KEFALONIA - CO WARTO ZOBACZYĆ?
Jeśli jesteś człowiekiem, który praktycznie cały swój czas wolny spędzał w świecie natury i w ciszy, a wizja zwiedzania miast, czy nawet spędzanie czasu w mieście Cię przeraża, to Kefalonia jest właśnie dla Ciebie! Wyspa na pewno zapewni Ci piękne miejsca z bliskim dostępem do plaż, a przede wszystkim do bardzo pięknego i krystalicznie czystego Morza Jońskiego. Nawet w środku sezonu miejscowości nie są przeludnione i nie doświadczysz tu zjawiska masowej turystyki. W przewodnikach wyspa Kefalonia określana jest jako dzika i nieskomercjalizowana. Najczęściej w ofertach znajdziemy tylko dwa hotele, jeden w miejscowości Skala a drugi w Katelios. Polecam "Utopia Resort", który nie należy do najtańszych, ale za to oferuje bardzo wysoki poziom komfortu oraz bardzo dobre all inclusive. Od standardowych wakacji może być nawet o 100-300zł droższy za tydzień. Wystarczy, że będziemy obserwować ceny, a możemy wstrzelić się w dobrą ofertę i zapewnić sobie wyjazd za około 2070 zł za tydzień. W maju i czerwcu tygodniowy pobyt kosztuje około 2070-2100 zł, a w sezonie około 2300-2500 zł. Myślę, że warto wybrać to miejsce, ponieważ widoki, które możemy zobaczyć w miejscowości, gdzie znajduje się hotel są naprawdę piękne. Najbardziej zachwyca czyste morze, gdzie aż do kilometra będziemy widzieli dno! W Skali nie będziemy mieli aż tak pięknie... Na Kefalonię zazwyczaj latają samoloty firmy Small Planet z Litwy, gdzie polecimy wyczarterowanym Airbusem A320 – najbardziej rozpowszechnionym samolotem świata, uchodzącym też za najbezpieczniejszy i najbardziej „wylatany” model. Najciekawsze jest lotnisko przypominało nieco dworzec w Katowicach w jego starej wersji... Czułem się tam, jakbym przeniósł się do roku 1980… Stare, kineskopowe, wysłużone telewizory robiły ogromne wrażenie. Takich już nigdzie nie ma... Do hotelu „Utopia Resort & Spa” jest jakieś 36 km drogi, ale z powodu krętych dróg taka podróż trwa około 50 minut. Podczas dojeżdżania na miejsce dowiedzieliśmy się, że pierwszeństwo mają tutaj osoby wjeżdżające na rondo oraz, że… większy pojazd ma zawsze pierwszeństwo... Na pewno szybko wytworzy się sytuacja, gdzie zobaczymy omawiane zasady w praktyce. Dla przykładu nasz autokar wjechał w bardzo krętą i bardzo wąską dróżkę, gdzie z naprzeciwka nadjeżdżała cysterna. Kierowca musiał wycofać pomimo wielkości pojazdu. Widać, że był wprawiony w takich manewrach, ponieważ bardzo sprawnie lawirował pomiędzy ciasnymi uliczkami i domami stojącymi tuż przy krawężnikach. Trasa dojazdowa zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Wyspa okazała się górzystym terenem z wieloma wzniesieniami oraz dawała przepiękne widoki na morze. Ale nie to przykuło moją uwagę. Najbardziej moją uwagę zwracały kwitnące ogromem kwiecia liczne drzewa i inne rośliny pomimo upalnych dni. Kefalonia to zdecydowanie wyspa kolorowych kwiatów. Niskie domy również pięknie komponowały się w krajobraz, ponieważ wszystkie pomalowano na jasne, pastelowe kolory, odpowiednie dla słonecznego klimatu. Nadawały klimat temu miejscu.
Większy ma zawsze pierwszeństwo
HOTEL
Na wyspie musimy przestawić wskazówki o godzinę do przodu. Na miejsce przyjeżdżamy wczesnym porankiem, dlatego cały dzień mamy do naszej dyspozycji. Pokoje hotelowe są przygotowane dopiero na godzinę 13.00. Nasza rezydentka powie nam, że można zostawić bagaże pod recepcją, zejść po schodach i dalej… iść za zapachem. Tam będą czekać na nas posiłki w snack barze. Od samego początku obowiązuje oferta all inclusive, więc możemy coś zjeść po długiej podróży. Dlaczego warto wybrać ofertę all inclusive nawet, kiedy nie chcemy spędzać czasu w rejonie hotelu, ale raczej nastawiliśmy się na zwiedzanie wyspy? Dlatego, żeby mieć dla siebie jak najwięcej czasu i nie tracić zbyt dużo czasu na sprawy związane z jedzeniem. W końcu jesteśmy na wakacjach... Nie ma też powodów do obaw, bo moglibyśmy pomyśleć, że określone godziny przygotowywania posiłków mogą nas ograniczać. Hotel oferuje aż pięć pór podczas, których można jeść do woli na zasadzie „szwedzkiego stołu”, a godziny są tak dobrane, że od 7.30, aż do 23.00, jest dostęp do smakołyków. Śniadanie serwowano w godzinach 7.30 – 10.00, snack bar otwierano w godzinach 11.00 – 14.00, obiad serwowano w godzinach 14.00 – 16.00, snack bar otwierano ponownie w godzinach 16.00 – 19.00, kolację można było zjeść w godzinach 19.00 – 21.00, a w międzyczasie funkcjonował snack bar do godziny 23.00. Przyglądając się bardziej menu i tym, co jest dobrego, szybko stwierdzimy, że dań i posiłków jest tak dużo, że nie ma możliwości wszystkiego spróbować i na dodatek wszystko jest bardzo dobre. Codziennie mamy inną ofertę. Chociaż pod względem jedzenia mam bardzo słabe wymagania, bo jem dosłownie wszystko i w najprostszej formie, to bardziej wymagający będą pod wielkim wrażeniem różnorodności dań głównych, a przede wszystkim przystawek, wyszukanych deserów, czy owoców z lodówki, których mamy do dyspozycji w kilogramach. Szybko odkryjemy, że zegarek na Kefalonii przestanie dla nas istnieć... Nie będziemy zwracać uwagi na upływające godziny, ponieważ niezależnie od godziny powrotu do hotelu, zawsze jest co zjeść i to do syta. Jedyną granicą czasową będzie tylko wschód i zachód słońca. Najważniejszą cechą hotelu jest fakt, że głównie przeznaczony jest dla turystów z... Polski, a nie tak, jak na innych wyspach, gdzie przeważają liczebnie turyści z Rosji lub Niemiec oraz brakuje polskiej obsługi. Wszystkie informacje i ogłoszenia przeczytamy w języku polskim.
Kwiaty Kefalonii - oleandry. Ozdabiają każde pobocza ulic, ponieważ na wyspie żyje 160.000 kóz, a te kwiaty odstraszają je swoim zapachem przed wejściem na drogę
Kwiaty Kefalonii (bugenwille i oleandry) oraz hotel "Utopia"
Hotel "Utopia" wieczorem
Hotel "Utopia" wieczorem
Po zachodzie słońca, kiedy już wszystko ucichnie, a wody w basenach utworzą idealne lustra, po godzinie 20.00 nagle przyleci stado jaskółek złożone z kilkudziesięciu osobników, które bardzo sprawnie i efektownie, robiąc zwroty w powietrzu, wyłowi owady z wody. Robią to codziennie. To stado przylatuje gdzieś z lasów. Jaskółki są takim naturalnym „systemem oczyszczającym” baseny. Ten widok bardzo cieszy, ponieważ małe ptaszki wyglądają bardzo śmiesznie, unosząc się tuż nad wodą. Wszelkie akrobacje wykonują dosłownie przy nas.
