lądowa część wyspy nie jest zbyt ciekawa. Mimo wszystko warto wybrać objazdówkę, żeby podziwiać plażę z tarasu widokowego. W programie wycieczki mamy przewidziane również podziwianie Błękitnych Jaskiń, które obowiązkowo trzeba zobaczyć (w moim rankingu znajdują się na drugim miejscu)! Druga opcja, to wybranie… lokalnego biura podróży Zante Magic prowadzonego przez… Polaków! Tylko oni mają w ofercie wyjazd w ciągu jednego dnia na plażę Wraku z poziomu morza i podziwianie jej z góry. Minusem jest zdecydowanie cena, bo taka wycieczka kosztuje nawet 40 EUR. Myślę, że nie warto wydawać tyle pieniędzy, bo za tę samą sumę mamy dwie wycieczki w lokalnych biurach. Z drugiej strony polskiemu operatorowi nie można zarzucić absolutnie nic. Wycieczki są na bardzo wysokim poziomie, jest wesoło i zobaczymy to, co naprawdę chcieliśmy. Wszystko bardzo dobrze zorganizowali oraz podróżujemy komfortowymi busami lub autokarami. Wielkim plusem znowu jest fakt, że wszystkie wycieczki odbywają się w języku polskim. Z tego powodu mnóstwo rodaków wybiera omawiane biuro, ponieważ nie zna języka i jest im dzięki temu dużo łatwiej.

Wybierając się na Plażę Wraku musimy pamiętać, że 13 września 2018 roku runęła część prawej ściany skalnej do morza i przez to została dodatkowo naruszona strzelista struktura złożona z głównie piaskowców. Z tego powodu od roku 2019 plaża jest udostępniona tylko częściowo do odwołania. Władze nie pozwoliły na całkowite zamknięcie największej atrakcji turystycznej Zakyntos, ponieważ przynosi zbyt wiele pieniędzy, a tym samym duże wpływy z podatków do budżetu państwa.

Słynny wrak statku, który "stoi" na plaży od 1983 roku

Wrak statku, od którego plaża wzięła swoją drugą nazwę

W ciągu jednego urlopu byłem aż dwa razy na balkoniku widokowym, a to za sprawą, że najpierw pojechaliśmy na wycieczkę objazdową dookoła wyspy, a później zrobiłem sobie wycieczkę rowerową dookoła Zakyntos w mojej wersji. Dzięki temu miałem mnóstwo czasu i mogłem zobaczyć to, co chciałem. Wielkim minusem platformy widokowej jest jej wielkość. Na balkon może wejść maksymalnie 6 osób, ale tylko dwie mogą robić zdjęcia jednocześnie, bo jest zbyt ciasno. Z tego powodu tworzą się kolejki. Jako, że w dzisiejszych czasach, na tym tarasie, muszą zetrzeć się ze sobą moda na instagramowe selfie i nerwowość Polaków, to zawsze usłyszymy głosy poganiania. Jeśli chcemy obejrzeć Navagio z dużo lepszej perspektywy, wybierzmy oficjalny szlak turystyczny górski, który poprowadzi na wierzchołek lokalnego wzniesienia. Jego przejście trwa 15-20 min, a prowadzi w pobliżu ponad dwustumetrowego urwiska. Od szlaku odbiegają liczne, kilkumetrowe ścieżki prowadzące aż do samego skraju pionowo opadającego klifu. Nie polecam podchodzenia aż tak blisko, ponieważ 12.07.2016 zginął tam młody Grek, który poszedł odrobinę za daleko. Na górze z flagą Grecji, do której pójdziemy, jest wystawiony niewielki pomnik ku jego pamięci i ku przestrodze innym. Jeśli naprawdę nie możemy wytrzymać i chcemy popatrzeć ze skraju przepaści, to pójdźmy oficjalnym szlakiem na przełęcz pod szczytem. Oficjalnie prowadząca ścieżka przebiega pod koniec, skrajem klifu i daje wspaniały widok. Nie musimy ryzykować życiem. W tym miejscu są twarde skały oraz skraj przepaści wiążą korzenie małych krzaków. Na początku trasy czasem stoi strażnik, który pilnuje, żeby turyści nie schodzili z wyznaczonej trasy. Dzisiejsza moda na selfie niestety bardzo łatwo może przyczynić się do śmierci w tym miejscu… Czasami ludzie całkowicie zapominają o rozsądku... Dobrze, że nie uległem tej modzie i odkąd funkcjonują portale społecznościowe, jeszcze ani razu nie zrobiłem sobie zdjęcia typu selfie… Zdecydowanie bardziej wolę fotografować niepowtarzalne widoki. Nie ryzykując podchodzenia na skraj przepaści docieramy na niewielki szczyt z flagą Grecji. Stoimy w skalistym terenie i odtąd mamy najpiękniejszy widok na Plażę Wraku, ten który znamy z katalogów. Mało kto wie, że obok plaży Wraku jest… druga podobna plaża, gdzie nie ma ani jednego turysty! Żeby ją dostrzec, wystarczy, że zejdziemy szlakiem z góry, kilkanaście metrów z powrotem i staniemy przy kulistym krzaku, tuż przed przełęczą. Spoglądając w dół, widzimy dwie rajskie plaże! Warto robić pionowe zdjęcia, bo uchwycimy obie na jednym obrazku! Mało kto prezentuje takie zdjęcia. Osobiście nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim ujęciem w folderach, dlatego nie wiedziałem, że Plaża Wraku to tak naprawdę dwie rajskie plaże! Kiedy wybierzemy wycieczkę objazdową, nie będziemy mieli czasu, żeby pójść na górę z flagą, dlatego, jeśli inni stoją w dużej kolejce, pójdźmy choć kawałek dalej oficjalnym szlakiem i popatrzmy stamtąd na Navagio. Będziemy mieli lepszy widok i bez poganiania! Zardzewiały wrak statku, który widzimy z góry znalazł się na plaży w 1983 roku, kiedy to przemytnicy papierosów i pań do towarzystwa trafili na sztorm. Uciekali przed grecką strażą morską. Z drugiej strony patrząc, trzeba mieć wielkie szczęście, żeby rozbić się na najpiękniejszej plaży Grecji!

 
 
Spojrzenie na Plażę Wraku "z góry"

 
I jeszcze jedno spojrzenie

 
Plaża Wraku to tak naprawdę dwie plaże!

Kiedy napatrzymy się na wspaniały widok na Navagio, przy parkingu zobaczymy dwa charakterystyczne stoiska z miodami, oliwami i greckimi smakołykami. Naprawdę warto do nich podejść, ponieważ za małe pieniądze możemy kupić oliwę z najwyższej półki, jak również miody. Najciekawsze są jednak napisy przy obu stoiskach. Wyczytamy tam „Na Allegro tego nie kupisz”, „Taniej niż w Biedronce”, czy też „Taniej niż w Tesco. Kure…sko tanio :)”. Dosłownie taką reklamę tam zobaczymy! Na miodach dodatkowo stoi logo sieci sklepów Biedronka, a po drugiej stronie wisi reklamówka z tym samym logiem (jeszcze w starej, czerwonej wersji). Miejscowi Grecy, którzy sprzedają towary, nauczyli się wielu wyrażeń po polsku i przez to zachęcają masę turystów. Nie wiem, czy kiedykolwiek widzieli Allegro, czy Biedronkę, ale mówią z przekonaniem. Zdecydowanie polecam owocowe miody, które trudno dostać w Polsce. Pomarańczowy i cytrynowy jest bardzo pyszny, dlatego koniecznie musimy je przywieźć ze sobą. Nawet na innych greckich wyspach nie spotkałem się z nimi. Będąc w Polsce, w jakimkolwiek markecie też możemy dostać wiele różnych gatunków miodów, ale musimy o czymś wiedzieć. Jeżeli w marketach widzimy przejrzyste miody (innych tam nie znajdziecie), to wiedzcie, że utraciły one swoje wartości, ponieważ są podgrzewane do temperatury 70’C. Robi się to w celu zatrzymania naturalnego procesu krystalizacji, bo muszą przecież ładnie wyglądać na sprzedaż. Prawdziwy miód musi być mętny i pełen drobnych kryształków, wyglądających, jak ziarnka cukru. Po przeciwnej stronie mamy podobne stoisko, które obsługuje kobieta. Jest bardzo kontaktowa i tak samo zna wiele polskich wyrażeń. Na obu stoiskach każdy turysta przed kupieniem czegokolwiek dostanie do spróbowania to, co chcemy kupić! To się nazywa uczciwa sprzedaż! Ja sam kupiłem trzy oliwy i dwa miody oraz greckie, bakaliowe i orzechowe słodycze, które są charakterystyczne dla tego kraju. Będąc przy stoisku, które prowadzi przyciągająca wzrok kobieta, koniecznie przyjrzyjmy się wielkiemu motylowi, który cały czas lata i spija najsłodsze miody obok wiszącej reklamówki z Biedronki. Motyl jest znacznie większy niż te, które możemy podziwiać w Polsce. Robiąc zakupy, zawsze dostaniemy jakiś rabat lub produkt gratis. Ceny rzeczywiście są mniejsze niż w sklepach, a gratis to rzeczywiście gratis. Zawsze mają duży ruch i sprzedają dużo towaru. Wiedzą, że główną klientelą są Polacy.

Dwa "polskie" stoiska tuż przy balkonie widokowym na Plażę Wraku

2. Błękitne Jaskinie (Blue Caves)


To drugie klasyczne, najbardziej znane miejsce na Zakyntos. Trudno być na wyspie i nie zobaczyć omawianego cudu natury. Co w Błękitnych Jaskiniach jest takiego pięknego? Wapienno-piaskowcowe groty wypełnione krystalicznie czystymi wodami morza Jońskiego tworzą niecodzienne widowisko. Cały szczegół polega na tym, żeby dotrzeć do jaskiń maksymalnie do około godziny 12.30. Tylko w rannej porze odpowiednio padają promienie i dodatkowo oświetlają białe i żółte klify. Światło słoneczne wydobywa pełnię kolorów wody i klifów, dlatego nigdy nie dajmy się namówić na rejs po godzinie 12.30! Po tej godzinie jaskinie stają się szare, a morze traci swoje przepiękne barwy. Kiedy zobaczymy wszystkie groty, dopływamy do skalnych arkad, pod którymi będziemy przepływać małą łodzią. Najpierw je opłyniemy, a później przepłyniemy pod największą z nich. Charakterystyczna arkada jest bardzo kolorowa, dlatego koniecznie trzeba to zobaczyć! Jak zorganizować wyjazd na Błękitne Jaskinie? Mamy ponownie kilka sposobów. Pierwszy, to dojazd wypożyczonym samochodem do miejscowości Agios Nikolaos. Cała wioska jest skupiona przy porcie i kamienistej plaży, stąd na pewno nie przegapimy portu. Po prawej stronie widzimy małą wysepkę. Miejscowi "naganiacze" we wiosce sami podbiegną do ciebie i zaoferują wypłynięcie małą łódką do omawianej atrakcji. Jeśli nie mamy prawa jazdy, lokalne biura podróży załatwią wyjazd za nas. Najczęściej oferują półdniową wycieczkę na Plażę Wraku, Błękitne Jaskinie i Plażę Xigia. Rejs na Błękitne Jaskinie trwa 45 min, więc mamy mnóstwo czasu. Decydując się na podobną wycieczkę spod naszego hotelu (co bardzo polecam), przyjedziemy autokarem lub busem do Agios Nikolaos, gdzie z portu wypłyniemy małymi łodziami na rejs. Rejs trwa 30 min w jedną stronę. W jego czasie wpływamy do kilku jaskiń, po czym wracamy do portu w Agios Nikolaos.

Najlepsza okazała się szczupła pani kapitan, która wpływała do niskich jaskiń dosłownie „na centymetry” i o nic nie zahaczała. Widok we wnętrzu groty jest przepiękny, ponieważ widzimy krystalicznie czyste wody i dno morskie. Nawet przy brzegu wody są bardzo głębokie. Ta sama pani pokazuje nam ciekawą jaskinię, która z poziomu łodzi wygląda jak… sylwetka Batman’a włącznie z peleryną i charakterystycznymi uszami. Widzimy ją w ścianie skalnej, po lewej stronie. Płynąc dalej, zobaczymy idealnie okrągłą grotę, do której również wpłyniemy. Czym dalej od niej odpłyniemy, tym piękniejsze morskie odcienie turkusu i szmaragdu zobaczymy. Czystość wód zachwyca pod każdym względem! Ostatnim etapem są skalne arkady, które będziemy podziwiać z zewnątrz i od środka. To tak zwany gwóźdź programu. Wszystkie statki przypływają do tego miejsca, ponieważ jest niesamowite. Płynąc małą łodzią z powrotem, niektórzy armatorzy oferują krótką kąpiel w pobliżu skalnych arkad. Dla takich chwil warto umieć pływać, bo z poziomu łodzi schodzimy przy pomocy drabinki bezpośrednio na głębokie wody. Pod nami zobaczymy jakieś 10 metrów wody i bardzo dokładnie dno morskie! Żeby pokazać piękno Blue Caves celowo nagrałem film w trakcie pływania oraz nakręciłem podwodne ujęcia pokazujące, jak czyste są tam wody. Najważniejszy do zapamiętania jest fakt, że nawet, jeśli przyjechaliśmy wypożyczonym samochodem, to nie musimy martwić się o bilety. Jeszcze przed wioską Askos, na krętym skrzyżowaniu pod górę, może nas zatrzymać młody chłopak, który wręczy nam ulotkę z namiarem na tawernę sprzedającą bilety na rejs. Przez wspomniane skrzyżowanie trzeba przejechać, bo to jedyna droga do Agios Nikolaos. Najczęściej turyści zatrzymują się tuż za skrzyżowaniem, ponieważ znajduje się tam punkt widokowy na piękną linię brzegową wyspy Zakyntos. Nawet, jeśli dojedziemy do Agios Nikolaos, nie posiadając ulotki, nie musimy się niczego obawiać. Na miejscu zawsze ktoś się nami zainteresuje i zapyta, czy mamy bilet na rejs. Krótko mówiąc, na jedynej i wąskiej ulicy w Agios Nikolaos trwa „łapanka”. Jeśli odpowiemy, że nie mamy biletu, to "naganiacze" od razu wskażą ci miejsce, gdzie możesz go kupić. Wioska jest bardzo mała, więc jej przejście zajmuje góra 5 min… U wszystkich rejs na Błękitne Jaskinie kosztuje 8 EUR, a dla zorganizowanych grup 7 EUR. Za tą cenę naprawdę WARTO! Za najdalszą jaskinią znajduje się widoczna latarnia morska na klifie oraz przylądek wyspy Zakyntos, który jest jednocześnie najdalej wysuniętym punktem na północ. Wybierając wycieczkę z lokalnych biur podróży najpierw zobaczymy Plażę Xigia, a później pojedziemy na rejs do Błękitnych Jaskiń, skąd dalej popłyniemy na Plażę Wraku, oglądając za ostatnią grotą omawiany północny przylądek. Rozpoznamy go po charakterystycznych schodach prowadzących do morza. Ostatnie stopnie są zacienione przy pomocy słomkowego daszku. Stamtąd również odbywają się rejsy na Błękitne Jaskinie i na Plażę Wraku. Najczęściej wypływają stamtąd osoby, które przyjechały samochodem. Trudno dotrzeć inaczej, skoro nie ma tam nawet porządnej, asfaltowej drogi.

