KILKA DOBRYCH SŁÓW O KORFU
Wyspa jest sama w sobie dość specyficzna. Jeśli
wcześniej byłeś gdzieś na greckich wakacjach i widziałeś wspaniałe błękitne
laguny, jak np. na Krecie, czy Zakyntosie, to z pewnością nic lepszego tutaj
nie zobaczysz. Wyspa oferuje wspaniałe widoki, piękne wrażenia i można cieszyć oczy
zielenią przez 12 miesięcy w roku. Z pewnością przed wyjazdem warto zrobić
sobie listę plaż, które chcemy odwiedzić, ponieważ same w sobie są pewną
atrakcją przyrodniczą. Można też pokusić się o rejsy na sąsiednie wysepki,
ponieważ tam zobaczymy bardzo wiele. Dla mnie osobiście Korfu pod względem
przyrodniczym jest bardzo piękną wyspą i żałuję, że nie wszystko mogłem
zobaczyć, co chciałem. Najbardziej na wyspie ciekawiły mnie malutkie plaże
wciśnięte gdzieś pomiędzy skały, czy też takie, nad którymi wyrastały ogromne i
wysokie klify. Jako, że jeżdżę głównie dla podziwiania wspaniałych krajobrazów,
to właśnie na nich się skupię i o nich będę opowiadać. Z pewnością czystość wód
zachwyca i możemy tu znaleźć wiele małych zatoczek z pięknymi szmaragdowymi i szafirowymi
wodami. Korfu ma bardzo ciekawą linię brzegową i uchodzi za jedną z
piękniejszych w Grecji, stąd warto skupić się na zwiedzaniu wyspy głównie na
jej obrzeżach. Bardzo podobały mi się również małe i ciche wioski, piękna
zieleń, poszarpana linia brzegowa i przede wszystkim czyste wody. Widoki z
każdego wzniesienia z pewnością zapisywały się na trwałe w pamięci.
KILKA SŁÓW NA TEMAT RZECZYWISTOŚCI NA KORFU
Rzeczywistość na Korfu nie jest już taka kolorowa.
Pomimo, że jestem osobą, która koncentruje się na pozytywach, to jednak są
rzeczy, których nie da się ominąć, bo występują praktycznie na każdym kroku. Z
tego względu muszę o nich wspomnieć, żeby uniknąć niepotrzebnego rozczarowania.
Na Korfu bardzo szybko można zobaczyć, że wyspa dosłownie tonie w śmieciach.
Przy każdej drodze po obu stronach zobaczymy sterty walających się butelek,
papierków, kubków, itp. Przy każdej plaży znajdziemy całe mnóstwo chusteczek,
zużytych materacy, papierków, kubków, itp. Po prostu nikt tego nie sprząta, a
sami turyści mogliby zachowywać się lepiej, gdyż to oni głównie zaśmiecają
teren, widząc, jak już jest na miejscu. Inna kwestia, to pozostawione
samochody. Nie wiem, jakie Grecy mają prawo, ale na Korfu wyeksploatowany
samochód, łódź czy motorówkę zostawia się w krzakach i pozostawia aż samemu się
rozłoży pod wpływem warunków atmosferycznych. W drodze do jakiejkolwiek
atrakcji turystycznej zauważymy co najmniej kilka takich aut, czy też łodzi i
motorówek. Najbardziej w oczy jednak rzuca się głęboki oddech kryzysu z lat
2008/09 i 2015. Od razu można zauważyć, że tamtejszych Greków oba kryzysy
gospodarcze musiały bardzo mocno przycisnąć, ponieważ w każdej wiosce
znajdziemy średnio co drugi lub trzeci dom opuszczony lub walący się. Porzucone
domy są w różnym stadium budowy. Niektóre są na etapie budowy betonowego
szkieletu, inne mają wykończony parter i betonowy szkielet, a jeszcze inne są
świeżo ukończone i pozostawione. Co ciekawe nawet funkcjonujące od długich lat
hotele są porzucone w centrum znanych miejscowości, gdzie sprzęty niszczeją i stoją
na dworze. W środku popularnej i dużej miejscowości turystycznej Sidari możemy
znaleźć taki hotel, a w centrum miasta stoi pusty „szkieletor” straszący szarym
betonem. W pobliżu innego trzygwiazdkowego hotelu mamy bezpośredni widok na
inny betonowy, trzypiętrowy szkieletor. Ten widok jest tak powszechny, że nie
da się tego nie zauważyć i nie wspomnieć. Najgorszy jest jednak fakt, że na
obrzeżach Peroulades sfinansowano budowę szkoły z Unii Europejskiej oraz
chodnik z latarniami do niej. Dzisiaj szkoła niszczeje i również jest
porzucona, a chodnik i latarnie popadają w ruinę.
Co jeszcze rzuca się w oczy? Oczywiście plaże. Na
ogół plaże na Korfu są malutkie i przeludnione, bo często są „wciśnięte” gdzieś
pomiędzy skały. Dodatkowo są zaśmiecone i pobiera się dodatkowo 10-12 EUR opłaty
za skorzystanie z kompletu dwóch leżaków i parasola przeciwsłonecznego. Uciążliwy
jest również transport, ponieważ wszystkie drogi przypominają raczej stare
szosy wiejskie, które kilkanaście razy były już łatane. Nawet główna droga do
miasta Korfu tak wygląda. Niestety wydłuża to czas dojazdu do stolicy wyspy,
skąd rozpoczyna się wiele ciekawych rejsów. Problemem jest fakt, że ze środka
wyspy na północ (gdzie jest ukryta większa część przyrodniczych atrakcji)
trzeba wjeżdżać bardzo krętymi i dziurawymi drogami do góry i później ponownie
z nich zjeżdżać. Chyba nie ma lepszego określenia na ten typ dróg, jak fragment
z Pana Tadeusza, A. Mickiewicza: „długie, cętkowane, kręte, jak wąż boa”… Pokonanie
39km zajmuje około godzinę. Dodatkowo na trasie napotkamy światła wahadłowe,
które ustawione są tam na stałe. Podczas zwiedzania przylądka Drastis (Cape
Drastis) trzeba zachować szczególną ostrożność, ale o tym będzie później… Co
jeszcze rzuca się w oczy? Na Korfu jest więcej chmur i szarego nieba niż na
innych wyspach greckich. Wystarczy poszukać kilku relacji z tej wyspy i
pooglądać zdjęcia. Około połowę zdjęć, które przeglądnąłem były w gęstych
chmurach. Komunikacja miejska też nie działa tak, jak powinna, bo spóźnia się
lub nawet w ogóle nie przyjeżdża. Pozostaje ostatnia kwestia – kolor wód.
Większość przybiera kolor szmaragdowy, a to za sprawą wodorostów, które licznie
występują pod wodą. Żeby zobaczyć piękne szafirowe i błękitne wody, będziemy
musieli udać się w wybrane miejsca. Szafirowe są czyste w porównaniu z wodami
Bałtyku, ale nie mają już takiej pełnej przezroczystości. To dlatego na
początku wspomniałem, że jeśli ktoś był na Krecie, czy Zakyntosie, to nie zobaczy
tu z pewnością nic lepszego. Ogólnie można powiedzieć, że na Korfu mamy
wrażenie, jakby większość rzeczy ostatni raz robiono w 1980 roku i eksploatuje
się to po dziś dzień. Wszystko wydaje się tam wysłużone i zmęczone. Echo dwóch
kryzysów gospodarczych jest bardzo mocno widoczne i trudno nie zauważyć, jak
wielu ludzi musiało opuścić tę wyspę w poszukiwaniu chleba…
HOTELE - NA CO PATRZEĆ I JAK JE WYBIERAĆ?
Temat hoteli to nie taka łatwa sprawa, jakby się
mogło wydawać. Na początku trzeba określić sobie co jest celem naszego pobytu
na Korfu. Jeśli imprezowanie, to polecam południowe miejscowości wyspy, lub
Sidari na północy. Jeśli chcemy zobaczyć piękne krajobrazy i ogólnie chcemy
pozwiedzać wyspę, to warto wybrać hotel tak, żeby mieć blisko do przynajmniej
dwóch atrakcji turystycznych – nie będziemy musieli dzięki temu organizować dodatkowej
wycieczki. My zdecydowaliśmy się na Sidari i hotel Summertime. Hotel ma trzy
gwiazdki i można by wyliczać całe mnóstwo wad tego miejsca, ale przyjechaliśmy
głównie, by zwiedzać wyspę, więc dla nas nie było to tak istotne. Dlaczego ten
hotel? Dlatego, że w pobliżu mieliśmy dwie atrakcje, które ludzie z innej
części wyspy przyjeżdżają oglądać. Mam na myśli Canal d’amour (Kanał Miłości)i
Przylądek Drastis (Cape Drastis). W ciągu dwóch godzin można poznać oba miejsca
i nacieszyć oczy wspaniałymi widokami. Najważniejszą częścią każdego hotelu
powinien być dostęp do plaży. Jeśli jesteś w biurze podróży poproś by każdy
hotel, który Cię interesuje pokazano Ci na mapach Google (jest to w opcjach ich
programu wyszukującego hotele). Zobaczysz jego umiejscowienie i
zagospodarowanie najbliższego terenu, oraz jak daleko jest do plaży i jaka
plaża jest dostępna. W ofercie możesz znaleźć trzygwiazdkowy hotel Angela Beach
Resort, ale kiedy bliżej przyjrzysz się sprawie, to na mapach dostrzeżesz, że
nie ma tam w ogóle plaży, a raczej leżaki rozstawiono na płycie betonowej
wcinającej się w morze. Można wtedy poczuć wielkie rozczarowanie. Z tego
względu warto oglądać mapy satelitarne Google przed dokonaniem wyboru, bo
przyznam, że na Korfu trudno jest o dobrą piaszczystą plażę. Od naszego hotelu
do plaży mieliśmy około 150m do wąskiej i niedługiej plaży, ale trudno znaleźć
nam było coś lepszego. Na pocieszenie mieliśmy trzy plaże w najbliższym
terenie, dlatego mogliśmy przechodzić na którą nam się podobało. Miasto Sidari
ma szerokie i długie plaże, stąd nie trudno tu o wybór dobrego miejsca. Przy
wyborze plaż tkwi jeszcze jedna mała pułapka. Przy oglądaniu map sprawdź, czy w
pobliżu twojej plaży nie wpływa rzeka do morza. Niestety rzeki z Korfu są
bardzo mocno zanieczyszczone, a z ich dna wybija metan. Śmierdzą, jak miejskie
ścieki. W Sidari wpływają dwie takie rzeki bezpośrednio do morza i dziwił nas
fakt, że trzy metry od niej stały leżaki i pobierano opłaty za udostępnienie
takiego miejsca. Trudno wybrać taką lokalizację do kąpania… Na szczęście Sidari
ma bardzo nieregularną linię brzegową i duża część plaż jest całkowicie
odizolowana od wpływu tych rzek. Z tego względu wybieraliśmy raczej ostatnią
plażę, położoną około 200m w lewo od kanału d’Amour Bardzo wysokie klify
wysunięte w morze pozwalają cieszyć się piękną ciszą i widokami, ponieważ
dodatkowo z dna morza wystają dwie piękne skały, na które można dopłynąć wpław.
KORFU - MIEJSCA, KTÓRE WARTO ZOBACZYĆ
1. PALEOKASTRITSA
KORFU - MIEJSCA, KTÓRE WARTO ZOBACZYĆ
1. PALEOKASTRITSA
To przeciążona ruchem turystycznym wioska o bardzo
pięknych widokach. Dla mnie jest zdecydowanym numerem jeden na Korfu, ponieważ
możemy tu spędzić cały dzień ciesząc oczy wspaniałymi panoramami, a
jednocześnie poznając co chwilę nowe miejsce. Tutejsza zatoka składa się z pięciu
mniejszych zatoczek i nazywana jest często „pięciopalczastą zatoką”, ponieważ
pięć półwyspów wcina się w morze nadając tym samym granice mniejszym zatoczkom.