1. WĘDRÓWKA DO PLAŻY MOUNDA
W oczekiwaniu na pokój, pani z recepcji pokaże nam drogę na skróty. Ścieżka prowadzi tuż za terenem hotelowym przez drewniany mostek nad niewielkim potokiem krótkim odcinkiem leśnym, gdzie po raz kolejny będziemy podziwiać kwitnące oleandry różowymi i białymi kwiatami. Idąc wzdłuż drewnianego płotu pewnej tawerny dojdziemy na kamienisto-piaszczystą plażę, gdzie kolor wód morza bardzo zachwyci. Usłyszymy dodatkowo informację od recepcjonistki, że idąc nią w lewo, dojdziemy do skał i wędrując nimi przez piętnaście minut można dojść do piaszczystej plaży Mounda Beach. Droga przez skały wygląda tak, że pójdziemy na skaliste wzniesienie z mnóstwem ciernistych, niskich krzaków, które jest oznakowane zwykłymi biało-czerwonymi taśmami BHP przywiązanymi do krzaczków. Później będziemy stopniowo schodzić w kierunku plaży. W najwyższym punkcie mamy najpiękniejszy widok na Morze Jońskie. Skały mają porowatą strukturę, więc podeszwa butów bardzo dobrze przylega do ich powierzchni. Czas, który został Ci do przydzielenia pokoju wykorzystaj właśnie na poznanie tej trasy. Zobaczysz wspaniałe widoki! Zanim wejdziemy na skałki, plaża kończy się bardzo pięknymi trzema, obficie kwitnącymi, od połowy w górę uschniętymi drzewami. Na tle gór tworzą bardzo ciekawy motyw przyrodniczy i dla fotografów. Już samo przejście przez skałki daje niesamowite wrażenie – można popatrzeć na morze z góry i podziwiać kształty koralowców, które widać nawet 1km od brzegu pod wodą. Kolor morza przypomina klimaty Dominikany, jakie widać w folderach. Tutaj rzeczywiście tak jest i szybko dostrzeżemy, że rzeczywistość jest… piękniejsza niż w folderach! Na odcinku skalnym widać wiele atrakcji poza wspaniałym morzem. W kilku miejscach w skałach powstały leje wypełnione lazurową wodą, a inne wypełniały kryształki soli. Dodatkowo poniżej nas znajduje się jama, której jedną z warstw tworzą muszelki, jakby sprasowane jakąś maszyną, tworzące grubą, białą linię w skałach. Można je z łatwością oderwać. Wystarczy trochę zejść ze szlaku (bo tak nazwałem wydeptaną ścieżkę, którą ktoś oznaczył czerwono-białymi taśmami BHP przywiązanymi do ciernistych krzewów, wskazującymi drogę na piaszczystą plażę Mounda), żeby dojść do małej zatoczki pełnej lejów wypełnionych lazurowymi wodami morza. Tutaj najczęściej turyści robią sobie zdjęcia na tle krystalicznie czystego morza. Ale to nie koniec. Idąc skałkami dochodzimy do małej rozbitej łódki pozostawionej w tym miejscu. Czujemy się tutaj, jak w zapomnianym i spokojnym zakątku. Wracając na szlak zobaczymy, jak wielkie są koralowce i ich kształty, oraz górzyste otoczenie i wyspę Zakyntos odległą o 17km. Chociaż Kefalonię i Zakyntos dzieli tak wielka odległość, to w słoneczny dzień widać domy na tej odległej wyspie! Powietrze musi mieć dość dobrą przejrzystość. Za skałami odkryjemy kolejną atrakcję – wyschnięte trawy morskie wyrzucone na brzeg. W wielu miejscach tworzą one równe, sześcienne bryły, a w innych otoczyły wielkie głazy. Przypominają nieco sierść jakiegoś wielkiego zwierzęcia. Będąc na piaszczystej plaży Mounda, która znajduje się za skałami sprawdźmy, jak ciepłe są wody. W Polsce możemy tylko pomarzyć o takim morzu...
Przejście z hotelu "Utopia" przez mostek w lesie do plaży Katelios, skąd pójdziemy na plażę Mounda
Po przejściu drewnianym mostkiem idziemy spokojną ścieżką
Widok na krystalicznie czyste morze w drodze do plaży Mounda
Niesamowite morze w drodze do plaży Mounda
Pusta plaża Mounda
Lej ze skrystalizowaną solą
Skrystalizowana sól
Lej z kryształami soli
Leje, w których powstają kryształy soli
Leje pełne soli
Rozbita łódka w drodze do Plaży Mounda
2. PLAŻA W KATELIOS
Najlepiej, gdy na naszych wakacjach przyjmiemy zasadę, że nie będziemy przebywać w hotelu za dnia i cały ten czas poświęcimy na poznawanie wyspy lub też na kąpiele w morzu, bo one dadzą nam wiele radości. W basenie możemy popływać przez cały rok w mieście, a w tak pięknych, ciepłych, lazurowych i czystych wodach morza już nie, więc korzystajmy do oporu. Znając drogę do plaży Mounda, teraz wybierzemy drugą część plaży – udamy się w prawą stronę od hotelu, gdzie dalej, znajduje się przystań dla jachtów, łodzi i wszelkich jednostek motorowych. Tam odkryjemy również coś nowego. Na plaży, na stanowisku przy kawiarni, zobaczymy świeżo złowione ryby obsypane lodem w pięknych okolicznościach natury. Dookoła zobaczymy wysokie palmy oraz mnóstwo kwitnących oleandrów. Nawet tawerny, które będziemy mijać są urządzone w zgodzie z naturą i bardzo ładnie komponują się w otoczenie. Nie ważne gdzie pójdziemy, nigdzie nie doświadczymy tłumów – miniemy, co najwyżej kilku turystów. Poznając okolicę szybko dostrzeżemy miłośników sportów wodnych. Na pewno lekcje będą brali nowi surferzy i windsurferzy, a równolegle zobaczymy uprawianie nowego sportu wodnego – SUP, czyli pływanie na stojąco na desce surfingowej o nieco innej budowie, gdzie osoba wiosłując, płynie przed siebie. Ten rodzaj sportu przewidziany jest na spokojne wody, i co najważniejsze – jest dla każdego. Zresztą w Katelios nie ma niespokojnych wód. Całe morze przypomina jezioro pod względem spokoju wód. Nie powstają nawet pieniące się fale. Morze bardzo spokojnie faluje, jak to bywa na jeziorze. Ja standardowo zachwycałem się roślinnością i przejrzystymi wodami. Idąc w kierunku przystani przejdziemy jeszcze przez ciekawe ujście potoku do morza. Powstała tu mała zatoczka, wypełniona pod wodą zielonymi porostami, a na jej powierzchni pływa rzęsa. Na styku potoku z morzem, gdzie leży dużo pojedynczych kamieni, gromadzą się glony. Potok możemy przejść tylko skacząc z kamienia na kamień. Przyjeżdżając na Kefalonię, warto w ten sposób wykorzystać pierwszy dzień, żeby poznać bliższą i dalszą okolicę. Dzięki temu poznamy trzy bardzo ciekawe plaże do kąpieli. Pod wieczór, gdy już zajdzie słońca, warto jeszcze raz przyjść na tę plażę. Przed nami zobaczymy kilka niebieskich parasoli, a kilka metrów przed nimi na bardzo małym wzniesieniu przypominającym dwumetrowy klif rośnie samotne iglaste drzewo. Pod nim ustawiono dwie ławki. Siedząc na jednej z nich możemy wsłuchać się w delikatnie falujące morze oraz posłuchać odgłosów cykad, które są charakterystyczne dla całej Grecji. Na wieczór panuje tu całkowity spokój.
Niesamowita plaża w Katelios - w środku sezonu spotkamy tu tylko kilkoro turystów (na tą plażę wyjdziemy, korzystając z drewnianego mostka w lesie)
Nawet w środku sezonu spotkamy tu tylko pojedynczych turystów
Plaża odległa o 300m w prawo od plaży w Katelios - tu jest trochę więcej ludzi, ale i tam bardzo mało
Jedna z kawiarni w pobliżu plaży Katelios
Piękne drzewa przy plaży
Przejście przez potok w stronę przystani
3. KATELIOS
Kiedy jesteś pierwszy raz na podobnych wakacjach, warto zaplanować sobie czas na spotkanie z rezydentem. Zazwyczaj ustalone jest na popołudniowe godziny. Na takim spotkaniu omawiane są kwestie związane ze spędzaniem wolnego czasu oraz z poznawaniem wyspy. W związku z tym na początku dnia warto pójść w głąb wyspy – poznać naszą wioskę i rozglądnąć się, jakie widoki oferuje okolica. Nasza wioska nazywa się Kato Katelios (Kατελειός). Słowo „Kato” oznaczało „dolna”, ale nikt tego przedrostka nie używa. Kiedy wyjdziemy poza teren hotelu na drogę, wybierzmy wędrówkę w kierunku góry, którą widzimy przed sobą. Zobaczymy mnóstwo pięknych, kwitnących oleandrów i typowo greckie budownictwo. Gdy wyjdziemy z hotelu, skręćmy od razu w lewo na niewielkim rondzie z wielkim platanem. Wejdziemy do niewielkiej wioski Katelios, gdzie będziemy mogli wejść do dwóch lokalnych biur podróży i kupić wycieczki o połowę taniej niż z naszego biura podróży! Jedynym minusem jest fakt, że trzeba znać język angielski i całe wycieczki są prowadzone w tym języku. Dla mnie to nie problem ,ale w tamtym czasie jeszcze nie wiedziałem, że działają tam podobne biura. W okolicy również zobaczymy tereny przypominające toskańskie wzgórza, a to za sprawą cyprysów wiecznie zielonych. Zaledwie 400m od hotelu znajdziemy nawet mały market, idąc drogą w stronę wioski Valerianos (Βαλεριάνος). Podchodząc nieco wyżej będziemy mogli podziwiać kilka pastelowych domów oraz dolinę, w której mieści się nasz hotel. Ciekawostką jest fakt, że na Kefalonii nie można budować domów ani hoteli wyższych niż trzy piętra, a to za sprawą trzęsień ziemi, które występują tu regularnie. Bardziej odczuwalne są w rejonie Argostoli - stolicy wyspy. Kefalonia obroniła się przed masową turystyką, nie pozwalając inwestorom budować tak zwanych „molochów”. Okolica zdecydowanie zachęca do poznawania piękna kolejnych ziem. Na skrzyżowaniu dróg na Valerianos (Βαλεριάνος) i na Kremmidi (Κρεμμύδι) dostrzegłem drzewo podobne do jadalnego kasztanowca.
Drzewo przypominające kasztan jadalny
Piękna wioska Katelios
Po wyjściu z hotelu skręćmy w lewą stronę na tym skrzyżowaniu (tam gdzie wskazują wszystkie strzałki). Dojdziemy do najbardziej wysuniętej na prawo plaży Katelios, gdzie będziemy mogli wykupić wycieczki w lokalnym biurze podróży.
