środa, 24 grudnia 2025

Gruzja - Swanetia II, cz. 1: Lodowiec Shkhara 2557 m n.p.m.

 

To była długo wyczekiwana wyprawa. O ile w założeniach nie mieliśmy trudnych szczytów pod względem technicznym, to zakładaliśmy przejście kilku pozaszlakowych tras, którymi nikt nie chodzi. Na podstawie zgromadzonych zdjęć zrobiłem szczegółową analizę ewentualnych dróg. Ich przebieg rysowałem w umyśle. Przeanalizowałem je pod kątem bezpieczeństwa, wartości, pięknych widoków i czegoś, czego turyści będący w Ushguli - tak jak my – nigdy nie zobaczą, ponieważ nie opisano tych tras w przewodnikach, ani w mediach społecznościowych. Dostępnych znakowanych szlaków jest mało, a widząc potencjał wielkich kaukaskich gór, od razu wiedziałem, że wyznaczymy nowe drogi, o których nie ma żadnych informacji. Miałem w pamięci m. in. wejście na bezimienny szczyt o wysokości 3106 m n.p.m., gdzie podchodziliśmy bardzo stromym zboczem w linii prostej, wykorzystując na to wiele sił. Wiedzieliśmy, że teraz będzie podobnie. Musieliśmy się nastawić na ostry wysiłek i na coś nieznanego. Z doświadczenia wiedziałem, że w podobnych przypadkach nie wystarczy dobra kondycja, a zdrowe myśli w głowie, które będą Ci niejako kazały wejść na każdą nieopisaną w książkach górę. Jak działa cały mechanizm, mogłem zobaczyć kilkanaście lat temu w polskich Tatrach. Pewnego zimowego dnia wyruszyłem na równi z taternikami na Rysy. Jednak za niedługo często przystawali, zmuszali siebie do dalszej wędrówki, podczas gdy mojej ekipie wchodziło się bardzo dobrze. Zdążyłem osiągnąć główny wierzchołek Rysów i zejść do połowy jego wysokości, po czym minąłem spotkanych wcześniej taterników. Czy miałem lepszą kondycję od nich? Nie. W takich przypadkach zawsze wygrywa psychika. Można mieć najlepszą kondycję, ale jeśli na wierzchołek nie „pcha” Cię głowa, to dosłownie będziesz ją „męczyć”. Podobny przypadek mieliśmy w Szwajcarii podczas wejścia na Dufourspitze 4634 m n.p.m., gdzie trójka przewodników komercyjnych poszła na rekonesans, ponieważ rozpoczynał się sezon na alpejskie wędrówki i „zdobywanie szczytów”. Nie tylko ich wyprzedziliśmy, ale staliśmy się pierwszą ekipą na 10 dni przed otwarciem sezonu, gdzie wyznaczyliśmy własną trasę, po czym wróciliśmy z wierzchołka, a spotkanych przewodników zauważyliśmy na płaskiej części lodowca w sytuacji walki z papierem toaletowym… Potwierdziliśmy im, że pod szczytem widać już fragment niebieskiej grubej liny, co według ich legendy oznacza możliwość wejścia na wierzchołek.

OKAZJA CENOWA I CEL NASZEJ WYPRAWY

Wracając do naszej Gruzji, wiedzieliśmy, że mamy właściwe nastawienie i chodzenie po górach będzie dla nas przyjemnością. Mając zarezerwowany lot i kupione bilety po okazyjnej cenie, tylko czekaliśmy na dzień wylotu. Koniecznie trzeba dodać, że zapłaciliśmy za nie lekko ponad 800 zł, podczas gdy za tydzień, ceny wystrzeliły do zawrotnych 3000-4200 zł! Było drożej niż… na Malediwy! Co się stało? WizzAir korzysta z Airbusów A321neo, a tego pamiętnego roku przypadło im odesłać 42 samoloty do przeglądu, ponieważ wykryto jakąś niepokojącą usterkę w silniku. Wycięcie tak dużej liczby maszyn z wakacyjnej floty skutecznie zabiło dostępność miejsc. Tym bardziej cieszyliśmy się, że tuż przed wykryciem wspomnianej usterki udało nam się zakupić bilety po bardzo okazyjnej cenie. Jako że ten rok był wyjątkowy pod względem rozpoczęcia cyklu wegetacji roślin, miałem duże trudności w ustaleniu odpowiedniej daty wylotu. Dlaczego? Dlatego, że oprócz pięknych szczytów od wielu lat mój cel podróży jest podobny: zobaczyć jak najwięcej wyjątkowych zielonych gór będących w pełni rozkwitu alpejskiej roślinności na tle lodowców i białych grani. Nie lubię okresów przejściowych, gdzie nie ma kwiatów albo trawy brązowieją i kończy się życie. Uwielbiam za to klimat wiosny, lata lub pełną zimę. W Gruzji mieliśmy okazję podziwiać obie pory roku jednocześnie: zimę i wiosnę w najlepszym jej okresie. Dla mnie nie ma piękniejszego połączenia w przyrodzie. Wiedzieliśmy, że rejon Górnej Swanetii wyróżnia się niezliczoną ilością kwitnących roślin w jednym czasie, dlatego koniecznie chcieliśmy ponownie zobaczyć to niepowtarzalne widowisko.

poniedziałek, 22 grudnia 2025

Malediwy na własną rękę 2026 - jak zorganizować wyjazd?