Wszystkie charakteryzują się wspaniałymi kolorami wód. Z pewnością przy pełnym
słońcu zobaczymy błękitne, szafirowe i szmaragdowe odcienie wód. Z tego względu
utworzono w Paleokastritsa centrum nurkowe, gdzie nawet początkujące osoby mogą
uczyć się tej przyjemności i jednocześnie podziwiać zróżnicowane i kolorowe dno
morskie. Jeśli byłeś w Azji na rafach koralowych, lub nurkowałeś w Egipcie, to
z pewnością nie zobaczysz tutaj bogatszego życia podwodnego. Jest o wiele
uboższe. Przyznam, że kiedy zaświeciło słońce, chciałem zaglądnąć do każdej z
zatoczek i zobaczyć ich piękne, rajskie kolory. Paleokastritsa jest obowiązkową
pozycją na liście do zobaczenia. Jeśli nie mamy samochodu, to możemy wykupić
sobie wycieczkę oferowaną przez liczne biura podróży. Tylko w centrum Sidari
znaleźliśmy aż 7 takich agencji! Ceny wahają się od 15-20 EUR, a to za sprawą
tego, co chcemy zobaczyć. Za 15 EUR agencje proponują nam tylko dowód do
Paleokastritsa i dają nam 5 godzin wolnego czasu. Jeśli wiesz co zobaczyć i
gdzie iść, to taka opcja jest bardzo ciekawa. Za 20 EUR mamy opcję odwiedzenia
ciekawej fabryki przetwarzającej owoc KumQuat w okręgu Skiperi, we wiosce
Felekas, gdzie zostanie wyświetlony nam 5min film pokazujący proces produkcyjny
likierów, dżemów i słodyczy z tego owocu, oraz będziemy mieli okazję zakupić
produkty z kumquat. Dla nas jest to nieznany owoc, dlatego warto go spróbować i
wybrać kilka produktów, jak również zakupić same owoce. My tak zrobiliśmy i
warto! Później dojeżdżamy do Paleokastritsy, gdzie odwiedzamy monastyr położony
na szczycie góry w kształcie lwiej głowy. Wjeżdżamy na samą górę autobusem lub
mniejszym busem. Nie trzeba mówić, że droga jest przeciążona i dodatkowo w
połowie podjazdu znajdują się światła wahadłowe. Trudno tam o lepszy podjazd. Zwiedzanie
Monastyru w Paleokastritsa odbywa się przy dużych tłumach, dlatego warto
rozpocząć ten etap jak najwcześniej rano. Dodatkowo, po prawej stronie od bramy
głównej mamy wydeptaną ścieżkę, gdzie możemy przejść w trzy minuty na drugi
wierzchołek dający wspaniały widok na rozległe morze i piękną linię brzegową.
Dla mnie uchodzi za jedną z najpiękniejszych, jaką widziałem.
Po około półgodzinnym zwiedzaniu zjeżdżamy na dół, gdzie mamy do dyspozycji około trzy godziny wolnego czasu. Jeśli świeci słońce, to nie warto rozsiadać się na plaży, ale polecam pójść na molo na plaży Palaiokasteitsa naprzeciwko hotelu Apollon i wziąć taxi-boat za 12 EUR. Odbędziemy wówczas 35-40min rejs po okolicznych zatoczkach i wpłyniemy do błękitnej jaskini, którą widać z Paleokastritsy. Myślę, że to jest główna atrakcja, dla której tutaj przyjeżdżają turyści, ponieważ zobaczymy wspaniały błękit czystych wód. Za niewielką dopłatą 5 EUR, w zależności od ilości osób, można z tego samego miejsca zorganizować rejs do Paradise Beach (zwaną Chomi Beach), która znajduje się za ostatnim półwyspem wyznaczającym granicę zatoki. Będziemy zachwyceni niesamowitym błękitem wód i niesamowitą ciszą tego miejsca. Tylko nieliczni wypływają na Paradise Beach (z niewiedzy), a naprawdę warto! Tam jest prawdziwy raj! Profesjonalni fotografowie właśnie między innymi tutaj przypływają, by pokazać piękno wyspy. A co, jeśli nie wiesz jak wykorzystać czas w Paleokastritsa? Kierowcy zatrzymują się na głównym parkingu w wiosce o tej samej nazwie. Polecam chodzić we wszystkich kierunkach, bo naprawdę warto. Jeśli skorzystałeś już z pięknego rejsu po zatoczkach i obejrzałeś wspaniałą jaskinię, to teraz idź do plaży, którą znajduje się bezpośrednio za parkingiem w stronę zachodnią. Chociaż pierwsza z nich jest mocno oblegana, to za skałami znajduje się druga plaża, o której prawie wszyscy nie wiedzą. Wystarczy pójsć wąską dróżką skręcającą w lewo, tuż przed hotelem Apollon i iść do jej samego końca. Zatrzymamy się wówczas na mało obleganej piaszczystej plaży, gdzie z pewnością nacieszymy oczy pięknymi, szmaragdowymi i czystymi wodami. Na skałach, po prawej, z łatwością dostrzeżemy napis ‘Diving center’. Wejdźmy schodkami i dalej dostępnym szlakiem idźmy w górę. Z pewnością zobaczymy zaciszne miejsce, gdzie mieszkają ludzie, a po dojściu na górę, będziemy mogli popatrzeć na miejscowość z góry.
Kiedy zwiedzimy już tą część parku narodowego, bo Paleokastritsa takim jest, obowiązkowo trzeba przejść się w stronę monastyru, ale nie polecam iść drogą, tylko szlakiem zaczynającym się bezpośrednio z przyparkingowej plaży. Będziemy mieli wspaniały widok na zatokę i szmaragdowe wody. Przy pełnym słońcu widok jest nieziemski! Jeśli mamy więcej czasu, warto pójść dalej i dojść do kolejnej zatoczki i plaży Alipa. Z pewnością zobaczymy tam dużą przystań z łodziami. Dla chętnych – co godzinę z tego miejsca odpływają „Yellow Submarine” – czyli żółte statki z podwodnym pokładem – gdzie głównym ich celem jest pokazywanie świata pod wodą. Pokład dla pasażerów znajduje się pod wodą, dzięki czemu mamy wrażenie, jakbyśmy byli w jakimś oceanarium. Dla wytrwałych polecam jeszcze dalszą wędrówkę, lub podejście pod plaże: Akrotiri i bardzo ciekawe Liapades i Rovinia. Po skompletowaniu wszystkich miejsc będziemy mieli bardzo dobre spojrzenie na miejscowość i jej atrakcje. Dodatkowo w centrum, na głównym parkingu znajdziemy duże „Aquarium”. Możemy tam zobaczyć ryby żyjące w pobliskim morzu oraz złapać rozgwiazdę, czy ośmiornicę. W zależności od atrakcji ceny wahają się od 10-15 EUR. Dzieci liczone są zawsze jako połowę ceny. Ostatnią rzeczą o jakiej muszę wspomnieć, to podjazd z Paleokastritsa na Bella Vista. Jest to tawerna, do której pojedziemy w ramach wycieczki do Paleokastritsa w cenie 20 EUR, skąd z wysokości około 300 m n. p. m. będziemy mogli podziwiać przepiękną panoramę na całą Paleokastritsę i jej wszystkie zatoki naraz. Widok naprawdę zachwyca i dlatego polecam odwiedzić również to miejsce. Po odwiedzeniu wszystkich atrakcji mamy jeszcze przystanek w Makrades, gdzie w wiosce położonej wysoko w górach możemy nabyć mnóstwo lokalnych produktów. Skorzystaliśmy z tej oferty i przyznajemy, że jesteśmy zadowoleni z tej wycieczki.
Po około półgodzinnym zwiedzaniu zjeżdżamy na dół, gdzie mamy do dyspozycji około trzy godziny wolnego czasu. Jeśli świeci słońce, to nie warto rozsiadać się na plaży, ale polecam pójść na molo na plaży Palaiokasteitsa naprzeciwko hotelu Apollon i wziąć taxi-boat za 12 EUR. Odbędziemy wówczas 35-40min rejs po okolicznych zatoczkach i wpłyniemy do błękitnej jaskini, którą widać z Paleokastritsy. Myślę, że to jest główna atrakcja, dla której tutaj przyjeżdżają turyści, ponieważ zobaczymy wspaniały błękit czystych wód. Za niewielką dopłatą 5 EUR, w zależności od ilości osób, można z tego samego miejsca zorganizować rejs do Paradise Beach (zwaną Chomi Beach), która znajduje się za ostatnim półwyspem wyznaczającym granicę zatoki. Będziemy zachwyceni niesamowitym błękitem wód i niesamowitą ciszą tego miejsca. Tylko nieliczni wypływają na Paradise Beach (z niewiedzy), a naprawdę warto! Tam jest prawdziwy raj! Profesjonalni fotografowie właśnie między innymi tutaj przypływają, by pokazać piękno wyspy. A co, jeśli nie wiesz jak wykorzystać czas w Paleokastritsa? Kierowcy zatrzymują się na głównym parkingu w wiosce o tej samej nazwie. Polecam chodzić we wszystkich kierunkach, bo naprawdę warto. Jeśli skorzystałeś już z pięknego rejsu po zatoczkach i obejrzałeś wspaniałą jaskinię, to teraz idź do plaży, którą znajduje się bezpośrednio za parkingiem w stronę zachodnią. Chociaż pierwsza z nich jest mocno oblegana, to za skałami znajduje się druga plaża, o której prawie wszyscy nie wiedzą. Wystarczy pójsć wąską dróżką skręcającą w lewo, tuż przed hotelem Apollon i iść do jej samego końca. Zatrzymamy się wówczas na mało obleganej piaszczystej plaży, gdzie z pewnością nacieszymy oczy pięknymi, szmaragdowymi i czystymi wodami. Na skałach, po prawej, z łatwością dostrzeżemy napis ‘Diving center’. Wejdźmy schodkami i dalej dostępnym szlakiem idźmy w górę. Z pewnością zobaczymy zaciszne miejsce, gdzie mieszkają ludzie, a po dojściu na górę, będziemy mogli popatrzeć na miejscowość z góry.
Kiedy zwiedzimy już tą część parku narodowego, bo Paleokastritsa takim jest, obowiązkowo trzeba przejść się w stronę monastyru, ale nie polecam iść drogą, tylko szlakiem zaczynającym się bezpośrednio z przyparkingowej plaży. Będziemy mieli wspaniały widok na zatokę i szmaragdowe wody. Przy pełnym słońcu widok jest nieziemski! Jeśli mamy więcej czasu, warto pójść dalej i dojść do kolejnej zatoczki i plaży Alipa. Z pewnością zobaczymy tam dużą przystań z łodziami. Dla chętnych – co godzinę z tego miejsca odpływają „Yellow Submarine” – czyli żółte statki z podwodnym pokładem – gdzie głównym ich celem jest pokazywanie świata pod wodą. Pokład dla pasażerów znajduje się pod wodą, dzięki czemu mamy wrażenie, jakbyśmy byli w jakimś oceanarium. Dla wytrwałych polecam jeszcze dalszą wędrówkę, lub podejście pod plaże: Akrotiri i bardzo ciekawe Liapades i Rovinia. Po skompletowaniu wszystkich miejsc będziemy mieli bardzo dobre spojrzenie na miejscowość i jej atrakcje. Dodatkowo w centrum, na głównym parkingu znajdziemy duże „Aquarium”. Możemy tam zobaczyć ryby żyjące w pobliskim morzu oraz złapać rozgwiazdę, czy ośmiornicę. W zależności od atrakcji ceny wahają się od 10-15 EUR. Dzieci liczone są zawsze jako połowę ceny. Ostatnią rzeczą o jakiej muszę wspomnieć, to podjazd z Paleokastritsa na Bella Vista. Jest to tawerna, do której pojedziemy w ramach wycieczki do Paleokastritsa w cenie 20 EUR, skąd z wysokości około 300 m n. p. m. będziemy mogli podziwiać przepiękną panoramę na całą Paleokastritsę i jej wszystkie zatoki naraz. Widok naprawdę zachwyca i dlatego polecam odwiedzić również to miejsce. Po odwiedzeniu wszystkich atrakcji mamy jeszcze przystanek w Makrades, gdzie w wiosce położonej wysoko w górach możemy nabyć mnóstwo lokalnych produktów. Skorzystaliśmy z tej oferty i przyznajemy, że jesteśmy zadowoleni z tej wycieczki.