4. PLAŻA MOUNDA
Kiedy dowiesz się już czegoś więcej, jak zwiedzać wyspę, pozostała Ci druga część dnia. Ze spotkania na pewno zapamiętamy najważniejsze miejsca, gdzie musisz być. Są to dwie jaskinie: Melissani (Μελισσάνη) i Drogarati, miasta Argostoli (Αργοστόλι) i Fiskardo (Φισκάρδο), najpiękniejsze plaże, takie jak: Skala (Σκάλα), czy najsłynniejsza Myrtos (Παραλία Μύρτου), góra Ainos (αινος) 1628 m n.p.m. i żyjące tam stadach dzikich koni i winiarnia "Robola". Wyspę możemy też zwiedzać na własną rękę, wypożyczając samochód. Jeśli nie czujemy się na siłach, by jeździć samochodem po tych krętych i górskich drogach, to wybierzmy wycieczkę o nazwie „Skarby Kefalonii”. Poznamy wówczas najpiękniejsze i najważniejsze miejsca wyspy, znane jako atrakcje turystyczne. W lokalnych biurach podróży również mamy do wyboru podobną wycieczkę, ale będzie o połowę tańsza. Wycieczka rozpoczyna się o godzinie 7.30 rano, ponieważ słońce w środku lata wschodzi dopiero po godzinie 6.30. Podczas spotkania obsługa podaje każdemu zimne soki z lodówki, co umila słuchanie informacji o wyspie. Z racji mojej pasji najbardziej moją uwagę przyciągały informacje o górze Ainos i możliwościach wejścia na jej szczyt. Od pani z recepcji dowiedziałem się, że jest nawet możliwość wypożyczenia roweru w Skali odległej o 6km, z dowozem pod hotel za 25€. Na Kefalonii wiele firm może być nieczynnych, dlatego trzeba próbować. Najpewniej jest w Argostoli – stolicy wyspy odległej o 36km, gdzie można wypożyczyć rower za 50€ na 3 dni wraz z dowozem pod hotel z dodatkowymi dętkami oraz serwisem technicznym na telefon w razie awarii na trasie. Cena trochę duża, ale z drugiej strony, jeśli nie masz samochodu, a do pokonania jest 80km w drodze na górę i z powrotem inną trasą, to się opłaca, ponieważ możemy jeździć przez 3 dni w różne miejsca.
Drugą część dnia wykorzystajmy na dojście do plaży Mounda i na plażowanie. Sama wędrówka do plaży dostarczy nam wspaniałych widoków i pocztówkowych krajobrazów, a z wysokości będziemy mogli zajrzeć nawet na... Zakyntos, odległy o 17km! Pamiętajmy, że po południu morze nas ponownie zaskoczy, ponieważ będzie mienić się innymi barwami lazurowych odcieni, a to za sprawą innego kąta padania promieni słonecznych. Idąc najpierw skałkami pod górę przez 8 min, a później 7 min w dół, kierując się przywiązanymi czerwono-białymi taśmami na ciernistych krzaczkach, dotrzemy do plaży Mounda. Rozpoznamy ją po morskich trawach wyrzuconych na brzeg. Szybko dostrzeżemy miejsce, gdzie powstała bardzo mała laguna. Woda w tym miejscu jest o wiele cieplejsza niż w morzu, ale woda sięga tylko do kostek. Czystość tutejszych wód zachwyca! Ciekawostką tej plaży jest fakt, że możemy chodzić po dnie morza daleko w jego głąb. Ja popłynąłem nawet kilkaset metrów w dal bardzo spokojnego morza. W Polsce nie raz przepływałem w szerz 2 km jeziora, dlatego tutaj czułem się podobnie. Warto patrzeć na dno, które zachwyca kamieniami i koralowcami. Na Kefalonii musimy pamiętać, żeby nie wystawiać się na kilka godzin na słońce, ponieważ bardzo szybko nas "spali".
Totalnie pusta plaża Mounda w środku sezonu
Krystalicznie czyste wody
Plaża Mounda
Widoki z plaży Mounda
W drodze do plaży Mounda z hotelu
Tuż przed plażą Mounda
Wody w drodze do plaży Mounda
5. ARGOSTOLI - STOLICA WYSPY, ŻÓŁWIE CARETTA CARETTA
Wybierając wycieczkę "Skarby Kefalonii" zobaczymy kilka miejsc w ciągu jednego dnia. Wycieczkę rozpoczniemy od przyjazdu pod latarnię św. Teodora w Argostoli. Na miejscu będziemy około 15 min, ponieważ miejsce nie jest jakieś nadzwyczajne, ale dla miłośników zwiedzania architektury z pewnością będzie to ciekawostka. Z tego miejsca możemy podziwiać ładny widok na morze, które nie jest już tak czyste, jak przy naszym hotelu oraz pobliskie miejscowości. Po krótkim przystanku przyjedziemy do Argostoli – stolicy wyspy. Dowiemy się, że w mieście mieszka około 10 000 ludzi, na całej wyspie mieszka około 37 000 mieszkańców, a kóz jest tutaj aż 160 000 (!), co oznacza, że na jednego mieszkańca przypadają aż cztery kozy! Inną ciekawostką jest trzęsienie ziemi z 1953 roku, które zburzyło wiele miast i wiosek na Kefalonii. Chociaż pomoc docierała z całego świata, to jednak Grecy własnymi siłami przez długie lata odbudowywali swój mały świat. Bardzo ciekawy jest fakt, że nie odbudowywano miejscowości, ale budowano je na nowe w pobliżu ruin. Drugie większe trzęsienie ziemi nastąpiło w styczniu 2014 roku, gdzie wiele budynków popękało, jak również chodniki i ulice. Idąc głównym deptakiem w Argostoli zobaczymy wyraźne pęknięcia w szerokim chodniku, które są świadectwem ostatniego trzęsienia ziemi. Na końcu słynnego deptaka z rzędem palm stoją zacumowane małe rybackie łodzie, gdzie rybacy wyrzucają zaplątane w sieci ryby do morza. W ich pobliżu gromadzą się ogromne żółwie caretta caretta mogące mieć nawet 120 cm długości! Z pewnością zobaczymy ich bardzo dużo, ponieważ co półtorej minuty wynurzają się, żeby zaczerpnąć powietrza. Nawet usłyszymy, jak głośno wdychają powietrze! Najpiękniejszy widok jednak czeka na nas tuż pod wodą, gdzie żółwie bardzo płynnie i zgrabnie pływają, zataczając "ósemki", łapiąc wyrzucane ryby przez rybaków. Wynurzających się głów widzieliśmy dużo, szczególnie, gdy popatrzyliśmy w dal. Oceniam, że widziane żółwie miały około 80 cm długości, ale i tak robiły ogromne wrażenie. Udało mi się nawet uchwycić moment, kiedy dwa żółwie jednocześnie wynurzyły się i głośno nabierały powietrza. Przyglądałem im się bardzo długo, ponieważ co chwilę jedne odpływały, a inne przypływały. Na wycieczce mamy półtorej godziny na zwiedzanie miasta. Jeśli ktoś jest miłośnikiem architektury, to może wcześniej sobie przygotować plan tego, co warto zobaczyć. Polecam przejść się kilkoma uliczkami, żeby poczuć prawdziwie grecki klimat. Najwięcej czasu jednak poświęcimy tutejszym żółwiom. Samo miasto nie wyróżnia się czymś szczególnym, ale na pewno jest ciekawie położone nad morzem, co z pewnością przyciągnie uwagę nie jednej osoby. Ciekawa jest historia sąsiedniego miasta Lixouri, położonego po drugiej stronie zatoki, które aspirowało do miana stolicy wyspy. Mieszkańcy do dziś nie mogą się pogodzić z tym, że to Argostoli zostało wybrane na stolicę, a nie Lixouri. Do dziś stoi tam pomnik odwrócony plecami do Argostoli. Mieszkańcy obu miast nie darzą się sympatią. Ciekawostką jest fakt, że tutejsi ludzie mogą siebie nienawidzić, ale dla turystów są bardzo mili i dobrze nastawieni. Jak jeden z Greków powiedział, że nie pozwolą sobie na kłótnie wśród turystów ani na wojnę, bo wiedzą, że żyją głównie z turystyki. Wycieczka specjalnie jest tak zorganizowana, żeby przybyć w godzinach porannych do stolicy, ponieważ chcemy zobaczyć, jak to nadmorskie miasto budzi się do życia oraz tylko w tej porze zobaczymy żółwie caretta caretta. Rzeczywiście życie płynie tutaj bardzo spokojnie i czuje się piękny, wakacyjny klimat. Taki przydałby nam się na co dzień w Polsce…
Latarnia św. Teodora w Argostoli
Latarnia św. Teodora w Argostoli
Żółwie caretta caretta w Argostoli
W pobliżu wybrzeża, obok słynnego deptaku w Argostoli gromadzą się codziennie rano żółwie caretta caretta
Słynny deptak w Argostoli
Słynny deptak w Argostoli i widoczne pęknięcia ziemi wzdłuż po trzęsięniach ziemi ze stycznia 2014 roku
6. PLAŻA MYRTOS
Argostoli objawi nam się jako spokojne miasto nad morzem z wakacyjnym klimatem. Kolejnym punktem na mapie jest jedna z najpiękniejszych i znanych plaż na świecie. W autokarze usłyszymy informację, że w rzeczywistości jest tam piękniej niż...w folderach. Obowiązkowo będziemy musieli się sami o tym przekonać i powiedzieć, czy tak rzeczywiście jest. Zatrzymujemy się na punkcie widokowym, który pozwala z dużej wysokości spojrzeć na całą plażę i rozległy kawał lazurowej zatoki. Biały żwir na plaży i wysokie ściany skalne, które porastają zielone drzewa i krzewy nadają temu miejscu niezwykły klimat. W kontakcie z piękną, czystą lazurową wodą widok jest jak z bajki. Rzeczywiście mamy wrażenie, że jest tu ładniej niż na zdjęciach w folderach reklamowych, stąd jeszcze bardziej ucieszymy się, że możemy zobaczyć to miejsce. Podczas naszej wycieczki zza wysokiej ściany skalnej wyłoniła się biała motorówka, która dodawała uroku widocznej panoramie. Plaża Myrtos ma swoją tajemnicę, której nie zobaczymy z poziomu białych piasków z parasolami. Na sprawę trzeba popatrzeć z dużej wysokości. Po lewej stronie plaży, w morzu, tworzy się podwodny, trójramienny wir o wielkości około 200 m. Napędzają go prądy morskie. Widok jest niesamowity, ale trwa krótko, bo raz zanika, a za chwilę powstaje na nowo. Pływając w jego pobliżu nic nam się nie stanie, ponieważ wir przypomina raczej duże pofalowanie morza, co możemy zobaczyć na zdjęciach poniżej. Plaża rzeczywiście zasługuje na miano jednej z najpiękniejszych na całym świecie. Szkoda, że nie ma więcej czasu, bo aż kusi, żeby zejść bardzo krętą drogą w dół i wykąpać się w tutejszych wodach. Trzeba pamiętać, że nawet w środku sezonu nie doświadczymy tutaj tłumów, dlatego bez obaw możemy przybywać na plażę Myrtos każdego dnia. W trakcie dalszej jazdy dowiemy się, że świeże fragmenty asfaltu na drodze są wynikiem trzęsienia ziemi z 2014 roku, po którym łatano wszystkie dziury i pęknięcia.