 
 
 
 
 
 
Błękitne Jaskinie i główne arkady

3. Porto Limnionas i PORTO ROXA


To perełka wyspy Zakyntos, o której mało kto wie, bo większość urlopowiczów na Zakyntos chce zobaczyć osławione Błękitne Jaskinie i Plażę Wraku. A wyspa oferuje znacznie więcej niesamowitych i pięknych miejsc. Jednym z nich jest właśnie Porto Limnionas. Ciekawe jest, że kiedy w hotelu pani na recepcji zapytała nas, które miejsce na Zakyntos nam się najbardziej podobało, to powiedziała, że dla niej najpiękniejsze jest właśnie Porto Limnionas. Nie inaczej było w jednym sklepie na lotnisku Zakyntos, gdzie sprzedawczyni również powiedziała, że to miejsce jest najpiękniejsze dla niej. Czym tak bardzo przyciąga Porto Limnionas? To dość wąska zatoka wcinająca się głęboko w skaliste zbocza górskie. Pomimo jej położenia, wody są bardzo głębokie i uważa się, że omawiana atrakcja jest najlepszym miejscem dla nurków na Zakyntos, ponieważ można zobaczyć najbogatsze formy podwodnego życia, jednak nie znajdziemy w pobliżu żadnej plaży. Do wody prowadzą kamienne stopnie przez tawernę, gdzie dalej widzimy rozmieszczone leżaki pod słomkowymi parasolami w układzie tarasowym. Poniżej dochodzimy do skały, skąd od razu… wskakujemy do morza. Zrobiono nawet niewielki balkonik, z którego można skakać do wody z wysokości około 5 metrów. Skały przy ostatnim stopniu opadają pionowo do dna morskiego, dlatego już od samej krawędzi widzimy głęboko dno. Głębiny mają co najmniej 7 metrów, w zależności od wybranego miejsca. Cechą charakterystyczną Porto Limnionas są zdecydowanie krystalicznie czyste wody w kolorach turkusu i szmaragdu. Obie barwy przenikają się nawzajem. Obowiązkowo musiałem wskoczyć do wody, żeby schłodzić się po długiej trasie rowerowej. Kiedy zanurkujemy, zobaczymy kolorowe ryby pływające wzdłuż skał. Nie wyobrażajmy sobie kolorowych raf koralowych pełnych barwnych ryb, ponieważ w Grecji trudno o podobne miejsca, ale mimo wszystko warto zanurkować. Miejsce polecam w szczególności miłośnikom pięknych krajobrazów, fotografom i miłośnikom rajskich widoków. Położenie Porto Limnionas jest niezwykłe, ponieważ panuje tu zupełna cisza. Przerywają ją tylko rozmowy ludzi.. Nie słychać żadnych szumów, samochodów, ani odgłosów wiatru. A jak tam dojechać? Żadne biura podróży nie organizują wycieczek do Porto Limnionas, dlatego najlepiej przyjechać wypożyczonym samochodem/skuterem/quadem. Do samego końca mamy dobrej jakości asfaltową drogę. Inną opcją jest wypożyczenie roweru i dojechanie na miejsce, kierując się do wioski Agios Leon, skąd na drugim skrzyżowaniu zobaczymy drogowskaz na Porto Limnionas. Będziemy zjeżdżać serpentynami z bardzo długiego wzniesienia – aż 6km! Jazda rowerem w górzystym terenie jest przepiękna, ale pamiętajmy, że później trzeba wrócić pod taką samą górę, tyle, że inną drogą! Tylko kilometr dalej znajduje się Porto Roxa – druga, bardzo malownicza zatoka. Może nie jest takiej urody, jak Porto Limnionas, ale mimo wszystko warta odwiedzenia. Porto Roxa można podzielić na dwie części: skalna plaża z naturalnymi basenami i wąska zatoka, wcinająca się w głąb lądu. Skalista plaża Porto Roxa jest niezwykła, ponieważ otoczenie wygląda, jak uformowane po zastygnięciu lawy. W wielu miejscach powstały wielkie oczka wodne, gdzie można nawet poleżeć w nich jak w SPA. Miejscowi nazywają je "naturalnym SPA". Na skalistej plaży do dyspozycji mamy również leżaki z parasolami. Druga część Porto Roxa, to zatoka ze szmaragdowymi wodami. Obowiązkowo polecam się wykąpać w okolicznych głębinach! Krajobraz bardzo cieszy oczy! Widoczne łodzie w Porto Roxa niemal "wrosły" w tutejszy krajobraz. Nie ważne ile lat upłynęło – one zawsze będą widnieć na zdjęciach wszystkich turystów odwiedzających zatokę. A w jaki sposób możemy jeszcze dotrzeć do obu omówionych miejsc? Alternatywą jest wyszukanie ciekawych miejsc na wyspie i grupowe zorganizowanie wycieczki na życzenie w biurze Zante Magic. W swojej ofercie mają prywatne wycieczki na życzenie, gdzie to my układamy program, a oni nas zawożą we wskazane miejsca. Trudno mówić o cenie, ponieważ wszystko jest zależne od miejsc, które sobie wybierzemy i od czasu trwania naszej prywatnej wyprawy. Z czegoś podobnego korzystałem na Krecie i byłem bardzo zadowolony, bo zobaczyłem to, co chciałem i w kameralnym towarzystwie.

 
 
Zatoka Porto Limnionas

 
 
 
Porto Roxa – plaża i zatoka

 
Bajeczna woda w Porto Roxa

4. Jaskinie Keri i Plaża Oasis


Jeśli pierwszy raz słyszysz o jaskiniach Keri, to nie jesteś jedyny. Mało kto wie, że są w ogóle takie miejsca, a trzeba dodać, że należą do najpiękniejszych. Śmiało można porównać je do Błękitnych Jaskiń, ale widoki są zupełnie inne. Najpierw trzeba omówić kwestię dostania się do jaskiń, ponieważ łodzie wypływają tylko z portu w Laganas lub… z plaży Laganas. Osobiście polecam tę drugą opcję. Z portu popłyniemy raczej z większą wycieczką, co jest mało atrakcyjne. Jeśli jesteśmy w innej miejscowości niż Laganas najlepiej przyjechać wypożyczonym samochodem, skuterem, autobusem miejskim, lub skorzystać z ofert lokalnych biur podróży. Będąc na plaży Laganas, idźmy nią wzdłuż i zobaczymy co kilkadziesiąt metrów małe stanowiska pod namiotami lub parasolami. To lokalne biura podróży, które organizują wycieczki kilkunastoosobowymi łodziami do tych pięknych miejsc. Podobnie, jak w Agios Nikolaos, na rejs możemy zapisać się od ręki, na zasadzie „łapanki”. Każde biuro na plaży zaoferuje ci wycieczkę małą łodzią. Osobiście polecam biuro „Razis”, które prowadzi brat i siostra. Znajdziemy je w najgęściej zaludnionej części plaży. Wszystkie biura (a jest ich chyba 8) mają ten sam program wycieczki. Ostatnie biuro oferuje takie same wycieczki, ale o 5 EUR droższe niż inni (znajdziemy je na końcu zaludnionej części plaży o nazwie „Sea Life”). Dla biura „Razis” napisałem polskie tłumaczenie, co na ich rozkładanym folderze zobaczymy na kartce napisanej odręcznie lub w postaci wydruku obok zdjęć. Każde biuro oferuje wycieczki w trzech wariantach:
1. Godzinne „polowanie” na żółwie caretta-caretta, gdzie głównym celem jest podziwianie żółwi z bliska na wyciągnięcie ręki.
2. Podziwianie żółwi caretta-caretta z bliska na wyciągnięcie ręki oraz popłynięcie na widoczną, żółwiową wyspę Marathonisi i dwie jaskinie z rajską plażą z tyłu wyspy. Cała wycieczka trwa 2,5 godziny.
3. Podziwianie żółwi caretta-caretta z bliska na wyciągnięcie ręki oraz popłynięcie na widoczną żółwiową wyspę Marathonisi, skąd dalej udamy się na jaskinie Keri.

Oczywiście wybieramy trzeci wariant, który kosztuje 15 EUR. Cała wycieczka trwa 3,5 godziny. Żółwiową wyspę omówię w kolejnym punkcie wraz z jej jaskiniami. Teraz skupię się na jaskiniach Keri i Plaży Oasis. Trzeci wariant wycieczki wygląda tak, że każde biuro gwarantuje 100% zobaczenie żółwi caretta-caretta, co jest prawdą, bo każdego dnia można spotkać po kilka żółwi. Zazwyczaj wyszukanie żółwia, to kwestia 2-4 minut i później czekamy na jego wynurzenie, żeby zrobić dokładne zdjęcia. Następnie płyniemy na żółwiową wyspę Marathonisi, gdzie zatrzymujemy się na rajskiej, piaszczystej plaży. Do dyspozycji mamy aż godzinę czasu na pływanie, podziwiając dookoła przepiękne widoki! Po udanej kąpieli wsiadamy na małą łódź i płyniemy bezpośrednio wzdłuż linii brzegowej półwyspu Keri, gdzie będziemy podziwiać kilka jaskiń oraz niesamowite skalne arkady! Gwoździem programu jest najcudowniejsza ze wszystkich jaskiń na całym Zakyntos (takiej nawet nie zobaczymy w Błękitnych Jaskiniach). Dopływamy do najdalej wysuniętego na południe miejsca półwyspu Keri, gdzie widzimy dwie szerokie groty, wcinające się w głąb lądu. Obie, do połowy wypełniają krystalicznie czyste wody o nieziemsko pięknym, turkusowym kolorze. Swoją barwę zawdzięczają białym piaskom, które znajdują się na dnie morza, nawet w środku groty, co jest ewenementem. Pomimo, że wody mają kilka metrów głębokości, to bardzo wyraźnie widzimy piasek, który poukładał się w malutkie wydmy na dnie. Nasz statek jest na tyle mały, że wpływamy do środka obu jaskiń i podziwiamy ich sklepienie. Największe wrażenie wywierają kolory wód i ich czystość pod skalistym "dachem". Kiedy wypłyniemy na zewnątrz, polecam spojrzeć do góry, żeby podziwiać niesamowite klify. Nie są tak wysokie, jak na Navagio, ale mimo wszystko, mają kilkadziesiąt metrów wysokości. W ich pobliżu, po prawej stronie, znajduje się skalna arkada, za którą mamy widok na kolejną jaskinię. Kapitan zatrzymuje łódź przy największej z nich i daje pół godziny czasu na pływanie. Nie trzeba mówić, że wszyscy, którzy umieją pływać od razu rzucają się w głębiny. Ja tak samo zrobiłem, bo trudno nie skorzystać z takiej okazji! W pobliżu grot nie znajdziemy płytkich miejsc, więc od razu musimy obrać jakiś kierunek, żeby oddalić się od łodzi, w celu ustąpienia miejsca innym wycieczkowiczom. Omawiane jaskinie widziałem dwukrotnie, dlatego raz wpłynąłem do jej wnętrza, a drugim razem pod skalną arkadę, skąd podziwiałem inną, trzecią grotę. Dookoła panuje zupełna cisza, ponieważ jesteśmy na najdalej wysuniętym fragmencie lądu, a oprócz nas nie ma nikogo. Najlepsze miejsce do podziwiania widoków, to oczywiście łódź i poziom morza. Nurkując w krystalicznie czystych wodach dostrzeżemy pojedyncze, kolorowe ryby w paski, znane z raf koralowych. Jaskinie Keri są po prostu rajskie! Szkoda tylko, że nie ma żadnej plaży. Mimo wszystko miejsce zachwyci każdego!

 
 
 
 
 
 

Plaża Oasis to kolejne piękne miejsce, które trzeba zobaczyć na Zakyntos. Dlaczego umieściłem ją w tym samym punkcie? Dlatego, że zobaczymy ją, płynąc do Jaskiń Keri. Znajduje się ona o około 4 min drogi przed dotarciem do omawianych grot, stąd oglądamy ją po drodze z bardzo bliska. Oasis to wąska, dość długa plaża pod pionowym klifem skalnym. Wzdłuż niej ciągną się takie same krystaliczne i turkusowe wody, które zachęcają, żeby się wykąpać. Plaża jest rajska i koniecznie trzeba tam być! Nie wszystkie biura oferujące wycieczki mają w programie plażę Oasis, dlatego pytajmy o nią, gdy bardzo nam na niej zależy. Zazwyczaj biura dzielą wyspę na dwie części: północ i południe. Na południu mamy Żółwiową Wyspę Marathonisi, półwysep Vasilikos, Jaskinie Keri i Laganas, a na północy Błękitne Jaskinie, Plaża Wraku i Plaża Xigia. Rejsy w południowej części wyglądają podobnie, ale mają niewielkie różnice, dlatego zawsze oglądajmy w folderach, co oferują przewoźnicy i armatorzy. Zazwyczaj wygląda to tak, że zobaczymy Marathonisi i jaskinie z rajską plażą po drugiej stronie wyspy (opcja 2,5 godziny). Druga wersja wygląda tak, że zobaczymy piaszczystą plażę na Marathonisi i Jaskinie Keri oraz Plażę Oasis z bliska, ale nie będziemy na niej wypoczywać (opcja 3,5 godziny). Plażę Oasis możemy podziwiać dokładniej podczas rejsu dookoła wyspy Zakyntos, ale taki rejs trwa około 8 godzin. W Laganas, na plaży o tej samej nazwie, wybrałem dwie wycieczki: wersję 2,5h i 3,5h, dzięki czemu dokładniej zwiedziłem wszystkie niesamowite miejsca.

 
Plaża Oasis

5. Żółwiowa wyspa Marathonisi oraz Jaskinie Marathonisi z rajską plażą obok jaskiń


Możesz sobie pomyśleć: skoro jesteśmy przy piątym punkcie, to Marathonisi musi być mniejszą atrakcją. Wręcz przeciwnie! Pięknych miejsc na Zakyntos jest wiele, dlatego piąte miejsce w tym rankingu trzeba ciągle traktować, jakbyśmy byli na drugim, ponieważ wszystkie omawiane atrakcje są bardzo piękne i oferują niepowtarzalne, rajskie widoki. Każde z nich są inne, dlatego nie mogę umieścić czterech wcześniej omówionych miejsc po Plaży Wraku w jednym punkcie tego rankingu. Żółwiowa Wyspa Marathonisi jest dla mnie wysepką o ukrytym pięknie. Z plaży Laganas widzimy dwie podobne wyspy – jedna po lewej, a druga po prawej. Marathonisi znajduje się po prawej stronie. Z plaży wygląda zwyczajnie i naprawdę nic nie zachęca, żeby do niej popłynąć. Takie mamy wyobrażenie. Widzimy tylko pojedyncze, zalesione wzgórze z kilkoma klifami i to wszystko... Wszystko jednak zmienia się, kiedy dopłyniemy do wyspy! Ponownie na plaży w Laganas wsiadamy do jednej z małych łodzi lokalnych biur podróży, które oferują wycieczkę 2,5 godzinną i 3,5 godzinną. Wybierzmy tę pierwszą na początek, a wtedy zobaczymy niesamowitą piaszczystą plażę Marathonisi, ale również fenomenalne jaskinie i rajską plażę obok nich. Wycieczka w plażowym biurze podróży „Razis” kosztowała zaledwie 10 EUR. W sezonie może być droższa o kilka EUR. Najlepiej w ramach wolnego czasu podejść do tego biura i zarezerwować sobie miejsce. Do wyboru mamy codziennie godziny rejsów o: 9.00, 11.00 i 14.00, więc na pewno zdążymy. Najbardziej jednak polecam godzinę 11.00, lub jeśli zabraknie miejsc, to 12.00 w innym biurze, ze względu na odpowiednie światło do zdjęć i niesamowity kolor wód. Nie ma lepszego czasu na tego rodzaju wycieczkę. Może będziemy musieli poświęcić obiad w hotelu z oferty all inclusive, ale naprawdę warto! Wybierając dwuipółgodzinną wyprawę, na początku, standardowo popłyniemy poszukać żółwi caretta-caretta, co zajmie kilka minut, a później będziemy mieli czas na ich fotografowanie. Później płyniemy na niepowtarzalne Jaskinie Marathonisi. Opływamy wyspę od prawej strony i nagle zobaczymy dwie, wielkie groty wcinające się w klif. Dookoła widać przepiękną, jasną, turkusową, krystalicznie czystą wodę. Ponownie wpływamy do środka, aby zobaczyć jaskinie od wewnątrz. W niektórych miejscach wdziera się do nich wąski promyk światła. Dla bardziej wprawnego obserwatora, polecam spojrzeć w obu jaskiniach na wprost, przed siebie. Zobaczymy tam… kamieniste plaże w środku jaskiń!!! Coś niezwykłego! Druga atrakcja znajduje się w drugiej grocie. Po prawej stronie, pod wodą, dostrzeżemy „tajemne przejście” do rajskiej plaży, na której zaraz będziemy wypoczywać. Żeby je odnaleźć, powinien zastanowić cię mały strumień światła w środku jaskini, pod wodą.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
Niesamowite jaskinie na wyspie Marathonisi