2. PAXOS I ANTYPAXOS
Chociaż nie są to miejsca bezpośrednio na Korfu, to polecam te wyspy ze względu na ich urokliwe zakątki. Każda agencja turystyczna ma w swojej ofercie wycieczkę na obie wysepki. W ciągu jednego rejsu zobaczymy wspaniałe krajobrazy i z pewnością będziemy mogli popływać w krystalicznie czystych i błękitnych wodach. W północnej części Korfu wycieczka kosztuje 30-35 EUR, ze względu na konieczność dojazdu do miasta Korfu – Kerkira. Stamtąd statkiem popłyniemy na Paxos i Antypaxos. Rejs trwa aż 2,5h, ale myślę, że taka długa trasa pozwoli się zrelaksować i odpocząć, z czego zresztą korzystaliśmy. Z Kerkiry płyniemy około 1h 10min do południowej części wyspy – do portu Lefkimmi, skąd zabierani są turyści z południa wyspy, którzy wykupili tą samą wycieczkę. Dopiero z Lefkimmi wypływamy na pełne morze, gdzie za około następne 1h 10min dopłyniemy do Paxos. Na początku „wjeżdżamy” do dwóch błękitnych jaskiń. Pierwsza z nich jest wysoka na 70m, dlatego statek mogący pomieścić 250 ludzi wpływa tam bez problemu. Podczas naszej wycieczki w środku jaskini z głośników popłynęła „Greek Zorba” w wersji techno. W trakcie rozkręcania się muzyki, sternik mówi przez mikrofon „enjoy your holidays!”. Wprowadza tym samym w dobry nastrój. Po wypłynięciu z pierwszej jaskini dopływamy do drugiej za jakieś 15min. Druga jest ciekawsza, ponieważ w potężnej ścianie skalnej są trzy jaskinie rozmieszczone w jednakowych odstępach i dodatkowo przyozdabiają je błękitne i szmaragdowe wody. W środku największej jaskini, po prawej stronie znajduje się jeszcze jedna komnata, gdzie przez otwór u góry przenikają promienie słońca, dzięki czemu oświetlają krystalicznie czyste wody. Ten widok jest naprawdę warty obejrzenia! W trakcie rejsu dowiadujemy się, że wyspa ma 4km długości, znajdują się na niej trzy wioski i żyje na niej jakieś 2400 ludzi. Pierwsza z nich liczy sobie tylko 300 mieszkańców. Po odwiedzeniu tych ciekawych miejsc płyniemy pomiędzy wysepkami Paxos i Antypaxos. Teraz jesteśmy po przeciwnej stronie wyspy Antypaxos, gdzie co chwilę podziwiamy wspaniałe plaże, laguny i błękitne wody. Na jednej z lagun statek zatrzymuje się i można zejść do wody i zażywać kąpieli. Mamy do dyspozycji około godzinę. Statek cumuje w dość głębokich wodach (około 10m), gdzie kapitan pozwala skakać z burty bezpośrednio do wody. Kto tylko umie pływać, to korzysta z okazji, bo kolor wód zachęca do podziwiania tego miejsca z nieco innej perspektywy. Po godzinnej kąpieli wchodzimy przy pomocy schodków na pokład i płyniemy z powrotem na Paxos do miejscowości Gaios. Bardzo ciekawie rozwiązano tutaj kwestię rozładowania ruchu morskiego. Utworzono długi kanał, gdzie jedną stroną statki wpływają, a drugą wypływają. Przy okazji możemy z poziomu statku podziwiać dużą część miasta. Bardzo podobała mi się ta część wycieczki. W mieście mamy dwie godziny czasu wolnego. Polecam oczywiście zobaczyć ścisłe centrum miasta, a później przejść się na plażę, idąc w kierunku południowym głównym deptakiem aż dojdziemy do Plakes Beach. Na tak małym kawałku zobaczymy różne odcienie i kolory morza. Nas zachwyciło to miejsce, dlatego spędziliśmy na Plakes Beach resztę wolnego czasu i kąpaliśmy się w tutejszych wodach. Po wykorzystaniu czasu wracamy na statek, skąd z powrotem płyniemy 2,5h rejsem do Kerkiry. Wtedy mamy ponownie czas, by zrelaksować się.
3. PRZYLĄDEK DRASTIS - CAPE DRASTIS
To chyba najdziwniejsze, ale i bardzo piękne miejsce na Korfu. Jest zaliczane do jednych z najpiękniejszych widoków w Grecji, dlatego koniecznie trzeba je zobaczyć. Przylądek wyróżnia się niesamowitą linią brzegową. Bardzo wysoki klif nagle urywa się w morzu, ale z dna „wyrastają” jeszcze trzy inne, mniejsze skały dodające uroku okolicy. W tym miejscu mieszają się różne kolory wód, dlatego Drastis jest bardzo kolorowym miejscem. Z Sidari można zajść pieszo w 40min, idąc w kierunku Peroulades. Dalej zaprowadzą nas strzałki. Zanim zobaczymy główny widok, polecam z parkingu głównego wejść na wydeptane nieoficjalne ścieżki i zobaczyć, jak niesamowite klify tworzą tutejszą linię brzegową. Są bardzo wysokie, przepaściste i jak zobaczysz, ścieżka przebiega przez ziemię wiszącą w powietrzu, utrzymywaną przez gęstą sieć korzeni. Ziemia i korzenie trzymają tak mocno nad klifami, że nawet nie pękają. Warto podchodzić tylko tyle, na ile jest utrwalona wydeptana ścieżka. Dalej ziemia może się oberwać. Z tego miejsca zobaczymy przepiękną dziką plażę, dostępną tylko z poziomu morza. Jej pomarańczowe piaski wręcz zachwycają! W oddali dostrzeżemy piękną Logas Beach i schodki prowadzące do niej. Dopiero po obejrzeniu głównej linii brzegowej polecam pójść na Przylądek Drastis. Przed sobą zobaczymy szeroką drogę opadającą dość stromo, z której przy słonecznej pogodzie mocno się kurzy. Pył jest dosłownie jak mąka! Dochodzimy do głównego punktu widokowego. Na tablicy przeczytamy, że to nie jest jeszcze oficjalny punkt widokowy. Znajduje się on na szczycie małej góry, która jest… zamknięta bramą na kłódkę! I tu natrafiamy na największy absurd Grecji! Cała ta ziemia została sprzedana w prywatne ręce i jest zamknięta – bez dostępu dla turystów. Można umawiać się telefonicznie na zwiedzanie, ale tylko większą grupą i za opłatą 5 EUR za osobę. Co ciekawe telefonu nikt nie odbiera i pozostaje nam jedynie, albo i aż, nacieszyć oczy widokiem z głównego, nieoficjalnego punktu widokowego. Ale to nie koniec absurdów. Kiedy podejdziemy do bramy z łańcuchem, znajdziemy ręcznie napisaną informację, że więcej informacji znajdziemy na Google Maps. W tym czasie, możemy dostać ziemią lub kamieniem w głowę, bo na prywatnym terenie mieszka chora psychicznie babcia, która została bez renty i nie ma za co żyć. Dowiedzieliśmy się o tym z tawerny ‘7th Heaven’ w Peroulades. Ja dostałem dwa razy większym fragmentem ziemi w plecy. I tu zachodzi pytanie: jak ktoś mógł sprzedać teren będący ogólnym dobrem narodowym bez możliwości zwiedzenia w prywatne ręce – tym bardziej w ręce chorej psychicznie babci?! Jak w ogóle mogło do tego dojść? Czyżby kryzys w Grecji był tak mocny, że sprzedaje się wszystko co popadnie bez zastanowienia? Przez babcię zagrożone są również małe łódki, które podpływają pod Cape Drastis, bo potrafi ona rzucać w nie kamieniami i ziemią. Plaża Drastis, która znajduje się pod stromym klifem jest niebezpiecznym miejscem, bo można zupełnie nieświadomie dostać czymś z dużej wysokości w głowę. Pojedyncza osoba nie ma nawet co marzyć o zwiedzeniu Przylądka Drastis, ponieważ telefonu i tak nikt nie odbiera, a jeśli nawet, to osoba życzy sobie bagatela… 300 EUR!!! Co za pomieszanie z poplątaniem (to najłagodniejsze określenie tego absurdu wszechczasów)!!!
Z tym miejscem związana jest jeszcze jedna ciekawa plaża położona zaledwie 300m dalej. Kiedy stoimy w głównym punkcie widokowym mamy drogę w prawo, gdzie możemy schodzić do poziomu morza. Nieco dalej za punktem widokowym miniemy tabliczkę z napisem informującym o zejściu do morza i możliwości wykupienia 35-40min rejsu dookoła Cape Drastis wraz z opłynięciem przylądka w pobliżu pięknych i niedostępnych plaż. Opcja jest bardzo ciekawa i zdecydowanie ją polecam. Ale wróćmy do początku. Kiedy schodzimy drogą, dojdziemy do malutkiej, skalistej plaży, z szałasem z uschniętych traw. Widok na Albanię z tego miejsca jest niesamowity! W oddali z Sidari widać tutejsze trzy parasole, bo tylko tyle się tu zmieści. Ludzie zazwyczaj wylegują się na piaskowcach tworzących piętra. W szałasie można wykupić rejs i z jakże malutkiej przystani składającej się dosłownie z jednej deski wchodzimy na pokład motorówki, gdzie za 15 EUR/osobę możemy popływać w pobliżu skał wynurzonych ponad powierzchnię morza tworzących przylądek Drastis, a później przepłyniemy obok niedostępnych plaż z pomarańczowymi piaskami, nad którymi zobaczymy bardzo wysokie klify. W końcu zobaczymy legendarną plażę Logas, na którą przyjeżdżają tłumy, by podziwiać zachodzące słońce. W ofercie rejsu jest nawet opcja plażowania na plaży Drastis bez limitu czasu. Na umówioną porę podpływają po ciebie motorówką. Nie polecam jednak plażowania w tym miejscu, ze względu na chorą psychicznie babcię, która zrzuca kamienie na plażę z dużej wysokości i na przepływające łódki. Polecam jedynie podziwianie pięknych widoków, bo na otwarte morze babcia z pewnością nie dorzuci już niczym. Inną ciekawostką są niesamowite wody tego miejsca. Podczas słonecznych dni wody są przezroczyste i bardzo kolorowe. Kiedy przyjdziemy w to samo miejsce po burzy, gdy świeci już słońce, to zobaczymy, że morze przybiera niesamowite pasy barw, ponieważ każdy odcień i każdy kolor zaznacza granicę prądów morskich. Wygląda to jak naturalnie malowany obraz pastelami! Widok po prostu wgniata w ziemię! Co ciekawe, wtedy morze nie jest przezroczyste, ale za to obraz namalowany na morzu staje się tak niecodzienny, że niewielu go może zobaczyć!
Ciekawostka dla turystów. Kiedy stoisz w głównym punkcie widokowym, to nie idź główną drogą. Stojąc na wprost do Przylądka Drastis po prawej stronie widzisz dwie wyraźne drogi. Popatrz 5m za siebie w prawą stronę i powinieneś zobaczyć tam zieloną, zarośniętą drogę, ale mocno widoczną. Wejdź na jej szlak i dzięki temu ominiesz cały zygzak. Od razu dojdziesz pod malutką plażę skalną, gdzie można wykupić rejs dookoła Drastis. W połowie skrótu trafimy na dwa drzewa cytrynowe i będziemy mogli nazbierać dziko rosnącej cytryny wielkości całej otwartej męskiej dłoni! Tutejsze cytryny są dwa razy większe niż te znane ze sklepów. My zjedliśmy jedną na miejscu, żeby ich posmakować. Cytryny są soczyste, a zapach jest bardzo intensywny, piękny i naturalny.