Najbardziej znana plaża na Kefalonii - Myrtos
Plaża Myrtos i widoczna droga dojazdowa
Plaża Myrtos
Nawet w środku sezonu nie doświadczyłem tłumów. Na zdjęciu widoczne silne prądy morskie tworzące wir
Widoczne z góry silne prądy morskie tworzące wir
7. JASKINIA MELISSANI
Po ponad dwudziestu minutach jazdy zatrzymamy się na parkingu przed wejściem do jaskini Melissani. Już samo wejście bardzo nam się spodoba, ponieważ idziemy chłodnym korytarzem wydrążonym w skałach, który prowadzi na brzeg jeziora znajdującego się wewnątrz jaskini! To miejsce robi ogromne wrażenie, ponieważ nie jest to zwykła jaskinia. Główne sklepienie zawaliło się setki lat temu. Powstał więc wielki krater, który wypełnił wielki staw o głębokości 15 m, w którym pływają węgorze elektryczne przy ścianach skalnych. Staw ma wymiary: 163 m długości i około 40 m szerokości. Największe wrażenie zrobi na nas kolor wód, kiedy promienie słoneczne wdzierają się przez wielką dziurę. Zachwycimy się przezroczystością wód, ponieważ pomimo 15 m głębokości możemy policzyć większe kamienie na dnie. Widać dosłownie każdy szczegół! Zwiedzanie tej jaskini odbywa się na łodziach, ponieważ w całości jest zalana. Z małej rampy wsiadamy na około piętnastoosobową łódź. Sternik będzie nas straszyć, że w tych wodach pływają nawet krokodyle, ale mówi to w żartach. Widoki z poziomu łodzi bardzo zachwycają, ponieważ dookoła wznoszą się dwudziestometrowe ściany skalne, na szczycie których rosną zielone krzewy. Z oświetlonej części stawu płyniemy bardzo wąskim przesmykiem – tak wąskim, że mężczyzna kierujący łodzią wspomaga się linami przytwierdzonymi do skał. To miejsce spodoba się każdemu, ponieważ w drugiej części jaskini, w drugiej komorze, gdzie sklepienie nadal jest w nienaruszonym stanie, zwisają z niego stalaktyty. Odwracając się za siebie zobaczymy trzy wypustki skalne, a z nich z kolei wyrastają żywo zielone małe krzewy, które wyróżniają się na tle nieoświetlonych skał. W części ze sklepieniem dopływamy do końca, po czym zawracamy ponownie na środek wielkiego stawu z lazurowymi wodami. Czystość wód ponownie zachwyca. Od czasu do czasu z nieoświetlonej części wylatują nietoperze. Na zewnątrz niezmiennie panuje upał, a w jaskini ciągle cieszymy się przez cały czas chłodnym powietrzem. Ciekawostką tej jaskini jest fakt, że wody tworzące staw łączą się z wodami, znajdującymi się w... Argostoli! Naukowcy bardzo długo badali ten fakt, aż w końcu znaleźli podziemną rzekę, która łączy staw w jaskini z wodami w Argostoli. Wiedziałem, że na Kefalonii jaskinia Melissani jest niezwykła i jest zdecydowanym numerem jeden, którą trzeba zobaczyć.
Krystalicznie czyste wody w jaskini Melissani
Cóż za piękna jaskinia!
Około 10-12 osobowe grupy w jaskini
Różne wycieczki w tym samym czasie
W jaskini wsiadamy na małe łodzie
Niesamowite piękno jaskini Melissani
8. KARAVOMILOS
Po zwiedzeniu bardzo pięknej i ciekawej jaskini pojedziemy w dalszą drogę – tym razem do bardzo spokojnego i małego miasteczka Karavomilos, ponieważ jest już pora obiadowa. Zatrzymujemy się tutaj głównie z powodu pięknej plaży i widoków na wyspę Itaka, na którą możemy pojechać, wykupując inną wycieczkę. Mając półtorej godziny czasu wolnego, możemy wejść do jednej z restauracji i zjeść grecki obiad na świeżym powietrzu w pobliżu plaży, spoglądając na wyspę Itaka. Dodatkową atrakcją tego miejsca jest staw znajdujący się za restauracją. Pływają w nim ryby. Ale to nie wszystko. Największe wrażenie wywiera piękne i czyste morze o lazurowych wodach, gdzie zatrzymujemy się na niewielkiej kamienistej plaży. Stąd podziwiamy bardzo dobrze widoczną Itakę i zachęceni czystymi wodami morza na pewno wejdziemy do niego by nieco się schłodzić. Główną atrakcją staną się dla nas koralowce żyjące na kamieniach. Dosłownie dwa metry od brzegu można podziwiać pierwsze okazy. Jeśli są koralowce, to spodziewajmy się krabów. Ja wypatrzyłem małego, fioletowego kraba wielkości dłoni bez palców. Chociaż nie był wielki, to stał się dla wszystkich atrakcją. Szybko jednak zniknął wśród koralowców.
Otoczenie restauracji, staw z rybami i po prawej piękna plaża w Karavomilos
Plaża w Karavomilos (w tle wyspa Itaka)
Plaża w Karavomilos (w tle górzysta wyspa Itaka)
Plaża w Karavomilos (w tle wyspa Itaka)
9. JASKINIA DROGANATI
Na wyspie są dwie jaskinie, dlatego po Karavomilos kierujemy się w stronę Droganati – drugiej, wartej zwiedzenia jaskini. Z parkingu idziemy bezpośrednio do bardzo ciekawego zejścia. Wejście do jaskini jest nietypowe, ponieważ trzeba zejść po 153 schodach, stromo kierujących w dół. Schodzi się do szczeliny skalnej położonej głęboko poniżej poziomu parkingu. Temperatura nagle spada do +18’C i w końcu dochodzimy do bramy głównej. Nie dociera tu już żadne światło, dlatego jaskinia jest oświetlana sztucznym światłem. W autokarze słyszeliśmy, że w tej jaskini niegdyś grano koncerty, a w czasie drugiej wojny światowej żołnierze niemieccy ukrywali się i w ramach treningu strzelali do stalaktytów, stąd widoczne są zniszczenia. Na początku możemy się poczuć jak gwiazdy Hollywood, ponieważ idziemy czerwonym dywanem, który chroni przed poślizgiem i jednocześnie prowadzi na „balkon”, z którego widać komorę główną. Pomimo, że mamy na nią widok, to jednak nie możemy zobaczyć jak jest wielka. Warto iść na końcu, żeby sfotografować wnętrze. Po przejściu niewielkim korytarzem po prawej stronie, pomiędzy małą komorą z balkonem, a ogromną komorą główną, dojdziemy do schodów, które prowadzą bezpośrednio do „sali koncertowej”. Właśnie tutaj po raz pierwszy można podziwiać jej ogrom. Wystarczy popatrzeć na innych ludzi stojących na "balkonie". Wyglądają jak małe kruszynki w porównaniu z ogromnym sklepieniem. Z wnętrza wielkiej komory podziwiamy stalaktyty zwisające ze sklepienia. Jest ich bardzo dużo, a skutki strzelania żołnierzy niemieckich w czasie drugiej wojny światowej nie są na szczęście aż tak widoczne. Jaskinia w każdym bądź razie nie straciła swojego uroku. Wracamy tą samą drogą.