Po obejrzeniu dwóch jaskiń, kilkanaście metrów dalej, zatrzymujemy się na 30 min, na rajskiej plaży Marathonisi. Jest kamienista, wąska i dość długa, a znajduje się pod pionowym klifem skalnym. Kolor wód wzdłuż plaży po prostu ścina z nóg! W szczególności, gdy będziemy pływać w grotach. Tak! Bezpośrednio z plaży możemy wpłynąć pod skalnym łukiem do drugiej jaskini, dzięki temu zobaczymy ją po raz kolejny! Polecam ją każdemu, kto potrafi pływać, ponieważ widok wdzierających się promieni słonecznych jest niezwykły! Tak czystą wodę aż trudno szukać gdzie indziej, poza wymienionymi wyżej miejscami. Pływając tam, poczujemy smak raju! Po chwili, na miejsce przypływa, dziwna, kolorowa i mała łódź, która cumuje w pobliżu. Zdziwisz się, gdy będziesz mógł do niej podejść i kupić bardzo mocno zamrożone lody, zimne piwo, chipsy Lay’s i inne znane produkty. Nie ma nic lepszego, jak zjeść zimne lody w tak niezwykłym miejscu! Inni wolą wypić zimne piwo. Po półgodzinnej kąpieli wychodzimy z wody i płyniemy łodzią na większą i szeroką, piaszczystą plażę w kształcie wysuniętego cypla w morze. Obraz, który widzimy podczas cumowania łodzi ponownie ścina z nóg, ponieważ widzimy przepiękny turkus, co powoduje, że wszyscy chwytają za aparaty. Plażę można porównać do tych, znanych z Malediwów, z tą tylko różnicą, że zamiast palm, obok rosną typowo greckie lasy, lub niskie, zielone krzaki. Na omawianej plaży mamy aż godzinę czasu na kąpiel! To dużo, bo zdążymy obejść nią całą i jeszcze popływać w różnych częściach morza. Ciekawy jest fakt, że stojąc na rozgrzanych do kilkudziesięciu stopni piaskach widzimy trzy pasy kolorów wody: najpierw przezroczysty, później szeroki pas jasnego turkusu, a na końcu ciemny granat, oznaczający głębiny morskie. Chcąc zobaczyć, jak te same pasy kolorów wyglądają pod wodą, wziąłem kamerę i nagrałem film, pokazujący zmieniające się barwy morza w trakcie przekraczania poszczególnych "warstw". Patrząc w lewo, za widocznym wzgórzem na Zakyntosie, dostrzeżemy bardzo daleką, ale wyraźną górę. To wyspa Kefalonia, odległa od tego miejsca o ponad 30km!

 
 
  
Przepiękna plaża i wody na wyspie Marathonisi

 
Wody wokoło wyspy Marathonisi

Widok na wyspie Marathonisi jest niepowtarzalny i po raz drugi w ciągu tej wycieczki poznamy smak raju! Plażowanie umilą nam łodzie-sklepy, które przede wszystkim oferują zamrożone na kość, smakowe lody i bardzo zimne piwa. Nie trzeba mówić, że każdego taka oferta przyciąga jak magnes. Sklepy nie psują rajskiego widoku, ponieważ są to małe jednostki, przycumowane gdzieś z boku, niewyróżniające się wielkością. Trzeba wiedzieć, że po 1. czerwca w Grecji zaczyna się sezon turystyczny i dlatego od tego dnia plaże Laganas, Gerakas i Marathonisi są wydzielone dla turystów pasem o szerokości około 7 m wzdłuż nich, licząc od linii brzegu, ponieważ dalej, w środku nocy, żółwie caretta-caretta składają jaja. Po ich złożeniu wolontariusze zabezpieczają każde gniazdo drewnianym płotkiem, który ma zapobiec przypadkowemu zniszczeniu jaj. Wyznaczoną granicą są zazwyczaj gęsto rozstawione tabliczki informacyjne, lub widoczna lina rozciągnięta od słupka, do słupka. Warto trzymać się zakazów, bo dzięki temu przyczynimy się do ochrony cennej przyrody. Będąc na plaży Marathonisi, musimy przygotować się na bardzo mocno rozgrzany piasek, którym na pewno nie przejdziemy na boso, dlatego zabierzmy ze sobą chociażby najlżejsze buty, czy klapki. Można też wędrować wzdłuż plaży w płyciznach morza lub zamoczyć nogi i iść gorącym piaskiem, co wystarcza zaledwie na kilkanaście metrów. Później poczujemy, że piasek znowu parzy. Widoczna za wyznaczoną linią drewniana budka na środku (podobna jest widoczna na plaży w Laganas za strefą leżaków i parasoli), to „budka” wolontariuszy, którzy nocą wypatrują żółwi składających jaja,  zeby później mogli je zabezpieczyć i oznaczyć. Za dnia zazwyczaj nie spotkamy w niej nikogo. Takie osoby pilnują również ustanowionych zakazów. Wycieczka w wersji 2,5h na Marathonisi kosztuje 10 EUR w większości biur, a w sezonie około 15 EUR. Wersja 3,5h na Marathonisi i Jaskinie Keri kosztuje 15 EUR lub 20 EUR w sezonie. Trzeba dodać, że ostatnie biuro na plaży w Laganas „Sea Life” wszystkie wycieczki ma o 5 EUR drożej! Może to niewiele, ale po co mamy przepłacać. Obowiązkowo polecam program obu wycieczek, ponieważ zobaczymy rajskie miejsca Grecji!


Sklep z zamrożonymi na kość lodami

6. Żółwie caretta-caretta (Laganas)


Sama plaża nie przyciąga szczególnym pięknem, bo jest do połowy skomercjalizowana i przez to, zobaczymy tylko mnóstwo parasoli i leżaków. Za ostatnim rzędem mamy okazję przejść jeszcze około dwukilometrowym pasem plaży. Bardzo łatwo można wywnioskować, dlaczego został zajęty akurat ten pas, gdzie aktualnie widać parasole, a omawianych, kolejnych 2km już nikt nie zagospodarował. Wszystkiemu winne są wodorosty, które wyrzuca morze na odcinku 2km w bardzo dużych ilościach, co przy brzegu wygląda, jak smoła. Wzdłuż miejscowości Laganas plaże są dość mocno oblegane, ale za to woda jest bardzo czysta i przezroczysta. Na dnie nie mamy żadnych kamieni i tworzą je piękne, malutkie, piaszczyste „wydmy”. Dodatkowym atutem Laganas jest bardzo wolno opadające dno. Można przejść kilkadziesiąt metrów, by dopiero osiągnąć głębokość 2m. W miarę wchodzenia w głąb morza kolor wody zmienia się z przezroczystego i stopniowo przechodzi w szmaragdowy. Początkowo wychodząc, a później płynąc, około 100-150m od brzegu, zobaczymy niesamowite, krystalicznie czyste, szmaragdowe morze. W szczególności radość daje nam widok słonecznych odblasków na dnie, powstających od fal. Przez półtora dnia morze jest spokojne i nie ma fal, przez kolejne pół dnia występują niewielkie, pieniste, białe fale, po czym ponownie następuje półtoradniowy spokój. Okres z falami oznacza zmianę prądów morskich. Zjawisko powtarza się cyklicznie, dlatego przez półtora dnia mamy ciepłą wodę, a przez kolejne półtora dnia chłodniejszą wodę. Na uwagę zasługuje czystość morza, pomimo regularnie kąpiącej się większej liczby turystów. A co z żółwiami? Mawiają, że można zobaczyć je właśnie na Laganas… Można i to na trzy sposoby! Pierwszy jest najłatwiejszy, ale polecam, go tylko jako pierwszy etap w realizacji punktu 4. i 5. w moim rankingu. Wykupując wycieczkę na Marathonisi lub na Jaskinie Keri, każde biuro na plaży w Laganas zagwarantuje nam 100% spotkanie z żółwiami. Wycieczka w wersji jednogodzinnej, to tylko rejs na pobliskie wody, w celu podziwiania żółwi. Ja jednak wolałem wybrać 2,5 godzinną wersję, żeby zobaczyć żółwie i być jednocześnie na dwóch rajskich plażach, co opisałem powyżej.

No tak, wspomniałem, o trzech sposobach, więc teraz omówię dwa kolejne, które są znacznie ciekawsze, jeśli zależy nam głównie na żółwiach. Z plaży Laganas możemy pójść po dnie morza i dalej popłynąć kilka metrów poza czerwoną boję. Wypływamy w okolicach biura „Sea Life” i po wypłynięciu za czerwoną boję skręcamy w lewo. Jeśli zobaczysz duży głaz na dnie, to spotkałeś żółwia! Na dnie nie występują żadne kamienie, więc wszystko, co będzie wyglądało jak skała, to musi być żółw. Pływają one trochę wolniej niż człowiek, więc dogonimy każdego z nich. Krążąc w tych okolicach możesz trafić na kilka żółwi. Próbowałem dwa razy. Za pierwszym razem zobaczyłem aż 6 żółwi, a za drugim 5, z czego trzy mnie okrążyły i za chwilę odpłynęły w swoją stronę. Wybrałem jednego z nich i płynąłem równolegle do niego przez trzy i pół minuty, nagrywając moment wynurzenia się i zaczerpnięcia powietrza. Tylko wtedy zobaczymy, że mają naprawdę duże i czarne oczy. Nie musimy obawiać się, że coś nam zrobią, ponieważ tutejsze żółwie nie atakują. Nawet nie robią sobie nic z naszej obecności. Można bezpośrednio kręcić film i robić im zdjęcia, a one płyną spokojnie przed siebie. Najpiękniejszy jest widok pod wodą, gdy płyną blisko powierzchni wody. Można zobaczyć, że ich styl przypomina lot ptaka w powietrzu. Przednie płetwy w wodzie wyglądają, jak skrzydła i tak też się poruszają. Kto umie pływać, niech spróbuje tej przygody, bo spotkanie z żółwiami jest raczej gwarantowane! Musimy tylko pamiętać, że najwięcej żółwi możemy zobaczyć w godzinach 9.00-12.00. Później też występują, ale zazwyczaj trzeba odpłynąć kolejne 100 m w głąb morza. W miejscu z czerwonymi bojami morze ma głębokość około 2,3m, a kolejne 100 m dalej, dopiero 5-5,5 m. Szmaragdowy kolor krystalicznie czystych wód po prostu zachwyca! Ostatnim i chyba najlepszym sposobem jest… wypożyczenie roweru wodnego (pedalo boat). Koszt wypożyczenia to 10 EUR/godzinę. Posiadając taki sprzęt, mamy 100% gwarancję zobaczenia żółwi! Wystarczy, że popłyniemy do czerwonej boi i stamtąd skręcimy w lewo, wypływając na wody bez ludzi. W ciągu kilku minut znalazłem trzy przepływające żółwie. Omawiana wersja jest również przeznaczona dla osób w ogóle nie umiejących pływać, ponieważ rower wodny ma dwa kadłuby, podobnie jak katamaran, dlatego wywrócenie go jest niemożliwe nawet przy większych falach, których nie zobaczymy na Laganas w sezonie. Rowery wodne posiadają bardzo dużą wyporność. Najmniejszy z nich jest przewidziany na 225 kg, ale na Zakyntos wszyscy używają jednostek na 450 kg, więc, jak widać, mamy duży zapas.

Wypożyczalnia rowerów wodnych

 
 
 
Żółwie caretta caretta widziane w krystalicznie czystych wodach

Wypożyczając rower wodny weźmy tylko jedną rzecz pod uwagę. Pora dnia nie ma znaczenia, bo mamy możliwość wypłynięcia poza czerwoną boję. Jedyne, na co trzeba uważać, to fakt występowania pienistych fal co półtora dnia. Na morzu są bardzo małe. Utrudniają jednak one pływanie rowerkiem, ponieważ pomiędzy kadłubami znajduje się napęd, na wzór wolnobieżnego młyna wodnego. Falowanie morza powoduje, że „młyn” raz jest w wodzie, a raz w powietrzu, przez co możemy kręcić pedałami, a bardzo wolno płynąć. Podczas półdniowego okresu trwania fal, straty mocy są zbyt duże, więc lepiej przeczekać ten okres. Rowery wodne są projektowane na stojące zbiorniki, takie jak jeziora i stawy. Czym bardziej spokojna woda, tym szybciej możemy nim płynąć i spożytkować siły na ruch do przodu. Jako, że znajdujemy się w morskim parku narodowym, mamy jeszcze jedno ograniczenie. Daleko przed nami (ok. 500 m od linii brzegu) widzimy pojedynczą, białą boję. Tylko, albo i aż do niej możemy pływać rowerem wodnym. Dla wszystkich ten punkt jest raczej „aż”, bo nikt tak daleko się nie zapuszcza. Pływając godzinę od czerwonej boi w lewo, na pewno zobaczymy pięć lub sześć żółwi. Możemy płynąć wraz z nimi i podziwiać, jak się wynurzają, lub jedna osoba może sterować, a druga zeskoczyć do wody i je filmować. Wtedy na rower wodny będzie trzeba się podciągnąć na rękach w tylnej jego części. Zazwyczaj, kiedy podciągamy się, woda wpycha nas pod ster roweru.

Żółw widziany z 18-osobowego katamaranu

Myślę, że każdy znajdzie dla siebie odpowiedni sposób na żółwie, w zależności od umiejętności, kondycji i możliwości do fotografowania. Jedno jest pewne – niezależnie od wybranego sposobu, mamy gwarancję zobaczenia żółwi. Gorzej może być jedynie, gdy zechcemy płynąć wpław, bo wtedy przeszukamy znacznie mniejsze tereny, a z roweru wodnego można przeglądać znacznie większą część morza w tym samym czasie. Najbardziej rozpowszechnionym sposobem na żółwia na Zakyntos są żółte łodzie „Yellow Marine”. Te statki mają zanurzony dwuipółmetrowy pokład z dużymi oknami pod wodą, gdzie możemy podziwiać żółwie i dno morskie. Minusem tych jednostek jest fakt, że na podwodny pokład może dostać się tylko 20 osób, a w górnej części stoi zazwyczaj 50-80 ludzi. Nie trudno się domyśleć, że wycieczka żółtą łodzią może nas rozczarować. Chociaż zobaczymy je na pewno, to musimy wypłynąć dalej i nie popatrzymy na nie z bliska. O dobrym zdjęciu w ogóle możemy zapomnieć, ponieważ łódź w sama w sobie jest za duża. Lepiej podobną wyprawę zorganizować w znacznie mniejszej, kameralnej grupie. Większość przyjezdnych turystów nie wie, jakie ma możliwości i na co zwrócić uwagę, dlatego zdecydowana większość wybiera „żółtą łódź”. Kiedy przyjrzymy się bliżej sprawie, to najczęściej są to osoby z innej części Zakyntos, gdzie przyjechały z wycieczką z biura podróży autokarem. Dlatego „żółte łodzie” zawsze mają bardzo duże obłożenie. Gdyby były zakwaterowane w Laganas, mogłyby w znacznie lepszy sposób popłynąć "na żółwia" z plażowych biur podróży, które oferują ciekawszy program. Zapamiętajmy sobie ten szczegół, kiedy będziemy wybierać własny sposób "na żółwia". Według mnie, najlepszy jest rower wodny plus 2,5h wycieczka z biurem „Razis”, gdzie oprócz żółwi caretta-caretta zobaczymy niezwykłe jaskinie i plaże wyspy Maratonisi. Obserwacja żółwi jest jeszcze możliwa na plaży Gerakas, znajdującej się na półwyspie Vasilikos, jednak najwięcej żyje ich w wodach w pobliżu Laganas.

