- Ma być piękna pogoda - usłyszałem od Daniela takie słowa.
- Może uda się gdzieś w Tatry pojechać - odpowiedziałem.
- Ciekawe czy będzie morze chmur
- zobaczę - jest jakaś szansa...
Taki dialog wywiązał się pomiędzy nami, gdy zauważyliśmy poprawę pogody, a co za tym idzie - możliwość wyjazdu w góry. Szybko wybraliśmy za nasz cel Bystrą, bo już tyle razy próbowaliśmy dojść tam zimą, ale zawsze albo warunki nie pozwalały, albo dzień był za krótki... Teraz postanowiliśmy, że pójdziemy na Bystrą standardowym szlakiem przez Iwaniacką Przełęcz jeszcze w nocy, żeby dać sobie mnóstwo czasu w ciągu dnia na długą wędrówkę granią Ornaków. Daniel dodatkowo chciał sprawdzić swoją wytrzymałość, zasypiając w namiocie podczas mroźnych nocy, ponieważ za 4 miesiące miałem w planach wyjazd do Gruzji na Kazbek i do Rosji na Elbrus. Daniel cały czas rozważał tę opcję, by dołączyć do ekipy. Nie było lepszej możliwości niż ta, by spróbować noclegu w zimowych Tatrach. Rozpoczęliśmy standardowo o 3.00 w nocy od Doliny Kościeliskiej. Wędrówka doliną nieco nam się dłużyła, ponieważ w nocy niewiele widzieliśmy. Zależało nam na jak najszybszym dotarciu w wyższe partie gór, żeby przejść do części właściwej całego wyjazdu. W Dolinie Kościeliskiej minęliśmy kilka charakterystycznych punktów, które zawsze u mnie przywołują dobre wspomnienia. Kiedy dotarliśmy do schroniska na Hali Ornak usiedliśmy tylko na chwilę na ławkach. Spostrzegliśmy, że w pobliżu nas siedzi kot w paski w odcieniach szarości. Pogłaskaliśmy go nawet, a on położył się obok nas. My jednak za kilka chwil musieliśmy ruszać dalej, żeby zdążyć w rozsądnym czasie na Bystrą. Wybierając żółty szlak, dalej "pociągnęliśmy" na Iwaniacką Przełęcz. Z naukowej prognozy pogody wiedziałem, że zobaczymy morze chmur. Nocne podejście na przełęcz upływało szybko, ale nie widziałem żadnej oznaki tworzenia się tak wyczekiwanego morza chmur. Narzuciliśmy szybkie tempo, dlatego stromizna w lesie minęła nam aż za szybko. Cieszyłem się, bo przyznając szczerze - nie lubię odcinka na Iwaniacką Przełęcz. Tam się nic nie dzieje. Na przełęczy zatrzymaliśmy się tylko, żeby coś zjeść i się napić, po czym ruszyliśmy dość szybkim krokiem na pierwszy z Ornaków - Suchy Ornaczański Wierch 1832 m n.p.m. Dopiero po przejściu przerzedzającego się lasu ponad przełęczą stanęliśmy przed wielką górą. Tak ją nazywam, ponieważ po wyjściu z lasu przed nami widać tylko ogromny i bardzo nachylony stok, który ciągnie się bez końca. Do pokonania jest około 400 m przewyższenia. W warunkach zimowych takie podejście może dodatkowo zmęczyć.