W jaskini Droganati
10. KLASZTOR AGIOS GERASIMOS
Kolejnym punktem na naszej trasie jest klasztor Agios Gerasimos. Przyznaję, że mnie nie interesuje architektura i wnętrza kościołów, oraz zwyczaje religijne, dlatego zainteresowałem się samym obiektem z zewnątrz i wspaniałymi ogrodami. Na miejscu mamy około 40 min. Wycieczka wróciła z klasztoru po 15 min, przez co nie zobaczyli to, co najpiękniejsze. Warto wykorzystać cały pozostały czas na podziwianie ogrodów i widoków dookoła. Polecam główny dziedziniec, gdzie kwitną kwiaty i dalej za białym budynkiem rosną trzy okazałe palmy. Nieco dalej znajduje się piękna, zielona alejka z drzew z widokiem na cały klasztor. Ogrody są tak piękne i duże, że nie wystarczy nam czasu na zobaczenie ich w pełni. Dodatkowo oczy cieszą tutejsze zielone góry. Odczuwamy tutaj spokój, który przerywają jedynie cykady i czasem śpiewające ptaki. Warto opowiedzieć pani rezydent o tych ogrodach, bo jak się okazuje, nawet one ich nie znają i zwiedzają schematycznie to miejsce...
Klasztor Agios Gerasimos i piękne ogrody dookoła. Poświęć wiele czasu na zobaczenie ogrodów
11. WINIARNIA "ROBOLA"
Ostatnim punktem na naszej mapie jest winiarnia "Robola". Słynie ona z wina "Robola of Kefalonia", które jest produkowane w trzech gatunkach i jest uznawane za wino z najwyższej półki. Właśnie ten rodzaj wina eksportują na cały świat, a produkcja odbywa się tylko w tym jednym miejscu. W ostatnim punkcie wycieczki możemy nie tylko zwiedzić piękną winiarnię z bogatą historią, ale i nauczyć się podstaw smakowania wina i sztuki bycia sommelierem, czyli osobą, która jest znawcą i smakoszem win. Na miejscu dowiemy się od właściciela – starszego, wesołego pana - że od 1883 roku jego rodzina prowadzi ten biznes i robią to z ich wielkiej pasji. Największe wrażenie jednak wywrą na nas wielkie i osobiste, historyczne zbiory. Na stole leży nawet tysiącletni miecz! W winiarni każdy może posmakować około dziesięciu rodzajów wina. Dla smakoszy tego trunku z pewnością będzie to wspaniałe miejsce. Ja nie piję alkoholu, ale mimo wszystko wsłuchiwałem się w techniki smakowania wina, czy też w opowiadane historie. Właściciel nawet potrafi mówić prostymi zdaniami po polsku! Z pewnością usłyszymy wyrażenia: "wino półsłodkie" i "czerwone". Widać, że w dużej mierze odwiedzają go Polacy. Po ponad godzinnym pobycie w tym miejscu wielu uczestników wycieczki kupuje wyjątkowe rodzaje win jako prezenty dla swoich rodzin. Miejsce ma swój wyjątkowy klimat, ponieważ budynek winiarni zbudowano ponad 135 lat temu i odbudowywano jego dach po trzęsieniu ziemi z 1953 roku. Przed wejściem do winiarni chodzi duży pies, który podchodzi do każdej osoby i skinieniem głowy prosi, żeby go pogłaskać. Wygląda to bardzo wesoło. Przed budynkiem rośnie bardzo wielki i szeroki u podstawy platan. Kto wie, czy nie jest tam od samego początku... Ma bardzo piękne owoce, przypominające kasztany, a jego pień jest bez kory, który z kolei zabarwieniem przypomina wzór moro. Zebranie wszystkich do autokaru z pewnością nie będzie sprawnie przebiegać, ponieważ na pewno ktoś się upije. W czasie podróży powrotnej wymyśliłem kilka nowych słów i nazw lokalnych. Kefalonię nazwałem„Kalafonią”, wino „Robola of Kefalonia” nazwałem robalami z Kefalonii”, a wyspę Zakyntos nazwałem „Zakichanos”. Wycieczka kończy się na tym etapie. Z pewnością zbierzemy najpiękniejsze skarby Kefalonii. Zdecydowanie polecam tę wycieczkę osobom, które nie mają prawa jazdy. Z pewnością zobaczycie najważniejsze miejsca pełne spokoju, ciekawe pod względem historycznym i przyrodniczym. Dla miłośników spokoju, przyrody i pięknych krajobrazów z pewnością będzie to wyjazd, po którym zostaną piękne obrazy i wspomnienia w umyśle.
W winiarni "Robola" oraz wspaniałe zbiory historyczne
Piękne owoce platanu na terenie winiarni
12. 4,5km WĘDRÓWKA DO DWÓCH JASKIŃ Z PLAŻY KATELIOS
Jeśli odwiedziłeś wiele miejsc na Kefalonii i szukasz jakiegoś pomysłu "co dalej", polecam spędzić kolejny dzień aktywnie. Tym razem pójdziemy w kierunku plaży Mounda, ale przejdziemy ją i powędrujemy aż do samego końca ciągnącej się plaży. Taka wędrówka potrwa pełną godzinę i przejdziemy około 4,5 km. Musimy pamiętać, że w słoneczne dni piasek jest tak gorący, że nie będziemy w stanie pójść na boso. Zabierzmy ze sobą choćby najlżejsze buty. Idąc poza plażę Mounda dojdziemy do najdalej wysuniętego punktu wyspy na południe, gdzie w nocy przypływają żółwie caretta caretta, by złożyć jaja. Kiedy wyjdziemy z hotelu na pierwszą plażę (Katelios), zobaczymy po lewej stronie bardzo daleko wysunięty do morza cypel. Właśnie tam pójdziemy. Idąc przez skałki na plażę Mounda ponownie zobaczymy wspaniałe kolory Morza Jońskiego. W okolicach Mounda Beach, będziemy przechodzić obok trzech rzędów niebieskich parasoli, gdzie przychodzą po obiedzie goście z innego hotelu wybudowanego tuż przy plaży. Mimo tego nie zobaczymy tłumów. Widok na morze niezmiennie zachwyca. Od tego miejsca, aż do samego przylądka ciągnie się piaszczysta plaża. Piasek tak bardzo się nagrzewa, że mamy wybór: pójdziemy w butach, albo na boso wzdłuż linii brzegowej w wodzie. Nieco dalej, za szeroką plażą z parasolami nie spotkamy już nikogo. No prawie nikogo... Ten długi, ponad 3-kilometrowy odcinek można nazwać pasem „ciszy”. Szybko jednak zorientujemy się o co chodzi i dlaczego dalej ludzie nie chcą się kąpać. Nieco dalej rozpoczyna się plaża dla nudystów i ciągnie się ona aż do samego końca. Tutaj niewielu się zapuszcza. Zresztą w środku sezonu, przy pięknej pogodzie, w miejscach, gdzie są rozstawione parasole nie ma dużego ruchu, więc nikt nie ma potrzeby szukać niezaludnionych plaż. Kiedy dotrzemy do końca plaży dla nudystów, zatrzymamy się na przylądku, z którego dodatkowo jest wysunięte naturalne, skaliste molo w głąb morza. Można pójść do jego końca i dodatkowo przeskoczyć niewielką wyrwę. Z tej małej wysepki skalnej mamy piękny widok na dwie jaskinie i piaskowcowe wybrzeże. Zobaczymy również statki wypływające z plaży w miejscowości Skala na Zakyntos. Przylądek jest bardzo ciekawym miejscem pod względem widokowym. Nie tylko oferuje wspaniałe widoki na morze, ale znajdują się tu dwie jamy w piaskowcach, do których można wejść i odetchnąć od upału. Z ich wnętrza możemy zrobić kilka ciekawych zdjęć. Nad jamami zobaczymy piaskowcowe gzymsy, wystające z głównej ściany skalnej. Wyglądają, jak jasnej barwy huby z piasku. Za piaskowymi jamami nie można pójść dalej, ponieważ za około 50 m z wody wystają wielkie głazy, którymi nie da się przejść do miasta Skala. Gdyby była taka możliwość, wędrówkę można by było znacznie wydłużyć. Przejście z plaży w Katelios do przylądka zajęło 59 minut. Zdecydowanie polecam tę opcję wszystkim, którzy chcą zobaczyć coś ciekawego i ze względu na brak tłumów w środku sezonu. Na mijanych plażach spotkamy jedynie kilka rodzin bawiących się w wodzie lub opalających się w pobliżu. Wracając w stronę hotelu, zobaczymy, jak daleko jest przystań za plażą w Katelios. Widok będzie podobny, do tego, który będziemy mieli w czasie wędrówki skałami prowadzącymi na plażę Mounda w stronę przylądka. Z tej perspektywy można zobaczyć wielkość wyspy i jak bardzo wysoka jest góra Ainos.