Żółw caretta caretta kilkadziesiąt metrów od plaży w Laganas (koniecznie wybierz najlepszą rozdzielczość):



7. Plaża Kalamaki


Kalamaki stanowi przedłużenie plaży Laganas i Agios Sostis. Łącznie pas plaż ma tutaj aż 9km! Jest to jedna z najdłuższych plaż w całej Grecji. Sama plaża Kalamaki nie należy do rekordowo długich, ale i tak ciągnie się na ponad kilometr. To bardzo dużo. Kiedy pójdziemy niezaludnionym, długim pasem plaży z Laganas, po ok. 30 min dotrzemy do niedużych rzędów parasoli. Rozpoczyna się plaża Kalamaki. Jest bardziej kameralna. Wyglądem przypomina Laganas. Nawet wody mają podobny charakter. Schodzimy dnem morskim kilkadziesiąt metrów w głąb morza, zanim będziemy mogli popływać. W Kalamaki kończy się pas gęstych wodorostów wyrzucanych na brzeg, który bierze swój początek za ostatnimi parasolami w Laganas. Odtąd ponownie cieszymy się czystymi wodami i odbiciami promieni słonecznych na dnie morza. Przed sobą widzimy charakterystyczne punkty przed sobą – wielkie skały i niewielką górę z flagą Grecji. Można z niej zobaczyć całą plażę Kalamaki. Kto chce, może wejść na to małe wzniesienie. Jednak polecam pójść plażą aż do jej samego końca – do skał. Tak przynajmniej się tylko wydaje, ponieważ za widocznymi skałami przed nami, do przejścia mamy jeszcze kilkaset metrów pięknej i pustej plaży! Kiedy dotrzemy do skał, teoretycznie nie ma dalszego przejścia. Jednak wystarczy zdjąć buty i pójść przez morze, zanurzając nogi, co najwyżej do poziomu łydek. Za chwilę wejdziemy na piękną plażę pomiędzy skałami. Widok z pewnością należy do nietypowych. Pierwsza skała jest dość bardzo dziwna, ponieważ kiedyś była… bunkrem z flagą, który spadł z góry i teraz leży „wbity” w piasek! Nieco dalej widzimy nad głowami przewieszone skały. To miejsce jest idealne dla fotografów, ponieważ przewieszenia bardzo dobrze komponują się z kolorem morza i nieba. Ja jednak zwróciłem uwagę na jeszcze inną rzecz. Kiedy przyjrzysz się piaskowcom, na wysokości oczu i poniżej, oraz tym, które leżą w morzu, zobaczysz, że składają się praktycznie z samych kryształów! Wygląda to tak, jakby piaskowiec został podgrzany w krótkiej chwili do bardzo wysokiej temperatury, po czym bardzo szybko zastygł, np. w wyniku zalania wodą. Podgrzany piasek zamienia się w szkło i właśnie tak wyglądają obserwowane kryształy. Już sama obecność zwalonego bunkra z góry może sugerować, że musiała tam kiedyś spaść bomba, bo tylko bomba jest w stanie podgrzać w ułamku sekundy piasek do takiej temperatury, żeby zamienił się w szkło, a wpadając do morza, z powrotem zastygł i utworzył kryształy. Jednak nie posiadam żadnej oficjalnej informacji, która potwierdzałaby moje przypuszczenia. Poza bombą, podobne kryształy mógłby tylko „wytworzyć” wulkan, ale na Zakyntosie ich nie mamy. Szczególnie pięknie wygląda podłużna skała zanurzona częściowo w morzu. Jest w całości wysadzana grubymi kryształami.

Na wysokości skrystalizowanego piaskowca musimy obejść inną, bardzo ostrą skałę, ponieważ wystają z niej liczne kryształy na kształt ostrych pazurów. Lepiej jest wejść do morza, zanurzyć się do łydek i obejść nią. W ten sposób wyjdziemy na dalszą część plaży Kalamaki. Przed nami widać jeszcze „mur” z białych kamieni, który obejdziemy, idąc przez morze, będąc zanurzonym tylko do kostek. Dalej przejdziemy obok kilku parasoli, gdzie otworzy się przed nami piękna, piaszczysta plaża. Mało kto się tam zapuszcza, chociaż wygląda dokładnie, jak w Laganas, czy Kalamaki na początku. Warto więc pójść do końca. Miejsca mamy do woli, ponieważ spotkamy tu co najwyżej kilka osób. Najciekawsze w tej części dla mnie są dwa szczegóły. Pierwszy musimy wypatrzeć po lewej stronie. Od plaży odbiega wąska, wydeptana ścieżka pomiędzy dwoma wzgórzami. Wejdźmy na to po lewej stronie, a zobaczymy wspaniały widok na bezludną plażę Kalamaki. Drugi znajdziemy wzdłuż całej plaży. Tuż za ścieżką, pod wzgórzami, na piasku ciągnie się długa linia ułożona z brązowych kulek. To wodorosty, które wyrzuciło morze na brzeg w nocy. Odkładają się w tym samym miejscu, stąd, jeśli docierają do tej części plaży dzieci, zazwyczaj zaczynają układać z nich napisy. Co można jeszcze zobaczyć w Kalamaki? W części z parasolami podobnie, jak w Laganas, znajdziemy dwa plażowe biura turystyczne, które oferują 100% spotkanie z żółwiami caretta-caretta. Możemy również wypożyczyć rowery wodne, canoe lub kajaki. Polecam opcję z rowerem wodnym, jeśli nasza kwatera znajduje się w Kalamaki, ponieważ tak samo, jak w Laganas, można zobaczyć piękne żółwie. Największy napis reklamowy w jednym z dwóch biur podróży oferujących podziwianie żółwi, zobaczymy po polsku!

 
 
 
Skalna część plaży Kalamaki ze skrystalizowanymi skałami

A co z morzem? Kolor wód jest tak samo zachwycający, ponieważ idąc bardzo wolno opadającym dnem, dopiero za kilkadziesiąt metrów możemy rozpocząć pływać. Na tym dystansie kolor zmienia się z przezroczystego na delikatny szmaragdowy. Czym głębiej wchodzimy, tym bardziej szmaragdowe jest morze. W słoneczny dzień przepięknie połyskują odbite promienie, które skupiają się na falach. Zaglądając pod wodę zobaczymy równe dno, niekończące się w oddali. Ostatnią atrakcją, na końcu plaży Kalamaki, jest na pewno piękna, górska panorama. Przed nami widać wysoką górę z polną drogą w kształcie zygzaków, którą zarastają małe krzaki po obu stronach. Nieco po lewej stronie możemy zobaczyć pasące się stado kóz, idące w kierunku innego wzgórza z bunkrem.

 
 
Jeszcze inne spojrzenie na plażę w Kalamaki

Czy warto iść na Kalamaki, skoro w Laganas mamy taką samą plażę? Zdecydowanie tak! Po pierwsze, na bezludnym odcinku pomiędzy Laganas i Kalamaki znajdziemy mnóstwo pasiastych muszelek. Po drugie, pomiędzy Kalamaki, a Laganas (zdecydowanie bliżej Kalamaki) nad naszymi głowami przelatują samoloty. Możemy zobaczyć je naprawdę z bliska! Wysokość jest tak mała, że można by było do nich dorzucić kamieniem. Huk przelatującego nad nami samolotu robi ogromne wrażenie! Trzeci powód, to niesamowite, skrystalizowane skały i plaża w ich sąsiedztwie. Obowiązkowo trzeba zrobić serię zdjęć! No i czwarty powód, to bezludna plaża za skałami. Kąpiel w ciepłych i krystalicznie czystych wodach należy do przyjemności! Niezależnie, w której części jesteś (czy w Laganas, czy w Kalamaki) warto przejść całą plażę od początku do końca, ponieważ zobaczymy, jak zmienia się krajobraz, nazbieramy mnóstwo muszelek, zobaczymy lądujące samoloty, oraz zobaczymy ciekawe pasy utworzone z brązowych, trawiastych kulek. Mi najbardziej podobają się na tym odcinku czyste wody, dzika przyroda wzdłuż plaży, oraz piękne, górskie widoki nad morzem.

8. Makris Gialos


Co kryje się pod tą nazwą? To bajecznie piękna, kamienista plaża. Może nie jesteś fanem kamieni, ale przyjeżdżając tu, zobaczysz, że będziesz pierwszy do wejścia do wody. Plaża znajduje się około 10km przed słynną wioską Agios Nikolaos, oraz 2km przed Mikro Nisi. Najcudowniejszy widok zobaczymy z dwóch miejsc: z wysokiego klifu, gdy do niej dojeżdżamy, lub z innej części drogi, gdy przegapimy ją o kilkadziesiąt metrów. Urok Makris Gialos kryje się w turkusowej, dość dużej zatoce, która mieni się rajskimi kolorami. Wystarczy odrobina słońca, a wszystko dookoła wygląda bajecznie! Kolor wód z wysokiego klifu zachwyca! Często zobaczymy podobny obrazek: kierowcy wysiadają na środku drogi, tylko po to, żeby zrobić zdjęcie Makris Gialos. Na szczęście jechałem rowerem, więc miałem dużo łatwiej. Kiedy znajdziemy się na wysokości plaży, możemy do niej zejść. Warto przejść ją całą, ponieważ promienie słoneczne padają pod różnym kątem i dzięki temu zobaczymy inne kolory morza. Widoczny turkus i krystalicznie czyste wody po prostu zachęcają, żeby zażyć kąpieli. Skorzystałem z tej „oferty”. Na plaży znajdziemy tylko jeden rząd słomkowych parasoli, które dodają uroku omawianemu miejscu. Na Makris Gialos czuć rajskie wakacje, oraz pełny klimat Grecji! Dla mnie to taki mały raj na ziemi, w którym chciałoby się pobyć na dłużej. Żadne biuro podróży nie oferuje wycieczki na Makris Gialos, dlatego jedynie możemy dotrzeć tu wypożyczonym samochodem, skuterem, quadem lub rowerem. Z plaży korzystają tylko osoby, które mają w pobliżu kwaterę, dlatego tłumy nie będą naszą zmorą. Makris Gialos polecam odwiedzać w szczególności w godzinach porannych (do godziny 11.00), gdzie będziemy mieli najlepsze warunki do zdjęć. Mało kto wie o Makris Gialos, a naprawdę warto zobaczyć tę plażę i zatokę! Jej klimat przypomina Porto Limnionas!

 
 
 
Piękna plaża Makris Gialos

9. Exo Chora


Exo Chora, to niewielka wioska, w której zobaczymy tylko kilka domków i tawern. Głównie korzystają z nich turyści, dlatego szansę na zarobek mają jedynie w sezonie. Największą atrakcją miejscowości jest najstarsze drzewo na całej wyspie Zakyntos. 1200-letnie drzewo oliwne zdecydowanie wyróżnia się spośród innych. Nie jest ono wysokie, ale za to bardzo rozłożyste i posiada potężny pień, który świadczy o jego wieku. Będąc na Zakyntos, obowiązkowo musimy odwiedzić wioskę Exo Chora, żeby zobaczyć wiekowe drzewo. Miejscowość Exo Chora znajdziemy, jadąc z Laganas lub miasta Zakyntos, kierując się na Litakia i dalej na Agios Leon. Jadąc samochodem, czeka nas bardzo długa i kręta droga pod górę. Jest to jedyna droga „główna”, która prowadzi od "lewej strony" wyspy, aż na samą północ. Droga główna w tym wypadku oznacza asfaltową szosę wiejską. Dzieląc Zakyntos wzdłuż, na pół, szybko dostrzeżemy, że po lewej stronie wyspy, ta wąska droga jest jedyną, z której korzystają wszystkie autokary. Jadąc z północy, można zjechać cały czas „z górki” na południe wyspy, dlatego polecam przejazd w tym kierunku rowerzystom. Poza drzewem oliwnym nie znajdziemy innych atrakcji. Wioski Exo Chora, Maries i Anafonitria były niedawno nękane pożarami. Kiedy będziemy przez nie przejeżdżać, rozglądajmy się na prawą stronę, jadąc np. z Laganas, oraz na lewą stronę, wracając z punktu widokowego na Plażę Wraku. Powyżej niewielkich osad zobaczymy wszędzie czarne, spalone drzewa. Widok nieco przypomina kwiecień w Polsce, gdzie tylko najmłodsze drzewa i najniższe rośliny budzą się do życia. Takie miałem odczucia. Najwięcej czarnych lasów zaobserwujemy pomiędzy omawianymi wioskami, czyli na dwóch odcinkach, po około 7km. Mieszkańcy na pewno musieli bać się ognia, ale szybko dostrzeżemy, że drzewa oliwne okazały się bardzo dobrą, naturalną zaporą dla pożaru, ponieważ za rzędem drzew oliwnych nie widziałem spalonych lasów, oraz ani jednego drzewa oliwnego, chociażby osmalonego. Pięknie kontrastują z czarnym otoczeniem. Drzewo oliwne słynie z tego, że dosłownie nic się z niego nie marnuje. W procesie przeróbki owoców uzyskuje się oliwę, a z miazgi mieszkańcy produkują mus oliwny. Można wyprodukować mydła, czy też inne kosmetyki. Z drewna wykonuje się piękne naczynia lub ozdoby, a żywe drzewa są bardzo skuteczną ochroną przed pożarem. Dodatkowo mają bardzo ciekawą możliwość, której inne drzewa nie posiadają. Swoje liście ustawiają dokładnie pod kątem 90 stopni, żeby nie palił ich żar z nieba podczas upalnych dni. Można powiedzieć, że słońce zawsze świeci w „kant” liści, a kiedy wieje wiatr, warto zauważyć, że od spodniej strony liście są znacznie bielsze, matowe i meszkowate. To ich naturalna ochrona przed przegrzewaniem oraz nadmierną utratą wody. Nie bez powodu drzewa oliwne mogą przetrwać dwumiesięczne susze w Grecji, przy ponad 30’C upale, dzień po dniu. Należą do jednych z najbardziej odpornych na czynniki atmosferyczne.

 
 
1200-letnie drzewo oliwne

10. Północny przylądek Zakyntos


Jeśli prowadzisz samochód i podróżujesz z Błękitnych Jaskiń na punkt widokowy na Plażę Wraku, skręć w prawo w jedyną drogę prowadzącą do przylądka północnego. Ponad kilometr będziemy jechać białą szutrową drogą polną, po czym wyjdziemy ponownie na drogę asfaltową. Naszym punktem orientacyjnym będzie Lithies Studios Apartaments, czyli piękna chata, gdzie można zarezerwować noclegi. Droga na wprost prowadzi do celu, a skręcająca w lewo, przy apartamencie, prowadzi do wioski Volimes i na punkt widokowy na Plażę Wraku. Dojeżdżając do celu, zobaczymy po prawej stronie latarnię morską wybudowaną z kamienia, która obecnie jest zamknięta. Trochę dalej znajduje się parking. Stąd wiemy, że jesteśmy na najdalej wysuniętym punkcie wyspy Zakyntos. Chociaż nic szczególnego tutaj nie ma, to mnie najbardziej zachwycił widok na wyspę Kefalonia, który jest niesamowity! Widzimy stąd ogromną górę Ainos 1628 m n.p.m., odległą o 19km od nas! Wyspa wydaje się ogromna i bardzo górzysta z tej perspektywy. Najciekawsze zdjęcia możemy zrobić z drogi tuż przed parkingiem, ponieważ wzdłuż niej, po obu stronach, kwitną na biało niskie krzewy, dzięki czemu widzimy wspaniałą panoramę. Atrakcją północnego przylądka zdecydowanie są częściowo wykute i zabetonowane stopnie w skałach, dzięki którym możemy zejść do słomkowego zadaszenia i za chwile do morza. Wody są czyste i piękne, niebieskie, jednak bardzo szybko stają się głębokie. Przy wejściu na schody jedna pani sprzedaje bilety na rejsy na Błękitne Jaskinie, Plażę Wraku lub na łączony rejs. Statki wypływają co 10 min, więc można załapać się „z przypadku”. Rejs z przylądka na pewno będzie kameralny, ponieważ rzadko docierają tu turyści. O przylądku mało kto wie, a myślę, że warto go odwiedzić.