Moim zdaniem to takie mniejsze wydanie Paleokastritsy, ale bardzo piękne. Podobnie, jak tam, można spędzić tu bardzo dobrze czas. Jako, że najbardziej uwielbiam piękne widoki, a nie infrastrukturę miejską, to raczej na tej części skupię się przy opisywaniu tego miejsca. Do Kassiopi są organizowane tanie wycieczki – bo już za 12 EUR w Sidari, a poza sezonem za 8 EUR. Głównym celem jest plażowanie, ponieważ plaże w Kassiopi uchodzą za najpiękniejsze. Jeśli chcemy zobaczyć ciekawy widok na okolicę, to polecam zobaczyć ruiny zamku, który na mapach nie ma swojej nazwy. Nie jest to jakiś wielki obiekt, ale raczej widać fragmenty trzech strażnic i kawałki murów w otoczeniu bardzo gęstej zieleni. Podczas zwiedzania ruin można trafić na węże, dlatego nie polecam przychodzić tu w japonkach, czy też w odkrytym obuwiu. W okolicy możemy zobaczyć również kościół z XVII wieku o nazwie Panagia Kassiopitra, który jest położony na obrzeżach ścisłego centrum miasta – znajduje się w pobliżu tawerny Old School przy rondzie. Jest to niewielki kościółek – można tak rzec – ale ma swój klimat. Warto też przespacerować się wybrzeżem sąsiedniej zatoki Melina Bay. Kolor wód z pewnością nacieszy nasze oczy i będziemy mogli zrobić tu kilka ciekawszych zdjęć. Zatoka jest chroniona przed falami kamiennymi groblami. Pozostawiono jedynie cienki przesmyk na wpływanie i wypływanie mniejszych łodzi i statków. Hitem natomiast są same plaże Kassiopi. Na Korfu uważa się, że najpiękniejszą plażą jest Bataria. Tutejszy kolor wód zachwyci z pewnością każdego, ponieważ mamy tutaj wszystkie odcienie szmaragdu i szafiru. Dodatkowo mamy cudowny widok na Albanię! Pływanie przy takiej scenerii jest po prostu relaksującą przyjemnością. Niestety nie tylko my wiemy o tym miejscu, położonym około 450 od ścisłego centrum miasta. Na plaży Bataria rozstawiono 4 rzędy leżaków i parasoli, stąd też przyciągają rzesze turystów. Zrobienie zdjęcia w spokoju raczej graniczy z cudem – chyba, że będziemy tu wcześnie rano, ale wtedy będziemy skazani na fotografowanie „pod słońce”.
Jeśli jesteśmy miłośnikami dobrego krajobrazu, to polecam przejść jeszcze około 50m za plażę Bataria Beach. Wtedy dotrzemy do kolejnej – Kanoni Beach. Jest to skalista plaża z cudownymi bardzo małymi klifami. Linia brzegowa jest bardzo nieregularna, dlatego w połączeniu z szafirowymi i szmaragdowymi wodami jest ciekawa. Można tutaj nacieszyć oczy pięknymi krajobrazami w połączeniu z widokiem na góry Albanii. Kiedy wrócimy z tego miejsca do centrum miasta, to proponuję odwiedzić kolejną ciekawą plażę – Imerolia Beach. Jest to przydrożna skalista plaża znajdująca się około 500m od centrum, w stronę Sidari. Nacieszymy tutaj oczy pięknym widokiem na półwysep, gdzie można zwiedzić ruiny zamku, oraz ponownie popatrzymy na Albanię. Niestety wody stają się szybko głębokie i są chłodniejsze niż gdzie indziej, co z pewnością jest zaletą przy gorących i upalnych dniach. Warto wziąć na tą plażę buty do wody, ponieważ będziemy schodzić kamienistym dnem do morza. Woda przyjmuje piękne odcienie zielonego i niebieskiego. Po lewej stronie plaży zobaczymy przystań dla motorówek, a za nią boisko do piłki nożnej. Nieco bliżej – w pobliżu centrum – mamy Kalamonis Beach. Można odwiedzić ją w trakcie wędrówki do Imerolia Beach. Plaża jest bardzo wąska i kamienista. Wracając do przystani Kassopeto (Melina Bay) możemy wypożyczyć motorówkę i odbyć rejs po okolicy. Wypożyczalnia nazywa się Filippos Boats. Jak wszystko na Korfu, jest tutaj wysłużone. Znajdziemy też nieco nowsze jednostki, którymi będziemy mogli poznać okolicę od strony wody.
Jeśli jesteśmy miłośnikami dobrego krajobrazu, to polecam przejść jeszcze około 50m za plażę Bataria Beach. Wtedy dotrzemy do kolejnej – Kanoni Beach. Jest to skalista plaża z cudownymi bardzo małymi klifami. Linia brzegowa jest bardzo nieregularna, dlatego w połączeniu z szafirowymi i szmaragdowymi wodami jest ciekawa. Można tutaj nacieszyć oczy pięknymi krajobrazami w połączeniu z widokiem na góry Albanii. Kiedy wrócimy z tego miejsca do centrum miasta, to proponuję odwiedzić kolejną ciekawą plażę – Imerolia Beach. Jest to przydrożna skalista plaża znajdująca się około 500m od centrum, w stronę Sidari. Nacieszymy tutaj oczy pięknym widokiem na półwysep, gdzie można zwiedzić ruiny zamku, oraz ponownie popatrzymy na Albanię. Niestety wody stają się szybko głębokie i są chłodniejsze niż gdzie indziej, co z pewnością jest zaletą przy gorących i upalnych dniach. Warto wziąć na tą plażę buty do wody, ponieważ będziemy schodzić kamienistym dnem do morza. Woda przyjmuje piękne odcienie zielonego i niebieskiego. Po lewej stronie plaży zobaczymy przystań dla motorówek, a za nią boisko do piłki nożnej. Nieco bliżej – w pobliżu centrum – mamy Kalamonis Beach. Można odwiedzić ją w trakcie wędrówki do Imerolia Beach. Plaża jest bardzo wąska i kamienista. Wracając do przystani Kassopeto (Melina Bay) możemy wypożyczyć motorówkę i odbyć rejs po okolicy. Wypożyczalnia nazywa się Filippos Boats. Jak wszystko na Korfu, jest tutaj wysłużone. Znajdziemy też nieco nowsze jednostki, którymi będziemy mogli poznać okolicę od strony wody.
Chyba najpiękniejsza plaża całego Korfu! Piękne położenie i cudowne błękitne wody zachęcają do odwiedzenia tego miejsca. Na szczególną uwagę zasługuje jednak nietypowe ukształtowanie terenu, ponieważ wąski przesmyk rozdziela dwie zatoczki, dzięki czemu jesteśmy nad dwoma wybrzeżami równocześnie! Do obu z nich przylegają piękne kamieniste plaże – jedną z nich jest właśnie Porto Timoni Beach. Całości szczęścia dopełnia fakt, że na wszystko możemy popatrzeć z dużej wysokości i zrobić naprawdę dobre zdjęcia. Na początku musimy dojechać do miejscowości Afionas, gdzie dojeżdżamy do jej samego końca. Tam znajdziemy podobne znaki, jak na Przylądek Drastis z żółtymi strzałkami, które wskażą nam właściwą ścieżkę. Na tabliczce znajdziemy napis: „To Porto Timoni Beach”. Możemy iść albo na plażę według znaków, albo wybrać się na punkt widokowy na dość sporym wzniesieniu. Wówczas należy przejść jeszcze jakieś 100m i później na rozdrożu skręcić w lewo. Wtedy wejdziemy na ścieżkę z ciernistymi krzakami. Polecam założyć spodnie na ten czas. Przez około 20min będziemy podchodzić stromym stokiem aż dojdziemy na szczyt – do punktu widokowego, z którego robione są znane zdjęcia z pocztówek. Idąc drugim widocznym szlakiem na rozdrożu dojdziemy bezpośrednio na plażę Porto Timoni Beach. Ciekawostką jest to, że nawet w pełni sezonu przy najlepszej pogodzie plaża jest prawie pusta, ponieważ dojście do niej jest trudne i trzeba wiedzieć gdzie iść. Trudne pod względem takim, że trzeba iść przez ścieżkę z cierniami. Nie polecam żadnych klapków ani japonek. Należy raczej ubrać tutaj solidne buty ze względu na kamienistą, śliską ścieżkę, gdzie kolców różnych krzaków nie brakuje. Dodatkowo ścieżka przebiega wzdłuż nachylonego stoku, co utrudnia przeprawę przez kujące krzaki. Co jeszcze wziąć ze sobą? Chyba coś wygodnego do leżenia, bo na kamieniach nie za bardzo da się wytrzymać. Polecam karimatę, lub jakąkolwiek matę. Warto zabrać buty do wody ze względu na kamienie leżące na dnie.
Legendarna plaża na Korfu. Jest miejscem
wycieczek, których celem jest podziwianie pięknych zachodów słońca.
Rzeczywiście tego położenia plaży względem słońca można pozazdrościć, bo
patrzymy idealnie na zachód, mając przed sobą widok na dwie pobliskie wysepki. Żeby
dostać się na tą plażę musimy podjechać lub pójść z Sidari w kierunku
Peroulades i kierować się według strzałek. Idąc w kierunku przylądka Drastis
zobaczymy dwie strzałki – jedną na przylądek, a drugą na Logas Beach. Ta druga
strzałka niejednoznacznie pokazuje kierunek, dlatego trzeba wybrać drogę z
wielkim napisem SLOW na asfalcie. Za 500m dotrzemy do pięknej tawerny o nazwie „7th
Heaven”. Faktycznie jest tam bardzo fajny klimat i miejsce zachęca do spędzenia
miłych chwil. Tawernę umiejscowiono dokładnie na krawędzi urwistego klifu i do
dyspozycji mamy dodatkowo bardzo dużą powierzchnię na zewnątrz z pięknym
ogrodem i ławkami oraz krzesłami. Na samej krawędzi rozmieszczono stoliki z
krzesłami, gdzie można coś zjeść, a jednocześnie podziwiać cudowne widoki. Na
końcu chodnika dotrzemy do szklanego tarasu wysuniętego poza krawędź klifu i
pod sobą, kilkadziesiąt metrów poniżej, będziemy widzieć plażę Logas! Wrażenie
jest nieziemskie, bo czujemy się, jakbyśmy skoczyli w przepaść, albo jakbyśmy
stali dwa metry poza krawędzią klifu w powietrzu. Warto zobaczyć to miejsce. Kiedy
odwiedzimy „7th Heaven” warto, a nawet trzeba, zejść na Logas Beach. Przed
tawerną stoi duża niebieska tablica z nazwą plaży. Betonowymi schodami
zejdziemy aż do jej poziomu. Wprawny obserwator od razu zauważy, że schody
wybudowano wiele lat temu i duża część ziemi została wypłukana spod nich i duża
ich część wisi już w powietrzu. W dolnej części są nawet przechylone lekko w
prawo, jakby zaraz miały runąć na plażę, co zapewne będzie miało miejsce w
najbliższym czasie, jeśli nic ze schodami nie zrobią.
Na dole stoimy na kilkumetrowej plaży pod klifem. Jeśli chcemy dostać się na większą część Logas Beach, trzeba przejść morzem do kolan przy wysokim klifie i dopiero dojdziemy na główną plażę. Logas Beach jest bardzo ciekawa, bo ma w najszerszych miejscach zaledwie 5m szerokości, a długa jest na około 80-90 metrów. Nie trudno domyśleć się, że nie raz będzie trzeba stoczyć walkę z morzem o ręcznik, bo od czasu do czasu fala będzie nam go zalewać. Inna kwestia, to znalezienie sobie odpowiedniego miejsca. Nie mamy zbyt wielkiego wyboru, więc trzeba zajmować każdy wolny fragment piasku. Niestety od czasu do czasu z klifu spadają kamienie, dlatego plażowanie w tym miejscu nie jest bezpieczne. Już na samym początku znajdziemy na klifie wywieszoną tablicę informująca o zagrożeniu. Od połowy długości plaży Logas można zauważyć bardzo duże pęknięcie w górnej części klifu. Wygląda na to, że w niedługim czasie spory jego fragment odpadnie i runie z hukiem do wody. Najciekawsze jednak jest przed nami, bo wystarczy wejść kilka metrów do morza i odwrócić się w stronę wysokich ścian skalnych. Zobaczymy, jak warstwy skał tworzące równoległe pasy pod ukosem oszukują nasze oczy. Mamy wrażenie, że morze jest przechylone o około 15° w prawą stronę – jakby wody przelewały się właśnie w tamtą stronę. I trudno patrzeć na nie inaczej. Nawet mając tą świadomość nie da się patrzeć inaczej, czyli „normalnie”, bo wrażenie nadal pozostaje. Kiedy patrzymy z plaży, wszystko wraca do „normy”. Plaża ma piękne, ciemne piaski, ciągle zalewane przez fale. Ciekawostką jest, że w Sidari są organizowane wycieczki za 6 EUR na podziwianie zachodów słońca na Logas Beach. Taka wycieczka trwa zwykle trzy godziny. Dojście pieszo z Sidari do skrzyżowania zajmuje dokładnie 34min, a do Logas Beach 40min, więc jeśli tam jesteśmy, to warto przejść ten kawałek i w trakcie drogi zobaczyć klimat tutejszych wiosek. Stojąc na plaży Logas możemy popatrzeć do góry. Wtedy zobaczymy ludzi stojących na szklanym tarasie podziwiających widoki. Zobaczymy też, że fragment placu tawerny, gdzie stoją stoliki z krzesłami wisi dosłownie w powietrzu, ponieważ ziemia spod betonowej wylewki została już wypłukana. Ogólnie rzecz mówiąc cały teren tawerny stoi na piaskowcach, więc właściciel musi się liczyć, że w miarę upływu czasu będzie wypłukiwana ziemia lub też klif będzie zmieniał swoją formę. Wcześniej jednak trzeba naprawić betonowe schody, które w dużej mierze wiszą w powietrzu oparte na sypiącym się usypisku ziemi.