Na początku trasy z hotelu do plaży Mounda
Niesamowite morze w drodze do plaży Mounda
Małe jaskinie na końcu plaży - po 4,5 km wędrówki plażą oraz piaskowcowe gzymsy
W okolicy małych jaskiń na końcu plaży (dalej już nie można przejść z powodu urwistych skał) i skaliste molo wgłąb morza
13. KATELIOS - SKALA ROWEREM
Kiedy uda nam się wypożyczyć rower polecam wybrać krótką trasę liczącą 7 km od Katelios do Skala. Ostrzegam, że odcinek jest bardzo górzysty, ale za to oferuje przepiękne widoki. W początkowej fazie zobaczymy wspaniałe widoki na Morze Jońskie, naszą przyhotelową plażę, oraz na... wyspę Zakyntos! Przez większą część trasy będziemy przejeżdżać przez greckie wioski, które są bardzo piękne. Najbardziej naszą uwagę będą przyciągać oleandry i bardzo gęsto kwitnące bugenwille. Co ciekawe, kiedy wypożyczyłem rower na trzy dni dodatkowo miałem zapewniony serwis techniczny na telefon oraz zapasowe klucze i dwie dętki pod siodełkiem. Dodatkowo dorzucił mi mapę całej Kefalonii, żebym orientował się w terenie. Trochę zdziwiłem się, że zadbano o wszystkie szczegóły. Nigdzie indziej na wyspach greckich nie spotkałem się z zapewnionym serwisem technicznym. Zanim wyruszyłem na górę Ainos w 80-kilometrową drogę musiałem przetestować sprzęt. Wybrałem więc odcinek Katelios - Skala, ponieważ był mocno górzysty i idealnie odwzorowywał podjazd do wioski Valerianos oraz Argini, do których musiałem dojechać w trakcie jazdy do stóp góry Ainos. Cała trasa wyróżniała się bardzo krętymi drogami i licznymi, stromymi podjazdami. Tuż za hotelem rozpoczyna się wielki podjazd serpentynami górskimi, skąd można podziwiać przyhotelową plażę. Zobaczymy ją z zupełnie innej perspektywy. Szybko odnajdziemy jej charakterystyczne punkty, takie jak: trzy samotne, do połowy uschnięte, kwitnące drzewa tuż przed wejściem na skały, prowadząc do plaży Mounda, drzewo z dwoma ławkami umiejscowionymi w jego cieniu, czy też potok wpływający do morza i jego zielone od rzęsy oraz glonów ujście. Ta trasa spodoba się każdemu. Nieco dalej, po wjeździe do kolejnej miejscowości po raz kolejny możemy podziwiać ogrom góry Ainos i bardzo piękne zielone tereny. Jeden dom szczególnie przykuje naszą uwagę. Zbudowano go na zielonym wzgórzu i wszystkie jego ściany pomalowano na biało. Wyróżnia się na tle zieleni i błękitnego nieba. Do Skali dotarłem po około 25 min. W Skali zobaczymy trochę więcej ludzi, ale plaża jest bardzo długa, więc nie odczujemy większego skupiska turystów. Musimy pamiętać, że tutaj woda od razu jest głęboka. Kiedy wchodzimy do morza, czujemy nagły spad dna w głąb, ale czystość wód zachwyca. Plażę w miejscowości Skala przygotowano w ciekawy sposób, ponieważ wzdłuż niej prowadzą drewniane chodniki, a w niektórych miejscach rozstawiono niebieskie parasole, leżaki i nieco dalej hamaki z baldachimem. Trochę przypominają królewskie lektyki z dawnych czasów. Wygląda to bardzo ciekawie. Cały kurs rowerem w obie strony nie powinien zająć na więcej niż 50 min. Warto więc zostać na miejscu trochę dłużej.
Widok z wyższej części wioski Katelios (powyżej miejsca, gdzie znajduje się wybrany hotel "Utopia"). Widoczne samotne drzewo z dwiema ławkami, a w tle wyspa Zakyntos
Widoczne z góry trzy charakterystyczne, uschnięte do połowy, kwitnące drzewa
W drodze do Skali (widok z wioski Katelios)
Plaża w Skali
Plaża w Skali w środku sezonu
Wyróżniający się biały dom na tle zieleni i błękitu
14. GÓRA AINOS 1628 m n.p.m.
Myślę, że to najbardziej wymagająca wycieczka podczas całego pobytu na Kefalonii, ponieważ trzeba przejechać rowerem około 80 km, z czego zaliczymy około 20 km podjazd pod stromą górę, a później 16 km zjazd, gdzie możemy nawet spalić hamulce, gdy nie znamy technik zjeżdżania na tak długich odcinkach. W końcu musimy podjechać w okolice podszczytowe z poziomu morza. W Polsce słońce wschodzi o godzinie 4.31 w lecie, a tutaj dopiero po 6.20 rano, stąd polecam wyruszyć na około pół godziny przed nim, żeby widzieć teren i punkty orientacyjne. Drogi są słabo znakowane, dlatego na komputerze oglądałem zdjęcia satelitarne z różnych skrzyżowań, żeby wiedzieć, gdzie mam skręcić. Niektóre wyglądały na zapomniane… Nawet na zwykłej kartce narysowałem sobie kształty serpentyn i ulice w które mam nie wjeżdżać. Policzyłem, że dojazd w okolice szczytowe zajmie mi około trzy godziny i powrót nie powinien zająć mi dwie godziny. Musimy pamiętać, że przy upalnej pogodzie będziemy mieli bardzo duży wysiłek fizyczny, dlatego nie zapomnijmy wziąć ze sobą 3-4 litrów napojów. Możemy też wziąć trochę mniej płynów i dokupić w lokalnym sklepie tuż po zjeździe. Taka opcja bardziej mi się podobała, bo wolałem na górę wziąć picie, a w drodze powrotnej dokupić coś zimnego z lodówki na orzeźwienie. Pomimo 16 km odcinka do jakiejkolwiek, pierwszej wioski, to ani razu nie będzie trzeba pedałować. Z hotelu wyjechałem o godzinie 6.00 rano, ponieważ wcześniej było zbyt ciemno (rowery z wypożyczalni nie mają świateł, ponieważ nikt nie zakłada, że ktoś będzie jeździć w nocy). Tutaj bardzo szybko nastaje ranek. W 15 min robi się jasno. Warto zapamiętać sobie kilka ważniejszych nazw miejscowości takich, jak: Chionata, Valerianos, Argini, czy Tzanata. Szczególnie Argini jest dla nas najważniejsza, ponieważ w tej wiosce pod górą urwie się droga i kolejne 15 km będzie trzeba podjechać dość stromo do góry, w kamienistym terenie. Mijając ostatnią wioskę o nazwie Argini, po cichu liczyłem na to, że spotkam dzikie stada koni żyjące na tej górze z dala od ludzi. No właśnie...skąd się tutaj wzięły dzikie konie? Miejscowi znają ich historię bardzo dobrze. Niemieccy rolnicy w czasie drugiej wojny światowej hodowali konie. To właśnie w czasie działań militarnych uciekły one do lasu i już nigdy ich nie złapano ze względu na partyzanckie walki, a później ze względu na zmniejszenie znaczenia siły mięśni w rolnictwie. Tak pozostawione stado całkowicie zdziczało, rodząc na świat kolejne dzikie pokolenia. Utworzono nawet fundację Elati, która ma zapewnić im przetrwanie. Jeszcze inną atrakcją tego miejsca są… lasy. Tworzą je jodły kefalińskie – na całym świecie można spotkać je tylko tutaj. Usłyszeliśmy o nich na wycieczce "Skarby Kefalonii".
Jodły kefalińskie w drodze na szczyt góry
Pierwszy podjazd stromymi serpentynami do wioski Chionata przejechałem szybko i teraz po dość równej drodze nadrabiałem prędkością utracony czas na podjazdach. W miejscowości Valerianos szybko przekonałem się że pani rezydent Klaudia miała rację, która odradzała wjazd na Ainos od południowej strony z powodu niepilnowanych psów, które mogą ugryźć. Ale jak mogłem zobaczyć dzikie konie, które żyją tylko na tej stornie wysoko w górach? W tej miejscowości z oliwnego sadu wybiegły trzy psy i zaczęły mnie gonić – dwa duże i jeden mniejszy. Ucieczkę utrudniał mi niewielki podjazd. Na szczęście psy tylko postraszyły i odeszły z powrotem w krzaki. Teraz rozglądałem się, żeby tuż za miejscowością Valerianos nie przegapić specyficznego skrzyżowania. Tutaj miałem skręcić z głównej drogi w zapomnianą wąską dróżkę, prowadzącą bardzo stromo do góry. Jej górna część przecinała wyżej położną główną drogę do Argostoli. Dalej prowadziła już tylko do ostatniej wioski – Argini. Tutaj podziwiałem przepiękne barwy pory wschodzącego słońca. Wyspa zalała się dosłownie ciepłymi barwami, a ja zatrzymałem się, aby zrobić kilka zdjęć. Grecy nie są nauczeni tak wcześnie wstawać, bo kiedy mijałem domy, to tylko odpowiadały mi psy głośnym szczekaniem. W wsi Argini podjeżdżałem stromymi serpentynami, ale na ostatnim zakręcie wjechałem do niewielkiej części zamieszkanej, do której nie miałem skręcać, ponieważ tamta droga prowadziła do miejscowości Tzanata. Jest to wioska, którą miałem wracać po zejściu z góry. Jadąc ponad kilometr drogą prowadzącą w dół zorientowałem się, że muszę zawrócić. Stąd wykonałem kilka zdjęć pokazujących piękno wschodzącego słońca nad morzem oraz czerwieniejące piaskowce od ciepłych barw promieni. Jeszcze przez chwilę zastanawiałem się, czy jadę dobrze, ponieważ przed sobą widziałem wysoką górę, ale nie pasowało mi to, że trzeba było zjechać do doliny i przez Tzanatę z powrotem wjeżdżać do góry. Wróciłem więc do wioski, gdzie tym razem pojechałem według znaku na kamiennym murze, który wskazywał monastyr za 5 km drogi stąd. Za wioską ulica kończyła się nagle, zamieniając się w szutrową przeprawę. Rower bardzo trudno radził sobie w tych warunkach, dlatego podjazdy szutrowymi drogami odbywały się powoli. Tutaj traciłem najwięcej czasu. Kiedy wybieramy rower z wypożyczalni zdecydujmy się na ten z najgrubszym bieżnikiem.