Tuż za ostatnimi drzewami doszliśmy do miejsca, gdzie mogliśmy podziwiać rozległe widoki. W dolinie zauważyłem powstawanie pierwszych chmur, wyglądających jak jezioro! Z każdą chwilą powstawało ich coraz więcej, aż przed wschodem słońca dosłownie "zalały" całą okolicę - aż po horyzont! Cóż to był za widok! Teraz z każdym metrem osiąganej wysokości podziwialiśmy ten wspaniały spektakl chmur. Widząc tak spektakularne morze chmur obowiązkowo chciałem przyspieszyć, by iść coraz wyżej i tym samym widzieć coraz więcej... Kiedy słońce zaczęło wschodzić - podziwialiśmy, jak chmury są podświetlane od góry, oraz jak wszystkie dwutysięczniki mienią się wspaniałym fioletem i różem wczesnych promieni słonecznych. Ten widok był niesamowity, dlatego każdy z nas chwycił za aparat. Co chwilę przystawaliśmy, by wykonać zdjęcia, bo widzieliśmy jak szybko zmienia się sceneria... Droga na Bystrą przez pasmo Ornaków przebiegała bardzo spokojnie, ale bardzo widokowo. Od Suchego Wierchu Ornaczańskiego nie śpieszyliśmy się nigdzie. Nawet wiatr nie przeszkadzał... Najbardziej zaciekawił nas widok w stronę Grzesia i tego, co znajdowało się za ciągiem Wołowiec-Rakoń-Grześ. Widzieliśmy dosłownie piękne wyspy, które tworzyły wystające szczyty gór! Takiego krajobrazu w Tatrach nigdy nie widziałem! Przez kolejne Ornaki szliśmy spokojnym krokiem, a same góry nie przedstawiały żadnych trudności. Śnieg był dobrze ubity, a wielu miejscach wędrowaliśmy przez duże powierzchnie trawiaste. Pięknie one kontrastowały z białymi dwutysięcznikami, ponieważ krajobraz przypominał nieco góry w Kirgistanie. W końcu na drodze stanęły nam Siwe Skały. To skupisko kamieni, tworzące kopułę, szczyt. W kilku miejscach przejście może stać się problematyczne, a zwłaszcza, gdy kamienie i skały są oblodzone. Idąc od strony Ornaku, skały po prawej są przez większą część dnia w cieniu, dlatego tutaj wybieraliśmy konkretną drogę przejścia, żeby się nie pośliznąć. Po prawej stronie widać kamienne gołoborza.
Niesamowite morze chmur w porze wschodzącego słońca
To samo morze chmur pół godziny po wschodzie słońca
Piękne morze chmur i widok na Ciemniak 2096 m n.p.m.
Niesamowity widok na Tatry Zachodnie (od lewej: Starorobociański Wierch 2176 m n.p.m., Raczkowa Czuba 2194 m n.p.m., Jarząbczy Wierch 2137 m n.p.m.)
Widok z Ornaka na Starorobociański Wierch 2176 m n.p.m.
BYSTRA 2248 m n.p.m.
Po przekroczeniu Siwych Skał widzieliśmy najpiękniejszą część Tatr Zachodnich - Starorobociański Wierch przed nami i Bystrą po lewej stronie. Teraz czekało nas podejście na Wyżnią Przełęcz Gaborową 1959 m n.p.m. Za tym odcinkiem też nie przepadam, ponieważ w kilku miejscach jest tam wydeptana bardzo wąska ścieżka, a podłoże jest sypkie. Czasem jest nawet gdzie spaść. Po przejściu przez Siwą Przełęcz, zaczęliśmy podejście. Krajobraz zupełnie się zmienił, ponieważ Siwą Przełęcz pokrywały tylko brązowe kępy traw, a odtąd musieliśmy założyć raki, żeby przejść bezpiecznie. Dookoła był śnieg. Podejściu upływało nam