Na dole stoimy na kilkumetrowej plaży pod klifem. Jeśli chcemy dostać się na większą część Logas Beach, trzeba przejść morzem do kolan przy wysokim klifie i dopiero dojdziemy na główną plażę. Logas Beach jest bardzo ciekawa, bo ma w najszerszych miejscach zaledwie 5m szerokości, a długa jest na około 80-90 metrów. Nie trudno domyśleć się, że nie raz będzie trzeba stoczyć walkę z morzem o ręcznik, bo od czasu do czasu fala będzie nam go zalewać. Inna kwestia, to znalezienie sobie odpowiedniego miejsca. Nie mamy zbyt wielkiego wyboru, więc trzeba zajmować każdy wolny fragment piasku. Niestety od czasu do czasu z klifu spadają kamienie, dlatego plażowanie w tym miejscu nie jest bezpieczne. Już na samym początku znajdziemy na klifie wywieszoną tablicę informująca o zagrożeniu. Od połowy długości plaży Logas można zauważyć bardzo duże pęknięcie w górnej części klifu. Wygląda na to, że w niedługim czasie spory jego fragment odpadnie i runie z hukiem do wody. Najciekawsze jednak jest przed nami, bo wystarczy wejść kilka metrów do morza i odwrócić się w stronę wysokich ścian skalnych. Zobaczymy, jak warstwy skał tworzące równoległe pasy pod ukosem oszukują nasze oczy. Mamy wrażenie, że morze jest przechylone o około 15° w prawą stronę – jakby wody przelewały się właśnie w tamtą stronę. I trudno patrzeć na nie inaczej. Nawet mając tą świadomość nie da się patrzeć inaczej, czyli „normalnie”, bo wrażenie nadal pozostaje. Kiedy patrzymy z plaży, wszystko wraca do „normy”. Plaża ma piękne, ciemne piaski, ciągle zalewane przez fale. Ciekawostką jest, że w Sidari są organizowane wycieczki za 6 EUR na podziwianie zachodów słońca na Logas Beach. Taka wycieczka trwa zwykle trzy godziny. Dojście pieszo z Sidari do skrzyżowania zajmuje dokładnie 34min, a do Logas Beach 40min, więc jeśli tam jesteśmy, to warto przejść ten kawałek i w trakcie drogi zobaczyć klimat tutejszych wiosek. Stojąc na plaży Logas możemy popatrzeć do góry. Wtedy zobaczymy ludzi stojących na szklanym tarasie podziwiających widoki. Zobaczymy też, że fragment placu tawerny, gdzie stoją stoliki z krzesłami wisi dosłownie w powietrzu, ponieważ ziemia spod betonowej wylewki została już wypłukana. Ogólnie rzecz mówiąc cały teren tawerny stoi na piaskowcach, więc właściciel musi się liczyć, że w miarę upływu czasu będzie wypłukiwana ziemia lub też klif będzie zmieniał swoją formę. Wcześniej jednak trzeba naprawić betonowe schody, które w dużej mierze wiszą w powietrzu oparte na sypiącym się usypisku ziemi.
Plaże Sidari mają coś w sobie, ponieważ wyróżnia
je bardzo nieregularna linia brzegowa. Ponad nimi najczęściej górują wysokie
klify oraz możemy zobaczyć wystające skały z morza dodające uroku miejscom. Na
obrzeżach Sidari – tam, gdzie graniczy Sidari z wioską Melitsa mamy drogę
prowadzącą bezpośrednio do pierwszej plaży o nazwie Apotripiti (lądowa część).
Widzimy stąd dwie piękne skały wystające z morza, gdzie również znajdziemy
płaski kawałek plaży. To miejsce nazwano Sidari Beach. Z Apotripiti ludzie
płyną wpław do pierwszej skałki, bo jest blisko i robią sobie zdjęcia.
Przyznam, że skałki są urokliwe, ale osoby, które widziały już kilka greckich
wysp przeżyją rozczarowanie, ponieważ plaża nie powala rozmiarami, a większość
powierzchni zajmują parasole i leżaki (płatne – 10 EUR/dzień). Mamy niewiele
przestrzeni, żeby rozłożyć koc. Wody nie są krystalicznie czyste, ale na tyle
czyste, że w słoneczne dni widać dno. Morze ma tutaj kolor jasnozielony.
Dopiero w oddali przyjmuje odcienie niebieskiego. Na tej plaży można również
wypożyczyć canoe lub rower wodny. Canoe kosztuje 10 EUR, a rower wodny 15 EUR/godzinę. Rower wodny na morzu słabo się sprawdza, bo długo trzeba
pedałować, żeby gdzieś dopłynąć (ruch wody powoduje, że łopaty napędzające
rower często obracają się w powietrzu, a nie w wodzie, przez co tracimy
niepotrzebnie siły). Canoe jest zdecydowanie lepsze, ale niestety jednoosobowe.
Mając dwustronne wiosło możemy płynąć bardzo szybko, nawet pod prąd. Właśnie z
tej okazji skorzystałem. Dzięki temu w godzinę zdążyłem obskoczyć wszystkie
znane plaże w Sidari – włącznie z kanałem Miłości – d’Amour. Z tego miejsca
można popłynąć w stronę malutkiej plaży z trzema parasolkami w okolicach
przylądka Drastis. Rowerem wodnym kurs powinien nam zająć około 45min, canoe
około 20-25min. Na plaży, po lewej stronie mamy pas siwej gliny, którą ludzie
używają jako naturalnej maseczki. Bardzo często smarują się nią cali od stóp, do
głów, po czym zażywają kąpieli w morzu. Ja jednak polecam we wczesnych
godzinach porannych popłynąć do pierwszej skałki i usiąść na jej brzegu tak,
żeby mieć całe nogi zanurzone w morzu. Wtedy podpływają kolorowe rybki i
zaczynają krążyć dookoła nóg, kolan, czy też stóp. Widok jest niesamowity! Ze
skał ludzie najczęściej skaczą na główkę, bo od razu jest głęboko.
Druga plaża to oczywiście legendarny Canal
d’Amour. Plaża wyróżnia się głębokim wcięciem w linię brzegową i ograniczeniem
po obu stronach w postaci piaskowcowych ścian skalnych. W tej części Sidari
każde skrzyżowanie jest opisane strzałkami gdzie iść, żeby dojść do tej plaży.
Drogi prowadzą przez teren tawern, czy nawet hoteli i tak trzeba iść.
Najszybszą drogą jest przejście pieszo około 150m licząc od hotelu Summertime.
Naprzeciwko niego mamy drogę biegnącą do góry przy barze Saxophone. Później
zakręca w prawo i przechodzimy przez teren hotelu i później tawerny. To jest
normalne i każdy tak chodzi. Nie ma się czego obawiać. Tak nawet prowadzą
znaki, więc wszystko jest na legalu. Tutejsze wody mają również zielony odcień,
ale kształty skał i otoczenie na pewno się spodobają wszystkim. Linia brzegowa
jest bardzo mocno „poskręcana” i obok Canal d’Amour jest jakby przeciwnie
skierowany drugi kanał, który dodaje uroku temu miejscu. W pobliżu znajdziemy
dziko wydeptane ścieżki i polecam przejście ich wszystkich. Na pewno
przejdziemy obok terenu baru d’Amour, gdzie zobaczymy wielki zielony napis –
podobny do tego z Hollywood. Przedzierając się przez krzaki – bo tak prowadzi
ścieżka – za kilkadziesiąt metrów dotrzemy do kolejnej plaży – do początku
głównej i rozległej plaży miejskiej w Sidari. Staniemy tu na płaskiej półce
piaskowcowej, gdzie ludzie gromadzą się najchętniej, ponieważ wody są płytkie,
a po obu stronach widzimy piękne ściany piaskowcowe z bujną, zieloną
roślinnością. Największy zachwyt wzbudził we mnie widok kulistego krzewu
wiszącego na skraju ściany skalnej, pochylonego w kierunku morza. Z pewnością
taki widok spodoba się każdemu. Na oficjalnej plaży możemy również wypożyczyć
rowery wodne i canoe, co najczęściej ludzie robią, by wpłynąć do kanału
d’Amour. Chętni mogą wybrać się na spacer wzdłuż miejskiej plaży aż przejdziemy
poza centrum miasta. Plaże są oblegane i znajdziemy tu mnóstwo leżaków i
parasoli za opłatą 10 EUR/dzień. W kanale d’Amour za leżaki trzeba zapłacić 12 EUR/dzień. Na głównej plaży w Sidari warto pomyśleć, gdzie będziemy plażować,
ponieważ do morza wpływają dwie śmierdzące rzeki ze ściekami. Widzieliśmy, jak
dwa metry od tej rzeki rozstawiono parasole i leżaki. Moim zdaniem warto pójść
gdzieś dużo dalej, bo miejsca jest dużo, lub też wybrać dwie wcześniej omawiane
plaże – będą znacznie ciekawsze. Na początku miejskiej plaży w Sidari będziemy
mogli ponownie zobaczyć wystającą skałę z morza, gdzie ludzie podpływają, żeby
zrobić sobie zdjęcie.
Jest
to kolejna propozycja, by zobaczyć coś ciekawego w rejonie Korfu. Wycieczkę
organizują liczne agencje turystyczne. W Sidari wycieczkę proponuje 7 takich
agencji i liczą sobie za tą usługę około 35 EUR. Jak wygląda program takiej
wycieczki? Głównie będziemy płynąć statkiem. Rejs według mnie jest bardzo
ciekawy, bo najpierw wypływamy z Corfu (Kerkira) i płyniemy 1h 10min do
Lefkimmi, gdzie wsiadają chętni z południowej części wyspy. Następnie odpływamy
w stronę głównego celu – Sivota. Z Lefkimmi dopływamy tam w około 25min. Pierwszym
punktem – podobnie, jak podczas wycieczki na Paxos i Antypaxos – jest
wpłynięcie do Blue Cave (Błękitna Jaskinia). Nie jest tak duża, jak na Paxos,
ale z pewnością spodoba się każdemu. Tuż przed jaskinią widzimy piękne błękitne
wody, co dodaje uroku okolicy. Jaskinia jest podobna do tej z Paxos, ale jest
niższa i szersza. Jesteśmy przy pierwszej wysepce w 100% zalesionej. Teraz
opływamy ją i wpływamy do małej zatoczki bez jakiejś szczególnej nazwy. Zatoczka
nie jest tak wielka, jak mogłoby się wydawać. Jest raczej niewielkim zaułkiem
„upchniętym” w zalesione wybrzeże. Jako, że jest tutaj płytko, to odbywają się
tu różne obozy sportowe dla dzieci, lub też animacje. W programie wycieczki mamy
godzinny postój w zatoczce i możemy skoczyć z burty statku bezpośrednio do morza.