Ponad wioską Valerianos przed wschodem słońca (w tle wyspa Zakyntos)
Widok powyżej wioski Valerianos (po lewej widoczna wyspa Zakyntos)
Widok podczas samotnego podjazdu rowerem na górę Ainos (podczas podjazdu do wioski Argini)
Tuż przed wioską Argini (widok na Morze Jońskie)
Poranny przejazd rowerem u stóp góry Ainos (dojeżdżam do ostatniej wioski - Argini, w tym miejscu pomyliłem trasę. Droga widoczna na zdjęciu prowadzi do Tzanaty)
Dzikie stado koni żyjące w górach Kefalonii - niewielu turytów ma okazję je zobaczyć. Osoby wjeżdżające samochodem na szczyt góry od strony północnej nie zobaczą ich, a w ten sposób wszyscy "zdobywają" wierzchołek Ainos. Trzeba naprawdę dużo samozaparcia, żeby wybrać się od strony południowej i zobaczyć naprawdę dziką Kefalonię, której nie poznamy z folderów i zdjęć
W lesie spotkałem stado dzikich koni
Po długim czasie dotarłem do bramy parku narodowego! Teraz wiedziałem, że dobrze wybrałem drogę na skrzyżowaniu, co potwierdziła tablica. Szukałem drogi na szczyt, ale jeszcze musiałem trochę przejechać. Czekały mnie podejścia serpentynami w okolice grani szczytowej. Tu najbardziej się zmęczyłem i pociłem, ponieważ drzewa nie chroniły od słońca. Dodatkowo chmury pomału zaczęły się rozpadać. Podchodzenie męczyło bardzo, ale ja w umyśle ciągle miałem cel, a nie problemy, które są po drodze. Wiedziałem, że każda droga kiedyś się kończy – również ta. Po upływie około godziny dotarłem do tablicy informującej o szlaku prowadzącym granią tego pasma górskiego. Jego przejście trwa około 4h 30min, dlatego nie zakładałem wchodzenie na grań i jej przechodzenie, ale raczej wybrałem podejście pod najwyższy dostępny punkt i stamtąd chciałem podejść bezpośrednio na szczyt. Z mapy wyliczyłem, że do punktu wyjściowego na szczyt pozostało mi około trzy kilometry wędrówki kamienną drogą, przecinającą wzdłuż zbocze góry. Szedłem równym tempem. W końcu dostrzegłem kolejną tablicę informacyjną, gdzie dowiedziałem się, że na szczyt pozostał mi mały kawałek, ale dość stromy pod górę. Wejście na wierzchołek zajęło mi około 15 minut. Tuż pod szczytem przechodziłem przez gołoborze, czyli naturalne „wysypisko” kamieni. Kopuła szczytowa bardzo przypominała mi tą na Babiej Górze. Właśnie tam poszedłem szybkim krokiem, aby zobaczyć piękny widok na wyspę. Widok bardzo mnie zachwycił, ponieważ widziałem stąd niesamowitą linię brzegową Kefalonii, lazurowe Morze Jońskie oraz zróżnicowany krajobraz wyspy. Sam szczyt nie robił większego wrażenia. Szlak i góra raczej sprawiała wrażenie zapomnianej przez ludzi. Ruch turystyczny praktycznie tutaj nie istniał. Nie spotkałem nikogo. Na szczycie znalazłem księgę gości w cynkowej obudowie na słupku oraz widziałem tablicę zbitą z desek taką samą, jaka jest na Kilimandżaro. Bardzo mi przypominała ten klimat. Wpisałem się wraz z datą i nazwą kraju, z którego pochodzę. Ze szlaku wróciłem do miejsca, gdzie była trzecia tablica informacyjna. Tam wcześniej zostawiłem rower.
Widoki ze szczytu Ainos
Piękna linia brzegowa Kefalonii widziana z wierzchołka Ainos 1628 m n.p.m.
Widoki ze szczytu góry Ainos
Jeszcze inny widok z góry
Wiedziałem, że pozostało mi jeszcze 500 m fatalnej, kamiennej drogi, która nie nadawała się do jakiejkolwiek jazdy. Prowadziła do wielkiego ronda, w którym znajduje się stacja przekaźnikowa. Odtąd rozpoczyna się nowa asfaltowa droga. To właśnie od tej strony turyści wjeżdżają samochodami i podchodzą na szczyt. Ja celowo wybrałem wejście od południowej strony przez dzikie tereny, żeby zobaczyć znacznie więcej. Za rondem wypiłem ostatni łyk wody. Wiedziałem, że teraz będę musiał kupić jakiś napój, ale do najbliższej wioski miałem około 20 km z czego 16 km to droga przez lasy i krzewiaste tereny. Na szczęście droga okazała się moim największym sprzymierzeńcem. Przez 16 km nie musiałem pedałować. Jechałem tylko i wyłącznie z góry! Już sam zjazd z góry spowodował, że hamulce szybko się grzały. Chcąc nie spalić hamulców na tak długim zjeździe, pamiętajmy, by nie dopuścić do rozpędzenia roweru i hamujmy pulsacyjnie - podobnie, jak działa system ABS w samochodzie. Na trasie poza lasem zauważyłem wzgórze, na którym stało obserwatorium astronomiczne. Na skrzyżowaniu dróg na Argostoli i Poros wybrałem tą na Poros. Pierwszą wioską po drodze było Grizati, ale przejechałem nią w pędzie. Druga na trasie to Koulourata i dalej Digaleto. To właśnie tutaj zatrzymałem się w małym sklepiku, który miał typowo grecki klimat. Sklep we wiosce nie jest tylko sklepem, ale również kawiarnią, gdzie zazwyczaj mężczyźni prowadzą ożywione rozmowy. Kiedy więc zauważyłem dwa stoliki z krzesłami przed budynkiem, wiedziałem, że to jest sklep. Udało mi się dostać orzeźwiające napoje z lodówki, co bardzo mnie ucieszyło. Stąd mogłem pojechać do Agios Nicolaus. Droga prowadziła dalej do Tzanaty – wioski pomiędzy dwoma stawami. Tutejszy krajobraz bardzo mi się podobał, ponieważ tworzyły je zielone tereny, pomimo wielkich upałów. Chwilami czułem się jak w Toskanii, gdzie królowały cyprysy wiecznie zielone. W Tzanacie skręciłem do wioski Agios Irini. Tuż za nią rozpoczął się bardzo wyczerpujący podjazd. Około 20 min zajął mi niewielki odcinek drogi. Kiedy podjechałem na najwyższy jego punkt spojrzałem za siebie. Ukazał mi się bardzo piękny widok na górę Ainos oraz całą zieloną dolinę. Zastanawiałem się jeszcze, jak przy takich nieprzerwanych upałach może być aż tak zielono. Okazało się, że za podjazdem rozpoczynał się następny… Ten prowadził do Pastry. To właśnie od tej wioski zorientowałem się, że jadę wysoko nad poziomem morza będąc ciągle na tej samej wysokości, objeżdżając zbocze o bardzo nieregularnych kształtach. Rozpędziłem się, mijając kolejną wioskę o nazwie Kremmidi. Tuż za nią w ostatnim momencie zauważyłem napis na małej niebieskiej strzałce: Katelios. Gdyby nie ta strzałka, pojechałbym do Markopoulo i dopiero stamtąd skierowałbym się do Katelios. Teraz zorientowałem się, że z okna hotelowego widziałem Kremmidi i właśnie tą drogą zjeżdżam, na którą codziennie patrzyłem z okna pokoju. Była bardzo stroma. Czasami hamulce nie wystarczały. W końcu dojechałem do znanego mi skrzyżowania, gdzie rosło drzewo podobne do kasztanowca jadalnego. Do hotelu pozostało mi około dwie minuty drogi. Przyjechałem o godzinie 14.02. Pozostały czas wykorzystałem na pływanie w pięknym, lazurowym Morzu Jońskim.
16 km zjazd rowerem z góry Ainos
Obserwatorium astronomiczne w zapomnianym terenie
W pobliżu wioski Tzanata - cyprysowe lasy
15. WYJAZD NA ZAKYTOS (PLAŻA WRAKU I BŁĘKITNE JASKINIE)
Wycieczka na Zakyntos jest bardzo ciekawa, ponieważ zobaczymy dwa najpiękniejsze miejsca na tej wyspie i w ogóle sam rejs z wyspy na wyspę będzie ciekawym przeżyciem pełnym pięknych widoków. Od samego początku czekają nas atrakcje. Najpierw autokarem dojeżdżamy do Skali. Rejs rozpoczyna się o godzinie 9.00. Na plaży możemy zastanawiać się, w którym miejscu wsiądziemy, skoro nie widać żadnej przystani ani mola. Większy statek podpływa aż do samego brzegu i kapitan wystawia mostek na plażę, po czym turyści mogą wchodzić na pokład. W części, gdzie omawiałem plażę w Skali, pisałem, że wody są od razu głębokie. Właśnie dlatego statek mógł podpłynać do samego brzegu. W naszym przypadku płynęliśmy starszą jednostką o nazwie "Hermes", ale jak się okazało, z szybkim silnikiem. Pomimo, że statek nie jest najnowszy, to wyprzedza inne jednostki. Przed wejściem na pokład możemy na plaży zobaczyć jeszcze ogrodzony teren. W podobnych miejscach zółwie caretta caretta składają jaja. Organizacje ekologiczne dbają o takie miejsca, aby nie zostały naruszone. Codziennie, wczesnym porankiem wyszukują śladów pozostawionych przez żółwie prowadzących do miejsca złożenia jaja. Wówczas takie miejsce jest ogradzane, żeby turyści przypadkowo nie zniszczyli jaja. "Hermes" zabiera na dolny pokład 78 osób i na górny 73 osoby. Na rejs zapisują się nie tylko goście hotelowi, ale również inne osoby z wyspy. Na łodzi komunikaty i instrukcje są nadawane w dwóch językach: angielskim i… polskim. Usłyszymy między innymi instrukcje bezpieczeństwa, informacje na temat atrakcji, które mamy zobaczyć oraz poznamy nieco historii o tych terenach.