 
 
 
 
Północny przylądek – widok na Kefalonię, zejście do małej przystani, skąd możemy popłynąć na Plażę Wraku i Błękitne Jaskinie oraz latarnia morska

11. WYSPA ŚLUBÓW Cameo/Agios Sostis


W katalogach pod różnymi nazwami znajdziemy Wyspę Ślubów, którą trzeba odwiedzić ze względu na piękne widoki. Dla mnie wszelkie legendy i znaczenia lokalnych historii nie mają większego sensu, dlatego skupiam się na tym, co mogę zobaczyć. Jeśli jesteśmy w Laganas, możemy dotrzeć tam na dwa sposoby: samochodem, dojeżdżając do głównego portu w Laganas/Agios Sostis (różne źródła podają inną nazwę. Miejscowi w folderach piszą Laganas) lub pójść plażą Laganas w prawą stronę, aż do jej samego końca i potem obejść pionowe, skalne klify, idąc przez morze, będąc zanurzonym jedynie do kostek. Wyjdziemy na kolejnej plaży, którą dotrzemy do głównego portu. Wędrówka z Laganas plażą, to jakieś 1,3km, więc powinniśmy dotrzeć na miejsce w 15-20min, wybierając spacer przez morze (najkrótsza opcja). Jedyną niedogodnością będzie z pewnością fakt, że musimy przechodzić przez najgęściej zaludnioną część plaży w Laganas. Na wyspę dostaniemy się za pomocą 50-metrowego, drewnianego mola. Widok z niego jest bardzo ciekawy, ponieważ widziana stąd wysepka przypomina przejście przez bramę do innego świata. Mi dodatkowo bardzo przypomina linię brzegową na Korfu, czyli piaskowce porośnięte zielonymi lasami. Tutaj jest podobnie. Molo kończy się na płaskim terenie na wyspie, skąd rozpoczynają się stromo prowadzące stopnie do góry. Dzięki nim obchodzimy pionowe i sypiące się klify. Za kilkadziesiąt schodów dotrzemy do bramy wstępu. Trzeba pamiętać, że Cameo to prywatna wyspa, więc za wstęp zapłacimy 5 EUR. Warto wydać te 5 EUR, ponieważ w cenie mamy do wyboru zimny napój lub drink, oraz zobaczymy przepiękną, kamienistą plażę z krystalicznie czystymi, szmaragdowymi i turkusowymi wodami. Za bramą idziemy kamiennym chodnikiem. Po prawej, widzimy ścieżki prowadzące stopniami, aż na samą plażę z kilkoma słomkowymi parasolami. Przy obu dostępnych ścieżkach dostrzeżemy znaki „STOP Private Married”. Jeśli są obrócone na ścieżkach, nie mamy wstępu na plażę, ponieważ właśnie odbywa się sesja fotograficzna nowożeńców. Pomiędzy sesjami zazwyczaj można zejść na dół, by wykonać kilka zdjęć. Schodząc na plażę, zobaczymy niesamowity widok. Pomiędzy wielkimi, zalesionymi klifami, w które wcina się piękna plaża, rozciągnięto linę. Na niej wiszą około 8-metrowe „prześcieradła” z cienkiej tkaniny, które falują na wietrze. W wielu katalogach o Grecji zobaczymy właśnie takie ujęcie. Teraz wiemy skąd ono pochodzi! Wzdłuż plaży będziemy rozkoszować się krystalicznie czystą wodą, która zachęca do kąpieli. Największą gratką dla fotografów jednak jest widok z poziomu niewielkiej kantyny, gdzie okazując bilet wstępu, dostajemy wybrany przez nas zimny napój. Stamtąd możemy zobaczyć najpiękniejszy widok na plażę –  falujące prześcieradła na wietrze oraz cień rzucany na morze. Zapewniam, że widok każdego zachwyci! Trzeba przyznać, że ktoś miał bardzo dobry pomysł i teraz zarabia grube pieniądze na tym małym szczególe. Wystarczy pomyśleć, ile kosztuje sesja ślubna na Cameo… Moją uwagę zwróciła dodatkowo… ubikacja. Załatwiając swoją większą potrzebę, mamy piękny widok na morze, klify i falujące prześcieradła. Uznałem, że jest to druga ubikacja, dająca najpiękniejszy widok, jaki można zobaczyć z tego typu pomieszczeń. Pierwszą niezmiennie jest ubikacja z Rysów i Chaty pod Wagą (Słowacja), gdzie mamy fenomenalny widok na góry nad przepaścią.

Wyspa widziana z pokładu łodzi

   
Malutka wysepka Cameo oferuje nieziemskie widoki!

12. Porto Vromi


Jeszcze jedno, kolejne piękne miejsce na Zakyntos, które trzeba koniecznie odwiedzić, to Porto Vromi. Krystalicznie czyste dwie zatoki, o pięknym kolorze wód, zachęcą każdego. Ciekawostką jest fakt, że dzieli je odcinek zaledwie ponad stu metrów, ale nie ma połączenia drogowego pomiędzy nimi! Żeby zobaczyć je obie, musimy przejechać samochodem aż… 15km! Najpierw będziemy musieli podjechać pod ciągnące się zbocze górskie około 6km, a później serpentynami zjechać do drugiej zatoki. Inna możliwość, to podziwianie ich z poziomu statku. Porto Vromi zobaczymy podczas całodniowego rejsu wokół wyspy, gdzie wpłynięcie do miejsca łączącego obie zatoki jest obowiązkowym punktem programu. Zazwyczaj więcej uwagi poświęca się lewej zatoce (patrząc ze statku), ponieważ po prawej mamy jaskinie wypełnione wodą morską, gdzie na sklepieniu dojrzymy skały przypominające twarz. Według miejscowych to twarz Posejdona, a widoczne bardzo podobne drugie oblicze, to ponoć jego brat. Rzeczywiście, gdy odnajdziemy je, to faktycznie zobaczymy kamienne twarze z wyraźnym czołem, oczami i nosem. Obie twarze są pochylone, jakby patrzyły w wodę w jaskini. Lewa zatoka ma bardzo ciekawą plażę, ponieważ fale wyżłobiły w klifie pochyłą jaskinię, a w niej znajduje się szeroki piaszczysty pas. Widok jest bardzo ciekawy! Prawa zatoka nie ma takich atrakcji, ale jest piękna pod względem widokowym. Bardzo przyciąga wzrok ze względu na turkusowe wody przechodzące dalej w szmaragd. Nawet większe statki mogą tu wpływać, co też zobaczymy na całodniowej wycieczce rejsem dookoła wyspy.

 
 
Piękne, dwuzatokowe Porto Vromi

13. Korakonissi

Pod tą tajemniczą nazwą kryje się samotna, pod ukosem pochylona skała, częściowo zanurzona w morzu. Prowadzi na nią skalna ścieżka z tarasem widokowym. Dojazd samochodem jest nieco utrudniony, ponieważ będziemy musieli zjechać bardzo krętą i długą drogą. Jadąc przez Litakię (najczęściej będzie to sensowny punkt orientacyjny) musimy kierować się na Koiliomenos (Kiliomenos), gdzie jedyna ulica w lewo poprowadzi nas na zjazd bardzo długim zboczem górskim, ciągnącym się przez około 6km. Już podczas dojazdu do skały zobaczymy piękne widoki po lewej stronie (bezkresne lasy i gaje oliwne wyspy Zakyntos na tle morza) oraz lokalny półwysep zarośnięty drzewami, a dużo poniżej nas, widać piękne morze. Tutejsza linia brzegowa ma charakter klifowy, więc różnice wysokości są dość znaczne. Z części lądowej przechodzimy wąską ścieżką prowadzącą przez skały, gdzie przy pomocy stopni możemy wejść na taras widokowy Korakonissi. W obrębie skały wody mają przepiękny turkusowo-szmaragdowy kolor, co bardzo przyciąga turystów. Widok z pochylonej skały na ląd jest bardzo piękny. W szczególności warto podziwiać niesamowite kolory morza oraz linię brzegową.

14. MONASTYR ŚW. DIONIZOSA, PATRONA WYSPY ZAKYNTOS W ANAFONITRII


Odnajdziemy go w niewielkiej miejscowości na północnych zboczach najwyższego pasma górskiego wyspy Zakyntos. Jadąc z Lithaki dotrzemy do Koiliomenos (Kiliomenos), Agios Leon, Exo Chora, Maries. Następną wioską jest Anafonitria. Na Zakyntos miejscowość ta jest bardzo znana, ponieważ mieszkał tu patron całej wyspy – św. Dionizos. W Anafonitrii znajduje się najstarszy monastyr na Zakyntos, a pochodzi on z 1429 roku, kiedy to w pewnym wraku statku odnaleziono obraz Matki Boskiej. W celu jego zachowania wybudowano ten obiekt. W późniejszym okresie mieszkał w nim patron wyspy – opat Dionizos (wyższy przełożony w mniszych katolickich zakonach). Dionizos zasłużył sobie na miano „świętego” według ówczesnych, za to, że udzielił schronienia oprawcy jego brata. Wybaczył mu to, co się stało. Od tego wydarzenia Dionizos został okrzyknięty świętym i został patronem wyspy Zakynthos. Dla zainteresowanych fotografią wnętrza, muszę powiedzieć, że niestety nie można robić zdjęć w środku, ponieważ uważane jest za święte. Pomysł samego budynku skopiowano z budynku kościoła z obrazem Dionisosa, gdzie również znajduje się skrytka, w której do dziś przechowywane są jego kapcie.

 
 
 
 
Klasztor św. Dionizosa, patrona wyspy Zakyntos w Anafonitrii

Spojrzenie na klasztor od wewnątrz

WYCIECZKI – CO OFERUJĄ LOKALNE BIURA PODRÓŻY?
Będąc na Zakyntos musimy pamiętać, że wiele miejsc jest dostępnych tylko od strony morza, lub też wydają się one znacznie ciekawsze od tej strony. Warto więc przejrzeć ofertę lokalnych biur podróży, żeby zobaczyć wszystkie opisane miejsca. W tym punkcie omówię wszystkie wycieczki, jakie biura oferują, a w waszej gestii jest dokonanie odpowiedniego wyboru. Zasugeruję pewne rzeczy, ponieważ są miejsca, które trzeba koniecznie odwiedzić. Powiem też, czego nie warto brać, żeby niepotrzebnie nie wydawać pieniędzy. Na początku musimy zapamiętać, że wycieczki, które kupimy w naszym biurze podróży (np. Grecos, Rainbow, Tui, itp.) będą na Zakyntos o około 30-40% droższe niż u miejscowych. Największą barierą dla wielu ludzi jest język oraz niepewność o wycieczkę u Greków. O ile nie znając języka, obawa może być uzasadniona, to o jakość wycieczki nie musimy się martwić, ponieważ są one pewne i nastawione na turystów. Będąc na jakiejkolwiek wyspie greckiej zawsze korzystam z usług lokalnych biur podróży, które organizują tylko jednodniowe wycieczki, ponieważ jak to się mówi, „tubylcy” najlepiej znają swój teren. W razie odwołania wycieczki pieniądze oddają bez problemów, ponieważ dostajemy bilet z wyszczególnieniem celu wyprawy oraz ceny. Jest on jest dowodem zakupu wycieczki.

Najciekawszy jest jednak fakt, że osoba, która kupi wycieczkę z rejsem z biura, z którym przyjechała do Grecji, szybko zobaczy, że na pokładzie tego samego statku będą osoby, które kupiły tę samą wycieczkę w lokalnym biurze. Różnica cenowa bierze się z narzuconej marży przez polskie biura podróży. Z tego względu zawsze polecam kupowanie wycieczek u miejscowych. Byłem w wielu takich biurach i we wszystkich spotkałem się z bardzo wyraźnie wymawianymi angielskimi słowami. Znając naprawdę podstawowy angielski, bez problemu załatwimy wycieczkę. Nie musisz nawet umieć składać całych zdań. Wystarczy, że będziesz znał podstawowe słowa, a zrozumiesz, o czym oni mówią do ciebie. Na Zakyntos sprawa jest dodatkowo ułatwiona, ponieważ wiele biur ma foldery w języku polskim i nawet znają niektóre polskie wyrażenia. W Laganas dwóch Greków opowiedziało nam cały program wycieczki w łamanym języku polskim! Widać, że się uczą. Mają nawet odręcznie opisane każde miejsce na Zakyntos po polsku. Dostajemy taką kopię. A jeśli mimo wszystko nadal mamy obawy, bo na przykład nie znamy nawet tych podstawowych słów, to możemy pójść do lokalnego biura o nazwie „Zante Magic”. Pracują w nim tylko Polacy i głównie są nastawieni na polskich turystów. Chyba nie trzeba mówić, że wszystkie napisy są tylko po polsku. Program ich wycieczek stoi na bardzo wysokim poziomie, mają komfortowe busy, przez co każdy wyjazd z nimi jest udaną wycieczką! Jedynie ceny będą bardzo podobne do tych, które mają biura podróży, z którymi przyjechaliśmy do Grecji. Ich najciekawszą opcją jest fakt, że to my sami możemy ułożyć sobie program wycieczki, a wtedy wycenią nam, ile taki wyjazd będzie kosztować. Stąd najlepiej organizować wyjazdy od 4 osób wzwyż, co pozwoli rozłożyć koszty na każdego członka wyprawy. Wtedy można do programu dołączyć np. Porto Limnionas, Porto Roxa, Korakonissi. A jakie wycieczki proponują nam wszystkie lokalne biura podróży?

1. Xigia, Błękitne Jaskinie i Plaża Wraku (północ wyspy Zakyntos)


To klasyk Zakyntos. Każdy musi mieć go w ofercie. Podczas półdniowej wyprawy popłyniemy najpierw na plażę Xigia, gdzie będziemy mogli kąpać się około 20min w pachnących siarką wodach. Zazwyczaj nikt dłużej nie zażywa kąpieli ze względu na specyficzny zapach. Tutejsze wody mają właściwości lecznicze, dlatego miejscowi mówią, że jeśli zobaczysz piękną kobietę po 50-tce, to codziennie musiała się tutaj kąpać. Usłyszymy też legendę, że wystarczy raz wejść do wód Xigii, żeby być odmłodzonym o 10 lat. Całą wyprawę zaczynamy w mieście Zakyntos, skąd płyniemy małym statkiem w kierunku Xigii. Kolejnym punktem naszej wycieczki będą Błękitne Jaskinie, gdzie podpłyniemy najbliżej, jak się da i będziemy podziwiać każdą z nich. Na koniec tej części popłyniemy obok skalnych arkad, po czym przepłyniemy pod największą z nich. Po udanym podziwianiu widoków zatrzymamy się na kolejne 15min, by zażyć kąpieli w wodach Błękitnych Jaskiń. Wpłyniemy do lokalnej zatoczki w pobliżu najbardziej znanej skalnej arkady, gdzie w krystalicznie czystych i turkusowych wodach będziemy mogli nacieszyć się pięknem wyspy. Później opłyniemy północny przylądek, gdzie dalej dopłyniemy do Navagio, czyli do słynnej Plaży Wraku. Statek podpłynie na samą plażę, gdzie wysiądziemy bezpośrednio na plażę. Tutaj będziemy mieli godzinę czasu na pływanie w idealnie turkusowych i czystych wodach. Plaża Wraku uchodzi za jedną z najpiękniejszych na świecie, więc to jest coś, co musisz koniecznie zobaczyć! Trzeba dodać, że wszędzie podawana jest mylna informacja o typie plaży, ponieważ dowiemy się, że Navagio to plaża piaszczysta, co nie jest prawdą. Tworzą ją drobne, białe kamienie, które są lekko oszlifowane przez ocieranie się nawzajem w wyniku falowania morza. Do dzisiaj kamyczki są dość ostre, dlatego polecam zabrać ze sobą buty do wody na czas wychodzenia ze statku oraz podczas wędrówki wzdłuż niej. Ponad dwustumetrowe klify i turkusowe wody robią największe wrażenie!
Cena: 20-25 EUR, czas trwania: 4h

2. Podziwianie żółwi caretta caretta, wyspa Marathonisi, Jaskinie Keri (południe wyspy Zakyntos)


Według mnie to drugi punkt, który musisz „zaliczyć”. Początkowym celem będzie odszukanie żółwi na morzu i oczekiwanie na ich wypłynięcie, co dzieje się w kilka minut. Później popłyniemy na bajeczną plażę na wyspie Marathonisi, gdzie mamy aż godzinę na pływanie w krystalicznie czystych wodach o trzech kolorach. Barwy wód i plaża przypomina bardzo klimat Malediwów, z tą tylko różnicą, że nie rosną palmy wzdłuż niej. Dodatkową atrakcją są małe sklepy na małych łodziach, dzięki czemu możemy schłodzić się zimnym piwem lub lodami. Możemy też wypić popularne napoje. Z plaży zobaczymy rajskie widoki, a za pobliskim wzniesieniem dostrzeżemy Kefalonię z jej najwyższą górą Ainos 1628 m n.p.m. Ostatnim punktem na mapie są Jaskinie Keri, które uchodzą za najpiękniejsze na całej wyspie Zakyntos, ponieważ tworzą je dwie głębokie jaskinie wypełnione wodą, do których można wpłynąć. Najpierw wpływamy do nich statkiem, po czym zatrzymujemy się tuż przed nimi i mamy 30min na pływanie. Możemy wyskoczyć bezpośrednio z burty na głębokie, ale krystalicznie czyste, turkusowe wody, gdzie dno morskie zobaczymy ze szczegółami. Idealny odcień turkusu zawdzięczamy białym piaskom, które znajdują się na dnie morza. Jest to ewenement, ponieważ jaskinie w Grecji zazwyczaj są skaliste. Nie trzeba mówić, że widoki należą do najpiękniejszych!
Cena 18-25 EUR (zależne od biura podróży), czas trwania: 3,5h.