Wody przyjmują cudowne kolory szafiru, szmaragdu i błękitu i to one najbardziej
cieszą nasze oczy. Widząc te barwy aż chce się wskoczyć do niej! Po kąpieli
wchodzimy schodkami na pokład i możemy dalej kontynuować nasz rejs. Teraz
opływamy zalesioną wysepkę dookoła i zatrzymujemy się w znanej Blue Lagoon (Błękitna
Laguna). Tutaj kręcono ujęcia do filmu „Błękitna Laguna”. Dla jednych to
miejsce jest piękne, a dla drugich ładniejsze są laguny na Antipaxos. Coś w tym
jest, bo wybrzeże Antypaxos jest bardziej zróżnicowane. Laguna nie jest tak
duża, jakby się mogło wydawać. Mamy tu widok na piękną plażę, skąd możemy
podziwiać wspaniałe kolory błękitnych wód. Krajobraz jest bardzo ciekawy dla
oka. Niestety ze względu na dużą popularność miejsca, Blue Lagoon jest mocno
oblegana przez motorówki i statki. W cenę wycieczki jest wliczony posiłek.
Obiad składa się zazwyczaj z surówki z kapusty, sałatki ogórkowo-pomidorowej,
tzatzików i kurczaka. Z napojów mamy do dyspozycji napoje gazowane lub białe
wino. Podobnie, jak na Paxos i Antypaxos z głośników słuchamy muzyki. Obsługa
serwuje nam znane hity z lat 70- i 80-tych.
Ostatni punkt na mapie naszej wycieczki to postój w Grecji kontynentalnej w miasteczku Sivota na dwie godziny. Miasto jest bardzo urokliwe. Podobnie, jak w Gaios na Paxos możemy tu jedynie jeść, pić i kupować pamiątki. Można też zatrzymać się na jednej z plaż i wykorzystać czas w formie relaksu. Warto wybrać którąś z plaż w pobliżu Edem Studios, czy też Domotel Agios Nikolaos, Zeri Beach, Gallikos Molos Beach. Wszystkie charakteryzują się pięknymi turkusowymi wodami, dlatego z pewnością wypoczniemy tu jak nigdy. Polecam dwie ostatnie plaże ponieważ mamy do nich bardzo blisko i są wąskie, ale dość długie i z pięknym widokiem na trzy pobliskie w 100% zalesione wysepki. Łatwo można zauważyć, że w licznych tawernach dzieci w wieku około 8-12 lat pomagają swoim rodzicom w prowadzeniu biznesu. Sprzątają między innymi stoły po turystach, czy też sam obiekt. Można też wykorzystać wolny czas na inny sposób. Jeśli ktoś nie lubi lub nie umie pływać, to może i warto to zrobić, przejść jak najwięcej w okolicy. Polecam między innymi zobaczyć wszystkie cztery wyżej wymienione plaże i kierować się w stronę piątej – Bella Vraka Beach, która jest na drugiej wyspie. Nie dojdziemy do niej, ale będziemy mogli na nią popatrzeć z brzegu. Z pewnością zobaczysz tutaj piękny piaszczysto, kamienny przesmyk łączący nieśmiało ląd z wysepką. Widok jest nieziemski, ponieważ wody na całej długości są bardzo płytkie i przez to przyjmują różne odcienie turkusu. Linia brzegowa jest tak zróżnicowana, że z łatwością wypełnimy dwie godziny poszukując nowych i ciekawych widoków. Po dwugodzinnym pobycie w Sivocie wracamy do Kerkiry naszym statkiem. Rejs trwający ponad 1h 30min z pewnością pozwoli nam dodatkowo wypocząć. W późnych godzinach popołudniowych możemy podziwiać stolicę Korfu – miasto Kerkira z fortecą w roli głównej – oświetlaną ciepłym światłem promieni słonecznych.
Ostatni punkt na mapie naszej wycieczki to postój w Grecji kontynentalnej w miasteczku Sivota na dwie godziny. Miasto jest bardzo urokliwe. Podobnie, jak w Gaios na Paxos możemy tu jedynie jeść, pić i kupować pamiątki. Można też zatrzymać się na jednej z plaż i wykorzystać czas w formie relaksu. Warto wybrać którąś z plaż w pobliżu Edem Studios, czy też Domotel Agios Nikolaos, Zeri Beach, Gallikos Molos Beach. Wszystkie charakteryzują się pięknymi turkusowymi wodami, dlatego z pewnością wypoczniemy tu jak nigdy. Polecam dwie ostatnie plaże ponieważ mamy do nich bardzo blisko i są wąskie, ale dość długie i z pięknym widokiem na trzy pobliskie w 100% zalesione wysepki. Łatwo można zauważyć, że w licznych tawernach dzieci w wieku około 8-12 lat pomagają swoim rodzicom w prowadzeniu biznesu. Sprzątają między innymi stoły po turystach, czy też sam obiekt. Można też wykorzystać wolny czas na inny sposób. Jeśli ktoś nie lubi lub nie umie pływać, to może i warto to zrobić, przejść jak najwięcej w okolicy. Polecam między innymi zobaczyć wszystkie cztery wyżej wymienione plaże i kierować się w stronę piątej – Bella Vraka Beach, która jest na drugiej wyspie. Nie dojdziemy do niej, ale będziemy mogli na nią popatrzeć z brzegu. Z pewnością zobaczysz tutaj piękny piaszczysto, kamienny przesmyk łączący nieśmiało ląd z wysepką. Widok jest nieziemski, ponieważ wody na całej długości są bardzo płytkie i przez to przyjmują różne odcienie turkusu. Linia brzegowa jest tak zróżnicowana, że z łatwością wypełnimy dwie godziny poszukując nowych i ciekawych widoków. Po dwugodzinnym pobycie w Sivocie wracamy do Kerkiry naszym statkiem. Rejs trwający ponad 1h 30min z pewnością pozwoli nam dodatkowo wypocząć. W późnych godzinach popołudniowych możemy podziwiać stolicę Korfu – miasto Kerkira z fortecą w roli głównej – oświetlaną ciepłym światłem promieni słonecznych.
Pontikonissi, czyli Mysia Wyspa, to oczywiście
malutka wyspa znajdująca się w pobliżu Kanoni. Według legendy Mysia Wyspa to
statek Odyseusza zamieniony w kamień przez Posejdona w akcie zemsty za
oślepienie swego syna Polifema. Na wyspie znajduje się ciekawa kaplica
wybudowana typowo w greckim stylu. Można tam dopłynąć łódką z Kanoni za 6 EUR.
W pobliżu, po drugiej stronie brzegu, znajduje się inna wyspa – Vlacherna,
która jest połączona z lądem groblą. Wygląda o wiele ciekawiej z pewnej
odległości, ponieważ zbudowano na niej klasztor zajmujący praktycznie całą
powierzchnię malutkiej wyspy. Z pewnością spodoba się osobom lubiącym
fotografować. Można jeszcze spojrzeć na Mysią Wyspę zwaną tutaj Pontikonisi (mysz
po grecku to Pontiko, a wyspa po grecku to Nisi) z punktu widokowego, z którego
wszyscy robią zdjęcia znane z pocztówek. Na wyspie znajduje się mała
bizantyjska kaplica wybudowana w XIII w., która na tle morza wygląda bardzo
ciekawie. Mysią Wyspę i kaplicę można zwiedzać za darmo. Co ciekawe również z
tego miejsca można oglądać startujące i lądujące samoloty, bo w bezpośrednim
sąsiedztwie zatoczki jest lotnisko, o którym się nie mówi, a raczej wszyscy
pokazują wyspę jako piękne i zaciszne miejsce. Wycieczkę na Mysią Wyspę
organizują wszystkie biura podróży w ramach jednodniowego wyjazdu „poznajemy
Korfu”.
Przyznam, że jest to jedna z najpiękniejszych plaż
na Korfu. Znajduje się w Agios Georgios – miejscowości znajdującej się w
połowie drogi pomiędzy Paleokastritsa a Peroulades. Na plaży będziemy mogli
leżeć na złotych piaskach (jedna z nielicznych plaż na Korfu). Plaża Issos w
Agios Georgios jest oblegana, ponieważ jest tam cała infrastruktura
turystyczna. Issos podzielono na kilka części, gdzie w jednej możemy skorzystać
z leżaków i parasoli, a w drugiej możemy wypożyczyć sprzęt do pływania –
rowerki wodne i canoe. Plaża ma certyfikat Blue Flag i jest strzeżona przez
ratowników. Issos jest położona w zakolu górzystego regionu, gdzie możemy
popatrzeć również na nią z dużej wysokości ze wzniesień. Zobaczymy wtedy, że
mamy do dyspozycji płytką i wielką lagunę z błękitnymi wodami oraz, że lagunę
okalają piękne zielone wzniesienia i skały. Zejście do morza jest bardzo
łagodne, stąd też pływa tu dużo dzieci. Standardowo w okolicy możemy zjeść
posiłek w licznych tawernach. Plaża Issos w Agios Georgios jest najszerszą
plażą na Korfu, więc warto odwiedzić to miejsca. Swoje miejsce znajdują tutaj
również miłośnicy windsurfingu i kitesurfingu. Niestety żadna agencja nie
organizuje wycieczek na Issos, Agios Georgios.
11. ANGELOKASTRO
11. ANGELOKASTRO
Angelokastro to jedno z najważniejszych miejsc na
Korfu pod względem historycznym. To po prostu zamek – twierdza obronna z XII
wieku. Nazwa tego zamku najprawdopodobniej pochodzi od bizantyjskiej rodziny
Angeloi Komneni, która rządziła Korfu na przełomie XI I XII wieku. Z tego
miejsca można zobaczyć ogromną część wyspy – nawet wschodnie wybrzeże Korfu!
Najciekawszy jest fakt, że w latach 1537, 1571 i 1716 kilka tysięcy obrońców
trzykrotnie odparło atak znacznie silniejszych Turków. Zamek jest wybudowany na
bardzo ciekawej górze, bo stoi na szczycie skalistej góry, która kończy się
pionowym klifem o wysokości 300m! Warto odwiedzić to miejsce wiosną, ponieważ w
tym czasie możemy zobaczyć bajeczną zieleń oraz rosnące dziko róże i storczyki.
Z parkingu idziemy brukowanymi stromymi schodkami do wąskiego przejścia, do wewnętrznej
wieży obronnej. W tej części będziemy mogli podziwiać gaje oliwne. Całe wzgórze
jest zarośnięte drzewami oliwnymi rosnącymi na dziko. Co ciekawe, na górnej
wieży znajduje się mały kościółek pw. Michała i Gabriela. Przed kościołem z
pewnością zauważymy siedem kurhanów wykutych w skale (to taki kopiec, żeby o
kimś pamiętano lub na czyjąś cześć). Trochę poniżej od szczytu wzgórza
odnajdziemy ruiny cystern na wodę. W dolnej wieży obronnej, po lewej stronie
znajdziemy jeszcze pustelnię, czyli jamę zamienioną na kaplice Kyriakiego z
końca XVIII wieku. Do dziś przetrwały malowidła Matki Boskiej i Chrystusa na
skałach.
To najwyższa góra na Korfu licząca sobie 906 m
n.p.m. Czy warto tam jechać? Jeśli jesteś górskim zapaleńcem tak, jak ja, to z
pewnością masz wiele tatrzańskich szczytów na swoim koncie, a być może nawet i
więcej. Ogólnie mówiąc polskie góry są znacznie ładniejsze niż greckie,
ponieważ te drugie są spalone słońcem i raczej podziwia się panoramy w
przegrzanym powietrzu, przez co widoki nie są wyraźne, ani efektowne. Cały
klimat tej góry uchodzi po tym, jak zobaczymy mnóstwo metalowych masztów i
anten telekomunikacyjnych na samym wierzchołku. Jeśli ktoś koniecznie chce "zaliczyć" ten
szczyt, to może zrealizować swój cel na kilka sposobów. Można pojechać na
Pantokrator wypożyczonym samochodem, ale trzeba się przygotować na fakt, że
obojętnie od której strony zaplanujemy podjazd, to od ostatniej wioski będziemy
mieli do pokonania jeszcze kilkanaście kilometrów monotonnej drogi w spalonym
słońcem terenie. Same drogi nie są trudne technicznie. Najtrudniejszą może być
droga z licznymi serpentynami. Z każdej strony można wjechać samochodem na sam
szczyt, ale polecam mimo wszystko zrezygnować z samochodowej turystyki górskiej,
która ciągle przeżywa swój rozkwit. Warto podjechać do pewnego momentu i
spróbować pójść pieszo wydeptanymi ścieżkami. Będziemy mieli więcej czasu na
podziwianie widoków i nacieszenie się przyrodą. Polecam podjechać samochodem do
znanej i najstarszej wioski na Korfu - Stara Perithia, którą dodatkowo można
zwiedzić. W godzinach porannych jest tutaj jeszcze całkiem przyjemnie, ponieważ
słońce nie przygrzewa tak mocno. Można poczuć lekki chłód. Idąc, polecam
przejść całą wieś i za ostatnimi domkami pójść drogą ciągle do góry. Dalej
szlak jest czytelny. Za jakieś kilkaset metrów, lub około 6min wędrówki,
znajdziemy znaki szlaku Corfu Trail wyglądające jako żółte strzałki. Będzie
trzeba tam skręcić w prawo, w bujne zarośla złożone wyłącznie z paproci. Za
paprociami szlak prowadzi kamienistą ścieżką, gdzie będziemy mogli popatrzeć na
wioskę Old Perithia z wysokości. W tej części szlaku z pewnością zobaczymy
mnóstwo motyli i bardzo duże koniki polne oraz jaszczurki. Po przejściu
kamiennej ścieżki dochodzimy do szerokiej drogi, po której jeżdżą samochody.