Na statek wsiadamy bezpośrednio z plaży
Plaża w Skali
Do plaży Navagio (najsłynniejszej plaży, na której spoczywa wielki wrak statku) płyniemy 22 km, co zajmuje około 1h 20min. W trakcie rejsu podziwiamy piękno Kefalonii z poziomu morza. Dopiero stąd można zobaczyć, jak wielka jest góra Ainos. Mniej więcej, w połowie rejsu usłyszymy instrukcje bezpieczeństwa, mówiące o zachowaniu się w przypadku pojawienia się delfinów, żeby wszyscy nie poszli na jedną burtę, w celu utrzymania balansu jednostki. Kiedy będziemy dopływać do Zakyntos słońce dopiero zaczyna docierać tu z pierwszymi promieniami. Dopływamy do Navagio. Plaża robi ogromne wrażenie! Ogromne ściany z piaskowców, wysokie na około 200 m tworzą wielki łuk wewnątrz, którego znajduje się żwirowa plaża złożona z bardzo małych, białych kamieni. Prawą stronę zaczyna oświetlać słońce. Najbardziej niezwykły okaże się widok lazurowego Morza Jońskiego. Takich odcieni wód nie ma na Kefalonii. Jako, że poranki na Zakyntos są chłodne, to większość najpierw idzie w stronę nasłonecznionej części. Warto popatrzeć na dno morza, ponieważ czystość wód zachwyca. Na plaży najbardziej rzuca się w oczy wielki wrak statku. Z bliska wygląda na bardzo wielki statek i ciągle zastanawiało mnie to, jak taka żelazna konstrukcja mogła się dostać tak daleko w głąb plaży. Woda jest znacznie zimniejsza niż na kefalońskich wybrzeżach, ale przy upale nikomu to z pewnością nie przeszkadza. Na plaży przebywamy około godzinę, skąd dalej udajemy się w celu poznawania dalszych atrakcji. Kapitan daje znać podwójnym dźwiękiem, że podpływa. Plaża niezwykle zachwyca białymi i jasnymi, piaskowcowymi barwami. Kolor wód i błękitnego nieba jest niecodzienny i niepowtarzalny, co koniecznie trzeba uwiecznić na zdjęciach.
Linia brzegowa Kefalonii widziana z pokładu statku
Kefalonia widziana z Morza Jońskiego w drodze na Zakyntos (najwyższa widoczna góra to Ainos 1628 m n.p.m.)
Podpływamy do Zakyntos
Piękna linia brzegowa Zakyntos
Plaża Wraku (Navagio)
Plaża Wraku (Navagio)
Słynny wrak na Plaży Navagio
Plaża Wraku (Navagio)
Tutaj pływamy w wolnym czasie
Niesamowity błękit morza przy plaży Navagio
Rajska plaża Navagio
Niesamowity błękit morza przy plaży Navagio
Niesamowite ściany z piaskowców
Odpływamy do Błękitnych Jaskiń
Dobrze, że nasza łódź jest jedną z pierwszych, ponieważ widziałem, jak wiele większych i mniejszych łodzi oraz jachtów podpływało z tłumami ludzi, które szybko wypełniły plażę. Na szczęście w godzinach porannych można jeszcze nacieszyć się spokojem i pięknem tego miejsca. Przy wchodzeniu na pokład, kapitan polewa każdej osobie stopy wodą z węża, żeby nie wnosić żwiru na pokład. Z Plaży Wraku (Navagio) płyniemy najpierw pod sklepienie dużej jaskini, które wygląda bardzo potężnie i ciekawie. Nieco dalej podziwiamy zamkniętą zatokę o lazurowych wodach naturalnym, skalistym murem. Szkoda, że nie ma tam dostępu, bo z pewnością widoki wewnątrz byłyby niezwykłe. Po dłuższej chwili dopływamy do Blue Caves. Uważam ją za jedną z największych atrakcji tego regionu. Czystość wód, możliwość oglądania dna morskiego, koralowców, lazurowych i szmaragdowych odcieni morza zachwyca. Piękne sklepienia, skaliste łuki i jaskinie w morzu zachwycają swoim pięknem. Płyniemy wzdłuż nich tak blisko, jak to tylko możliwe. Kolory Błękitnych Jaskiń zachwycają! Aż się prosi, żeby wskoczyć do morza i popływać. Za około 10 min przybijamy do małego miasteczka Agios Nicolaus (na wyspie Zakyntos). Tutaj mamy do dyspozycji ponad dwie godziny czasu wolnego, po czym wsiadamy na pokład „Hermesa”. W Agios Nicolaus polecam dwie opcje. Pójść na tutejszą, kamienistą plażę i wykąpać się. Morze jest bardzo głębokie, ale wody bardzo przejrzyste. Druga opcja, to wejście na pokład lokalnych firm, które w godzinę wykonają kurs do Błękitnych Jaskiń. Ja wybrałem pływanie w głębokim morzu, gdzie zachwycałem się głębokością i przejrzystością wód. Widoki na wyspę są przepiękne. Warto rozglądać się dookoła, ponieważ mogą obok nas przepływać całkiem duże kraby. Podczas pływania przepłynął obok mnie wielki krab, gdzie jego czerwony pancerz był wielkości zaciśniętej pięści dorosłego mężczyzny. Na szczęście one nie atakują, a jedynie przepływają spokojnie. W Agios Nicolaus kończymy wycieczkę, skąd płyniemy do Skali 1h 10min.
Błękitne jaskinie
Błękitne jaskinie
16. ŻÓŁWIE CARETTA CARETTA
Warto przychodzić wczesnym porankiem na plażę przy hotelu. Zanim inni turyści rozpoczną swoją aktywność, możemy zobaczyć ślady pozostawione przez żółwie caretta caretta, które w nocy składają jaja na plaży. Nie niszczmy gniazd żółwi, a nawet nie podchodźmy do nich, żeby przypadkiem nie rozdeptać jaja. Nigdy nie wiadomo, gdzie ono dokładnie się znajduje.
Ślady po wędrówce żółwia caretta caretta
Ślady po wędrówce żółwi caretta caretta
Żółw caretta caretta spotkany w Argostoli
Dzięki za wyczerpujący opis wycieczki :)
OdpowiedzUsuńW tym roku również planujemy udać się w podróż poślubną na Kefalonię.
Z jakiego biura podróży był organizowany wasz wyjazd?
Cieszę się, że mogłem pomóc. My pojechaliśmy z Grecos i przyznam, że był to strzał w dziesiątkę! Biuro naprawdę liczy się z każdym klientem i czuliśmy fachową opiekę podczas całego wyjazdu. Jeśli chodzi o podróż poślubną, to zdecydowanie jest to miejsce dla zakochanych, bo nawet w środku sezonu panuje istna cisza i na dodatek można się cieszyć przepięknym latem, czystymi wodami i wspaniałą przyrodą pełną kolorów. Kefalonia zapadła nam w pamięci, jako miejsce, do którego trzeba koniecznie wrócić po wielu latach.
UsuńŚwitny opis! Proszę o informację gdzie wypożyczał Pan rower? Jadę za kilka dni na Kefalonie i chciałbym również wjechać na tą górkę ��. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam Cię,
UsuńWszystko zależy gdzie będziesz. Ja byłem w Kate Katelios więc tam dosłownie niczego nie ma. Są stare tablice "wypożyczalnia rowerów", ale dawno już nie istnieją te wypożyczalnie. Ja zgłosiłem taką chęć w hotelu, więc recepcjonistka zadzwoniła do najbliższej wypożyczalni do Argostoli. Przywieźli mi rower na 3 dni z dętkami zapasowymi i sprzętem, bo zaznaczyłem, gdzie chcę jechać. Serwis był profesjonalny. Rower też. Od strony południowej - tak, jak ja jechałem, jest co "piłować" pod górę, ale naprawdę warto.
Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki za info. Bedę w Utopii, więc skorzystam z Twoich doświadczeń. Znakomite tereny do pojeżdżenia. Dzięki za info.
OdpowiedzUsuńTo pięknie. Czyli masz co podziwiać. To piękna baza wypadowa i przede wszystkim na długie, widokowe spacery.
UsuńŚwietny i jakże pomocny tekst! Dziękuje! My do hotelu Utopia wybieramy się w najbliższy czwartek. Po takim opisie już się nie mogę doczekać:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Wam tych wakacji, bo tam jest pięknie. Życzę Wam pięknego i udanego urlopu!
UsuńCudowny przewodnik !
OdpowiedzUsuńMy również wybieramy się do hotelu Utopia .
Proszę o informację ile kosztuje rejs na Zakhyntos, tak w przybliżeniu .
Pozdrawiam
Cieszę się, że podobało się. Rejs na Zakyntos kosztował 35 EUR.
UsuńPozdrawiam serdecznie