3. Podziwianie żółwi caretta caretta, wyspa Marathonisi, Jaskinie Marathonisi (południe wyspy Zakyntos)


Podobna wycieczka, jak wyżej, z tą tylko różnicą, że zamiast na jaskinie Keri popłyniemy do Jaskiń Marathonisi. Z powodu tego szczegółu warto powtórzyć w pewnej części wycieczkę (podziwianie żółwi caretta caretta oraz godzinne pływanie na piaszczystej plaży Marathonisi). Jaskinie Marathonisi są niezwykłe, ponieważ wpływamy do nich małą łodzią w kameralnej grupie 6-18 osób, gdzie podziwiamy fenomenalne jaskinie z wdzierającymi się do środka promieniami słonecznymi. Po obejrzeniu jaskiń, zatrzymujemy się kilkanaście metrów dalej, na niezwykłej plaży pod klifem, gdzie kolor wód morza po prostu ścina z nóg. Widoki są tak cudowne, że czujesz się jak w raju! Po tej stronie wyspy masz wrażenie, że wywieźli cię na koniec świata, ponieważ nie zobaczymy tłumów. W rzeczywistości jesteśmy tylko o 2km dalej od Laganas. Wysokie klify i góry oferują nam widok tylko na niezamieszkane części wyspy Zakyntos. Plaża i jaskinie znajdują się po przeciwnej stronie wyspy Marathonisi. Koniecznie musisz zobaczyć te turkusowe jaskinie z białym piaskiem na dnie oraz rajską plażę z dala od cywilizacji! Jeśli jesteś z innej części niż Laganas, biura mogą oferować wycieczkę: podziwianie żółwi plus wyspa Marathonisi. Nigdy nie zgadzaj się na rejs żółtą łodzią z podwodnym pokładem, ponieważ na statek wchodzi do 100 ludzi, a żółwie zobaczysz z dość dużej wysokości. Na dolny pokład dostanie się tylko 20 osób. W lokalnych biurach odradzano nam ten statek nazywany „Yellow Marine”. Zdecydowanie lepiej jest pojechać chociażby miejskim autobusem do Laganas i tam pójść na plażę. Od ręki możemy załatwić sobie wyjazd na wycieczkę z punktu drugiego i trzeciego w lokalnych biurach podróży na plaży, gdzie zobaczymy znacznie więcej i taniej!
Cena 10-15 EUR, czas trwania: 2,5h.

4. Kefalonia


Kto nie był na tej wyspie, ten musi wiedzieć, że do dziś zachowano jej dziki charakter, ma co najmniej 88 pięknych plaż, fenomenalny widok na wyspę Itaka oraz dwie jaskinie, w których musisz być! Pierwsza z nich to Drogarati, czyli wielka komora ze stalaktytami i stalagmitami, do której dostajemy się przy pomocy 200 stromych stopni prowadzących pod ziemię. Temperatura szybko spada z +30’C do +15’C. Wnętrze wielkiej komory robi ogromne wrażenie, ponieważ w całości ją podświetlono, dzięki czemu wszystko widzimy. Jej wielką zaletą jest akustyka, dlatego do dziś organizuje się w niej koncerty muzyczne! Jeśli zobaczysz połamane stalaktyty w jaskini, to wiedz, że niemieccy żołnierze podczas drugiej wojny światowej do nich strzelali, kiedy ukrywali się w jej wnętrzu. Jaskinia Melissani należy do największych atrakcji Kefalonii i uznawana jest za ewenement na skalę światową! W jaskini znajduje się długie, na 154 m jezioro, podświetlane promieniami słonecznymi. Wszystkie skały ze zwalonego stropu leżą na dnie jeziora. Wdzierające się szerokim snopem promienie, oświetlają zbiornik, dzięki czemu widzimy rajski widok! Wody są tak czyste, że pomimo 15 metrów głębokości, bardzo wyraźnie widzimy kamienie leżące na dnie! Dodatkowo przy skalnych ścianach, od czasu do czasu, dojrzymy węgorza elektrycznego! Druga część jaskini nadal posiada pełny strop i kiedy wpłyniemy do jej wnętrza, to największe wrażenie wywrze na nas wielka przestrzeń. Podziwianie wnętrza jaskini odbywa się tylko i wyłącznie na piętnastoosobowych, niebieskich łodziach. Każdą z nich kieruje miejscowy Grek, wiosłując drewnianymi wiosłami. Wracając z wielkiej komory, ponownie docieramy do oświetlonej części, gdzie możemy podziwiać niezwykłe kolory wód w zestawieniu z 20-metrowymi ścianami skalnymi. Kolejnym punktem programu jest przystanek na niesamowitym punkcie widokowym na plażę Myrtos. Właśnie ta plaża, wraz z Navagio, konkurują rokrocznie do miana najpiękniejszej w całej Grecji! W czasie wycieczki oglądamy jeszcze klasztor Agios Gerasimos oraz mamy przystanek na obiad w Agia Efimia. Jest to piękna portowa wioska. W czasie dojazdu do niej będziemy mieli możliwość zobaczenia trzech niesamowitych i bezludnych plaż. Na tle wyspy Itaka są po prostu rajskie! Ostatnim punktem wycieczki jest wizyta w stolicy wyspy – Argostoli. Zatrzymamy się na lodach w cukierni "Premier". Polecam spróbować egzotyczne lody, ponieważ przyrządzają je sami mistrzowie kuchni greckiej! Szczegółowy poradnik o Kefalonii znajdziecie w innym moim artykule: Kefalonia - co warto zobaczyć?

Wielki prom na Kefalonię

 
Fenomenalna jaskinia Melissani

W środku jaskini Melissani

 
 
Jaskinia Drogarati

 
 
 
Klasztor Agios Gerasimos i aleja drzew morwowych

Przepiękna plaża Myrtos

Lody w Argostoli w tawernie "Premier"

Jedynym minusem tej wycieczki jest fakt, że wszystko zależy od czasu wypłynięcia i powrotu wielkiego promu z/do Zakyntos. Z tego powodu mamy ściśle określony program wycieczki, którego musimy trzymać się co do minuty, żeby zdążyć na kolejne atrakcje. Nierzadko odwiedzanie kolejnych punktów to mała gonitwa, więc musimy szybko się nimi nacieszyć. Można w ten sposób zobaczyć najważniejsze punkty wyspy, a później wrócić na Kefalonię, żeby eksplorować ją dokładniej. Mimo wszystko, polecam wycieczkę wszystkim, którzy mają więcej niż 7 dni urlopu na Zakyntos. Z Zakyntos wypływamy o godzinie 9.45 z Agios Nikolaos, gdzie w 1h 30min dopływamy do portu w Pessado na Kefalonii o 11.15. Powrót z wyspy mamy o godzinie 18.00, stąd w 6h 45min musimy zrealizować cały program wycieczki. Jedno jest pewne, że kto zobaczy Kefalonię, na pewno na nią wróci ze względu na niesamowite widoki, dzikość wyspy i brak tłumów, nawet na najbardziej znanych plażach. Możliwość zobaczenia nawet 88 rajskich plaż na tle górskich widoków każdego zachęci, by zobaczyć to, co najpiękniejsze. Ciekawostką jest fakt, że prom jest tak duży, że zabiera na pokład do 600 osób oraz autokary wycieczkowe, samochody i towary. Trzy autokary zmieściły się pod zadaszoną częścią, a na znacznie większym, niezadaszonym pokładzie, w dwóch rzędach stały samochody, po osiem w rzędzie. Patrząc na ogromne możliwości statku, był on wypełniony tylko w 1/4, choć wypłynęliśmy w najbardziej atrakcyjnej porze dnia. W sezonie przeżywa znacznie większe oblężenie. Jednostka nie płynie zbyt szybko. Statek jest duży, więc nie czujemy praktycznie żadnego falowania. Od czasu do czasu można poczuć coś na wzór dziurawej drogi. Na pokładzie mamy do dyspozycji sklep, więc można kupić coś do jedzenia i picia.
Koszt wycieczki: 38-45 EUR, czas trwania: 14h

5. Rejs dookoła wyspy Zakyntos


Biura oferują nam 8-godzinny rejs dookoła wyspy, którego celem jest zobaczenie całej linii brzegowej Zakyntos. Jeśli masz więcej niż 7 dni urlopu, to zdecydowanie polecam tą wycieczkę. Jeśli nie masz tak dużo czasu, to lepiej popłynąć na rejs północnym wybrzeżem i kolejnego dnia południowym. Całodzienna wycieczka może być męcząca, ponieważ cały czas jesteśmy na pokładzie statku i tylko w trzech miejscach mamy postój na pływanie w najpiękniejszych miejscach wyspy Zakyntos. Całą linię brzegową oglądamy z poziomu wielkiego statku, ale wpływamy do najciekawszych miejsc. W takim wypadku polecam wersję pirackim statkiem, ponieważ sam statek ma swój klimat. Można wejść na najwyższy poziom, skąd będziemy podziwiać przepiękne widoki. Rejs zaczynamy w mieście Zakyntos, skąd popłyniemy do Xigii. Wchodząc na statek, przywita nas pirat z wielką strzelbą, stylizowaną na broń palną z XVI wieku. Na pokładzie również poczujemy piracki klimat, bo wszystkie zdobienia wykonano w kolorze brązowym, oraz stylizowano na dawne czasy. Najciekawszy jednak dla mnie był wielki pomost, którym schodzimy bezpośrednio do morza w punktach postojowych. Jest to około 10-metrowy trap, opuszczany za pomocą lin. Widok z górnego pokładu jest bardzo ciekawy. Największą atrakcją dla dzieci są piraci na pokładzie, którzy tuż po wypłynięciu z portu podnoszą piracką flagę. Wówczas z głośników rozlega się ogłoszenie o tym wydarzeniu oraz słyszymy muzykę z filmu „Piraci z Karaibów”. Dwóch piratów wskakuje na obie przeciwległe burty, po czym wchodzą po linowej drabinie w stronę gniazda na głównym maszcie i pozdrawiają flagę. W tym czasie trzeci pirat wciąga ją na sam szczyt. Według międzynarodowego prawa morskiego żaden statek nie może wpływać do portu z piracką flagą, dlatego nawet w ramach wycieczki można ją wciągać na maszt tylko i wyłącznie poza nim. Pierwszym punktem na mapie jest siarkowa plaża Xigia. Mamy tam 20min na pływanie w pachnących siarką wodach. Jako, że nasz statek jest duży, to zatrzymujemy się w głębszym miejscu. Piraci opuszczają wielki trap na powierzchnię morza, dzięki czemu możemy wyjść na zewnątrz. Kto chce, wskakuje w głębiny i płynie w stronę plaży Xigia.

Większość zna Xigię, jako plażę z parasolami, a nasz statek zatrzymuje się na drugiej, o tej samej nazwie, do której nie ma dojścia od strony lądu, dlatego jest bezludna. Trzeba przyznać, że plaża jest przepiękna i można tu popływać w krystalicznie czystych wodach. Nie bez powodu wielu turystów wychodzi, żeby się wykąpać i dopłynąć do plaży. Zdecydowana większość tylko pływała w morzu, a ja dopłynąłem na plażę i zrobiłem z jej poziomu zdjęcia na statek i okolice. Jest przepięknie! Wsiadanie na pokład też należy do ciekawostek, ponieważ z głębokiego morza musimy wejść na trap przy pomocy drabinki. Nawet nieumiejące pływać osoby wychodziły na głębokie wody, ponieważ dla chętnych są rozdawane kapoki, które mają bardzo dużą wyporność. Tylko jedna kobieta się przestraszyła na samym końcu mostka i zrezygnowała z dalszego wchodzenia do wody. Widoki dookoła są przepiękne, dlatego trzeba tam być! Kolejnym punktem na mapie pirackiego statku będą Błękitne Jaskinie. Płyniemy wzdłuż nich najbliżej, jak się da. Przy głównych skalnych arkadach słyszymy podniosłą muzykę z filmu „Piraci z Karaibów”. Widoki są piękne. Błękitne Jaskinie warto oglądać z pokładu małych łódek, ponieważ z naszego statku poczujemy delikatne rozczarowanie. Piracki statek jest za duży, więc jaskinie i arkady mogą wydawać się zbyt małe. Jeszcze mniejsze są z pokładu promu na Kefalonię. Moim zdaniem, Błękitne Jaskinie z pokładu pirackiego statku są ładne, ale z małej łódki prezentują się najokazalej. Kolejnym punktem jest opłynięcie północnego przylądka i obranie kursu na Plażę Wraku. Wpływamy tam na godzinę. Statek ma jedyną wadę, że przejścia są wąskie. Chociaż można schodzić ze wszystkich pokładów po obu stronach, to wyjście kończy się na wąskim trapie, przez co wyjście dużej liczby turystów może trochę potrwać. Statek może zabrać na pokład 300-400 ludzi i nawet przed sezonem jest tylu chętnych. Pomimo dużej ilości ludzi rejs ma swój klimat. Wielkość statku nie stanowi problemu, ponieważ na Plaży Wraku wychodzimy do morza, będąc zanurzonym tylko do łydek. Cały statek pustoszeje najszybciej, jak się da, ponieważ widoki są niezwykłe, o czym pisałem już wyżej. Według mnie, na plażę przypływa w najlepszej możliwej porze do robienia zdjęć, ponieważ wszystko od dłuższego czasu jest oświetlone, dzięki czemu można zrobić perfekcyjne ujęcia. Większość wycieczek odwiedziła Plażę Wraku, więc i ludzi jest znacznie mniej, niż w godzinach porannych. Po godzinie pływania lub pobycie na plaży, wracamy na pokład, z którego dalej będziemy podziwiać linię brzegową Zakyntos. Podpłyniemy do Białej Plaży, Porto Vromi z dwiema zatokami (przepływamy w ciasnym przesmyku pomiędzy lądem, a wyspą Agios Ioannis); zobaczymy zatoki Porto Schiza i wielki biały krzyż na szczycie klifu, gdzie w czasie II Wojny Światowej z tego klifu zrzucano przeciwników rządu w przepaść; wpłyniemy do ogromnej jaskini, gdzie mieści się nawet nasz wielki statek (kapitan wpływa „na centymetry” tak, że maszt prawie dotyka sklepienia jaskini!); popłyniemy w pobliżu Porto Limnionas i Porto Roxa; podpłyniemy najbliżej jak się da, wzdłuż wielkiej skały Korakonissi; zobaczymy skały Plakaki, gdzie dopłyniemy do najpiękniejszej linii brzegowej Zakyntos, czyli półwysep Keri. W drodze będziemy podziwiać mnóstwo klifów, plaż z turkusowymi wodami oraz jaskiń. O tej porze dnia wszystko jest oświetlone promieniami, więc możemy wykonać naprawdę dobre ujęcia.