dość szybko. Ponad 25 min zajęło nam wejście na Gaborową Przełęcz Wyżnią. Po drodze przechodziliśmy wąską ścieżką, gdzie podczas innego wyjazdu, nasi współuczestnicy spadli z niej kilka metrów w zagłębienie terenu wypełnione śniegiem. Z tego względu nie przepadam za tutejszą "poszarpaną" i nieregularną granią i ścieżką prowadzącą na przełęcz. Odtąd cieszyliśmy się przepięknymi widokami. Po lewej stronie widniała potężna Bystra 2248 m n.p.m. oraz Liliowe Turnie o równie nieregularnych kształtach. Z letnich wędrówek wiedzieliśmy, że są tam dwa miejsca, które przebiegają dosłownie o 1m nad pionową, kilkudziesięciometrową, sypką przepaścią. Mając tę wiedzę postanowiliśmy, że od głównego zarysu będziemy trzymać się jakieś 5-6 metrów lub więcej, żeby przypadkowo nie stanąć na nawisie śnieżnym przykrywającym wcięcie w Liliowych Turniach. Przejście na przełęcz Bystry Karb 1953 m n.p.m.zajęło nam około 25min ze względu na piękne widoki. Podziwialiśmy je z każdej strony. Od Gaborowej Przełęczy Wyżniej mieliśmy niesamowitą panoramę Tatr Niżnych. Teraz widzieliśmy rzędy delikatnych, o jasnych odcieniach gór. Bystry Karb to przełęcz pomiędzy Liliowymi Turniami, a stromym podejściem na Błyszcz, które jednocześnie prowadzi na Bystrą. Podejście na Bystrą w pełni słonecznego dnia stało się bardzo przyjemną wędrówką, ponieważ pokrywa śnieżna była bardzo dobrze związana z podłożem i przede wszystkim była wielokrotnie roztapiana przez słońce i ponownie zamarzała. W wielu miejscach utworzyły się błyszczące powierzchnie, które w rakach można było pokonać znacznie szybciej niż w lecie... Mając takie, a nie inne warunki, skorzystaliśmy z nich, wytyczając linię prostą przed sobą, nieco skręcającą na prawo od szczytu Błyszcza. To pozwoliło nam w 25min wejść na główną grań prowadzącą na Błyszcz. W trakcie wędrówki spojrzeliśmy na samotną kozicę schodzącą gdzieś w oddali z Bystrej. Na tle Niżnych Tatr wyglądała niesamowicie! Dodatkowo, za nami, na Bystrym Karbie nagle pojawiły się cztery inne kozice! Teraz mieliśmy ciągle inne widoki. Wędrówka granią główną należała już do przyjemności, ponieważ bardziej jest rozciągnięta w poziomie. Po prostu musieliśmy trochę przejść przez białe pola śnieżne. Widok z Bystrej również dostarczył wielu emocji. Cienka mgiełka nadawała ciekawy klimat odległym Niżnym Tatrom widzianych gdzieś w oddali. Szczyty tworzyły bardzo jasne kontury, którymi zachwycaliśmy się do woli... Poszarpana grań Liliowych Turni, czy pasmo Ornaków wyglądało równie ciekawie. Rozglądaliśmy się na wszystkie strony. Najciekawsze było jednak spojrzenie w kierunku Niżnych Tatr. Wydawało się, że za Bystrą nie ma już nic... Widniała tylko wielka, pusta przestrzeń i tylko gdzieś w oddali Niżne Tatry... Ten widok bardzo dokładnie zapamiętałem...
Nawisy śnieżne na Liliowych Turniach w drodze na Bystrą
Widoki z podejścia na Bystrą 2248 m n.p.m. oraz panorama ze szczytu
Zejście z Bystrej 2248 m n.p.m.
Kozice na Bystrym Karbie 1975 m n.p.m.
NAMIOT NA TLE TATR...