 

Jako, że już sześć razy byłem na Malediwach, postanowiłem zebrać wszystkie informacje, które przydadzą się podczas planowania i załatwiania urlopu na Malediwach również w czasach COVID-19 (gdyby kiedykolwiek coś podobnego miało wrócić). W tym artykule opowiem o tym jak zorganizować wakacje na Malediwach, jak maksymalnie obniżyć koszty, żeby było naprawdę tanio, na co musimy w szczególności uważać oraz najważniejsze – jak spędzać czas na wybranej przez nas wyspie. Przeprowadzę cię krok po kroku przez procesy wyszukiwania biletów lotniczych, opowiem o samym locie, omówię parametry związane z przelotem, wskażę jak wypełnić formularze, które mogą być później skontrolowane, opowiem jak wyszukiwać atrakcyjne lokalne i tanie wyspy na Malediwach, jak wygląda życie miejscowych ludzi, co zjemy w naszym hotelu oraz, co ty sam wyniesiesz ze swoich wakacji. Zaproponuję również kilka wycieczek, które są bardzo ciekawe oraz pokażę ci jak spędzać aktywnie czas, ponieważ, kto nie był na Malediwach, ten zazwyczaj myśli schematycznie: urlop na wyspie jest dla zakochanych, będę się nudzić i nie interesuje mnie wylegiwanie się na plaży. Chcę wyprowadzić cię z błędnego myślenia i pokazać, że Malediwy nie muszą być drogie oraz, że spędzisz tam naprawdę rajskie, aktywne wakacje (organizuję wyjazdy do czterech razy taniej niż w biurach podróży, wliczając w koszty: wyżywienie, przeloty i noclegi).
Jeśli jednak już wiesz, jak zorganizować takie wakacje, możesz od razu przejść do artykułów o poszczególnych wyspach:


Malediwy są dla jednych marzeniem, a dla innych krajem, który nie spełni ich oczekiwań. Wszystko zależy od tego, na co jesteśmy nastawieni oraz, co już zobaczyliśmy i przeżyliśmy w swoim życiu. Pomimo, że na Malediwach byłem już trzeci raz (zawsze na innej wyspie/wyspach), to za każdym razem jestem zauroczony pięknem natury, plaż i krajobrazów. Dla mnie Malediwy są wakacjami marzeń. Na Malediwach z pewnością będziemy cieszyć się przepięknymi białymi, piaszczystymi plażami, niesamowitymi turkusowymi, czystymi lagunami i rajskimi palmami, których w naszym klimacie po prostu nie spotkamy. Z drugiej strony, wiele osób, które nigdy nie próbowały organizować podobnych wakacji na własną rękę, pomyśli sobie, że wyjazd do tego kraju i spędzenie w nim urlopu kosztuje fortunę. W tym artykule chcę ci pokazać, że nie musisz mieć worka pieniędzy, aby odpocząć w prawdziwym raju. Pokażę ci w jaki sposób zorganizować wakacje na Malediwach na własną rękę tak, żebyś przeżył jak najwięcej i żebyś przywiózł najpiękniejsze wspomnienia. Zobaczysz też różnicę pomiędzy wakacjami zorganizowanymi przez biuro podróży, a tymi, które zaproponuję ci ja. Nie będę mówił, jak bardzo złe są biura podróży (bo nie są), ale raczej moim celem jest wskazanie różnic, żebyś sam mógł dokonać odpowiedniego dla ciebie wyboru. Powszechnie krąży opinia, że na Malediwach nie ma co robić i raczej takie wakacje są dobrą opcją dla zakochanych. Zazwyczaj myślimy, że podczas urlopu będziemy tylko leżeć na plaży i nudzić się. Z pewnością podobna forma spędzania czasu wolnego nas nie interesuje. W tym artykule również wyprowadzę cię z błędnego schematu myślenia o Malediwach, który najczęściej powielają nasi znajomi, nie mający pojęcia o tym wyspiarskim państwie. A mówię to wszystko, jako człowiek, który organizuje wyprawy wysokogórskie i lubi aktywność górską.
www.VD.pl