Zejście z pirackiego statku do "raju"

W końcu dopływamy do przepięknych Jaskiń Keri, gdzie nasz statek zatrzymuje się i mamy 30min na kąpiel w głębokim morzu. Każdy, kto się decyduje na pływanie, od razu wpływa do wnętrza pięknych jaskiń, ponieważ wody są w kolorze bajecznego turkusu. Ja z poznanym kolegą w hotelu popłynąłem pod skalną arkadę z kamerą podwodną, żeby pokazać piękno omawianego miejsca. W tutejszych wodach pływają kolorowe ryby w paski. Kąpiemy się przy muzyce. Ostatnimi punktami na mapie są: przepłynięcie w pobliżu żółwiowej wyspy Marathonisi oraz wzdłuż półwyspu Vasilikos, gdzie pomału dopływamy do miasta Zakyntos. Na wysokości Vasilikos wszyscy są zachęcani na przedni, najwyższy pokład, ponieważ piraci z chętnymi osobami będą tańczyć Zorbę, a chwilę później nastąpi opuszczenie pirackiej flagi. Według mnie cały rejs ma swój klimat. Za jednym razem możemy zobaczyć całą linię brzegową wyspy Zakyntos, dzięki czemu stwierdzimy, które miejsca chcemy poznać bliżej i bardziej szczegółowo.
Cena 25 EUR, czas trwania: 8h plus dojazd/przywóz do hotelu

6. Objazdówka po wyspie Zakyntos


Program wycieczki nastawiony jest na poznawanie smaków i atrakcji turystycznych na lądzie, ale nie tylko. Wyprawa zaczyna się w południowej części wyspy, gdzie na początek pojedziemy do Koiliomenos (Kiliomenos), skąd będziemy podziwiać widok z podjazdu krętą drogą na południowe wybrzeże wyspy i półwysep Keri (niestety porankiem świeci tu mocne słońce, więc nie zrobimy dobrego zdjęcia). Kolejnym punktem na mapie jest zobaczenie 1200-letniego drzewa oliwnego we wiosce Exo Chora. Następnie odwiedzimy Anafonitrię, czyli kolejną wioskę, gdzie zatrzymamy się w lokalnej fabryce oliwy z oliwek. Będziemy mogli spróbować lokalnych produktów i kupić je w opakowaniach o różnej pojemności. Będzie też czas na obiad. Zatrzymamy się niedaleko, w lokalnej tawernie „Galaxy”, gdzie zjemy obfity posiłek. W trakcie przejazdu z Exo Chora do Anafonitrii, obowiązkowo trzeba zwrócić uwagę na spalone lasy, ciągnące się przez około 14km. Lasy na szczytach gór spłonęły doszczętnie. Zostały tylko czarne, suche drzewa, które świadczą o tutejszej tragedii. Z Anafonitrii pojedziemy bezpośrednio do punktu widokowego na Plażę Wraku, gdzie będziemy mieli możliwość wykonania zdjęć z balkonu widokowego. W innej części Anafonitrii, na jej obrzeżach, na 300m przed zjazdem do tarasu widokowego na Plażę Wraku, zatrzymamy się przy klasztorze świętego Dionizosa. Wejdziemy do jego środka, ale nie możemy robić zdjęć wewnątrz. Na zewnątrz zobaczymy przepiękne ogrody, które zaciekawią każdego. Za chwilę wsiądziemy do autokaru i za parę minut dotrzemy do balkonu widokowego na Plażę Wraku. Zamiast stać w kolejce i słuchać głosy poganiania innych wycieczek, polecam pójść kawałek dalej, żeby spokojnie zrobić lepsze zdjęcia z oficjalnego szlaku prowadzącego na górę z flagą Grecji. Nikt nas nie będzie pospieszał, a my zobaczymy znacznie lepsze widoki. Na miejscu możemy dodatkowo spróbować lokalnych produktów, gdzie sprzedają Grecy, którzy nastawili się typowo na polskiego klienta. Nie zdziw się, jeśli przeczytasz napisy: „taniej niż w Biedronce”, „oliwy”, czy też „miód pomarańczowy”. Po zobaczeniu jednego z najpiękniejszych greckich widoków pojedziemy przez wioskę Volimes, do Agios Nikolaos, gdzie popłyniemy małymi łodziami na Błękitne Jaskinie. Według mnie, organizatorzy powinni odwrócić kolejność odwiedzanych punktów, ponieważ po 15.00 Błękitne Jaskinie już od dwóch i pół godziny tracą swój urok. Po 12.30 słońce przechodzi poza linię klifów, więc nie oświetla morza przy brzegu. Klify też nie są oświetlone, więc widzimy je jako szare i „bez życia”. O 15.00 nie zobaczymy też fenomenalnego turkusu wód i pełnego piękna jaskiń, nie mówiąc już o możliwości zrobienia dobrego zdjęcia. Błękitne Jaskinie są zarezerwowane tylko i wyłącznie na poranne godziny, tylko do 12.30, więc w programie tej wycieczki uznaję to za niewypał. Dziwię się, że miejscowi o takich rzeczach nie wiedzą, albo wiedzą, ale skoro biuro przyprowadza chętnych, to można na nich zarobić. Po Błękitnych Jaskiniach wracamy na południową część wyspy Zakyntos, skąd jesteśmy rozwożeni do hoteli. Moim zdaniem objazdówkę powinny wybrać osoby, które nie mają prawa jazdy i nie mogą w inny sposób zobaczyć lądowej części wyspy. Dla zmotoryzowanych zdecydowanie polecam zobaczyć omówione miejsca we własnym zakresie, ponieważ będziemy dysponować większą ilością czasu i wybierzemy to, co nas faktycznie interesuje. Odwiedzane punkty są dla mnie bardzo ciekawe, dlatego wycieczkę mogę polecić. Jedynym mankamentem jest zbyt późna pora wypłynięcia na Błękitne Jaskinie. Pięknych miejsc na lądzie jest oczywiście o wiele więcej, ale my zobaczymy te najważniejsze i najbardziej popularne. Mimo wszystko polecam wybór objazdówki, jako sposób na poznanie lądowej części Zakyntos.
Cena 18 – 25 EUR, czas trwania 7,5h.

POZNAWANIE WYSPY ROWEREM
Jeśli jesteś miłośnikiem dwóch kółek i masz na tyle sił, proponuję Ci objazd całej wyspy rowerem dookoła tak, żeby zobaczyć kilka najciekawszych punktów. Wypożyczenie roweru na cały dzień kosztuje 5 EUR poza sezonem i 7-8 EUR w sezonie – w zależności od miejsca. Mi udało się przejechać 125km w godzinach 7.30 – 22.00, ponieważ około 85km, to etap górski. Po przejechaniu z Laganas 40km do północnego przylądka czeka nas bardzo stromy podjazd do wioski Volimes. Trzeba podjechać blisko 400m wysokości pod strome góry, co zajmuje mnóstwo czasu. Ale zacznijmy od początku.

Moją przygodę rozpocząłem od rozrysowania trasy od Laganas. Wyjeżdżając z głównej ulicy rano, gdzie panuje zupełny spokój, dojechałem do głównego skrzyżowania, przy biurze „Zante Magic”. Tam skręciłem w prawo na główną drogę, skąd dalej pojechałem szybkim tempem do głównej drogi prowadzącej do miasta Zakyntos. Ma numer krajowej drogi 35. Za najbliższe 80m skręciłem w lokalne, wiejskie drogi, gdzie trudno spotkać ludzi, czy nawet psy. Od tego momentu panował zupełny spokój. Większości tych dróg nie ma nawet na mapach, dlatego w domu opracowałem sobie dokładną trasę przejazdu, żeby wiedzieć, jak jechać, żeby omijać główne ulice. Można tak, dzięki czemu przejechałem wzdłuż pól i gajów oliwnych na terenie wiosek Agrilia, Ampelokipol, Kalpaki i wyjechałem we wiosce Gouleika. Chociaż na mapie zobaczymy takie wioski, to przejeżdżałem z dala od jakiejkolwiek zabudowy, więc nawet trudno mi stwierdzić, do której wioski należały te ziemie, ponieważ do wszystkich wiosek miałem taką samą odległość. Dobrze, że w domu szczegółowo oglądałem mapy Google. W Gouleika znajduje się główna droga prowadząca z miasta Zakyntos w kierunku Agios Nikolaos. W porannej porze jeszcze nie ma dużego ruchu, dlatego mogłem bezpiecznie wykorzystać ten odcinek, żeby jak najszybciej dostać się w okolice gór. Główną drogą można śmiało jechać przez kolejne wioski: Psareika, Agios Dimitrios, Chani, Katastari i Chartata. Katastari jest największą miejscowością na Zakyntos tuż po mieście Zakyntos. Nie widać tego, ponieważ zabudowę stanowią tylko i wyłącznie domy jednorodzinne, rozsiane na równinie pod górami. Katastari leży pod najwyższą górą Zakyntos – Wrachionas 759 m n.p.m. Rozpoznamy ją po antenach na szczycie. Jej druga nazwa to Kaki Rachi, co w języku miejscowych oznacza „trudna do zdobycia”. Myślę, że nie jest taka trudna, skoro wwieziono tam maszty antenowe… Na wysokości widocznego, przedzielonego na pół, stawu Alykes, po prawej stronie, możemy jedną z dróg zjechać na niziny i kontynuować naszą trasę wzdłuż linii brzegowej, ponieważ tam też przebiega widoczna droga. Ja wybrałem mocno górski podjazd, ciągnący się wieloma serpentynami, żeby na końcu mieć piękny widok na Kefalonię i morze. Podjazd główną ulicą za wioską Katastari i Chartata jest bardzo męczący i potrzeba wielu sił, żeby wjechać rowerem na to wysokie wzniesienie. Będziemy mogli się zatrzymać na przystanku ze słomkowym dachem, skąd mamy najpiękniejszy widok.

Gdzieś pomiędzy trzema wioskami Agrilia, Ampelokipol i Kalpaki

Przystanek na szczycie góry w drodze do Xigii

Widok po przeciwnej stronie przystanku

Podczas trzykilometrowego zjazdu ostrymi serpentynami o nachyleniu 10%, docieramy do plaży Siarkowe Plaże Xigia, Spagie di Zolfo i Mała Xigia, gdzie możemy zjechać wąską dróżką i podziwiać ich piękno. Ja poszedłem tam pieszo. Pamiętajmy, że przed godziną 10.00 rano może być jeszcze zamknięta brama na parking do Małej Xigii i siarkowych plaż, ponieważ dojazd przebiega przez prywatny teren tawerny „Magda”. Spagie di Zolfo, to bezludna plaża, na którą turyści dostają się podczas wycieczki dookoła wyspy Zakyntos. Prawdziwa plaża Xigia znajduje się jakieś 600m dalej, jadąc główną drogą. Trochę namieszali z tymi nazwami, bo na odcinku 600m znajdują się trzy plaże ze słowem Xigia, co może wprowadzać w błąd. Obecnie zjazd do głównej plaży Xigia jest okratowany stalową siatką, więc tam na pewno nie wjedziemy. Turyści jadą nieco dalej, poza klif i parkują samochody na parkingu na zakręcie. Stamtąd wracają część drogi i idą wydeptaną ścieżką. Xigia jest wąską plażą. Znajduje się na niej tylko pięć słomkowych parasoli. Trzeba przyznać, że to miejsce jest wyjątkowo urokliwe! Po krótkich odwiedzinach Xigii pojechałem dalej – w stronę plaży Makris Gialos. Już wcześniej ją opisywałem, dlatego powiem tylko tyle, że dojeżdżając z górzystej części główną drogą do tej plaży, mamy niesamowite widoki aż do Mikro Nisi. Naprawdę warto zatrzymać się na środku drogi, by popatrzeć na Makris Gialos. A jak z ruchem ulicznym? Pomimo, że pojechałem główną drogą prowadzącą z miasta Zakyntos, to nie widziałem TIR-ów, ciężarówek, czy jakiegoś wzmożonego ruchu do pracy. Panował zupełny spokój i od czasu do czasu mijałem jeden samochód. Na górzystym podjeździe poza wioską Chartata spotkałem nawet stado kóz na ulicy. Z pięknej i rajskiej plaży Makris Gialos pozostaje jakieś 6km do Agios Nikolaos. Po drodze mijamy malutką miejscowość, składającą się z kilkunastu domków na niewielkim półwyspie. Tutaj wszystko jest „mikro”. Z drogi najlepiej widzimy malutką wysepkę Mikro Nisi. O godzinie 10.34 dotarłem do Agios Nikolaos. Ktoś powie, że 2,5h to dużo, jak na przejazd trasy o długości 38km, ale pamiętajmy, że mamy wielką górę do pokonania, gdy jedziemy poza wioską Chartata w stronę Xigii. W Agios Nikolaos kupiłem bilet za 8 EUR na malutką łódź, gdzie z sześcioma Anglikami popłynęliśmy do Błękitnych Jaskiń. O tej porze widoki były najpiękniejsze, ponieważ w porannych godzinach słońce najlepiej operuje w tej części wyspy. Zrobiłem wiele ujęć, po czym pod główną arkadą skalną nasza pani kapitan dała nam 10min czasu na kąpiel w pobliżu tej naturalnej atrakcji. Dodatkowo nakręciłem podwodny film, ponieważ krystalicznie czyste wody sprzyjają podwodnym ujęciom. Miałem wielką radość z kąpieli oraz widoków.

Plaża Xigia

Plaża Makris Gialos

W Agios Nikolaos


Błękitne Jaskinie

Jadąc rowerem w upalne dni, a takie mamy codziennie, musimy pamiętać, że od godziny 9.00 słońce jest bardzo mocne i szybko tracimy wodę z organizmu. W drodze do Agios Nikolaos wypiłem 1,5 litra wody, dlatego w wiosce dokupiłem następną butelkę, wiedząc, że dalsza trasa będzie prawie bezludna i bez zabudowy. Palące słońce inaczej odczuwamy na lądzie, a inaczej w pobliżu morza, gdzie czasem zawiewa chłodny wiatr. W głębi wyspy raczej czujemy wielki zaduch i bardzo szybko się pocimy. W wielu miejscach, w drodze do Agios Nikolaos, miałem okazję przejeżdżać przez takie „duszne” fragmenty. Podczas upalnego dnia, w trakcie jazdy czuje się coś na wzór „płonięcia od środka”. Pomimo, że wypijemy zimną wodę, to i tak czujemy się mocno rozgrzani do środka. Mając doświadczenie z innych greckich wysp, wiedziałem, że mniej więcej co 20km trzeba zaplanować sobie pływanie w pięknych miejscach, bo tylko pełne zanurzenie pozwala utracić nadmiernie zgromadzone ciepło, przez co ponownie czujemy się, jak gdybyśmy dopiero zaczynali trasę. Różnica jest ogromna. Wiedząc o tym, zaplanowałem trasę tak, żeby dalej pojechać na północny przylądek, gdzie nie ma wiosek. Stamtąd pojechałem przez zarośnięte tereny do dość odległej wioski Volimes w środku wyspy, gdzie upał jest nie do wytrzymania. Z tego powodu planowałem dalszy przejazd na balkon widokowy na Plażę Wraku i z góry do Exo Chora oraz Porto Limnionas, gdzie mógłbym wziąć kąpiel w morzu. Jadąc na bezludne fragmenty wyspy Zakyntos, poza Agios Nikolaos, możemy nacieszyć się pięknymi i rozległymi widokami. Zobaczymy też, że nasza wyspa kończy się. Zawracając szutrową drogą z powrotem, dotarłem do Lithies Studios Apartaments. To jedyny, charakterystyczny punkt orientacyjny. Dalej możemy wrócić tą samą drogą, którą przyjechaliśmy i pojechać w stronę odległej wioski Elies, ale ja wybrałem mocno górski etap przez „dziewicze” tereny. Nie wiedząc dokładnie, gdzie zaprowadzi mnie wybrana droga, zresztą jedyna, dotarłem do wioski Korithi. Na zakręcie z kilkoma domami rośnie bardzo piękne drzewo oliwne. Jest dodatkowo bielone i otoczone białym cokołem. W tak spokojnym miejscu, gdzie nie widać nawet ludzi, widok jest przepiękny! Podczas wycieczki rowerowej można zobaczyć prawdziwe, greckie wioski, z dala od masowej turystyki. Właśnie teraz taką podziwiałem. Jak się później okazało, wystarczyłoby, że poszedłbym w linii prostej przez zarośla za to drzewo, a dotarłbym za 800m do Agios Nikolaos… Chociaż wjechałem na spore wzniesienie, to mimo wszystko górska część dopiero się zaczęła, ponieważ teraz czekał mnie ponad 10-kilometrowy przejazd pod górę przez wyżyny. W ten sposób dotarłem do spokojnej i bardzo cichej wioski Elies. Wygląda, jakby była odcięta od świata. Za nią ciągnął się kolejny etap pomiędzy górami, gdzie pomału dojeżdżałem do Volimes. Tak naprawdę wioska składa się z dwóch osad, ponieważ mamy górną i dolną część. W Volimes znajdziemy stary drogowskaz na balkon widokowy na Plażę Wraku, ale musimy pamiętać, że tutaj mamy wyjątkowo dużo skrzyżowań, więc i tak szybko stracimy właściwy kierunek. Jedyne, co pozostaje zrobić, to mieć dobrze opracowane mapy, jechać w kierunku linii brzegowej wyspy, albo poprosić miejscowych o wskazanie właściwej drogi. Ja też się pogubiłem i nawet wjeżdżałem pod bardzo stromą górę, ale uliczka bardzo szybko z wąskiej, stawała się jeszcze węższa i prowadziła tylko do lokalnych zabudowań. Szybko więc wróciłem i próbowałem kolejnej – na wprost przed siebie. Ta okazała się dobrą drogą i pojechałem dalej z góry, w stronę punktu widokowego na Plażę Wraku.