Warto zacząć wędrówkę wcześnie rano, ponieważ w środku wyspy upał staje się nie
do zniesienia i zupełnie inaczej odczuwa się go niż nad morzem. Nie mamy gdzie
się schronić i jak zauważymy, po drodze miniemy tylko jedną wiatę, gdzie na
chwilę można odpocząć od słońca.
W okolicach wiaty możemy zgubić właściwą ścieżkę w ciernistych jeżynach i innych zaroślach. Z tego względu warto nałożyć coś na nogi, ponieważ możemy podrapać się kolcami. Trzeba też popatrzeć dookoła wiaty, ponieważ są tam dobre oznakowania, ale trzeba je najpierw wypatrzeć. Po drodze miniemy jeszcze lichą zagrodę dla kóz i zobaczymy jeszcze inną wiatę zrobioną z falistej blachy, która przy upalnych dniach jest jeszcze większym miejscem ‘umęczenia’. Dobrze, że nie musimy się tu zatrzymywać. Nie wiem jak kozy wytrzymują upał na zboczach góry. Po przejściu całego odcinka dochodzimy do asfaltowej szosy, którą wszyscy wjeżdżają na szczyt. Podobnie, jak podczas podchodzenia nad Morskie Oko, walczymy z asfaltową drogą, która potrafi nieźle dać w kość – chyba bardziej pod względem psychicznym. Tutejsza droga jest: [cytat z „Pana Tadeusza”] „długa, cętkowana, kręta – jak wąż boa” i ciągnie się stromo do góry. Podczas podchodzenia zauważymy wiele innych dróg w oddali, ale wszystkie one zbiegają się pod szczytem. Przy upale w tych rejonach stracimy z pewnością mnóstwo wody, dlatego polecam wziąć jej dużo. Trzeba przyznać, że pieszą wędrówkę wybierają tylko nieliczni i turyści będący na szczycie z pewnością będą patrzeć na ciebie z podziwem. Na szczycie znajdziemy drogą tawernę, która jest jednocześnie najwyżej położoną tawerną na Korfu. Po długiej wędrówce w upale warto schłodzić się wodą w umywalkach. Widoki z góry nie powalają i nie pozwalają zobaczyć niestety całej wyspy. Widzimy jedynie fragmenty morza i wyżyny oraz możemy zaglądnąć do Albanii korzystając z udostępnionych tu teleskopów za opłatą. Turyści głównie ciągną samochodami na szczyt dla widoków i dla zwiedzenia najwyżej położonego klasztoru na Korfu. Góra miała dla mieszkańców wyspy istotne znaczenie już w starożytności, bowiem znajdowała się na niej świątynia Zeusa. To na jej miejscu zbudowany został za panowania Andegawenów ok. 1347 r. pierwszy klasztor z kościołem Pantokratora, od którego swą nazwę nosi szczyt. Według podań w jego budowie pomagali mieszkańcy Old Perithia wykorzystując miejscowe drewno i wapienie. Świątynia została zniszczona w 1537 r. Na jej miejscu ok. 1689 r. stanął obecny klasztor. W środku znajduje się kościół pw. Przemienienia Pańskiego z osiemnastowiecznym ikonostasem i freskami. Niestety nie można zrobić tu ani jednego porządnego zdjęcia, ponieważ nad świątynią wznosi się ogromny, kratownicowy maszt telekomunikacyjny – ten, który widać z każdego miejsca na Korfu. Obok niego stoi jeszcze wiele niższych masztów, co niezwykle szpeci to miejsce. Cały klimat dawnych lat uleciał gdzieś „z dymem”. Wracając z góry, warto iść tym samym szlakiem i usiąść pod wiatą po to, żeby nacieszyć się zupełną ciszą. W wiosce Old Perithia polecam koniecznie czymś się schłodzić. W tutejszych tawernach znajdziemy w ofercie zimne sałatki owocowe z przewagą soczystego i słodkiego arbuza. Szlak z pewnością spodoba się turystom górskim, ponieważ zobaczymy coś innego.
W okolicach wiaty możemy zgubić właściwą ścieżkę w ciernistych jeżynach i innych zaroślach. Z tego względu warto nałożyć coś na nogi, ponieważ możemy podrapać się kolcami. Trzeba też popatrzeć dookoła wiaty, ponieważ są tam dobre oznakowania, ale trzeba je najpierw wypatrzeć. Po drodze miniemy jeszcze lichą zagrodę dla kóz i zobaczymy jeszcze inną wiatę zrobioną z falistej blachy, która przy upalnych dniach jest jeszcze większym miejscem ‘umęczenia’. Dobrze, że nie musimy się tu zatrzymywać. Nie wiem jak kozy wytrzymują upał na zboczach góry. Po przejściu całego odcinka dochodzimy do asfaltowej szosy, którą wszyscy wjeżdżają na szczyt. Podobnie, jak podczas podchodzenia nad Morskie Oko, walczymy z asfaltową drogą, która potrafi nieźle dać w kość – chyba bardziej pod względem psychicznym. Tutejsza droga jest: [cytat z „Pana Tadeusza”] „długa, cętkowana, kręta – jak wąż boa” i ciągnie się stromo do góry. Podczas podchodzenia zauważymy wiele innych dróg w oddali, ale wszystkie one zbiegają się pod szczytem. Przy upale w tych rejonach stracimy z pewnością mnóstwo wody, dlatego polecam wziąć jej dużo. Trzeba przyznać, że pieszą wędrówkę wybierają tylko nieliczni i turyści będący na szczycie z pewnością będą patrzeć na ciebie z podziwem. Na szczycie znajdziemy drogą tawernę, która jest jednocześnie najwyżej położoną tawerną na Korfu. Po długiej wędrówce w upale warto schłodzić się wodą w umywalkach. Widoki z góry nie powalają i nie pozwalają zobaczyć niestety całej wyspy. Widzimy jedynie fragmenty morza i wyżyny oraz możemy zaglądnąć do Albanii korzystając z udostępnionych tu teleskopów za opłatą. Turyści głównie ciągną samochodami na szczyt dla widoków i dla zwiedzenia najwyżej położonego klasztoru na Korfu. Góra miała dla mieszkańców wyspy istotne znaczenie już w starożytności, bowiem znajdowała się na niej świątynia Zeusa. To na jej miejscu zbudowany został za panowania Andegawenów ok. 1347 r. pierwszy klasztor z kościołem Pantokratora, od którego swą nazwę nosi szczyt. Według podań w jego budowie pomagali mieszkańcy Old Perithia wykorzystując miejscowe drewno i wapienie. Świątynia została zniszczona w 1537 r. Na jej miejscu ok. 1689 r. stanął obecny klasztor. W środku znajduje się kościół pw. Przemienienia Pańskiego z osiemnastowiecznym ikonostasem i freskami. Niestety nie można zrobić tu ani jednego porządnego zdjęcia, ponieważ nad świątynią wznosi się ogromny, kratownicowy maszt telekomunikacyjny – ten, który widać z każdego miejsca na Korfu. Obok niego stoi jeszcze wiele niższych masztów, co niezwykle szpeci to miejsce. Cały klimat dawnych lat uleciał gdzieś „z dymem”. Wracając z góry, warto iść tym samym szlakiem i usiąść pod wiatą po to, żeby nacieszyć się zupełną ciszą. W wiosce Old Perithia polecam koniecznie czymś się schłodzić. W tutejszych tawernach znajdziemy w ofercie zimne sałatki owocowe z przewagą soczystego i słodkiego arbuza. Szlak z pewnością spodoba się turystom górskim, ponieważ zobaczymy coś innego.
Dziękuję za ten wpis! Dzięki Wam zobaczyłam najciekawsze miejsca na Korfu, części nawet nie było w przewodniku. Ciężko było w Porto Timoni, jak pisaliście droga do łatwych nie należy, ale zdecydowanie widok wart jest wysiłku. Dziękuję!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłem pomóc :)
UsuńSuper przewodnik,dziękuję.Wybieramy się na Korfu w ostatnim tygodniu czerwca i mamy nadzieję,że nie będzie jeszcze tak tłoczno.Chętnie odwiedzimy polecane przez Was miejsca.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłem pomóc. Na pewno nie będzie jeszcze tłoczno. Życzę udanych wakacji :).
UsuńWitam, wybieramy się z żoną na Korfu w sierpniu. Podpowiedz nam czy lepiej wynająć samochód czy korzystać z lokalnych agencji turystycznych. Bardzo pomocny wpis, dzięki :)!
OdpowiedzUsuńWitam,
UsuńJeśli czujecie się dobrzy za kierownicą, to polecam samochód (drogi są bardzo kręte od połowy wyspy w kierunku północnym. 39km jedzie się jedną godzinę). Agencje turystyczne zabiorą Was do znanych miejsc, a wielu z nich po prostu nie zobaczycie (np. cudowny przylądek Drastis, czy Logas Beach). Najlepiej zakwaterować się na północy wyspy, bo wycieczki są znacznie tańsze i wszędzie jest blisko. Polecam Paxos i Antypaxos z agencji turystycznych na miejscu, a resztę na własną rękę.
Bardzo obszerny szczegółowy i ciekawy wpis.Ale głównie dla miłośników pocztówkowych zdjęć, przyzna Pan. Kanał miłości sąsiaduje z bardzo tandetną infrasktrukturą, sama miejscowość Sidari nie ma w sobie wiele greckiego, prawdziwego charakteru. Można pięknie kadrować zdjęcia ale to przecież całość pola widzenia daje nam pełnię wrażeń.
OdpowiedzUsuńDlatego polecam jednak zobaczyć okolice stolicy i ją samą wreszcie - to niezwykłe miejsca ( widoki też przepiękne , zwłaszcza na sąsiadujące wysepki i Albanię). Klimat miasta, starówki i okolic starej twierdzy, uroki mariny w Gouvia, zwłaszcza widzianej z pewnej odległości, to wielowymiarowy spektakl, o który trudno na wspomnianych wcześniej przez Pana wyspach. Mnie zauroczył, mam nadzieję - innych też zaczaruje.Pozdrawiam. P.S. A/propos śmieci - nie jest tak żle, szczerze mówiąc sporadycznie rzucały się w oczy. Wyspa jest przepiękna ale jak każda , nie jest pocztówką.