Po około półgodzinnym pobycie na szczycie rozpoczęliśmy zejście. Mając raki, wiedzieliśmy, że będzie ono przyjemne i przede wszystkim szybkie. Teraz w planach mieliśmy zejście do Siwej Przełęczy i... wyspanie się w tym rejonie. Założyliśmy, że na szlaku rozbijemy namiot, dzięki czemu Daniel mógł zobaczyć, jak to jest spać w zimie, na mrozie, w namiocie. Zabraliśmy ze sobą kuchenki gazowe oraz szybkie zupki, żeby się rozgrzać wieczorem. Mieliśmy jeszcze w planach podziwianie zachodu słońca oraz sesję zdjęciową z namiotem na tle Tatr Zachodnich. Zejście z Bystrej upływało nam szybko i sprawnie. Cieszyliśmy się pięknymi widokami na główne ciągi grani oraz idealną pogodę do wędrówek. Liliowe Turnie przeszliśmy w odległości 5-10m od ich krawędzi, żeby przypadkowo nie wdepnąć w jakąś przysypaną śniegiem przepaść. Trzeba pamiętać, że latem są one bardzo sypkie. Schodząc z Gaborowej Przełęczy Wyżniej zachowaliśmy dużo ostrożności, ponieważ wąskie i sypkie ścieżki i wystające skały wymagały zwiększonej uwagi. Najgorsze, co mogło się zdarzyć, to potknięcie w rakach do przodu... W końcu zeszliśmy z Bystrej bezpiecznie i zatrzymaliśmy się gdzieś w okolicach Siwej Przełęczy 1812 m n.p.m. Tutaj rozbiliśmy namiot po godzinie 13.00. Czuliśmy się zrelaksowani, bo gotowaliśmy zupę na kuchence. Ciepła zupa w tak pięknym otoczeniu smakowała wyjątkowo! Aż zjadłem dwie. Widok na Starorobociański Wierch, wyglądający jak piramida oraz na potężną Bystrą bardzo cieszył oczy. Teraz siedzieliśmy na zewnątrz i podziwialiśmy piękne widoki. Prowadziliśmy rozmowy o górach i o tym, co zobaczyliśmy. Czekaliśmy na zachód słońca, ponieważ chcieliśmy zrobić kilka zdjęć białych grani najwyższych gór, skąpanych w ciepłych barwach zachodzącego słońca. Zostaliśmy jeszcze jakieś 30min po zachodzie słońca, ponieważ cisza i piękne, rozgwieżdżone niebo zachwycały. Ale nie poszedłem spać tak szybko, bo za godzinę wpadłem na pomysł, że można by zrobić ciekawe zdjęcia podświetlonego namiotu na tle Tatr. Mając statywy i autowyzwalacz, zaczęliśmy całą serię fotograficzną. Zeszło nam ponad 40min, aż zrobiło się zimno. Widok z zewnątrz na podświetlony namiot po prostu był niesamowity! Wyglądał jak na zdjęciach z wypraw w Himalaje. Zupełna noc panowała już od godziny. Poszliśmy więc spać. Po całej nocy Daniel stwierdził, że czasami było mu zimno, ale dało się wyspać. Dla takich widoków warto było marznąć!
Nasz namiot na Siwej Przełeczy 1812 m n.p.m.
Piękne widoki nocą na Siwej Przełęczy 1812 m n.p.m.
SPONTANICZNY STAROROBOCIAŃSKI WIERCH 2176 m n.p.m.