Północny przylądek Zakyntos z widokiem na Kefalonię

Piękna wioska Korithi

Na miejsce dotarłem o godzinie 14.04. Ciekawostką jest fakt, że przejeżdżając od wioski Korithi, aż do Volimes, można zobaczyć powstające chmury dosłownie kilka metrów nad twoją głową! Miałem szczęście i podziwiałem to piękne zjawisko. Chmury występują tylko w kotlinach, czyli zagłębieniach w środku gór. Takie miejsca są otoczone ze wszystkich stron szczytami. Właśnie przez podobne zagłębienia przejeżdżałem, dzięki czemu od czasu do czasu dotykałem chmur. Widok jest niesamowity! Chmury bardzo mi pomagały, ponieważ pomimo upalnego dnia na Zakyntos, temperatura w górach spadała do około 18-20’C. Czułem wielką ulgę. Te same kłęby na niebie utrzymywały się aż do punktu widokowego na Plażę Wraku. Na miejscu podszedłem na górę z flagą Grecji, skąd miałem najpiękniejsze widoki na plażę Navagio. Najbardziej rozbawiła mnie jedna, lokowana blondynka, która ubrała się bardzo ładnie i chyba zapomniała, że będzie chodzić w górskim terenie. Siedząc na skale, męczyła swojego męża, żeby robił jej zdjęcia telefonem. Ona pozowała i ciągle zmieniała pozycję. W końcu Instagram to kupi... Po chwili słabym i delikatnym głosem powiedziała: „zrób mi jeszcze tak i tak, bo tutaj smutno wyglądam”. Co chwilę przerzucała swoje lokowane włosy na bok i dalej pozowała. Jej wybranek nie wytrzymał zbyt długo i ją poganiał. Po chwili usłyszałem tylko słowa: „bo zaraz je…nę tym telefonem”. No cóż… moda na selfie ciągle trwa i chyba dla niektórych jest ważniejsza niż to, co można zobaczyć i przeżyć. Tą samą kobietę spotkałem w samolocie i siedziała przede mną. Na jej widok ciągle przypominała mi się ta śmieszna sesja. Ciesząc oczy tak pięknymi widokami, wiedziałem, że muszę jechać dalej. Szybko zawróciłem do głównej drogi, ale mocno odczuwałem skutki upału i efekt „płonięcia” od środka. Wiedziałem, że muszę gdzieś się wykąpać, żeby utracić ciepło. Na szczęście zdecydowaną część trasy miałem „z górki”, bo od Volimes aż na południe wyspy Zakyntos można cały czas zjeżdżać, czyli jakieś 25km! Ja jednak zaplanowałem coś więcej, niż tylko zjazd przez kolejne wioski. Koniecznie chciałem zobaczyć 1200-letnie drzewo oliwne w Exo Chora i Porto Limnionas wraz z sąsiednim Porto Roxa. Z punktu widokowego pojechałem dalej – do Anafonitrii, gdzie zatrzymałem się w lokalnej tawernie „Galaxy”. Jest duża, na otwartym terenie i można tanio zjeść coś dobrego. Zamawiając obiad, nie sądziłem, że za 6,50 EUR zjem tak konkretny posiłek. Naprawdę polecam to miejsce. Odtąd miałem kolejny zapas energii na dalszą drogę, bo nie ma nic gorszego niż pojechać głodny rowerem. Kto jeździ długodystansowo, ten wie, że wówczas w jednej chwili niezapowiedzianie przychodzi nagły spadek sił i męczymy się ze sobą fizycznie i psychicznie. Stąd chciałem tego uniknąć.

Widok ze szczytu z flagą Grecji

Tawerna "Galaxy"

Z Anafonitrii rozpędziłem się do ponad 30km/h i tak jechałem ponad 7km. Po drodze minąłem wioskę Maries. Oglądałem czarne, spalone lasy po lewej stronie. Ciągnęły się nieprzerwanie. W końcu dotarłem do Exo Chora. Na głównym skrzyżowaniu, zresztą jedynym w tej miejscowości, rośnie potężne drzewo oliwne. Warto przyglądnąć się jemu, ponieważ pień wygląda, jakby był poskręcany z kilkudziesięciu mniejszych. Przystanąłem, żeby zrobić kilka zdjęć. Najbardziej zachwyciła mnie wioska, pomimo że nie zobaczymy tu nic, oprócz kilku domków. Jest za to bardzo zielono i niezwykle spokojnie. Zadziwiła mnie cisza i wrażenie, jakbym był gdzieś na końcu świata. Czułem, że jestem gdzieś w głębi lądu, a inni być może nie wiedzą nawet o istnieniu podobnych wiosek… Za Exo Chora, za kolejne 6km drogi z góry, dotarłem do Agios Leon. Na pierwszym skrzyżowaniu zauważyłem drogowskaz na Porto Limnionas. Dowiadujemy się z niego, że przez 7km będziemy zjeżdżać z długiego zbocza górskiego. Szybko pomyślałem, że tyle samo będę musiał wjechać, będąc totalnie rozpalonym od środka. W tej części wyspy panuje zaduch, a o wietrze możemy pomarzyć. Jedyne więc, co możemy zrobić, to wykąpać się w morzu. Do Porto Limnionas dotarłem szybko. Zszedłem przez teren tawerny do zatoki o tej samej nazwie. Poczułem się jak w raju, bo kolor głębokich wód jest niezwykły. Turkusowe odcienie mieszają się ze szmaragdowymi. Nie mogłem nacieszyć się pięknem tego miejsca, dlatego wskoczyłem do głębokich wód. Widziałem, że przyjechała tu nawet większa ekipa nurków, która ze sprzętem obserwowała życie pod powierzchnią wody. W końcu Porto Limnionas to numer jeden dla nurków. Po kąpieli czułem ponowny przypływ sił, ponieważ oddałem ciepło. Była już godzina 17.20, dlatego musiałem wracać. Wiedziałem, że na kolację w hotelu nie zdążę. Sądząc po podwójnym etapie górskim, który miałem jeszcze przed sobą, potrzebowałem znacznie więcej czasu. Z Porto Limnionas pojechałem do pobliskiego Porto Roxa. Obie zatoki są odległe od siebie o około 1,1km drogi. Nie chcąc wracać tą samą drogą 7km pod górę, już na początku wyprawy postanowiłem, że wybiorę drugą, równoległą szosę, gdzie za 1km zakręcę w lokalne, polne drogi, prowadzące w zapomnianej dolinie. Ten fragment był dla mnie bardzo ciekawy, ponieważ najbliższe 18km musiałem przejechać zapomnianymi drogami polnymi z… czerwonego kamienia, W wielu miejscach nawierzchnia wyglądała tak, jak gdyby ktoś „napaćkał” ręką pozostały z budowy cement kilkadziesiąt lat temu. Jadąc po takiej nawierzchni szybko zobaczyłem, że po prostu się nie da. Większość z tego długiego odcinka musiałem prowadzić rower, ponieważ dość duże kamienie strzelały spod opon, albo rzucały na boki. Nawet nie mogłem przyspieszyć.

Porto Roxa

Zastanawiałem się, czy lokalni mieszkańcy pobliskich wiosek w ogóle wiedzieli o istnieniu tych dróg, skoro wszystko od dawna zarastało. Zapuściłem się chyba w najbardziej dziewicze 18km wyspy Zakyntos… Gdyby coś mi się stało, to nawet nie miałem żadnego punktu odniesienia. Jedynie po obu stronach widziałem powoli kończące się pasma górskie, pomiędzy którymi ciągnęła się zarośnięta lasami wąska dolina, opadająca w kierunku morza. Z tego miejsca mogłem zobaczyć, gdzie dalej pojadę, ale jednocześnie wiedziałem, że horror kamienistej drogi się nie kończy. Dopiero po godzinie 18.50 dotarłem do Korakonissi. Początkowo planowałem, że o 19.00 będę na kolacji w hotelu, bo z map nie można było wyczytać informacji o typie nawierzchni tutejszych dróg. Miałem wrażenie, że od wielu lat nikt tamtędy nie chodził, skoro powoli zarastały je niskie lasy. Na pewno ktoś tędy wędrował lub jeździł, bo jacyś mieszkańcy na skałach oznaczyli sobie kolorowymi strzałkami gdzie iść. Żadnych nazw nie widać. Najwyraźniej kolory strzałek namalowanych na skałach informują o jakichś miejscowościach. Korakonissi to bardzo piękna, ukośnie zanurzona, wielka skała w morzu. Podbiegłem szybko na taras widokowy i ponownie schłodziłem się kąpielą w morzu. Teren jest mocno kamienisty, ale na tą słynną skałę dojdziemy przygotowanym chodnikiem i stopniami. Mamy też taras widokowy, dzięki czemu lepiej popatrzymy na okolicę. Najbardziej jednak, podobał mi się dojazd do Korakonissi, ponieważ widziałem, jak okrążam klifową linię brzegową wyspy. Widoki z drogi są po prostu przepiękne! Za Korakonissi pozostała mi kolejna część zapomnianych dróg polnych przez rozległe lasy. Przed sobą miałem jeszcze około 11km drogi. Mocno umęczyłem się, ponieważ przez większą część trasy prowadziłem rower. Dodatkowo drogi w lesie nie są prowadzone w linii prostej, tylko wiją się niczym wąż. Najciekawszy okazał się widok tuż przed bardzo stromym podjazdem górskim, składającym się z 13-stu serpentyn. Trasa prowadziła na styku dwóch zboczy górskich. Wzdłuż nich wypiętrzało się malutkie wzniesienie. Było tu wyjątkowo zielono. Za kilkaset metrów dotarłem do „zygzaków”, które widziałem z odległości kilku kilometrów. Przynajmniej miałem cel. Odcinek 13-stu serpentyn pokonałem prowadząc rower, ponieważ stromizna jest bardzo duża, a „napaćkany” cement mieszał się z dużymi, czerwonymi kamieniami, co uniemożliwiało wjazd rowerem. Wiedziałem, że za wysokim wzgórzem znajduje się wioska Agalas. Ponoć stamtąd, przez większość część drogi, miałem jechać już „z góry” do Laganas. Mimo wszystko od wioski pozostało jeszcze jakieś 16km do hotelu.

Pierwszych 7 serpentyn jest bardzo stromych i tworzą je równe zygzaki. Później droga wije się w zalesionej części, gdzie po prawej widać pierwszy i jedyny dom. W krzakach widać dojazd do jaskini Damianos. Jaskinie Damianos, to raczej dwie jamy w niskiej ścianie skalnej bez żadnych form naciekowych. Na pewno nie polecałbym ich jako celu wycieczki. Można obejrzeć je, będąc tu „przejazdem”. Bardziej zachwyca stąd widok na piękne morze i widoczną część wyspy Zakyntos. Po pokonaniu wszystkich etapów, w końcu zobaczyłem drogę asfaltową. Skręcając w lewo, w porze zachodzącego słońca, wjeżdżałem do wioski Agalas. Miejscowość ma mnóstwo skrzyżowań, więc i tu potraciłem „główny wątek”. W Agalas dokupiłem 1,5 litrową coca-colę z lodówki, ponieważ do tego czasu zdążyłem wypić 4 litry wody i ciągle było mi mało. Z Agalas miałem pojechać kolejne 10km przez dolinę wcinającą się pomiędzy dwoma pasmami górskimi, ale przy tylu skrzyżowaniach wybrałem szosę, która wydawała mi się najpewniejsza. Wjeżdżając pod bardzo stromą górę wyjechałem poza teren zabudowy i odtąd widziałem przed sobą kolejną, wielką górę. Wiedziałem, że dojadę do jej stóp, a droga zakręci w prawo i dotrę nią do Lithaki. Ostatecznie, wijąca się szosa zaprowadziła mnie przez pofalowany teren do wioski Makrikampos. W oddali, w dole, widziałem kamieniołom i odtąd zjeżdżałem z góry o dość dużym nachyleniu. Przy kamieniołomie szosa skręcała w prawo i cały czas jadąc w dół, dotarłem do wioski Lithakia. To ważny punkt na mapie, ponieważ prowadzi tędy główna droga do miasta Zakyntos. Lithakia to również wioska, gdzie kończą się góry i rozpoczynają wielkie równiny, na których, między innymi, jest położone Laganas. Jeszcze przez najbliższe 6km jechałem główną drogą do skrzyżowania z bardzo wysokimi masztami radiowymi. Droga w prawo prowadziła do Laganas za 3km. Do hotelu dotarłem o godzinie 22.00. Gdyby nie 18km kamienistych dróg w środku wyspy, gdzie przez większość czasu musiałem prowadzić rower, mógłbym zaoszczędzić nawet dwie godziny. Z drugiej strony patrząc, poznałem dużą część wyspy, gdzie normalny turysta się nie zapuszcza. Mogłem poczuć dzikie Zakyntos. To tylko jedna z propozycji tras rowerowych. W zależności od tego, co chcemy zobaczyć, można modyfikować pomysły.

PODSUMOWANIE
Zakyntos jest wyspą dla każdego, ponieważ znajdziemy na niej miejsca dla dzieci, dla ciekawych świata, czy też dla uwielbiających słodkie lenistwo. Jedno, co jest najpewniejsze, to fakt, że zobaczymy niezwykłe, niecodzienne i niepowtarzalne widoki, których na innych greckich wyspach trudno będzie szukać. Polecam eksplorować Zakyntos, chociażby odwiedzając tylko znane miejsca. Błękit i turkus wód, który zobaczymy tutaj jest niesamowity! Życzę udanych wakacji!

3 komentarze:

  1. Zakynthos słynie z pięknych widoków i dobrze je uchwyciłeś. My byliśmy w ubiegłym roku i zwiedziliśmy m.in. półwysep Skinari. Na https://balkany.pl/ się o nim dowiedziałam i było warto tam się wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szymon Lasoń4 lipca 2023 20:49

    Dzięki Michał, mega cenne wskazówki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      Cieszę się, ze mogłem Ci pomóc bracie :).

      Usuń

www.VD.pl