Według mnie Korfu jest słabym miejscem na pocztówkowe zdjęcia, bo tak, jak zostało powiedziane: infrastruktura jest bardzo słaba i przede wszystkim jest brudno. Miałem wrażenie, że wszystko na Korfu jest wysłużone i lata świetności już ma dawno za sobą. Sam kanał miłości nie jest czymś wielkim, wyjątkowym. Moim zdaniem na takie miano zasługuje przylądek Drastis i klify, do których można dojść pozaszlakowymi ścieżkami. Tam jest przepięknie. Jest w tym racja, że Sidari nie jest ciekawą miejscowością. Raczej taki architektoniczny chaos i dużo śmieci. Co do stolicy, to kto co lubi, bo mnie miasta męczą. Jestem z miasta i dlatego szukam gór i pięknych, naturalnych krajobrazów. Jeśli już się było na kilku wyspach grackich, to kolejne miasta stają się prawie takie same: jest twierdza mniejsza lub większa, rynek/ryneczek, jakaś przystań i tłumy turystów. Moim zdaniem najpiękniejsza twierdza to ta na Rodos. Ma potrójne mury i są grube nawet do 13m każdy. Zwiedzenie twierdzy zajęło mi 12 godzin, bo poszedłem tam na własną rękę. Widoki na Albanię zdecydowanie podobały mi się z przylądka Drastis. Według mnie problem ze śmieciami jest bardzo duży, bo choćby przy plaży w Sidari, w krzakach, w trawach, czy na obrzeżach wala się mnóstwo śmieci, reklamówek, worków, plastików, hotelowych kubków plastikowych, itp. Jeszcze gorzej jest, gdy idziemy do przylądka Drastis. Tam nawet w krzakach znajdziemy naturalnie rozkładające się samochody i łodzie. Po drodze miniemy szkołe podstawową dofinansowaną w 2004 roku z Unii Europejskiej, a teraz zarasta i sypie się. Kiedy jedzie się z Korfu do Sidari, również widać przy drodze mnóstwo śmieci. Lepiej jest w Paleokastritsa, bo to miejsce numer jeden na Korfu. Kolor wód zachwyca, bo w pozostałej części Korfu trudno o piękne wody i plaże.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Dobry wieczór,dziękuję za odpowiedż ;w swoim wpisie chciałam tylko zasygnalizować inne spojrzenie - byłam na Korfu w tym roku , w czerwcu, po raz pierwszy i przyznam - wcale nie wydało mi się brudne ( porzucone gdzieś przy drodze korodujące maszyny różnej maści spotkałam na Krecie , tu akurat nie , ale to najpewniej kwestia konkretnej drogi i okolicy). Wyspa zauroczyła mnie zupełnie - dzikie , pełne cyprysów zbocza w zachodnio - północnej części wyspy , z wtopionymi w nie wioskami i - dla kontrastu - wieloplanowe pejzaże od str. zachodniej, pełne dostojnie przepływających żaglówek/jachcików i jachtów różnej maści, z wyspami i Albanią w tle. Byłam w Porto Timoni, Paleokastritsie, Sidari i Kassiopi, jednak mieszkałam w Kontokali, blisko mariny i Kerkiry. Tam wody nie są szmaragdowe, ale cieplejsze i - co dla mnie ważne, nie jest tak wietrznie, jak na zachodnim wybrzeżu. Było tam też dużo czyściej , niż w opisywanych przez Pana okolicach.W ogóle najczęściej w tzw. kąpieliskach, blisko dużych plaż, można spodziewać się wszystkiego .Co do samego miasta - zgadzam się w pełni, że twierdza na Rodos jest bardzo imponująca, tak, jak i całe stare /nowe miasto. Stolica Korfu jest - moim zdaniem, zupełnie inna ,jednak nie chciałam uwydatniać zalet miasta ,jako takiego .Raczej jego klimat , trochę nicejski miejscami i piękne krajobrazy, jakie z niego również można podziwiać. W Pana relacji chwilami zdawał się dominować brud i śmieci ,ja ich być może( w takim natężeniu) pewnie już nie widzę... To kwestia przyzwyczajenia najpewniej (?)Jednak Grecja nie jest krainą " germanopodobną" i nie można spodziewać się tam niemieckiego porządku.. Chciałabym po prostu, żeby turyści z Polski potrafili znależć własną drogę odkrywania " nowego",poza tym, co "podają im na tacy" przewodniki ;poznawali i smakowali miejscowe, oparte na turystyce życie , bo poza przyrodą, kulturą i historią ono zasługuje na szczególną uwagę a my - jako turyści, je przecież współtworzymy. Pewnie również rozrzucając tu i ówdzie śmieci...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Myślę, że ma Pani rację. Wszystko zależy od regionu. Wygląda na to, że śmieci zalegały w północnej części wyspy (tej górzystej) i w okolicach północnego wybrzeża (w tym Sidari). Moja koleżanka była tam w 2018 i też potwierdziła moją wersję ze śmieciami. Wszystko najwidoczniej zależy od tego, gdzie się poruszaliśmy. W moim przypadku Sidari, Drastis, droga z Kerkiry do Sidari i okolice Loganas były mocno zaśmiecone, jak również widziałem dużo motorówek, czy samochodów w krzakach (nie są widoczne na pierwszy rzut oka. One są w głębi, dalej od drogi - chyba celowo, żeby nie rzucały się w oczy. Są gęsto zarośnięte i trzeba je wypatrzeć). Co do pięknych widoków, to zgadzam się, ponieważ te cyprysowe rejony mi też się bardzo podobały. Mi w szczególności do gustu przypadł przylądek Drastis, plaża Loganas (gdzie z plaży mamy wrażenie, jakby morze było przechylone o około 15 stopni. Wrażenie jest niesamowite), oraz Paleokastritsa. Tam jest po prostu bosko. Co do śmieci, to po prostu wspomniałem o nich na początku, żeby kolejne osoby nie były rozczarowane tym, co zobaczą. Nigdy nie wiadomo w jaki region trafią. Jeśli ich nie będzie tyle, to tylko się cieszyć, że zniknęły. Ma Pani rację, że w Grecji, niezależnie od wyspy, śmieci są, bo i Grecy nie przykładają do tego uwagi i turyści nie dbają o nie swój teren (niestety). Dla mnie to podstawa, żeby nic nie niszczyć i nie śmiecić. W końcu nie tylko ja będę chciał odwiedzić to miejsce. Jeśli mówimy o pięknych miejscach, to zdecydowanie polecam przylądek Drastis na pieszo z Sidari. 40min wędrówka dostarczy pięknych widoków i przede wszystkim przeżyć, których nie doświadczą turyści z wycieczek.
UsuńSerdecznie pozdrawiam :)
P.S.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, zapomniałam dodać, że dzięki Pana blogowi wiem już, jaką wycieczkę wybrać , kiedy będę tam ponownie, jesienią.Wahałam się pomiędzy rejsem na Paksos/Antipaksos a Pargą skojarzoną z Błękitną Laguną; Paksos i Antipaksos będą ciekawsze.Sama Parga pewnie też byłaby o.k. ale nie za cenę całego dnia. To też kwestia pogody , jesienią może być różnie.
Z ciekawostek , dla wszystkich, którzy chcieli by odwiedzić wyspę w końcu września/pażdzierniku - wiele rejsów niestety w tym okresie odpada. Nawet " duże wycieczki" , jak np. do Bari, możliwe są tylko do 26.09.19. Nie ma chyba nawet samolotu.
Tak, jak i brak bezpośredniego połączenia z Kefalonią. Ale mam nadzieję sprawdzić to na miejscu.Pozdrawiam!
Wszystko się zgadza. Przełom września i października to zdecydowany koniec sezonu w tym rejonie. Pogoda zazwyczaj jest już mieszana od 25 września. Biura podróży ostatnie wycieczki zazwyczaj sprzedają do 25 września, a rzadko do 4-5 października. Niestety rejon Wysp Jońskich pod koniec września jest dość deszczowy. Na Korfu jeszcze w pełnym sezonie miałem 4 dni ciągłego deszczu rzędu 50l/godzinę. Wtedy Grecy mówili, że od 50 lat nie było powodzi, a wtedy utopiło się kilkanaście osób. Na Korfu we wrześniu pogoda nie jest pewna i najlepiej patrzeć na prognozy z weatheronline.pl (prognoza 8 dni) i wpisać Korfu i dopiero wykupywać wyjazd. Niestety to nie pierwszy przypadek, gdy pogoda na Korfu nie jest stabilna w sezonie. Nie bez powodu Korfu jest nazywana najbardziej zieloną wyspą Wysp Jońskich. Klimat i pogodę badam od 20 lat, gdzie rejestruję 11 parametrów dziennie plus 10 razy/dzień zmienność zachmurzenia oraz typ chmur, stąd temat pogody jest mi bardzo dobrze znany.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Najlepszy przewodnik po Korfu jaki znalazłam w internecie! Wow, świetna robota :) W oparciu o twój wpis powstał mój plan zwiedzania :)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanie! Ile czasu zajmuje wycieczka na pantokrator w wariancie zorganizowanym przez agencje turytyczną?
UsuńWitam,
UsuńCieszę się, że mogłem pomóc tym wpisem.
Wycieczka na górę Pantokrator to czas około 5-66 godzin wraz z dojazdami i powrotami do hotelu. Między innymi, zwiedzamy wioskę Old Perithia, zwiedzimy klasztor na samym szczycie oraz zostaniemy na górze do godziny czasu (w zależności od miejscowego biura podróży), gdzie będziemy mogli skorzystać z obleganej, najwyżej położonej tawerny na Korfu.
Ja bym jeszcze dodała czarter jachtów w Grecji jako kolejną atrakcję. Można zobaczyć piękne części wyspy niedostępne z lądu, te cudowne jaskinie na morzu. Ja nie zapomnę tego do końca życia. To były nasze najbardziej romantyczne wakacje.
OdpowiedzUsuńCzarter jachtów to bardzo droga impreza, dlatego nie dodawałem takiej możliwości. W artykule mogę wspomnieć o takiej możliwości. Z pewnością Korfu jest bardzo piękną wyspą i z chęcią wróciłbym tam jeszcze raz.
UsuńKorfu jest przepiękne… Na pewno czarter jachtów w takim miejscu jest bardzo kosztowny. Tymczasem tani i profesjonalny czarter nad polskim Bałtykiem oferuje Twist Yacht http://www.twistyacht.pl/. Dysponując wypożyczoną jednostką, ma się pełną dowolność w wyborze kierunku czy miejsca docelowego rejsu.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst i bardzo ciekawe spostrzeżenia! Mamy już kupione bilety na Korfu na czerwiec i zamierzamy spędzić jeden tydzień na północy wyspy ( w Acharavi mamy juz bookniety hotel) a drugi tydzień zamierzaliśmy spędzić na południu ( oczywiście bierzemy auto- bo tak zwykle zwiedzamy wyspy greckie) - jednak zaczynamy się zastanawiać czy jest sens brać hotel na południu wyspy bo chyba wszystkie najfajniejsze atrakcje skoncentrowane są na północy... czy moze coś Pan polecic godnego uwagi na południu??? pozdrawiamy serdecznie i życzymy kolejnych ciekawych podróży! :)))
OdpowiedzUsuńWitaj,
UsuńNa południu nie ma praktycznie nic ciekawego do zwiedzania. Atrakcje zaczynają się od połowy wyspy (od stolicy wyspy - miasta Korfu) w górę, czyli na północ, stąd nie polecam rezerwować hotelu na południu. Jedyną zaletą jest fakt, że wtedy masz o godzinę krótszy rejs na wyspy Paxos i Antypaxos oraz na wycieczki, które są skierowane na południe wyspy Korfu.
Tak właśnie myślałam... dziękuję bardzo za odpowiedz i pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNa Pantokrator można wejść z pominięciem dróg kołowych - utwardzonej, a przede wszystkim tej asfaltowo-betonowej. Od wiaty (na mapie Google pod nazwą Hunters Kiosk) należy iść bezpośrednio na szczyt. Ścieżka dość wyraźna, oznakowana farbą na kamieniach. Miejscami ubezpieczenia z lin, co do zasady zbędne. Warto zachować ostrożność na ostatnim odcinku tj. na zaśmieconym odpadami budowlanymi trawersie stoku pod murem klasztornym.
OdpowiedzUsuńWidoki 9 dni temu wspaniałe! Polecamy i pozdrawiamy - Lila i Adam
Dziękuję pięknie za uwagi.
UsuńI ja Was pozdrawiam serdecznie :)
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńWybieram się na Korfu we wrześniu. Naczytałam się o żmiji nosorogiej. Czy często można ją spotkać?
Witaj,
UsuńJa się nią w ogóle nie przejmowałem. Nie spotkałem jej ani razu.
Wow, this article really got me dreaming about my next vacation! I've always wanted to visit Korfu, and this top 10 list is just what I needed to plan my itinerary. But you know what would make this trip even more unforgettable? Adding a Dubrovnik boat rental trip from Garitransfer! Imagine exploring the stunning coastline and hidden coves of Dubrovnik from the crystal-clear waters of the Adriatic Sea. It's definitely going on my must-do list for my Korfu adventure!
OdpowiedzUsuń