Ranek przywitał nas dość dużym mrozem. Z tego względu również zagotowaliśmy zupę, po czym zastanawialiśmy się, czy schodzimy do dolin, jak zakładaliśmy na samym początku. Widząc idealną pogodę, powiedziałem, że może by tak jeszcze wejść na Starorobociański Wierch... Szybko zadecydowaliśmy, że idziemy! Pomimo obaw Daniela o bolące kolana - poszliśmy. Założyliśmy, że wejdziemy na Starorobociański Wierch i zejdziemy do Starorobociańskiej Przełęczy 1975 m n.p.m. Chcieliśmy zobaczyć tę górę z dwóch stron. Jako, że nie mogliśmy wrócić już w to samo miejsce, postanowiłem, że namiot poskładamy i cały ekwipunek wezmę do mojego wielkiego plecaka i przeniesiemy go przez tę górę na drugą stronę, po czym będziemy mogli wrócić do dolin. Po ciepłym śniadaniu w postaci szybkich zupek, spakowaliśmy się błyskawicznie. Wyruszyliśmy po godzinie 9.00. Utrzymywaliśmy bardzo dobre tempo, dzięki czemu szliśmy szybciej niż zakładaliśmy. Zyskaliśmy dzięki temu mnóstwo czasu na zdjęcia. Cieszyliśmy się wspaniałymi widokami, które po prostu zachwycały każdego. Najpierw fotografowaliśmy wielką wyrwę w grani, stanowiącą początkowy etap podejściowy na Starorobociański Wierch. Później robiliśmy zdjęcia rozległym panoramom i graniom oglądanym z dużej wysokości. Od momentu mojego pierwszego zimowego wejścia na Starorobociański Wierch, na trwałe zapisał mi się niepowtarzalny widok z tej góry, dlatego wiedziałem, że za kilka chwil zobaczę go jeszcze raz. Na szczycie zostaliśmy ponad 20min, ponieważ podobnie, jak wczoraj, wiatr w ogóle nie wiał... Widoki ze szczytu ponownie mnie zachwyciły. Tatry Wysokie oraz liczne rzędy grani Tatr Zachodnich należą do jednych z najpiękniejszych w całych Tatrach. Teraz zaplanowaliśmy przejście na drugą stronę góry. Widzieliśmy równe, "szklane" zejście prowadzące aż na samą przełęcz Starorobociańską. Błyszczało się od promieni słonecznych, ponieważ oświetlały jedną, wielką taflę lodu, pokrytą twardymi kryształkami śniegu nawianymi przez wiatr. Zejście bardzo przypominało to z Bystrej, dlatego mając założone raki, mogliśmy bardzo szybko pokonać je, schodząc w linii prostej aż do samej przełęczy. Od Starorobociańskiej Przełęczy jeszcze raz cieszyliśmy się z powodu widoków, ponieważ teraz mogliśmy zobaczyć zupełnie co innego. Za nami stała potężna piramida, połyskująca jedną, wielką taflą lodu, czyli Starorobociański Wierch, a przed nami ukazywał się podobny widok do siedmiotysięczników w Kirgistanie w górach Pamir. Starorobociański wyglądał jak wielka, biała góra, podczas, gdy poniżej widniały tylko brązowe, zeschnięte trawy. Klimat tego miejsca był niesamowity! W rejonie brązowych traw przystanęliśmy na dłuższą chwilę, ponieważ chcieliśmy tu jeszcze zrobić całą serię zdjęć, ponieważ tak piękny krajobraz nie codziennie mogliśmy podziwiać...
Pomimo, że przedłużyliśmy sobie nasz pobyt o "jedną" górę, to wróciliśmy na czas, dzięki czemu nasza radość była jeszcze większa...
Wschód słońca podziwiany z Siwej Przełęczy 1812 m n.p.m.
Niesamowity widok na Starorobociański Wierch 2176 m n.p.m., widziany z okolic Siwej Przełęczy 1812 m n.p.m.
Podejście na Gaborową Przełęcz Wyżnią 1959 m n.p.m. Po lewej stronie widoczny Błyszcz 2159 m n.p.m. i grań prowadząca na Bystrą 2248 m n.p.m. (Panorama z Siwej Przełęczy 1812 m n.p.m.)
Potężna grań Starorobociańskiego Wierchu 2176 m n.p.m. widziana z Przełęczy Gaborowej Niżnej 1938 m n.p.m.
Ta sama grań widziana od drugiej strony
Niewiele pozostało do szczytu...
Widoki ze szczytu Starorobociańskiego Wierchu 2176 m n.p.m.
Droga powrotna ze Starorobociańskiego Wierchu
POZOSTAŁE ZDJĘCIA - DZIEŃ 1:
Czytaj również: Orla Perć - trudności, Koprowy Wierch - szlaki, Jagnięcy Szczyt - szlaki
Genialne zdjęcia :o Oby jak najwięcej tak udanych wypraw ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam